Strona główna/DZIAŁ WSCHODNI. Ukraina między Trumpem a Syrizą

DZIAŁ WSCHODNI. Ukraina między Trumpem a Syrizą

Podczas gdy urzędnicy w Kijowie wyczekują, zastanawiają się, czego spodziewać się od nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, wzrost populizmu zagraża także samej Ukrainie. Petro Poroszenko i jego parlamentarni sojusznicy tracą poparcie społeczne, zaś układ władzy traci stabilność. W ten sposób Kijów staje się niezwykle mało odporny na ataki radykałów i populistów. Gdyby doszło do przedterminowych wyborów, Ukrainie groziłoby popadnięcie w spiralę kolejnego kryzysu politycznego, o trudnych do przewidzenia skutkach.

Kronika upadku

Wybrany w maju 2014 roku Petro Poroszenko zapisał się na kartach historii jako prezydent, którego poparła większość wyborców we wszystkich 24 obwodach Ukrainy (z wyjątkiem okupowanych terenów Donbasu i Krymu, gdzie wybory się nie odbyły). Będąc kandydatem kompromisowym zarówno dla zwolenników, jak i przeciwników Euromajdanu, Poroszenko zaproponował program atrakcyjny dla wszystkich. Walczącemu Wschodowi obiecał pokój i bezpieczeństwo, patriotom – ochronę suwerenności, postępowej części społeczeństwa – zniesienie wiz i reformy, zaś całej reszcie ‒ miejsca pracy i odbudowę gospodarki.

Spełnienie obietnic okazało się jednak dużo trudniejsze niż się spodziewano. Zniesienia wiz Ukraińcy do dziś się nie doczekali, reformy przebiegają powoli i nie tak skutecznie, jak oczekiwano, w Donbasie nadal padają strzały, a kryzys gospodarczy zmusza Ukraińców do coraz mocniejszego zaciskania pasa. Osiągnąwszy apogeum w okresie od kwietnia do września 2014 roku (57–63 proc.), poparcie dla Poroszenki zaczęło spadać i obecnie ledwo przekracza 20 proc. Ponad 70 proc. Ukraińców przekonanych jest, że kraj zmierza w niewłaściwym kierunku, przy czym niezadowolonych z działań prezydenta jest 74 proc. ankietowanych. Niezadowolenie dotyczy również, nominowanego przez prezydenta, premiera Wołodymyra Hrojsmana (79 proc.), zaś oddać głos na prezydencką partię Blok Petra Poroszenki dziś jest gotów tylko co dziesiąty Ukrainiec.

Nie najlepiej również wygląda pozycja Prezydenta w Radzie Najwyższej. Jeszcze w zeszłym roku Poroszenko zmuszony był do uruchomienia wszystkich dźwigni wpływu, aby przekonać parlament do podtrzymania mińskich porozumień. Zimą 2016 roku rządząca koalicja rozpadła się, wskutek czego proces podejmowania decyzji w Kijowie jeszcze bardziej się skomplikował i obecnie prezydent nie może liczyć nawet na własny klub parlamentarny. Na przykład projekt budżetu państwa opracowany przez rząd Hrojsmana poparło 109 (spośród 143) deputowanych z jego partii oraz 67 (spośród 81) parlamentarzystów z sojuszniczego Frontu Ludowego. Resztę głosów trzeba było „pożyczyć” od nieprzyjaciół – dawnych członków Partii Regionów.

W imieniu narodu

Tymczasem formalnej prawowitości władzy nie towarzyszy już rzeczywiste poparcie społeczne. Nie można powiedzieć, że w Kijowie postrzega się to w sposób fatalistyczny – nadal czynione są próby odzyskania sympatii społeczeństwa. I tak oto kilka dni temu Poroszenko ogłosił, że ostatnie zwolnienie żołnierzy do rezerwy dobiegło końca i nowego poboru najprawdopodobniej nie będzie. Z kolei Hrojsman zapowiedział podwojenie płacy minimalnej już od początku nowego roku. Wszystko to nie przyniosło jednak na razie skutku i w społeczeństwie dojrzewa ciche niezadowolenie z władz.

Tymi frustracjami próbują zarządzać polityczni oponenci Poroszenki, w tym jego dawni sprzymierzeńcy. Tak oto Julia Tymoszenko grozi władzy Majdanem… klientów upadłych banków, a Micheil Saakaszwili domaga się ponownych wyborów, a pomysł ten popiera już 42 proc. Ukraińców. Władze uważają, że te wezwania do protestów są częścią rosyjskiego planu destabilizacji Ukrainy, zmuszone są jednak do szukania nowych punktów oparcia i do balansowania na krawędzi poważnego kryzysu politycznego, który może nastąpić w każdej chwili.
Szanse Poroszenki na przezwyciężenie tego kryzysu nie są wcale tak duże, jak się powszechnie sądzi zagranicą. Głównymi konkurentami w walce o miejsca w parlamencie są obecnie Batkiwszczyna Julii Tymoszenko i Partia Radykalna Ołeha Laszki. Oboje politycy ze sporym powodzeniem łączą populizm patriotyczny i społeczny, nawołując do walki z oligarchią.

Zresztą w społeczeństwie zauważalny jest popyt na nowe twarze. Jak pokazują doświadczenia z poprzednich wyborów do parlamentu, część Ukraińców gotowa jest poprzeć nawet mało znanego kandydata, jeśli tylko odpowiada chwilowym nastrojom społecznym – w taki właśnie sposób do grona deputowanych Rady Najwyższej dołączyli liczni bohaterowie Majdanu i uczestnicy ATO [operacji antyterrorystycznej ‒ przyp. red.].

Kraj bez hamulców

Pozbawiony wsparcia parlamentarnego Poroszenko może okazać się zbyt słaby, by utrzymać wpływy i władzę. Już w 2018 roku może go zastąpić nowy przywódca. Jak dowodzą wybory w Stanach Zjednoczonych (podobnie jak na Ukrainie w 2014, kiedy wygrał Petro Poroszenko), mówienie społeczeństwu tego, co ono chce usłyszeć, jest strategią, która popłaca. Jeśli polityczni weterani w rodzaju Julii Tymoszenko nie podbiją serc wyborców, może to zrobić ktoś inny, o wiele groźniejszy w działaniach.

Niebezpieczeństwo populizmu zagraża każdemu państwu, które przeżywa kryzys. Jednak na Ukrainie populizm może przynieść dużo bardziej destrukcyjne skutki niż w rozwiniętych krajach zachodnich. Cała rzecz polega na instytucjonalnej słabości Ukrainy. Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych lub w jakimkolwiek innym państwie dojrzałej demokracji niebezpieczeństwa wynikające z populizmu równoważone są poprzez system kontroli i równowagi, Ukraina nie ma jeszcze wypracowanych tego typu instrumentów. Teoretycznie rzecz biorąc, wyskoki ekscentrycznego prezydenta powinny być ograniczane przez parlament, sąd konstytucyjny, społeczeństwo obywatelskie i liczne inne instytucje. Ale na Ukrainie wszystkie te struktury są na tyle słabe, że kilka lat temu energiczny Janukowycz omal nie wprowadził w kraju autokracji. Parlament i inne instytucje państwa okazały się wtedy bezsilne.

Dziś sytuacja zasadniczo się nie zmieniła. Jeśli do władzy w Kijowie dojdą utalentowani populiści, nadużywający frustracji społeczeństwa, zakładnikiem tej decyzji stanie się cały kraj. Wtedy pod znakiem zapytania może stanąć nie tylko stabilność gospodarcza i polityczna Ukrainy, lecz także jej polityka zagraniczna i sytuacja na wschodzie. Grecja zapłaciła już wysoką cenę za poparcie dla Syrizy, ale koszty podobnych decyzji na Ukrainie będą nieporównanie wyższe.

Maksym Wichrow

Tłumaczył Andrij Saweneć

 

Maksym Wichrow – ur.  1987 r. w Ługańsku, publicystka, dziennikarz. Obecnie mieszka i pracuje w Kijowie.

Zdjęcie z V Kongresu Inicjatyw Europy Wschodniej w Lublinie, 2016. Fot. Mykhailo Kapustian

Zdjęcie z V Kongresu Inicjatyw Europy Wschodniej w Lublinie, 2016. Fot. Mykhailo Kapustian