HISTORIA. Szarzy mordercy
Roman Romantsov
O książce Mariusza Zajączkowskiego Wierzchowiny 1945. Fakty i mity, współczesne dyskursy historyczne i spory interpretacyjne o sprawstwo zbrodni i Narodowe Siły Zbrojne (wyd. ISP PAN)
Książka autorstwa Mariusza Zajączkowskiego pt. Wierzchowiny 1945. Fakty i mity, współczesne dyskursy historyczne i spory interpretacyjne o sprawstwo zbrodni i Narodowe Siły Zbrojne poświęcona jest zbrodni dokonanej 6 czerwca 1945 r. przez polskie podziemie antykomunistyczne. Tego dnia oddziały Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) wymordowały Ukraińców w miejscowości Wierzchowiny. Obecnie wieś ta znajduje się w województwie lubelskim, około 40 kilometrów od granicy z Ukrainą. Książka, jak zaznacza autor, oprócz prezentacji własnych badań, ma na celu również obalenie mitów, które powstały po tej zbrodni. Publikacja Zajączkowskiego porusza trudny i drażliwy dla części mieszkańców Polski temat, jakim jest wymordowanie bezbronnych cywilów i jeńców wojennych – kobiet, dzieci i mężczyzn – przez polskie podziemie antykomunistyczne, czyli oddziały NSZ.
Monografia Zajączkowskiego podzielona jest na trzy rozdziały. W pierwszym z nich autor naświetla tło konfliktu między Ukraińcami a Polakami na wschodzie Lubelszczyzny. Jest to dość krótki fragment, obejmujący zaledwie sześć stron, podzielony na dwa podrozdziały. W pierwszym opisano dzieje tego regionu pod okupacją niemiecką . Z kolei drugi podrozdział poświęcono wydarzeniom z lata 1944 r., gdy oddziały Wehrmachtu uciekały z Lubelszczyzny, a obszar stopniowo przechodził pod kontrolę Armii Czerwonej. Dla ludności cywilnej, w szczególności chłopów, był to kolejny, tym razem wielkiej niepewności i naznaczony ponurymi wspomnieniami z czasów wojny 1920 r. czas, w którym oczekiwano na zmianę, był w całości wypełniony strachem. Kiedy jednych – Niemców-nazistów – już nie było i wszyscy zrozumieli, że już nie wrócą, ze wschodu przybyli inni – Rosjanie. Czerwonoarmiści i NKWD-ziści byli zbyt daleko i jeżeli nawet udawało im się opanować jakieś miejscowości, to ich władza była nieodczuwalna. Zima 1944 r. i pierwsza połowa 1945 r. to czas, w którym mieszkańcy Wierzchowin i innych wiosek zamieszkałych przez Ukraińców w regionie Bugu coraz częściej odczuwali napięcie w stosunkach z Polakami. Atmosfera nieprzyjaźni między narodami, wiadomości o masowych mordach na Polakach na Wołyniu oraz odwecie na Ukraińcach w Hrubieszowskiem i okolicach nie wróżyły nic dobrego dla ukraińskich chłopów z Lubelskiego.
Drugi rozdział monografii jest obszerniejszy – obejmuje aż dziewięć podrozdziałów. Pierwsze dwa stanowią pewien wstęp do wydarzeń w Wierzchowinach. Autor w tym miejscu krótko opisuje działalność polskich Narodowych Sił Zbrojnych na wschodniej Lubelszczyźnie, a następnie przybliża akcję „Za Bugiem”, która – jak rozumiem – była antyukraińską operacją polskiego podziemia (a konkretnie jego skrajnie nacjonalistycznego odłamu) w powiatach hrubieszowskim i chełmskim, trwającą od wiosny. do lata 1945 r. Mariusz Zajączkowski zaznacza, że na Lubelszczyźnie do marca 1945 r. działania antyukraińskie polskiego podziemia nie były skoordynowane (s. 49), czyli miały charakter chaotyczny i przypadkowy. Nie odnotowano przypadków masowych mordów na Ukraińcach, jedynie pojedyncze morderstwa, czasem w trakcie rabunku, a czasem jako akt zemsty.
Sytuacja wojskowa i polityczna na Lubelszczyźnie zmieniła się wraz z nadejściem w styczniu 1945 r. armii sowieckiej opanowały całkowicie zniszczoną stolicę Polski – Warszawę. Oddziały NKWD i „Smerszu” wkroczyły w głąb polskich terenów, pozostawiając nieliczne i słabo uzbrojone własne jednostki wojskowe w małych polskich miejscowościach. W tym czasie w województwie lubelskim nasiliła się działalność polskiego podziemia niepodległościowego. Już 23 lutego 1945 r. Komenda Ziem Wschodnich i Komenda Okręgu XVI wydały rozkaz zaplanowania akcji „Za Bugiem” – operacji, której celem było, jak rozumiem, wymordowanie Ukraińców mieszkających na Lubelszczyźnie. W marcu 1945 r. w Chełmie odbyła się narada oficerów NSZ: Zygmunta Roguckiego „Kacpra” , Jana Morawca „Henryka” , Władysława Żwirki „Wysokiego” i Zygmunta Wolanina „Zenona” , na której Jan Morawiec „miał przekazać, instrukcję dla PAS-u, w celu napadania na Ukraińców wyjeżdżających na wschód, rabowania ich dobytku oraz zabijania” (s. 53). Dalej autor opisuje proces decyzyjny akcji „Za Bugiem”, czyli przebieg przyjęcia i realizacji antyukraińskiej operacji na południowo-wschodniej Lubelszczyźnie. Czytając książkę, ciągle poszukiwałem odpowiedzi na nasuwające się w trakcie lektury pytania: czym była akcja „Za Bugiem” dla zwykłego, przeciętnego żołnierza/partyzanta z lubelskiego NSZ? Czy była próbą lub zamiarem wymordowania wszystkich Ukraińców z tego regionu, czy może jej celem było zastraszenie osłabionych wojną ukraińskich chłopów i zmuszenie ich wraz z rodzinami do ucieczki za Bug, do Ukrainy Sowieckiej? A może biorąc udział w tej akcji, partyzanci z NSZ chcieli zemścić się na Ukraińcach i należałoby ich działania uznać za „odwetowe morderstwa” za wymordowanych w 1943 i 1944 r. na Wołyniu i Galicji Wschodniej Polaków?
Kluczowym dla całej monografii jest podrozdział zatytułowany Rozwinięcie: Wierzchowiny. Istotne jest tutaj podkreślenie tła wydarzeń na Lubelszczyźnie z końca wiosny 1945 r. W dniu 21 maja 1945 r. doszło do zawarcia rozejmu między OUN-UPA (odłamem banderowców) a polskim podziemiem poakowskim (Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj). Ten „pokój” między Ukraińcami a Polakami miał obowiązywać na terenie Zamojszczyzny, w powiatach chełmskim, hrubieszowskim, tomaszowskim i lubaczowskim (s. 85). Oddziały NSZ nieuznające tego rozejmu niespodziewanie zaatakowały ukraińską wioskę Wierzchowiny. W jednym dniu – 6 czerwca 1945 r. – 300 partyzantów NSZ pod dowództwem kpt. Mieczysława Pazderskiego „Szarego” wymordowało 194 mieszkańców wsi Wierzchowiny, w tym 78 kobiet i 44 dzieci. Ofiarami byli obywatele Polski narodowości ukraińskiej, wyznania prawosławnego oraz świadkowie Jehowy (s. 82, 112). Świadkowie tych wydarzeń podczas późniejszych zeznań opowiadali, że początkowo wzięli przyszłych morderców za żołnierzy Wojska Polskiego powracających z frontu – na mundurach przyszłych katów były kwiaty – róże. Pierwszą rzeczą, jaką zrobili zbrodniarze, było pójście do szkoły i nakazanie nauczycielowi odprowadzenie dzieci. Następnie zmuszono go do wskazania, gdzie mieszkają Ukraińcy (s. 106). Niektórych z nich, podejrzewanych o posiadanie broni, torturowano – jednemu odcięto głowę (s. 108). Przed rozstrzelaniem polscy partyzanci pytali, kto jest Ukraińcem, a kto Polakiem. Pazderski miał w Wierzchowinach zaufaną osobę, która wiedziała, jakie domy należały do Ukraińców, ale dla pewności przed strzałem pytano każdego jeszcze raz o narodowość „na wiarę”, nie sprawdzając dokumentów. Po uzyskaniu odpowiedzi spokojnie proszono Ukraińców o wyjście z domu, a następnie strzelano do nich na podwórkach. Partyzanci bali się bezpośrednio strzelać do kobiet i dzieci, dlatego oszukiwali swoje ofiary, mówiąc im: „Uciekajcie do lasu”, po czym zabijali biegnących się schronić ludzi (s. 95–96). Druga grupa oddziałów nie mordowała, tylko rabowała majątek zabitych: odzież, świnie, krowy, kury. Rozstrzelanie mieszkańców wsi trwało kilka godzin – po 15-00 wszystko było już zakończone (s. 102).
W kolejnych podrozdziałach autor odpowiada na pytanie, jak mord w Wierzchowinach został odzwierciedlony w dokumentach NSZ i Stronnictwa Narodowego. Opisuje również stanowisko ukraińskiego podziemia ukraińskiego wobec tej akcji. Mariusz Zajączkowski w osobnym podrozdziale przedstawia przyczyny zbrodni w Wierzchowinach, wskazując na związki Ukraińców z ruchem komunistycznym (zarówno z KPP, jak i KPZU), kolaborację z Niemcami podczas okupacji oraz osobistą wrogość lub konflikty z przeszłości między niektórymi członkami polskiego podziemia niepodległościowego a mieszkańcami wsi Wierzchowiny. Nie można wykluczyć, że akcja w Wierzchowinach była ze strony NZS demonstracją ich możliwości w walce z nowym reżimem komunistycznym. Autor stwierdza, że głównym powodem zbrodni w Wierzchowinach „były pobudki ideologiczne […]. Celem NSZ mogło być nie tyle wypędzenie Ukraińców za Bug czy Zbrucz, co raczej ich fizyczna eliminacja. Hasło odwetu […] używane było prawdopodobnie tylko do legitymizowania radykalnych działań lub osiągnięcia efektu propagandowego” (s. 163–164).
Kolejny podrozdział został poświęcony obalaniu mitu o udziale UBP w mordowaniu bezbronnych Ukraińców. W ostatnim podrozdziale opisano inne zbrodnie polskiego podziemia, dokonane przez oddziały Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka” , Stanisława Pelczara „Majki” oraz mniej znanych osób wiosną 1945 r. w sąsiednich regionach w województwach rzeszowskim i podlaskim.
Trzeci rozdział traktuje o „studium pamięci”. Autor mierzy się z procesem „wybielaniem” polskiego podziemia niepodległościowego, które miało miejsce pod koniec lat 80. XX w. Analizuje praktyki propagandowe z czasów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, poświęcając dużo uwagi odzwierciedleniu trudnego tematu zbrodni na Ukraińcach w dyskursach historycznych oraz interpretacjach historyków. Rozdział poświęcony „pamięci” stanowi ważną część pracy Zajączkowskiego, zwłaszcza że w publikacjach dotyczących stosunków polsko-ukraińskich z okresu II wojny światowej dociekliwi czytelnicy często odczuwają brak informacji i odpowiedzi na pytania: co stało się po tych mordach? co stało się z tymi ludźmi? W czasach postmodernistycznych, kiedy historia i praca historyka bywa wykorzystywana przez polityków, obalanie mitów, kłamstw i fałszowania wydarzeń z przeszłości staje się kluczowym zadaniem historyka.
Publikacja Mariusza Zajączkowskiego Wierzchowiny 1945. Fakty i mity, współczesne dyskursy historyczne i spory interpretacyjne o sprawstwo zbrodni i Narodowe Siły Zbrojne uzupełnia dorobek naukowy dotyczący stosunków między dwoma sąsiednimi narodami –Ukraińcami i Polakami – w niezmiernie trudnym czasie, kiedy oficjalnie zakończono II wojnę światową w Europie. Z różnych przyczyn w naszym regionie, na styku dwóch narodów – Polaków i Ukraińców – w tym okresie dalej trwała wojna po wojnie, końca której w lecie 1945 r. każdy z mieszkańców Lubelszczyzny oczekiwał. Książka stanowi ważne studium z perspektywy budowania współczesnych relacji między Polakami a Ukraińcami. Niemniej jednak wciąż pozostają otwarte pytania, czy zbrodnia (lub zbrodnie) polskiego podziemia w Wierzchowinach z 6 czerwca 1945 r. nosiła znamiona ludobójstwa tak ze strony prawnej, jak i ze strony moralnej? I czy w obecnych, bardzo trudnych dla Ukrainy i Ukraińców czasach można omawiać ten temat, oddając go w ręce polityków i towarzyszących im propagandystów?
Kultura Enter 2024/04
nr 111