DZIAŁ WSCHODNI. Geopolityczne wojny Rosji z Zachodem o „nową” Europę Wschodnią
Po rozpadzie ZSRR nowe niepodległe państwa stanęły przed wyborem modelu rozwoju cywilizacyjnego. Wybór zachodniego modelu przez część z nich spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem Rosji, broniącej swojej strefy wpływów w ramach koncepcji „bliskiej zagranicy”. Wspieranie przez Zachód demokracji i integracji europejskiej w państwach Partnerstwa Wschodniego Rosja odbiera jako ingerencję w strefę jej żywotnych interesów. W obronie swoich interesów Rosja wykorzystuje potencjał polityczny, gospodarczy i militarny.
Moderatorka:
dr Kateryna Potiahajło – Wydział Politologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
Paneliści:
- Manfred Huterer – Minister Pełnomocny Ambasady Niemiec w RP
- prof. Myhajło Nahorniak – Przykarpacki Uniwersytet Narodowy im. Wasyla Stefanyka w Iwano-Frankiwsku[i]
- prof. Hryhorij Perepełycia – Instytut Stosunków Międzynarodowych Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki w Kijowie
- dr Roman Sawenkow – Katedra Socjologii i Politologii Wydziału Historycznego Uniwersytetu Woroneskiego
- dr hab. Agata Włodkowska-Bagan – Instytut Stosunków Międzynarodowych Akademii Obrony Narodowej w Warszawie
Organizator panelu:
Centrum Europy Wschodniej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej
Kateryna Potiahajło:
Aktualnie jesteśmy świadkami wzrostu napięcia pomiędzy Rosją a Zachodem w kwestiach dotyczących nie tylko wpływu na obszar „nowej” Europy Wschodniej, ale również próby zmiany, przez jedną ze stron, obowiązującego porządku świata.
Rozpad Związku Radzieckiego i wybór zachodniego modelu rozwoju przez niektóre państwa Europy Wschodniej nie pozostał długo bez odpowiedzi Federacji Rosyjskiej, która po 2004 roku zaczęła aktywnie starać się o odzyskiwania wpływu na „bliską zagranicę”. Znalazło to odzwierciedlenie w jej nowych doktrynach i strategiach, a także realnych działaniach – interwencjach zbrojnych w Gruzji i Ukrainie. Dla destabilizacji państw regionu oraz osiągnięcia swoich celów Rosja wykorzystuje strategię wojny hybrydowej, której główną częścią składową jest wojna informacyjna, przynosząca czasami lepsze rezultaty niż działania militarne.
Unia Europejska i Stany Zjednoczone na takie postępowanie Rosji odpowiadają aktualnie wyłącznie naciskiem ekonomicznym i dyplomatycznym. UE szerząc wartości i standardy europejskie poprzez swoją politykę wschodnią (m.in. program Partnerstwa Wschodniego), nie zdołała utrzymać pod swoim wpływem Armenii, Azerbejdżanu oraz Białorusi, zaś w Kijowie w reakcji na proces stowarzyszeniowy z UE doszło do przelewu krwi i przesilenia politycznego. Taka sytuacja zwiastuje porażkę (a może raczej definitywne fiasko) unijnej polityki wschodniej w obecnym jej kształcie, co bez wątpienia jest jednym z celów Moskwy.
Podczas dzisiejszej dyskusji porozmawiamy o przyczynach, instrumentach, motywach i skutkach geopolitycznych wojen toczących się o „nową” Europę Wschodnią pomiędzy Zachodem a Rosją oraz ich konsekwencjach dla porządku międzynarodowego.
Agata Włodkowska-Bagan: […] Dziesięć minut to niewiele, więc zaprezentuję najważniejsze tezy. Od 2004 roku Europa Wschodnia stała się wschodnim sąsiedztwem Unii Europejskiej i Federacji Rosyjskiej. Oprócz czynnika geograficznego prawdziwej wspólnoty jest na tym obszarze niewiele, nawet w sferze gospodarczej, zatem wydaje się, że to sąsiedztwo bardziej nas dzieli niż łączy. Na całym obszarze poradzieckim, także i w Europie Wschodniej obserwujemy wielopłaszczyznową rywalizację, w którą zaangażowane są również mocarstwa. Wśród aktorów tego spektaklu na całym obszarze poradzieckim są oczywiście Federacja Rosyjska i Unia Europejska, ale także Stany Zjednoczone, Chińska Republika Ludowa i Turcja. […] Z perspektywy rosyjskiej Zachód ma, mówiąc kolokwialnie, dwie twarze. Ta ładniejsza to Unia Europejska, ta brzydsza to Stany Zjednoczone. Chciałabym zacząć od tej drugiej, pozostając w perspektywie rosyjskiej. Dla Stanów Zjednoczonych zarówno cała Europa Wschodnia, jaki i tereny poradzieckie nie są dziś najważniejsze. Amerykanie angażują się w politykę europejską, ale swoją uwagę koncentrują przede wszystkim na Azji i Bliskim Wschodzie. Ich mniejsze zainteresowanie skutkuje dużo mniejszą determinacją w działaniu. Celem polityki Stanów Zjednoczonych jest utrzymaniu przewagi w skali globalnej. Rosja podważa hegemonię globalną Stanów Zjednoczonych w jej strefie wpływów, czyli na obszarze poradzieckim. Niewątpliwie zaangażowanie się Unii Europejskiej w działania na tych terenach wpływa na korzyść Stanów Zjednoczonych, zapewnia bowiem pluralizację obszaru poradzieckiego, a także promowanie podobnych wartości, co pozwala Amerykanom skupić się na regionach w danym momencie ważniejszych. Jeśli chodzi o europejskie państwa zachodnie, to wraz z rozszerzeniem w 2004 roku Unii, widzimy wyraźny wzrost zainteresowania sytuacją krajów dawnego Bloku Wschodniego, co jest równoznaczne z wchodzeniem w strefę żywotnych interesów Federacji Rosyjskiej, która z kolei, zgodnie z dokumentami programowymi polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, zamierza bronić swoich wpływów przy użyciu wszelkich dostępnych środków. Dlatego tak zwane wspólne sąsiedztwo, czyli wschodnie sąsiedztwo Unii Europejskiej, wraz z powołaniem Europejskiej Polityki Sąsiedztwa Partnerstwa Wschodniego, stało się polem coraz bardziej intensywnej rywalizacji, która eskalowała w momencie zbytniego − z perspektywy rosyjskiej − przechylenia się w stronę Unii Europejskiej najpierw Gruzji, potem Ukrainy. Co ciekawe, Unia Europejska − organizacja o zdecydowanie mniejszym libido dominandi niż Federacja Rosyjska, bez prawdziwej wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, z różnymi interesami w gronie państw członkowskich − między innymi poprzez wspomniane Partnerstwo Wschodnie pośrednio przyczyniła się do wzrostu intensywności tej rywalizacji, w tym także do konfliktu w Ukrainie. Na marginesie wspomnę, że poszerzanie wpływów Unii Europejskiej też bywa nazywane imperializmem − tyle że legislacyjnym lub proceduralnym. Taki transfer prawno-polityczny wartości i przepisów, wymuszanie przyjęcia unijnych regulacji może być postrzegane jako zawoalowany przymus. Na koniec chciałabym przejść do najważniejszego gracza w Europie Wschodniej i na całym obszarze poradzieckim, czyli do Federacji Rosyjskiej, która na obszarze poradzieckim wciąż jawi się jako mocarstwo, pozostające jednak w defensywie, ponieważ musi bronić swojej pozycji i strefy wpływów. Jest to o tyle zrozumiałe, że utrata znaczenia w Europie Wschodniej mogłaby pociągnąć za sobą osłabienie pozycji Rosji w innych częściach świata, w skali globalnej. W walce o dominację w obszarze poradzieckim wykorzystuje nie tylko instrumentarium z grupy hard power, ale także buduje, bądź wzmacnia, różnego rodzaju ugrupowania integracyjne i reintegracyjne, typu Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) czy Euroazjatycka Wspólnota Gospodarcza. Próbuje także budować tak zwany kapitał kulturowy, rywalizując z Zachodem w wymiarze wartości i symboli. I mimo licznych problemów wewnętrznych, mimo że jest mocarstwem w defensywie, wciąż skutecznie walczy o wpływy w Europie Wschodniej. Z kilku powodów. Przede wszystkim rosyjscy politycy są o wiele bardziej zdeterminowani niż politycy unijni. Dla Unii Europejskiej, borykającej się obecnie z mnóstwem problemów wewnętrznych i zewnętrznych Europa Wschodnia nie ma tak wielkiego znaczenia jak dla Federacji Rosyjskiej. Kolejnym atutem Rosji jest przewaga strukturalna nad Unią Europejską. Rosja jest jednolitym państwem, Unia zrzeszeniem państw. Rosja świetnie zna kraje byłego bloku wschodniego. W niektórych dawnych radzieckich republikach wciąż ma bazy wojskowe, ale także mniejszość rosyjską lub rosyjskojęzyczną. Ma także ścisłe związki ekonomiczne czy choćby religijne, które pomagają jej skutecznie działać na rzecz integracji poradzieckich obszarów − oczywiście z Moskwą w centrum. I ostatnie dwa czynniki przewagi, to geopolityka informacyjna, czyli kontrola nad mediami, a także wciąż powszechna znajomość języka rosyjskiego praktycznie na całym obszarze Europy Wschodniej.
Kateryna Potiahajło: Czy Pani uważa, że polityka Partnerstwa Wschodniego Unii Europejskiej była błędem i przyczyniła się do konfliktu w Ukrainie? To znaczy, czy skłoniła Rosję do odzyskania tej strefy wpływów?
Agata Włodkowska-Bagan: Nie powiedziałabym, że bezpośrednio, natomiast pośrednio − tak. Działania Rosji w Ukrainie to pośredni skutek Europejskiej Polityki Sąsiedztwa i przede wszystkim Partnerstwa Wschodniego. Federacja Rosyjska postrzega Partnerstwo Wschodnie jako program, który zbyt mocno ingeruje w strefę jej żywotnych interesów, jako próbę wpływania na to, co się dzieje w Rosji w wymiarze społecznym, politycznym oraz jako próbę wyłuskiwania państw, którym bliżej jest do Zachodu – jak Ukraina − ze strefy rosyjskich wpływów. Przy czym Ukraina nie jest tu tylko przedmiotem rywalizacji, ona jest także podmiotem i działania tego państwa oraz społeczeństwa wpływają na to, co dzieje się między tymi politycznymi aktorami.
Kateryna Potiahajło: […] A jak Niemcy postrzegają sytuację państw Nowej Europy Wschodniej?
Manfred Huterer: Na początku chciałbym podkreślić, że działania Rosji to prawdziwa wojna i to, co dzieje się na Ukrainie jest punktem zwrotnym w naszych relacjach z tym państwem. Rosja łamie prawo międzynarodowe, przez co stanowi zagrożenie dla podwalin bezpieczeństwa i porządku europejskiego. Chciałbym przytoczyć cytat z mojego kolegi Lukianowa z Rosji, który powiedział, że dopiero teraz wyciągamy konsekwencje z tego, co się działo po zimnej wojnie, dlatego mamy kryzys. […] Moskwa zrezygnowała z rozwijania partnerstwa z Zachodem, widzi swoje interesy w izolacji od wspólnego europejskiego domu i jest to długotrwały trendy w jej polityce. To słabość reżimu Putina, który zamiast rozwiązywać problemy ekonomiczne swojego kraju, odwraca uwagę obywateli, skupiając się na polityce zagranicznej i poszukiwaniu wroga na zewnątrz. Jakie są konsekwencje takiej strategii? Odsunięcie się od Europy i innych naturalnych partnerów. […] Przez to polityka zagraniczna Rosji stała się mniej przewidywalna. Niektórzy politolodzy mówią, że polityka zagraniczna Rosji jest dużo mniej przewidywalna niż polityka Związku Radzieckiego. Wzrasta częstotliwość akcji zbrojnych Rosji zagranicą. Stanowi to wyzwanie dla stosunków międzynarodowych. Rodzą się wzajemna alienacja i wrogość. I usztywnienie stanowisk. […] Mimo wszystko, musimy mieć otwarte kanały komunikacyjne. Musimy współpracować i proponować Rosji współpracę, żeby przełamać kryzys w stosunkach międzynarodowych. Musimy czerpać siłę z porozumienia. Wojna w Syrii, zagrożenie terroryzmem – musimy łączyć siły. Bardzo ważne są kontakty Rosji ze Stanami Zjednoczonymi. Obama i Putin rozmawiali ze sobą kilkadziesiąt minut, ale czy coś ważnego te rozmowy dały? Wydaje się, że Rosja jest zainteresowana raczej popieraniem Baszszara al−Asada niż walką z ISIS. Mimo to musimy współpracować – o ile działania Rosji na to pozwolą – na rzecz bezpieczeństwa europejskiego i przewodnictwa Stanów Zjednoczonych. Tak więc z jednej strony konsekwencja, z drugiej współpraca. […] Chciałbym podkreślić, że należy skoordynować działania. Czy coś pozytywnego wyniknie z obecnego kryzysu? Być może jedność Unii i NATO.
Kateryna Potiahajło: Pan Manfred mówił, że Unia jest zjednoczona, ale przecież Rosja nie chciała usiąść do stołu negocjacyjnego z Unią Europejską, tylko usiadła z Niemcami i Francją. Czy nie robi tak, żeby podzielić Europę, żeby państwa unijne nie mówiły jednym głosem? Dochodzi też kontekst Syrii i angażowanie się obecne Rosji w walkę z terroryzmem. Czy nie jest to uciszenie Unii Europejskiej, żeby w zamian za przyłączenie się do koalicji antyterrorystycznej, zyskać swobodę działania w Ukrainie, ale również i w Mołdawii czy na Górnym Karabachu? […]
Manfred Huterer: […] Nie sądzę żeby negocjacje z Rosją w formacie normandzkim działały na rzecz rozbicia Unii. Dlaczego? Przede wszystkim pozostałe kraje członkowskie Unii na bieżąco są informowane o wynikach tych negocjacji. […] Informacje są przekazywane z pierwszej ręki. Po ostatnim spotkaniu ministrów spraw zagranicznych w Berlinie w formacie normandzkim [19 września 2015 − przyp. K. Potiahajło], niemiecki minister spraw zagranicznych natychmiast zadzwonił do polskiego odpowiednika i poinformował o treści rozmów. To jest bardzo ważne. Dlatego nie sądzę, żeby prowadzenie negocjacji z Rosją w mniejszym gronie, było zagrożeniem dla spójności całej Unii Europejskiej. Jeśli chodzi o drugie pytanie, czyli walkę z terroryzmem − oczywiście były takie obawy, że wspólne działania Stanów Zjednoczonych i Rosji w Syrii, a nawet poza granicami tego kraju, mogą spowodować, że kwestia Ukrainy stanie się drugorzędna w polityce europejskiej. Ale nie sądzę, żeby tak się stało, ponieważ jeśli chodzi o interesy niemieckie, niezależność Ukrainy jest dla nas ważna. […]
Kateryna Potiahajło: Chciałabym oddać głos profesorowi Hryhorijowi Perepełycy.
Hryhorij Perepełycia: Tematem mojej prezentacji jest geopolityczna wojna, którą prowadzi Rosja, a także jej konsekwencje dla europejskiego i globalnego bezpieczeństwa. Widzę na sali wielu Rosjan, dlatego będę mówił po rosyjsku. Omawiamy dzisiaj skomplikowane kwestie, które dotyczą nie tylko Ukrainy, ale losów całej Europy i globalnego porządku światowego. […] Jeśli polityka Unii Europejskiej i jej strategia są zbudowane na wznowieniu współpracy z Rosją, to Europa zostanie zwyciężona. Jak można agresorowi proponować współpracę? Niestety, historia się powtarza. Polska i Czechy były już kiedyś w podobnej sytuacji, w której dzisiaj znajduje się Ukraina. Myślę o porozumieniu w Monachium [29−30 września 1938 − przyp. red.]. Wtedy Europa twardo trzymała się strategii współpracy z Hitlerem. Wiemy, jak to się skończyło, jaką zapłacono za to cenę. Dlatego powinniśmy pamiętać o historii. Nie mogę również zgodzić się z tym, że rosyjsko-ukraińska wojna interpretowana jest jako kryzys ukraiński, czyli konflikt wewnętrzny − jak przedstawia się to w porozumieniu z Mińska i kolejnych rozmowach. […] Sądzę, że organizatorzy tej konferencji bardzo dokładnie sprecyzowali istotę tej wojny. To jest geopolityczna wojna Rosji przeciwko Zachodowi. Nowa Europa Wschodnia, zrzuciwszy status strefy wpływów po zimnej wojnie, stała się teatrem działań wojennych. Rolę kluczową odgrywa Ukraina jako centralna część Europy Wschodniej. Zachód, idąc na kolejne kompromisy w kontaktach z Rosją, pomaga jej powrócić do posttotalitarnego porządku światowego w roli hegemona. […] Rosji chodzi o zmianę globalnego porządku światowego i relacji międzynarodowych, a Zachód nie jest w stanie temu zapobiec. Zmiany zaczęły się od osłabienia pozycji Stanów Zjednoczonych i przejawiły w kryzysie finansowym. Stany Zjednoczone zaczęły tracić siły i stały się zbyt słabe, aby utrzymać porządek jednobiegunowy. Sytuacja międzynarodowa nabrała dynamiki, wyszła ze stanu stabilności i rozpoczęła się transformacja w kierunki polaryzacji w skali globalnej, co – jak wiadomo – wiąże się z zagrożeniem licznymi konfliktami lokalnymi na świecie, trudnymi do kontrolowania przez jedno państwo. W takich warunkach wspólnota międzynarodowa nie może osiągnąć konsensusu, dlatego że pojawia się wiele podmiotów, wielu graczy geopolitycznych, którzy reprezentują własne interesy. Kiedy lider odchodzi, a wydaje się, że Stany Zjednoczone jako supermocarstwo schodzą z areny międzynarodowej, wspólnym interesem mniejszych graczy jest rozdzielenie stref wpływu w regionach. Wojna rosyjsko-ukraińska jest trybikiem tego odejścia. W tej sytuacji Rosja jako pierwsza rzuciła wyzwanie Stanom Zjednoczonym i niedawne wystąpienie Władimira Putina na forum ONZ [28 września 2015 − przyp. red.] było rodzajem ultimatum. Pokojowe wystąpienie Baracka Obamy na tej samej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ tylko podsyciło agresywne plany Rosji. Następnego dnia [właśc. 30 września 2015 − przyp. red.] rosyjskie samoloty wojskowe rozpoczęły bombardowanie obiektów w Syrii. To była realna odpowiedź Putina na wezwanie Obamy do utworzenia koalicji antyislamskiej. Rosja włączyła się do wojny w Syrii, żeby powrócić do pozycji supermocarstwa. Czy potrafiłaby osiągnąć taki status na drodze pokojowej? To wykluczone. Dlaczego? Dlatego że Rosja jest gospodarczym pigmejem. Potencjał ekonomiczny państw NATO jest 20 razy większy niż Rosji. Czy Rosja mogłaby osiągnąć status supermocarstwa na drodze dyplomatycznej? Tak, i próbowała to zrobić. Plan Miedwiediewa [przedstawiony 5 czerwca 2008 w Berlinie − przyp. red.] oraz Projekt umowy o bezpieczeństwie europejskim [ogłoszony 29 listopada 2009 − przyp. red.] są tego przykładem. W obu dokumentach Rosja proponowała de facto powrót do systemu jałtańsko-poczdamskiego, który się załamał wraz z upadkiem żelaznej kurtyny. Jednak Zachód nie zgodził się na te propozycje i Rosja wybrała drogę konfrontacji militarnej. Dlaczego podjęła ofensywę geopolityczną na Zachód? Na porządek światowy składa się bilans sił, kształtowany przez porażki wojenne. Spójrzmy na historię Europy. Skutkiem wojny trzydziestoletniej był porządek westfalski w Europie[ii]. Pod ów układ uchwalono nowe prawo międzynarodowe, które ten bilans interesów umacniało. Ale stosunki międzynarodowe są dynamiczne. Jedne państwa rozwijają się szybciej, inne wolniej. Wcześniej czy później pojawia się podmiot, który burzy równowagę, żeby zbudować nowy porządek świata z korzyścią dla siebie. Mamy na to mnóstwo przykładów. Napoleon zniszczył porządek westfalski, w XX wieku na arenę dziejów najpierw dwukrotnie weszły Niemcy, potem zimna wojna naruszyła porządek jałtańsko-poczdamski. Rosja została zmuszona do zaakceptowania obecnego układu sił, ale godzi to w jej interesy. Dlatego chce zrewidować wynik zimnej wojny. Co to znaczy? To znaczy, że bez upadku żelaznej kurtyny nie byłoby Unii Europejskiej w obecnym poszerzonym kształcie ani zjednoczonych Niemiec, ani Polski jako członka NATO i Unii Europejskiej. Natomiast my myślimy wąsko. Oddajmy Ukrainę Putinowi – mówią niektórzy − i wszystko będzie w porządku. Zapewniam, że po oddaniu Ukrainy następna będzie Polska. Dlatego że Rosja ma na celu nie tylko wchłonięcie Ukrainy i przeciągnięcie Polski do swojej strefy wpływów, ale mierzy dalej. Po pierwsze chce objąć swoją strefą wpływów całą Nową Europę Wschodnią, w której Ukraina odgrywa rolę kluczową. Bez wchłonięcia Ukrainy nie da się zdominować Europy Wschodniej. Zdobycie tego przyczółka daje możliwość powrotu do kontrolowania wszystkich państw Europy Wschodniej, niezależnie czy są członkami NATO i Unii Europejskiej, czy nie. Dlatego zdecydowano się na wojnę hybrydową. […] Władze kraju i generałowie rosyjscy działają w sposób bardzo przemyślany. Rosja pragnie: po pierwsze zniszczyć solidarność Unii Europejskiej, po drugie zneutralizować NATO, po trzecie zmusić Stany Zjednoczone, żeby wycofały się z polityki europejskiej. Jeżeli Unia okaże się słaba i podejmie współpracę z Rosją na jej warunkach, będziecie musieli zapomnieć o europejskich demokratycznych wartościach. Działania się już rozpoczęły. Wojskowa interwencja Rosji w Syrii to w istocie próba odebrania Stanom Zjednoczonym pozycji dominatora w świecie. Jeśli zakończy się powodzeniem, Stany Zjednoczone będą zmuszone wycofać się z Azji i Bliskiego Wschodu. Potem polityka zarówno Rosji, jak i Stanów Zjednoczonych względem Europy zmieni się radykalnie. […] Na szczęście na razie strategia wojny hybrydowej na froncie ukraińskim nie okazała się skuteczna. Według planów Putina ta kampania wojenna miał się zakończyć zajęciem Kijowa i całej Ukrainy najpóźniej do listopada 2014 roku. Ale naród ukraiński zatrzymał wojska rosyjskie w Donbasie. Dlatego Putin otworzył drugi front. Wszyscy przypuszczali, że rozpocznie ofensywę w regionie bałtyckim, ale prezydent Rosji wie, że działania na tym obszarze nie przyniosą takiego efektu jak interwencja na Bliskim Wschodzie. […] Putin wybrał Syrię dlatego, że to jest uderzenie jednocześnie w Stany Zjednoczone, Europę i Arabię Saudyjską. Nieprzypadkowo eskalacja działań wojennych spowodowała, że uchodźcy ruszyli do Europy, co oderwało Stary Kontynent od interesowania się sytuacją na wschodzie Ukrainy. Można też spodziewać się nacisków na Arabię Saudyjską, żeby skoczyła ceny ropy. Ta gra nie zakończy się na Ukrainie, już przekroczyła granicę regionu. Gdzie jest wyjście? Historia stosunków międzynarodowych pokazuje, że pokój udawało się osiągnąć tylko wtedy, kiedy agresor został zwyciężony.
Kateryna Potiahajło: […] Teraz oddam głos gościowi z Rosji […]. Roman Sawenkow przedstawi nam, jak rozumie się bezpieczeństwo europejskie w polityce wewnętrznej współczesnej Rosji.
Roman Sawenkow: Bardzo dziękuję za zaproszenie do udziału w kongresie w Polsce. Jest to możliwość odbudowania dialogu, tak potrzebnego między naukowcami i inteligencją. Bez takich kontaktów utrzymanie pokojowych relacji jest niemożliwe. Pracuję w Państwowym Uniwersytecie w Woroneżu. Miasto leży 560 kilometrów na południe od Moskwy, dlatego koledzy z Ukrainy będą się mogli przekonać, jaki poziom cywilizacyjny prezentują Rosjanie spoza Moskwy. Zanim zacznę, chciałbym wyjaśnić, że nie zajmuję się stosunkami międzynarodowymi tylko polityką wewnętrzną Rosji. Można więc zapytać, co tutaj robię? Dlaczego polityka wewnętrzna Rosji może być interesująca z punktu widzenia geopolitycznego? […] Jeden z polskich sowietologów powiedział, że obecnie w Rosji utrzymuje się wysoki poziom poparcia dla działań Putina. Konieczne jest więc, aby Rosjanie obudzili się […] i zrozumieli, że ich lider prowadzi kraj w niewłaściwym kierunku. Jakby to trudności, których doświadczają zwykli mieszkańcy w wyniku sankcji gospodarczych, miały doprowadzić do demokratycznych zmian. Wtedy zrozumiałem, że polityka wewnętrzna i geopolityka są bardzo mocno powiązane. […] Dodam, że będę mówił w oparciu o informacje powszechnie dostępne, nie mogę mówić o planach Władimira Putina, bo ich nie znam. W mojej wypowiedzi chciałbym skupić się na trzech aspektach. Pierwszy dotyczy opinii liderów politycznych odnośnie europejskiego bezpieczeństwa i informacji na ten temat w mediach. Drugi − konkretnych działań polityków w sferze bezpieczeństwa. Trzeci − stosunku społeczeństwa do wewnętrznej polityki Władimira Putina oraz elity do prezydenta. Zacznę od tego, co mówią nasi liderzy na temat bezpieczeństwa międzynarodowego. Trzeba przypomnieć o lutowej konferencji[iii], podczas której Władimir Putin po raz pierwszy ujawnił, co go niepokoi. Mówił o rozszerzeniu NATO, które − jak zauważył − destabilizuje stosunki między Rosją i Stanami Zjednoczonymi. […] Mówiąc o kwestii krymskiej […] przypomniał, że to Stany Zjednoczone zgodziły się na precedens rozpadu Jugosławii[iv] – państwa na granicy z Rosją. […] Prezydent − jako przedstawiciel Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, który jest powiązany ze służbami bezpieczeństwa Rosji − zauważył, że wzrasta obecność sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych w różnych punktach zapalnych globu a armia amerykańska stale się modernizuje. […] Dlatego w wiadomościach słyszymy o modernizacji sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej, o wspólnych manewrach z Białorusią lub z Chinami, o nowinkach technicznych w wojsku. Według mnie jest to próba uspokojenia ludzi: tak, zagrożenie istnieje, ale nasze pancerze i czołgi są wytrzymałe. Kto obserwuje sytuację polityczną w Rosji, ten wie, że w ostatnich czterech tygodniach zmieniły się nagłówki w prasie i telewizji. Wcześniej dotyczyły głównie Donbasu i trudnej sytuacji miejscowej ludności, natomiast od miesiąca wciąż słyszymy o możliwości mobilizacji grup terrorystycznych i wciąganiu naszych obywateli do takiej działalności. Ciężko było zrozumieć, z czym związana była ta zmiana w doborze newsów, dopiero po ostatnich działaniach Putina w Syrii stało się jasne, o co władzy chodziło. […] Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że Putin jest agresorem, nie myśli racjonalnie i próbuje poszerzać terytorium, ale chciałbym zwrócić uwagę na to, że to właśnie Putin proponował przeprowadzenie referendum w Doniecku i Ługańsku. To on chciał, żeby o przyłączeniu tych terytoriów do Rosji zadecydowali ich mieszkańcy. Był zdania, żeby zaczekać. Dał konkretny sygnał, że nie chce włączać terenów Doniecka i Ługańska do Rosji siłą. Obserwowałem z uwagą, jak analitycy i dziennikarze krytykowali takie jego stanowisko. […] Kolejna sprawa to operacja wojskowa w Syrii. Działania pokazują gotowość Władimira Putina do obrony geopolitycznych interesów, tak jak on je rozumie – przy użyciu sił zbrojnych. Jak rosyjskie społeczeństwo reaguje na taką politykę władz? Oczywiście media robią swoje. Według analiz ośrodków badań opinii publicznej większość ankietowanych uważa, że Rosja ma wielu wrogów, wśród nich są wymieniane: Stany Zjednoczone, Ukraina, Polska. Niektóre wydarzenia sprzyjają wrogiej postawie. Myślę tu na przykład o niezrozumiałej dla mnie historii ze zniszczeniem pomnika gen. Iwana Czernichowskiego w Polsce. Dla Rosjan był on bohaterem II wojny światowej. Takie ekscesy kształtują negatywne opinie o Polakach. Z badań przeprowadzanych 24 września tego roku wynika, że 84 procent Rosjan popiera politykę Putina. Wyniki sondaży umacniają władze w przekonaniu, że przyjęły słuszny kierunek postępowania. Zmienia się jedynie stosunek do samego prezydenta. Latem tego roku połowa ankietowanych mówiła o nim pozytywnie, podczas gdy wcześniej odsetek deklarujących sympatię był mniejszy. […] Oczywiście, nie wszystko jest idealne. […] W wielu źródłach można znaleźć informacje o wzroście wewnętrznego napięcia. Choć patriotyczny potencjał w narodzie jest wysoki, trudności gospodarcze wpływają na stosunek Rosjan do władzy. […] W marcu 2015 roku w mediach spekulowano na temat przygotowywanego w Rosji przewrotu. Sugerowano, że podejmowane są działania, które mają na celu obalenie prezydenta. […] Zrodziło się przeświadczenie, że sankcje doprowadziły do powstania opozycji wśród elit, choć oficjalnie tylko w dwóch wystąpieniach osób publicznych spoza kręgu władzy usłyszeliśmy o konieczności zmian. W styczniu 2015 roku politykę Miedwiediewa skrytykował Gorbaczow, wskazując na problemy, które Rosja powinna bezwzględnie rozwiązać. Proponował, aby dać więcej swobody rosyjskim przedsiębiorstwom, żeby same mogły walczyć z problemami ekonomicznymi. W grudniu prezydent Sbierbanku[v] mówił o trudnej sytuacji w budżecie. […] Najważniejsze jest jednak to, że ani prezes Sbierbanku German Gref, ani jego koledzy nie krytykowali Putina. To oznacza, że prezydent zachowuje pozycję centrum między elitami. […] Chciałbym przedstawić kilka wniosków. Po pierwsze, intencje rosyjskich polityków nie zawsze są odczytywane poprawnie, ale winne temu są raczej media niż rosyjskie władze. Po drugie, Rosja nie jest agresorem. Reaguje tylko na zagrożenia, które pojawiają się u jej granic. I chce zapobiec problemom, które mogą się pojawić w przyszłości. W mediach zachodnich prezydent Putin przedstawiany jest jako polityk, który wciąga własne państwo w wojnę. Ale nasz prezydent wie, co robi, wie, gdzie trzeba się zatrzymać. Faktycznie w stosunkach międzynarodowych obserwujemy wzrost napięcia. Społeczeństwo widzi, że zewnętrzne zagrożenia, o których mówią pierwsze osoby w państwie, są realne i to spaja Rosjan wokół Władimira Putina. W obecnych warunkach opozycja w Rosji nie ma szans.
Kateryna Potiahajło: […] Bardzo proszę, profesor Myhajło Nahorniak.
Mychajło Nahorniak: Bardzo trudno jest mówić o Rosji po wypowiedzi mojego rosyjskiego kolegi. Nie sposób pojąć Rosji bez rozumienia jej mieszkańców, bez rozumienia rosyjskiej duszy. W dyskusji skupiliśmy się na Rosji i na tym, dlaczego tak się stało, że zignorowana przez wspólnotę międzynarodową Rosja ponownie przypomniała o sobie. I to wbrew zapowiedziom specjalistów geopolityków, którzy uznali ten kraj za przebrzmiałą już potęgę – a tu Rosja demonstruje dziś coś całkiem innego, demonstruje siłę. Na przekór logice stosunków międzynarodowych − wraca do gry i próbuje odtworzyć dawny układ polityczny, w którym jako silne państwo zamierza odgrywać ważną rolę. Chcę powiedzieć, że Rosja zignorowała fakt, iż międzynarodowy system polityczny uległ zmianie i zachowała to co charakterystyczne dla niej, czyli: potęgę wojskową, terytorium i − co jest bardzo ważne w czasach trzeciego tysiąclecia − bardzo bogate zasoby naturalne. Czy więc inna postawa Rosji byłaby w ogóle możliwa? Czy można jeszcze zatrzymać Putina i co powinniśmy robić? Nie my − Ukraina, ale my − Europa Środkowo-Wschodnia. Z jednej strony, jak już zostało powiedziane, możemy udawać, że kryzys ukraiński ma lokalny charakter. Ostatecznie możemy mówić, że dotyczy Polski albo Europy Środkowo-Wschodniej. Ale co z resztą Europy? Czy jest bezpieczna? Na razie Rosja tylko demonstruje swoją potęgę, choć nie wszystkie scenariusze wypróbowała. W latach dziewięćdziesiątych, za Jelcyna, Rosjanom dano posmakować namiastki zachodniej demokracji. Eksperyment zakończył się jednak chaosem, co z kolei spowodowało negatywny stosunek obywateli do demokracji w ogóle i dzisiaj Rosjanie oczekują silnego państwa. Z badań opinii publicznej przeprowadzonych w 2000 roku wynikało niezbicie, że odbudowanie potęgi kraju stawiali na trzecim miejscu pod względem ważności. Dzisiaj sprzyjają ku temu warunki − jest poparcie społeczne, jest potęga wojskowa. Czy nam się to podoba, czy nie – było to możliwe dzięki polityce resetu. […] Rosja bardzo dobrze wykorzystała daną jej szansę. […] Przeprowadziła modernizację armii i zaczęła demonstrować jej siłę otwarcie. […] Wszystkie jej kolejne zaczepki, jak choćby wielkie manewry w 2000 roku, pozostały bez odpowiedzi. W takich warunkach oczywiście działała. W 2013 roku pokazała wszystkim ponownie, że jest przygotowana, że uważa się za silnego gracza i żąda powrotu do roli, którą odgrywała w świecie dwubiegunowym. Przynajmniej w tej części świata, którą nazywamy Europą Środkowo-Wschodnią. Ukraina jest przykładem jej zamierzeń. […] A jaka jest odpowiedź Zachodu? W 2013 roku w wyniku resetu polityki zewnętrznej Stany Zjednoczone zrezygnowały z lokowania swoich sił w Europie Wschodniej, m.in. w Polsce i Rumunii. Wprawdzie w tym samym roku przeprowadzono manewry NATO, pod wyraźnym naciskiem państw Europy Środkowo-Wschodniej, ale Stany Zjednoczone chyba nie potraktowały tego wydarzenia zbyt poważnie, skoro wysłały 160 amerykańskich żołnierzy. […] To było w 2013 roku. Niektórzy uważają ten rok za początek wojny hybrydowej. Mam trochę inne zdanie na ten temat. Najwyższy czas powiedzieć otwarcie, że wojna hybrydowa zaczęła się w 2004 roku, kiedy Rosja wprowadziła sankcje energetyczne, udowadniając, że może oddziaływać nie tylko na Ukrainę, ale również na Unię Europejską. Elementami wojny hybrydowej były też wpływ kapitału rosyjskiego na politykę Europy Zachodniej oraz kupowanie liderów politycznych, jak choćby Gerharda Schroedera – niech wybaczy kolega z Niemiec. Wsparciem dla takich działań była natomiast rosyjska polityka medialna: wpływ na światowe mass media oraz otwarcie własnych stacji telewizyjnych skierowanych do zachodniego widza. Trzeba spojrzeć wreszcie prawdzie w oczy. Dzisiaj Rosja demonstruje, że kontroluje sytuację w Kijowie, że zatrzymuje ofensywę wojsk w Donbasie, a na forum ONZ oznajmiła, że zamierza doprowadzić do rozwiązanie konfliktu w Syrii na własnych warunkach. A co robią Stany Zjednoczone w takim momencie? Zgadzam się z profesorem Perepełycią, że ustępują z pola walki. Co Rosja chce nam zademonstrować? Pokazuje, że rozwiązanie problemów międzynarodowych odbywa się nie poprzez Waszyngton, ale poprzez Moskwę. Miały w tym swój udział państwa, które są liderami Unii Europejskiej, czyli Francja i Niemcy. To przedstawiciele tych krajów nie dopuścili do zainstalowania Tarczy Antyrakietowej w państwach Europy Środkowo-Wschodniej. […] Sądzę, że państwa bałtyckie, czarnomorskie i państwa północnej Europy stanowią dzisiaj europejski pas bezpieczeństwa […]. Czas najwyższy, żeby kraje Europy Środkowo-Wschodniej zajęły solidarnie zdecydowaną postawę, by zatrzymać zmierzanie świata do wojny.
[i] Według słownika: Iwano-Frankowsku, ale przyjmujemy ukraińską wersję nazwy.
[ii] Pokój westfalski zawarto 24 października 1648 roku − przyp. red.
[v] Największy bank w Rosji i Europie Wschodniej.
Redakcja dziękuje za współpracę Organizatorom KIEW oraz za pomoc przy opracowaniu debaty: Katerynie Potiahajło oraz Krzysztofowi Bąkowi.
Główny organizator Kongresu Inicjatyw Europy Wschodniej. Tegoroczna edycja przypada na 25-26 września.
Tegoroczna edycja Kongresu Inicjatyw Europy Wschodniej odbyła się w Lublinie od 1 do 3 października. Fot. Michaiło Kapustian
Spotkania i panele odbywały się m.in. w salach Muzeum Lubelskiego. Fot. Michaiło Kapustian
Wszystkie imprezy były symultanicznie tłumaczone. Fot. Michaiło Kapustian
Nasz ulubiony tłumacz Andrij Saweneć. Fot. Michaiło Kapustian
Słuchawki czy rzeźby Takashi Murakamiego? Fot. Michaiło Kapustian
Najwięcej załatwia się w kuluarach. Fot. Michaiło Kapustian