Strona główna/Tekst obywatela w kontekście miasta. O relacyjnym postrzeganiu świata

Tekst obywatela w kontekście miasta. O relacyjnym postrzeganiu świata

Zajmuję się w kulturzeenter.pl działem „Miasto i obywatele”, ale z racji swoich zainteresowań tekstualnych swego czasu postanowiłem założyć nowy dział pt. „Tekst_i_kontekst”. W numerze z marca 2009 umieściłem nawet pod tym nagłówkiem jeden tekst – i chwatit, powiedział redaktor naczelny. Faktycznie, nie dam rady pociągnąć dwóch działów, tym bardziej, że podbudowa ideologiczno-teoretyczna tego drugiego istnieje chyba tylko w mojej głowie. Pozwolę mu więc odejść w pokoju, ale niech przynajmniej będzie odejście w wielkim stylu. Dlatego do tego numeru sprytnie przygotowałem trzy teksty, które pasują do obu działów. Powiedzmy, że dotyczą one tematu: miasto_i_obywatele.

O co chodzi z tym połączeniem tekstu i kontekstu? Pozornie sprawa wydaje się oczywista, jak każda tego typu hasłowa kolokacja: ogień i woda, wojna i pokój, Bolek i Lolek. Jednak pozory mylą. Te podkreślniki, które pomagają spójnikowi połączyć oba słowa nie są li tylko zabiegiem udziwniającym pisownię dla zwabienia czytelnika. Chodzi o to, że oprócz tekstu i kontekstu postuluje uznanie trzeciego bytu – tekstu_i_kontekstu – równego co do statusu dwóm pierwszym.

Istnieją różne rodzaje analizy tekstów: jedne badają „sam tekst”, skupiając się na jego strukturze, treści itd. Inne stawiają teksty w relacji do kontekstu: biografii autora, tła historycznego, różnych kluczy interpretacyjnych itd. Panuje ogólna zgoda, że znaczenie powstaje na bazie tekstu z połączenia intencji autora i kontekstu, jakim są kompetencje interpretacyjne samego odbiorcy, które mogą się zmieniać. Które zmienia wręcz sam proces odbioru, co prowadzi do tego, że powtórnie czytana książka czy oglądany film może się wydać zupełnie innym dziełem. Znamy to zjawisko z autopsji. Podchwycili je krytycy i konsumenci kultury, którym możliwość demontażu tradycyjnych pojęć służących do jej analizy wydała się wyjątkowo zabawna.

Mogłoby się wydawać, że rola kontekstu w interpretacji tekstów została doceniona aż do przesady. Zgadzam się. Jednak w mojej tezie nie chodzi o interpretowanie tekstów w kontekście, lecz o interpretowanie samej relacji tekst_i_kontekst traktowanej jako osobny byt. Nie interesuje mnie znaczenie tekstów lecz relacji. Jestem wyznawcą relacyjnego „new age’u” w myśleniu. Wszędzie, gdzie inni widzą „elementy” i sztywne podziały ja widzę „relacje” i ich jednoczesne współwystępowanie.

Właśnie coś takiego ma miejsce w związku miasto_i_obywatele. Występuje w nim wiele różnych relacji, a tworzywem jednej z nich są teksty, które obywatele czytają, piszą lub używają w odniesieniu do swojego miasta. Temat „Miasto i obywatele” jest więc jednym z podzbiorów tematu „Tekst_i_kontekst”, ale patrząc z drugiej strony, może być też odwrotnie, jak w niniejszym numerze, kiedy temat „Tekst_i_kontekst” staje się częścią działu „Miasto i obywatele”. Każda relacja jest dwukierunkowa i jednoczesna. Po prostu czasem jeden a czasem drugi kierunek bardziej rzuca nam się oczy lub bardziej nam na jednym lub drugim zależy, jak w załączonej ilustracji: czy są to dwa białe profile czy czarny kielich? Nieważne. Nie musimy tego orzekać. W relacyjnym modelu kultury istotne jest to, że bez profili nie byłoby kielicha, a bez kielicha – profili.

W podobny sposób należy czytać zamieszczone w tym numerze trzy teksty działu „Miasto i obywatele”. W pierwszym z nich, Mieszkaniach Poezji aspekt obywatelskości i miejskości jest najłatwiejszy do zauważenia. Mowa w nim o społecznym charakterze festiwalu poetyckiego, który mieszkańcy sami organizują w swoich domach i który w dużej mierze odbywa się w przestrzeniach publicznych miasta. Teksty literackie stają się tu narzędziem ożywiania przestrzeni miejskiej i budowania kapitału społecznego czyli jakości relacji między ludźmi. Dzieje się to w obliczu pewnego dobra wspólnego i publicznego, przez co ludzie ci wchodzą w wymiar obywatelski. Miasto_i_teksty tworzy relację miasto_i_ludzie, przekształcając czytelników wierszy w świadomych mieszkańców czyli obywateli. Ale również ta nowa relacja – teksty_i_obywatele – nie pozostaje z kolei bez wpływu na miasto.

Nie przypadkowo w artykule tak mocno zaznaczony jest aspekt rywalizacji o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, bowiem festiwal „Miasto Poezji” transformuje Lublin, nadaje mu nowe znaczenie tak samo jak buduje nową relację miasto_i_obywatele, która jest – dodajmy – jednym z dwóch głównych kryteriów oceny aplikacji w tym konkursie. O jednej ważnej sprawie ten tekst nie wspomina, a mianowicie, że ów poetycki festiwal stworzony został na fundamencie lokalnej tradycji słowa, której hasłami wywoławczymi jest drukarstwo i Józef Czechowicz, patron festiwalu. Jest on jednym z kamieni węgielnych nowego „Lublina kultury” podobnie jak Józef Łobodowski, o którym jest mowa w ostatnim artykule.

Drugi tekst pt. Poezja magiczna i adekwatna traktuje w zasadzie dosłownie o relacjach. Mamy tu relację przystawalności słów do opisywanego świata, która stanowi hipotetyczną zasadę działania magii; mamy też relacje adekwatności definiującą koncepcję działania artystycznego polegającego na szukaniu takiego przestrzennego kontekstu, w którym dany tekst wybrzmi lepiej niż w jakiejkolwiek innej sytuacji. Wydaje się, że jednak literatura „lubi przymiotniki”, bo choć sama sztuka umieszczania tekstów w kontekście pozatekstualnym jest stara jak świat, to jednak świadome nazwanie jej sztuką pozwala nam na lepsze zrozumienie tego zjawiska, na znalezienie wspólnego mianownika dla wielu różnych faktów, których wcześniej nie uznalibyśmy za pokrewne. Jak wiadomo, „na początku było słowo”. Słowo ma moc sprawczą, pozwala nam kontrolować nasze środowisko, przynajmniej to wewnętrzne, a więc magiczna siła słów w tym przypadku wydaje się czymś bardzo realnym.

Adekwatność miejsca „publikacji” tekstu wzbogaca odbiór poezji, ale z drugiej strony również adekwatność upiększenia miejsca poprzez taki tekst zmienia to miejsce. Być może wiata przystanku wspomniana w eseju wiele nie zyska dzięki umieszczeniu w niej zimowego wiersza, ale jeżeli zrobimy to na większą skalę, jak w „Mieście Poezji”? Albo jeżeli zamiast wierszy użyjemy ceramiki, jak wspomniana streetartowa artystka NeSpoon? Skądinąd wiem, że nie ogranicza się ona do działań artystycznych, lecz podejmuje również inne, jak najbardziej obywatelskie i nawet znane czytelnikom KulturyEnter.

Ostatnia ilustracja do tego tekstu czyli napis na koszulce „Made in Lublin” wykonanej tylko po to, aby uobecnił się w Malezji, na drugim końcu świata, przenosi nas do ostatniego artykułu pt. Józef Łobodowski: między Wschodem i Zachodem. Łobodowski jest tak samo „made in Lublin” jak bohaterowie wspomnianego zdjęcia i o taką samą manifestację „miejsca produkcji” chodzi w tym artykule. Stąd też kolejne odniesienie do Europejskiej Stolicy Kultury. Co prawda autor O czerwonej krwi nie urodził się w Lublinie, ale właśnie za ten tomik dostał na KUL-u wilczy bilet, co niewątpliwie zaważyło na jego przyszłości. Artykuł ten powstał z bazie ponad czterystustronicowego opracowania o Łobodowskim wydanym w cyklu „Scriptores”, które zostało wydane z okazji 100-lecia urodzin poety. Ta rocznica była dobra okazją do wyjęcia jego osoby z zakurzonych szaf bibliotek i wydziałów polonistycznych, ale nie po to, aby „uświetnić” tę rocznicę, lecz aby – poprzez adekwatność – dołożyć jeszcze jeden kamień pod węgło „Miasta Poezji”. Adekwatność Józefa Łobodowskiego dla Lublina w kontekście starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury jest ewidentna, ponieważ nie tylko był on publicystą wielokulturowości i rzecznikiem porozumienia Polaków i Ukraińców na bazie kultury, ale również dlatego , że spędził pięćdziesiąt lat w Hiszpanii, gdzie pisał i tłumaczył, a tak się składa, że druga stolica kultury w 2016 roku będzie właśnie jedno z miast hiszpańskich.

W adekwatnym kontekście przestrzennym można umieszczać pojedyncze linijki wierszy czy wlepki, ale również wielkie przedsięwzięcia takie jak książki czy festiwale. Czynimy tak w nadziei, że nasze słowa staną się magiczne, że zmienią rzeczywistość; zaczarują lub odczarują naszą ulicę lub miasto. Ta intencja czyni całą różnicę – intencja radykalna i stanowcza, wręcz agresywna. Trzymając się jej jak sztandaru, przestajemy być autorami, redaktorami, pracownikami na etat, umowę o dzieło lub zlecenie. Stajemy się świadomymi uczestnikami pewnego procesu. Robimy to, bo czujemy się obywatelami naszych dzielnic, miasteczek, wsi i miast. Czy na tej podstawie możemy stwierdzić, że jakiś festiwal czy tekst umieszczony w przestrzeni publicznej może być czymś „więcej” tylko dlatego, że bierze udział w relacji miasto_i_obywatele? Czy intencja może zmienić ontologiczny status przedmiotu? Przysłowiowy pisuar Duchampa udowadnia, że jak najbardziej tak. Pisuar będący w relacji z twórcą nie jest już pisuarem. A każdy obywatel jest twórcą miasta i również posiada prawo do takiej intencji.

Marcin Skrzypek