NOWE MEDIA. Japoński cosplay a bachtinowska karnawalizacja
Coraz bardziej popularne w Polsce konwenty każdego roku przyciągają rzesze fanów mangi, anime, fantastyki, science fiction oraz miłośników gier. Wydarzenia te są doskonałą sceną dla cosplayerów. W Polsce co roku odbywa się kilkadziesiąt takich imprez m.in. Polcon, Pyrkon, Baltikon, Magnificion, Tsuru Japan Festival, Gratislavia, Wrocławskie Dni Fantastyki oraz Bachanalia Fantastyczne. O rosnącym zainteresowaniu konwentami może świadczyć fakt, że na ostatnim lubelskim Falkonie, który odbywał się od 6 do 8 listopada 2015 roku, pojawiło się aż osiem tysięcy osób. Pochodząca z kultury japońskiej, zabawa w przebieranie (costume playing) to ważna atrakcja wszystkich tego typu wydarzeń. Cosplayerzy to prawdziwe gwiazdy konwentów. Ich kostiumy przyciągają wzrok i wprawiają w zachwyt. Dobry strój musi być koniecznie zrobiony własnoręcznie, a postać dopracowana do perfekcji. Liczy się każdy najdrobniejszy szczegół: ton głosu, gestykulacja, sposób chodzenia i mimika. Cosplay to nie tylko przebranie, to swoista gra tożsamością. W Polsce, pomimo rosnącego zainteresowania, wciąż jest to rozrywka niszowa. Aby dobrze zrozumieć to zjawisko, najlepiej przyjrzeć się mu u samego źródła, czyli w Japonii.
W Kraju Kwitnącej Wiśni cosplay jest częścią szerszej subkultury otaku, której główną cechą jest fanatyczne zainteresowanie mangą, anime i Visual Kei. Kiedyś największą sceną cosplayerów był betonowy mostek Jingu w tokijskiej dzielnicy Harajuku. W latach 70. ubiegłego wieku właśnie tutaj zbierała się zbuntowana młodzież, a pobliski park Yoyogi był miejscem spotkań członków subkultur, a także tłem dla parad, które potem zostały zakazane[i]. Później dzielnicę opanowali ludzie uwielbiający się przebierać. Jeszcze do niedawna turyści zwiedzający Harajuku mieli mnóstwo okazji, by podziwiać barwnych cosplayerów. Teraz trzeba mieć niebywałe szczęście, żeby zobaczyć któregokolwiek z nich. Cosplayerzy zaczęli się spotykać na zamkniętych imprezach – żeby wejść, trzeba znać przynajmniej jednego z uczestników, bez tego jest to praktycznie niemożliwe.
Przebieranie było obecne w kulturze japońskiej już w średniowieczu. W mitologii shintoistycznej bóstwa często wymyślały szachrajskie przebrania, żeby uknuć sprytną intrygę. Wiele form japońskiej sztuki teatralnej, w tym kabuki i Takarazuki, opiera się na kostiumie. W spektaklach aktorzy grają postaci o odmiennej płci[ii].
Cosplay należy do tej sfery rzeczywistości, którą Johan Huizinga nazwał zabawą, a Michaił Bachtin kulturą śmiechu. Jak pisze autor Homo ludens: „[…] zabawa nie jest zwykłym czy też właściwym życiem. Jest to raczej wykraczanie z takiego życia w sferę tymczasowej aktywności o swoistych tendencjach”[iii], zaś w innym fragmencie dodaje: „w zabawie i grze współgra coś, co wykracza poza bezpośredni pęd do utrzymania się przy życiu i co nadaje pewien sens działalności życiowej”[iv]. Cosplayerzy na co dzień żyją tak samo jak wszyscy Japończycy. Chodzą do szkoły lub pracy, ubierają się w podobne − charakterystyczne dla danej klasy społecznej, zawodu i miejsca − ubrania. Jak pisze Joanna Bator: „Japończycy lubią uniformy. W kulturze, w której status jest precyzyjnie określony, strój mówi, jakie miejsce w hierarchii zajmuje opakowane w niego ciało”. Dlatego wszyscy kucharze noszą charakterystyczne białe czapki, pracownicy korporacji − identyczne ciemne garnitury, mężatki − spódnice za kolano i bluzki o podobnym kroju, starsze panie noszą urocze kapelusiki, a robotnicy fizyczni rodzaj szarawarów i ręczniki na głowach. Japończycy żyją w kulturze kolektywistycznej. Pod ubraniem ukrywają cechy indywidualne. Dopiero taka zabawa, jak cosplay, pozwala wyzwolić indywidualizm. Paradoksalnie, to dzięki kostiumowi Japończycy mogą ujawnić swoją osobowość. To wtedy ego, wcześniej ukryte za tożsamością grupową, wychodzi na powierzchnię.
Istotną cechą zabawy jest całkowita bezinteresowność i zbyteczność. Cosplay to hobby w czystej postaci. Przygotowanie kostiumu pochłania mnóstwo czasu, pracy i pieniędzy. Żeby przygotować odpowiedni strój, wytrenować wszystkie miny i pozy, znaleźć właściwe gadżety i nauczyć się wcielać w postać – naprawdę potrzeba dużo wysiłku. Cosplayerzy robią to dla czystej przyjemności przebierania się. Sporadycznie się zdarza, że ktoś stanie się twarzą reklamową jakiegoś produktu, ale nie jest to cel tej zabawy. Celem i sensem jest uszycie kostiumu i wcielenie się w ulubionego bohatera. Szyciu przebrania i dopracowywaniu szczegółów postaci podporządkowują swój harmonogram zajęć. Wcielenie się w nową tożsamość na czas zabawy staje się główną treścią ich życia.
Przyglądając się kulturze cosplay, można zauważyć wiele elementów zbieżnych z tym, co Michaił Bachtin nazwał karnawalizacją. Karnawał polega na czasowym odwróceniu porządku społecznego i inwersji kultury dominującej. Obowiązująca hierarchia wartości zostaje zakwestionowana i obśmiana. Zwykły robotnik może stać się bohaterem lub władcą wszechświata, a szara urzędniczka − dobrą wróżką. Karnawał odwraca porządek społeczny[v]. Jak pisze Richard Schechner: „narusza roszczenia oficjalnej kultury do autorytetu, do stabilności, trzeźwości, nieodmienności i nieśmiertelności”[vi]. Karnawał pozwala wejść w rzeczywistość alternatywną. Światem karnawału kieruje logika zamiany miejsc: niskie w wysokie i odwrotnie. Kultura japońska jest bardzo zhierarchizowana. Każdy człowiek zajmuje w niej określoną pozycję i musi się zachowywać zgodnie z zasadami określonymi dla danej grupy. Na przykład w stosunku do osób o wyższym statusie należy używać specjalnego honoryfikatywnego języka. W momencie, kiedy cosplayer zakłada kostium, wszystkie te zasady zostają czasowo zawieszone. W zależności od postaci może być: niegrzeczny, władczy, egoistyczny lub kawaii, czyli słodki, miły, ładny. Jego dotychczasowe miejsce w hierarchii społecznej przestaje mieć znaczenie.
Inwersja kultury nie oznacza braku jakichkolwiek norm. Każdy karnawał jest podporządkowany określonym regułom. Według Huizingi gra zawsze się toczy według określonych zasad. Jej uczestnicy uznają je bezwarunkowo i muszą ich ściśle przestrzegać[vii]. Inaczej zabawa nie miałaby sensu. Zasady karnawału są odmienne od tych rządzących codziennością, ale też ustalają określony porządek. W japońskim cosplayu również panuje etykieta. W kostiumowej zabawie biorą udział dwie grupy: cosplayerzy oraz fotografowie amatorzy, którymi zazwyczaj są panowie po czterdziestce. Ci pierwsi, stając pod tzw. ścianką, przybierają osobliwe pozy, zastygają w nich na parę sekund. Ci drudzy cierpliwie ustawiają się w rzędzie, by w swoim czasie zrobić minisesję gwiazdom. Jedni i drudzy robią to wyłącznie dla przyjemności. Po zakończeniu takiej minisesji następuje seria ukłonów, podziękowań oraz wymiana wizytówek. Istnieje też szereg zasad określających dozwolone i zabronione ujęcia. Nie wolno na przykład robić zdjęć z zaskoczenia albo z dołu, czyli takich, na których widoczna byłaby bielizna.
Kolejną cechą bachtinowskiej karnawalizacji jest ambiwalencja wartości. W zabawie przeciwieństwa łączą się i przenikają: głupie spotyka się z mądrym, brzydkie z pięknym, wzniosłe z niskim. Cosplayerzy w ciekawy sposób potrafią łączyć cechy urocze, słodkie i niewinne (tzw. kawaii) z władczymi, agresywnymi i wulgarnymi. Przemijanie łączą z nieśmiertelnością. Prawdziwe piękno zamieniają w kicz. Bawią się, tworząc nowe tożsamości. Karnawał wynosi ciało na piedestał. Zmysłowość zostaje uwolniona z więzów kultury. W dość purytańskiej Japonii ten kontrast ciała zakrytego z odkrytym jest wyraźnie widoczny. Na ulicach Tokio nawet w największe upały trudno znaleźć kobiety z głęboko odsłoniętymi dekoltami lub ramionami. Jeśli przypadkiem jakiejś turystce ramiączko od stanika niesfornie wysunie się spod ubrania, z pewnością znajdzie się bardzo grzeczna starsza Japonka, która w kulturalny sposób zwróci uwagę i poprawi odzież. Japońskie społeczeństwo nieustannie pilnuje przestrzegania zasad. Dopiero cosplay pozwala je odrzucić. Japonka przebrana za postać z anime może przechadzać się w samej bieliźnie i nikt nie zwróci jej uwagi − przecież to tylko kostium. W zabawie można więc pokazać swoją seksualność. Według Andrzeja Bełkota karnawał: „cechuje zmysłowo-cielesna, hedonistyczna orientacja, w której wartością naczelną jest poszukiwanie stanów organicznego oszołomienia. Osiąga się to głównie przez >zatracenie< jednostkowej tożsamości w wyniku maskarady, przez >roztopienie się< w podekscytowanych zabawą tłumnych procesjach i tanecznych korowodach”[viii]. Zabawy cosplayowe kończy taniec uczestników do rytmu czołówek z popularnych anime. Tłum cosplayerów tańczących synchronicznie to współczesny odpowiednik średniowiecznych korowodów.
W takim ujęciu cosplay daje przestrzeń do krytykowania dominującej kultury. Pozwala wyrazić sprzeciw wobec opresyjnego systemu i niesprawiedliwości społecznej. Staje się idealnym papierkiem lakmusowym dla kondycji kultury. W tym świetle niezwykle interesujące jest pytanie o to, w jakim kierunku rozwinie się ta zabawa na gruncie polskim.
[i] Joanna Bator, Japoński wachlarz, W.A.B., Warszawa 2013, s 145.
[ii] Ibidem, s. 151.
[iii] Michaił Bachtin, Twórczość Franciszka Rabelais’go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1975, s. 21.
[iv] Johan Huizinga, Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1985, s. 11.
[v] Michaił Bachtin, op. cit. s. 67.
[vi] Richard Schechner, Przyszłość rytuału, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2000, s. 52−53.
[vii] Johan Huizinga, op. cit. s. 25.
[viii] Andrzej Bełkot, Karnawalizacja jako pojęcie ludyczne, „Homo communicativus. Filozofia−komunikacja−język−kultura”, 2(4)/2008, s. 51.