Eastreet 2015
Fotografuję, by sprawdzić, jak wygląda świat sfotografowany − powiedział kiedyś w wywiadzie Garry Winogrand. To słynne zdanie, interpretowane na wiele sposobów, w gruncie rzeczy odzwierciedla jedną z bardzo starych misji fotografii: chodzi o to, by się czegoś z fotografii dowiedzieć. Już u zarania tego medium François Arago, prezentując wynalazek Louisa Daguerre’a przed Francuską Akademią Nauk, przekonywał, że dzięki fotografii da się w jednej chwili wykonać dokumentację „wspaniałych zabytków w Tebach, Memfis czy Karnaku”, wyręczając całe legiony rysowników pracujących przez dwadzieścia lat.
A zatem możliwość rejestracji obrazu dawała szansę na bardziej precyzyjne i znacznie łatwiejsze poznawanie świata, pozwalała dzielić się obrazem z tymi, którzy nie mieli szans być w danym miejscu.
Eastreet to też poznawanie, „sprawdzanie” świata, a ściślej jego skrawka, czyli Europy Środkowo-Wschodniej. Do udziału w wystawie zapraszamy wszystkich fotografujących, ciekawych, jak wygląda nasz obszar. Nie liczą się pochodzenie ani wykształcenie. Nie tworzymy też kategorii zawodowców. Ten otwarty charakter projektu dyktuje nam sama fotografia uliczna, uprawiana często przy okazji wyjazdu turystycznego lub jako hobby po pracy. Oczywiście wśród zgłoszeń nie brakuje utalentowanych dokumentalistów zawodowców, którzy często określają się mianem fotografa ulicznego.
Wyjaśniając tytuł wystawy: Fotografia uliczna w Europie Środkowo-Wschodniej, warto się zastanowić, o jaki rodzaj zdjęć chodzi. Fotografia uliczna to bardziej podejście, stosunek fotografującego do świata niż jasno zdefiniowany gatunek lub rodzaj fotografii. Podejście to zakłada robienie zdjęć − niepozowanych oraz nieprzetwarzanych − w przestrzeni publicznej. Słowo „ulica” jest tutaj dość mylące. W praktyce zdjęcia „uliczne” robi się także w muzeach, galeriach, na placach zabaw, w parkach, również w środkach komunikacji i to nie tylko tramwajach i autobusach, ale i na statkach, w pociągach.
Zdjęcia uliczne z zasady są niepozowane, a fotograf nie powinien prosić ani o powtórzenie sytuacji, ani o pomoc w skomponowaniu kadru. Fotograf uliczny może tylko pewne sytuacje przewidzieć, obserwując jakąś scenę lub krajobraz i wyczekując, by w danej scenerii coś się zdarzyło. Czasem musi być gotowy do wykonania zdjęcia natychmiast, bo przecież w ułamku sekundy okoliczności mogą się zmienić.
Boom na fotografię uliczną narodził się wraz z upowszechnieniem aparatów cyfrowych oraz pojawieniem się portali internetowych zorientowanych na wymianę obrazów między użytkownikami. Wtedy to, czyli około 2000 roku wykrystalizowało się pojęcie fotografii ulicznej. Szybko jednak mistrzami gatunku stali się genialni fotoreporterzy z przeszłości, mam tu na myśli przede wszystkim Henri Cartiera-Bressona. Jego teoria momentu decydującego najlepiej charakteryzuje większość zdjęć powstałych w nurcie „ulicznym”.
Co nie znaczy, że nie ma w nim miejsca na „dłużyzny” lub też banalne drobiazgi, pokazane za to w sposób wyjątkowy. Fotografia uliczna kojarzy się stereotypowo ze wspaniałym światłem (złota godzina o poranku lub zachodzie), fantastycznym kolorem, odbiciami świateł (najlepiej w dzielnicach biznesowych wielkich aglomeracji), mnóstwem ludzi robiących coś dziwacznego (o co znów najłatwiej w dużych skupiskach) lub akcją rozegraną na kilku planach, jakby idealnie skomponowaną przez kompozytora. Zdjęcia uliczne, na ogół pojedyncze, często wzbudzają uśmiech oglądającego. Ich wartością jest wypatrzenie, wskazanie czegoś nadzwyczajnego wokół nas.
Pierwszy kolektyw fotografów ulicznych, In-Public, połączył autorów z Australii, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. To oni wyznaczyli trendy dla nowoczesnej fotografii ulicznej. Eastreet skupia ludzi, którzy fotografują w Europie Środkowo-Wschodniej. Naturalnie trudniej tu o wielkie dzielnice biznesowe, w których w złotą godzinę światło odbite od szklanych fasad nowoczesnych budynków zalewa całe ulice. Jednak dzięki temu łatwiej uniknąć oklepanych kadrów. Eastreet skupia się przede wszystkim na tym, jak żyje się w naszej części świata. Zdjęcie fotografa ulicznego gwarantuje widzom obraz schwytany na gorąco, bez uprzedzenia i ustawienia.
Wracając do Winogranda, dziś uznawanego za jednego z ojców fotografii ulicznej, jego zdanie o „sprawdzaniu” świata, to jednak przemyślenie fotografa. Nie tylko osoby, która coś pokazuje, ale wykonawcy i odbiorcy w jednym. Teoretycznie niczego to nie zmienia, obraz pozostaje obrazem, a widz widzem, jednak ujawnia motywacje – Winogrand fotografuje, by sprawdzić, co widać, jak widać, dlaczego… Zrobienie zdjęcia jest dla niego zaledwie początkiem do zadania mnóstwa pytań. Fotografuje przede wszystkim dla siebie, a dopiero potem poddaje obraz dalej, by i inni mogli więcej zrozumieć.
Motywację Winogranda podzielają wszyscy autorzy Eastreetu, świadomie lub nie, oraz z pewnością także kuratorzy. Poznajemy i rozpoznajemy, dowiadujemy się i czujemy, dotykamy genius loci Europy Środkowo-Wschodniej. Czekamy na zadziwienia, a doświadczając ich na co dzień, szukamy ich potem w obrazach.
Jesteśmy stąd, a nasz kurator specjalny trzeciej edycji, George Georgiou, spędził na poznawaniu tej części świata większość swojego życia. Daleko nam do ubarwień i egzotyki. Nie wydajemy przecież folderu reklamowego dla zagranicznych turystów.
Wybieramy obrazy, które ujmują przekazem, treścią, a także, choć w dalszej kolejności – formą.
Dbamy przy tym, by wystawę (oraz katalog) oglądało się z zaciekawieniem. To już trzeci Eastreet. Ta edycja pozornie niewiele się różni od poprzednich. Znowu jest kolorowo, a czasem absurdalnie i surrealistycznie.
Ponownie mierzymy się ze stereotypami. Są swojskie kadry, które my, mieszkańcy tego regionu, rozumiemy znakomicie i z sąsiedzką wyrozumiałością. Znajomość regionu i wiedza o tym, jak się tu żyje, z pewnością mają znaczenie. Jednak gdy patrzymy na te pozornie banalne ujęcia, na uchwycone przez fotografów miejsca i sytuacje, coś chwyta za serce. Zdjęcia wywołują w nas czasem skrajne emocje − od śmiechu po łzy.
Staraliśmy się unikać epatowania egzotyką. Nie zamierzamy udowadniać, że „tu” jest inaczej, niż nam się wydaje. Rzeczywistość dostarcza wystarczająco dużo wrażeń. Fototapeta z Londynem w tle w polskiej knajpie lub rumuński (oraz serbski) dinozaur, to wyraźne sygnały udawania czegoś innego.
Nie jesteśmy do końca „tu”, zawsze jest jakieś „tam”, jakieś „gdzieś indziej”. Typowe elementy miejskiego krajobrazu Europy Wschodniej, wszystkie pozostałości po reżimach, pomniki, mozaiki, całe założenia architektoniczne wydają się zanikać. Paradoksalnie, wbrew swej genezie, stały się niezauważalne − tak bardzo obrosły nowym. W najlepszym wypadku stanowią tło codziennych wydarzeń.
Niewiele jest w krajobrazie widoków uporządkowanych, pod linijkę. Może miały takie być, ale się nie udało. Chyba wszystko można w ten krajobraz wpisać – nowoczesny biurowiec, wiatę przystankową udającą teleporter, wyciosaną z drewna budkę z pierogami, przytroczoną sznurkami reklamę limuzyny lub zapałek. To pojemny krajobraz, który dużo mówi o mentalności użytkowników.
Estetyka spychana, ku zgrozie planistów, na plan tak daleki, że już dawno nieistotny. Tymczasem fotograf uliczny przede wszystkim zauważa. Stojąc z boku, kadruje i wskazuje fragmenty przestrzeni, którą dobrze znamy, ale jednocześnie kieruje naszą uwagę na niuanse, na to co wspólnie układa się w znacznie większy obraz.
Własnoręcznie wykonane logo Mercedesa na samochodzie, zakrwawiony bagażnik, w którym przewozi się mięso, galera zacumowana w centrum miasta − można długo wyliczać. Czasem rozbita szyba, świadcząca o braku szacunku do wspólnego miejsca, potrafi nas zdumieć swoim plastycznym pięknem.
Tak dobrze nam wszystkim znane kolejki okazują się fascynującym obiektem − przy odpowiednim zbliżeniu na plątaninę rąk i faktur ubrań.
Podstawowy cel projektu Eastreet jest prosty i taki jak u zarania fotografii – pokazać, jak coś wygląda. Byłoby naiwnością sądzić, że zilustrujemy tak dynamiczny, złożony i zmieniający się na naszych oczach region jedną, dwoma lub trzema wystawami. Wspólnie tworzony portret tego obszaru z pewnością nie jest skończony i ostateczny. Nie jest też całkowicie obiektywny. Ale bez wątpienia jest szczery.
Joanna Kinowska
Joanna Kinowska − historyk sztuki, wykładowca Akademii Fotografii w Warszawie, kuratorka projektu Eastreet.
Ivan Kleymenov, Rosja. Wszystkie zdjęcia ilustrujące ten artykuł pochodzą z tegorocznej edycji projektu Eastreet
Aleksandra Perovic Mihajlovic, Serbia
Tomasz Wiechnik, Polska
Norman Behrendt, Gruzja
Maciej Gapiński, Macedonia (Skopje)