Strona główna/ROZMOWA. Wszechstronna obrona

ROZMOWA. Wszechstronna obrona

Serhij Żadan rozmawia z muzykiem  Światosławem Wakarczukiem
Z języka ukraińskiego przełożył Andrij Tuczapec

Serhij Żadan: Witajcie, przyjaciele, jestem na antenie Radia Chartia. Nazywam się Serhij Żadan i spotkaliśmy się na ulicy Sumskiej, w pobliżu pomnika Tarasa Szewczenki, ze Światosławem Wakarczukiem. Sławo, cześć!

Światosław Wakarczuk: Cześć!

Miło cię widzieć.

Ciebie również.

Poprosiłem spotkać się tutaj. Pamiętasz marzec ’22, początek wojny? Często przyjeżdżałeś wtedy do Charkowa z pomocą. Pamiętam, jak przywiozłeś samochód do „Frajkoru”. Ogólnie było dużo pomocy, to wtedy było ważne. Siedzieliśmy tutaj, śpiewałeś piosenkę…

Czowen” (ukr. Човен), „Mij maleńkyj czowen” (ukr. Мій маленький човен), dobrze pamiętam. Myślę, że Taras Hryhorowycz [pomnik Szewczenki – red.] nie był wtedy całkowicie zakryty.

Był zakrywany kilka razy. Czy pamiętasz swoje uczucia z pierwszych tygodni wojny w Charkowie i poza Charkowem?

Przede wszystkim Charków był pierwszym miastem „na froncie”, do którego przybyłem. Pamiętam, że 28 lutego byłem już w Dnieprze, a 1 marca przyjechaliśmy tutaj. O ile dobrze pamiętam, dzień przed naszym przyjazdem został ostrzelany dom. A w dniu, w którym przyjechaliśmy, wyraźnie pamiętam, jak się spotkaliśmy. Pamiętasz, jak nagrywałem filmik na placu? W tym momencie doszło do strzelaniny, jak powiedział mi później Jewhen Choroszun, dyrektor szpitala, to była grupa dywersyjna, która weszła do szpitala. I tego samego dnia, dosłownie pół godziny później, przyjechała SBU. Bardzo dobrze pamiętam ten pierwszy raz. Nigdy nie zapomnę kilku rzeczy i szybko je wymienię. Pierwszą był straszny napływ samochodów z Charkowa do Dniepru, a my nie mogliśmy nawet jechać wzdłuż naszej linii, musieliśmy jechać poboczem drogi do Charkowa, ponieważ ciężko było dotrzeć. Drugą rzeczą, którą pamiętam, jest nagranie ze strzelaniny. Było to jedno z dwóch nagrań, które nagrałem dosłownie podczas strzelaniny, która miała miejsce niedaleko ciebie. I trzecia, być może najbardziej imponująca dla mnie rzecz, była na punkcie kontrolnym w pobliżu Charkowa, gdzie znajduje się Pisoczyn, dokładniej gdzie trasa łączy się z Kijowską i Dnieprowską. Był tam punkt kontrolny i panował straszny bałagan i tłum. Babilon. Armagedon. Był tam transporter opancerzony i młodzi chłopcy na służbie, bardzo poważni. Palili, zobaczyli mnie, ktoś poprosił o zrobienie zdjęcia, więc podszedłem i zapytałem: „No, jak tam? Jak wygląda sytuacja?”, zdając sobie sprawę, że sytuacja jest bardzo niepokojąca. Oddziały wroga były dosłownie na obrzeżach miasta. A on po prostu powiedział, nie patrząc nawet na mnie, taki facet w wieku 22 lat: „Przetrwamy to”, wiesz, w stylu Clinta Eastwooda czy Mela Gibsona w tych wszystkich filmach. Bardzo mnie to zainspirowało. Wróciłem do miasta z zupełnie innym wrażeniem. Od tamtej pory nigdy nie byłem w depresyjnym nastroju, gdy odwiedzałem Charków.

Wiesz, to dziwne: minęło dwa i pół roku, a teraz, kiedy rozmawiasz z ludźmi, którzy byli świadkami tych pierwszych dni, wszyscy używają tego słowa, o którym wspomniałeś: chaos. Tak, było to pewnego rodzaju zamieszanie.

Powiedziałbym, że dla mnie nie był to chaos, lecz jakieś niezrozumienie i oczekiwanie nie wiadomo czego. To było rozmycie, nieostrość obrazu.

Przypomnij sobie ten Charków: naprawdę, ten napływ samochodów, puste ulice. Kiedy tu staliśmy, faktycznie, ta ulica była pusta.

Wszystko było puste. Byłem sam. Myślę, że był to jedyny raz w moim życiu, kiedy stałem sam na Placu Wolności. Dosłownie nie widziałem ani jednej osoby. To było przerażające, ale jednocześnie wiązała się z tym pewna odpowiedzialność.

Z drugiej strony, spójrzmy: jesteśmy teraz w centrum, wokół jeżdżą kabriolety, spacerują piękni, wspaniali ludzie, dzieci biegają beztrosko obok pomnika Tarasa Szewczenki. Więc o co z tym chodzi? O tym, że wszyscy jesteśmy zrelaksowani, że tak powinno być, że to jest ciągłe życie, i że ludzie nie muszą cały czas żyć w strachu i pewnego rodzaju samoograniczeniu.

Trudno powiedzieć. Myślę, że jedno i drugie. Z jednej strony ludzie są z natury przystosowani do wszystkiego, nawet do najtrudniejszych warunków i niebezpieczeństw. Z drugiej strony myślę, że to wciąż głos za wolnością. Kiedy człowiek mówi zgodnie ze swoim wyborem: „Zostaję tutaj” lub „Będę tutaj, ponieważ tutaj jest moja wolność, moje życie, gdzie czuję się sobą i będę tutaj bez względu na wszystko.” To także dowód dla wroga, że nic nam nie zrobi. Myślę, że to gdzieś pośrodku. Oczywiście są ludzie, którzy po prostu się do tego przyzwyczaili. Ale pamiętajmy: jest ogromna liczba ludzi, którzy odeszli i wrócili, wbrew wszelkim przeciwnościom. A kiedy wiosną nastąpiła druga fala tej barbarzyńskiej inwazji, a mianowicie atak artyleryjski i rakietowy na Charków, to oni nie wyjechali. Wciąż tu byli.

Wiesz, co chciałem powiedzieć? Ano to, że w Charkowie z jednej strony miasto ponownie zaczyna kwitnąć i to jest strasznie wzruszające. Rzeczywiście, ludzie żyją, bo kochają życie, nie wyjeżdżają, bo kochają swoje miasto. A z drugiej strony jest obszar, który jest teraz naprawdę w zawieszeniu – kultura. Nasze teatry nie działają, prawie nie ma koncertów.

Rozumiem to. Chciałem przyjechać z moim solowym projektem i zdałem sobie sprawę, że nie mogę.

Właśnie o tym mówię, patrz: siedzimy obok Tarasa Hryhorowycza, który jest swego rodzaju metaforą Charkowa i być może całej Ukrainy. To zachowany pomnik, zachowana historia, która czeka na możliwość ponownego otwarcia, ponownego ujawnienia. I co z tym zrobić, jak to traktować? Cóż, myślę, że doskonale rozumiesz, że dla ludzi brak życia kulturalnego nie jest tak naprawdę brakiem chleba, ale wciąż jest problemem. I to, że nie ma teatrów, nie ma bibliotek.

Powiem więcej: gdy tylko brak chleba przestaje być problemem, czyli gdy chleba jest pod dostatkiem, nagle głównym problemem staje się brak kultury. Taka jest natura ludzka – czasem ludzie potrzebują rozrywki, czasem refleksji, czasem po prostu zmiany scenerii. I oczywiście ludzie tego potrzebują. Trudno mi powiedzieć, co z tym zrobić. Będę ostrożny w wyrażaniu swojej opinii: nadal możliwe jest organizowanie wydarzeń w chronionych miejscach dla niewielkiej publiczności. Wydaje się, że niektóre wydarzenia odbywają się tutaj w Charkowie, w niektórych chronionych miejscach, gdzie ludzie mogą gromadzić się na wystawach lub małych wydarzeniach teatralnych. Ale faktem jest, że duża liczba ludzi nie może się tu zebrać.

To niebezpieczne i myślę, że wszyscy to rozumieją. Nie chodzi o to, że chcę mieć koncert i nie dbam o bezpieczeństwo. To jasne, że kwestia bezpieczeństwa jest najważniejsza.

Z bólem serca odrzuciłem pomysł zagrania koncertu w Charkowie, zdając sobie sprawę, że była to dla mnie największa strata tej warunkowej trasy, którą odbywałem. Jak mogłem nie przyjechać do Charkowa? Ale powstrzymaliśmy się i nie pojechaliśmy do Sum ani Zaporoża, w których jest podobno trochę spokojniej.

Akurat chciałem zapytać o twoją trasę i wpływ problemu Charkowa na Ukrainę. Myślę, że sam zauważyłeś, że obywatele Ukrainy mają różne podejście do wydarzeń kulturalnych. Dziś niektórzy mówią, że to bardzo ważne, rozumieją, jak bardzo one wspierają wielu ludzi, a niektórzy nie chcą tego zrozumieć. Są ludzie, dla których kultura to wyłącznie rozrywka, beztroska i dystansowanie się od problemów. Gdzie więc znaleźć ten złoty środek? Gdzie w ogóle go szukać?

Podejrzewam, że nawet ci, którzy się temu sprzeciwiają, robią to bardziej po to, by mieć jakieś stanowisko przeciwko. Wydaje mi się, że nie ma ludzi z tak grubą skórą i bezdusznym sercem, chodzi o normalnych ludzi, którzy świadomie odmawialiby i uważali, że jakaś kultura jest nieistotna. Jeśli nieaktualne są jakieś spektakle, teatr, spotkania czy prezentacje, to nieaktualne będzie oglądanie filmów czy czytanie książek. W końcu „nie czas” może szybko zamienić się w „nie czas na życie”. Myślę, że to właśnie próbuje osiągnąć wróg. Głównym powodem, dla którego teraz tak bezlitośnie niszczy miasta na linii frontu, które nie są bezpośrednio zaangażowane w działania wojenne, ale są po prostu w pobliżu, takie jak klasyczny Charków, jest uczynienie życia tutaj nie do zniesienia i sprawienie, by stracił sens istnienia. Myślę, że kultura jest ważna dla ludzi w ogóle. To ona daje nam powód do istnienia. Nawet ten pozornie niezwiązany kontekst mistrzostw w piłce nożnej, który był ważny dla ludzi, był ważny tak długo, jak długo grała tam Ukraina. Ludzie oglądali piłkę nie tylko dla rozrywki, ale dlatego, że potrzebowali odciążyć swoje mózgi od codziennego stresu. Dlatego apeluję do wszystkich purystów poważnego zachowania: naprawdę musimy współpracować, aby wygrać i zrobić wszystko, aby to osiągnąć. Niech nic nie przeszkodzi każdemu z nas pozwolić swojemu sercu cieszyć się czymś, co jest dla nas ważne, oczywiście z uwzględnieniem wszystkich możliwych aspektów bezpieczeństwa i innych. Niestety to będzie z nami do końca wojny. I nie ma znaczenia, czy jest to Lwów, Kijów czy Charków – zawsze będzie poczucie, że jesteśmy w stanie wojny i musimy o tym pamiętać. Ale poza tym, nie pozwólmy wrogowi wyrwać z rąk najcenniejsze, co mamy. W końcu chłopaki i dziewczyny w okopach czytają książki, słuchają muzyki i wymieniają się dowcipami.

Żyją i nie są skazani na zagładę. Myślę, że to bardzo ważne, aby to zrozumieć. Błędem jest traktowanie osoby w mundurze, osoby z bronią, jako kogoś, kto wypadł z życia. To bardzo nieuczciwe i niesprawiedliwe.

Dawno, dawno temu, mój znajomy Koczewenko, którego poznałem podczas wojny, teraz walczy w obwodzie zaporoskim, jest podpułkownikiem, był bohaterem naszego filmu i projektu „Kwity minnych zon” (ukr. Квіти мінних зон), kiedy zbieraliśmy pieniądze na pick-upy. Pojawił się na końcu, kiedy sfilmowano go jadącego i mówiącego: „Podoba nam się i to ważne, żebyście się spotykali, chodzili do kawiarni, spacerowali po mieście, cieszyli się życiem, tylko o nas nie zapominajcie. A kiedy wszystko się skończy, przyjedziemy i dołączymy się do was”. To naprawdę prosta maksyma, która wymaga złożonego zachowania: żyj swoim codziennym życiem, bądź sobą, ale nie zapominaj o tych, którzy dziś robią wszystko dla naszego zwycięstwa i rób wszystko dla nich. Tyle. Proste, ale niełatwe do wdrożenia.

Chciałem też zapytać o trasę koncertową. Właściwie nie tyle o koncerty, co o publiczność. Nie o koncerty Okean Elzy, ale o twój solowy projekt. Czy czujesz, że w jakiś sposób publiczność się zmieniła, czy nie?

Sale teatralne same w sobie mają inną energię. Nie mogę powiedzieć, że są intymne, chociaż program muzyczny jest intymny. Ale powiedziałbym, że w tej teatralności jest pewna uroczystość, jeśli wiesz, co mam na myśli. Koncert rockowy nie daje poczucia uroczystości. Koncert rockowy, bez względu na to, w jakich warunkach się odbywa, ma buntowniczego, karnawałowego ducha. A tutaj, wiesz, wszyscy siedzą cicho, słuchając uważnie. Swoją drogą bardzo mi się to podoba. Cisza w sali, gdy grasz, i czujesz się jak w filmie, jakbyś był filmowany i odgrywał swoją scenę. To chwila powagi, w której nie można sobie pozwolić na zabawę. I naprawdę to lubię, naprawdę za tym tęskniłem. W pewnym sensie wydaje mi się, że to jest coś w stylu, jeśli mogę użyć słynnego biblijnego wyrażenia: „Oddajcie cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. Kiedy Okean Elzy występuje na koncertach charytatywnych za granicą, ludzie tam potrzebują energii. Trzeba im przypomnieć, że wszyscy jesteśmy razem, bo chcą mieć ten napęd. Po pierwsze, mogą sobie na to pozwolić w tych warunkach, a po drugie, proszą o to. Przede wszystkim ukraińska publiczność prosi o emocjonalną bliskość, chce być przytulana, dosłownie. A my staramy się to robić za pomocą muzyki. Wierzę, że obecna sytuacja, kiedy nie możemy robić wielkich rockowych koncertów, uświadomiła nam, że tego właśnie ludzie teraz potrzebują. I to, moim zdaniem, jest bardzo ważne, wspaniałe i piękne.

Zastanawiam się, o co najczęściej proszą cię zaśpiewać wojskowi? Oczywiście, zawsze coś zamawiają.

Wojskowi zamawiają piosenki tylko wtedy, gdy całkowicie się wyluzują. Na początku słuchają bardzo uważnie, dziękują, a dopiero potem, jak nadchodzi moment, to pytają: „Czy może pan zagrać tę piosenkę?” albo „Moja żona lubi…”, „Moja dziewczyna uwielbia…”. Z reguły to do przewidzenia, są to zwykłe hity Okeanu Elzy, które wszyscy kochają i znają: „Na nebi” (ukr. На небі), „Ja ne zdamsya bez boju” (ukr. Я не здамся без бою), „Obijmy” (ukr. Обійми) – liryczne piosenki. Chociaż staram się zacząć od bardziej społecznych piosenek, takich jak „Ewerest” (ukr. Еверест), Czowen” (ukr. Човен), „Koly my stanemo soboju” (ukr. Коли ми станемо собою). Ludzie słuchają z szacunkiem, ale nadal chcą usłyszeć coś, co jest związane z ich pierwszą miłością, z ich domem. Dlatego nie śpiewałem piosenki „Na nebi” przez pierwszy rok wojny, kiedy występowałem dla wojskowych. Myślałem, że to w jakiś sposób niestosowne, ale potem uświadomiłem sobie, że to było dokładnie to, czego potrzebowali, ponieważ przychodziłem do nich z kawałkiem życia, które było przed wojną i, miejmy nadzieję, będzie po niej. Aby wyciągnąć ich z tego stanu, w którym się znajdują, ponieważ regeneracja to nie tylko spanie, ale także zmiana myśli. Dzisiaj występowaliśmy w lesie dla 57. brygady, dla chłopaków, którzy przyjechali na rehabilitację. Ich dowódca podszedł do mnie i powiedział: „Dziękuję za ten reset, wiedziałem, że chłopaki bardzo tego potrzebują i widzę po ich minach, że godzina z wami bardzo im pomogła”. A ja pomyślałem: „Boże, w takim razie nie robię tego na próżno”.

W tym roku Okean Elzy kończy 30 lat i z tego powodu dajecie koncert w Pałacu Sportu. Są to pierwsze występy zespołu od początku pełnoskalowej wojny. Czy możesz opowiedzieć nam trochę o tych koncertach, czy ta informacja jest jeszcze poufna?

Mogę wszystko powiedzieć. Długo zastanawialiśmy się nad tym, czy występować. Szczerze mówiąc, zazwyczaj staramy się nie patrzeć na sytuację wokół nas, tylko, jak to się mówi, wyznaczać trendy. Ale nie będę ukrywał, że czekaliśmy na to, jak pójdą inne koncerty, w tym twój wspaniały występ. Obserwowaliśmy, czy ludzie są na to gotowi. Kiedy zobaczyliśmy, biorąc pod uwagę wszystkie standardy bezpieczeństwa, że Pałac Sportu nadal jest gotowy na próbę, zdecydowaliśmy, że uczcimy 30-lecie przynajmniej kilkoma wydarzeniami na mniejszą lub większą skalę. Nie wiemy, ile będzie koncertów i ile osób przyjdzie. Jesteśmy gotowi grać nawet przez tydzień. Na razie planowane są dwa koncerty, ale być może będą trzy. Program będzie nostalgiczny i inspirujący, bo wiadomo, że nie unikniemy naszych pierwszych piosenek. Będziesz pierwszym, który dowie się o tym, że mamy taki plan. Obecnie planujemy upublicznić wszystkie niewydane wczesne nagrania Okeanu Elzy. Stanie się to w niedalekiej przyszłości. Dla większości naszych fanów będzie to niespodzianka, ponieważ są to utwory, które mają 30 lat i zostały nagrane, gdy istnieliśmy raptem trzy miesiące, pół roku, rok. Kiedy sam tego słuchałem, pomyślałem: „To tak jakbym patrzył na swoje zdjęcia z rocznika szkolnego, kiedy patrzę na siebie z wąsami, które jeszcze nie zostały zgolone. Nie mogę tego przyjąć spokojnie. Ale to byłem ja”. Jasne, że będzie coś nowego. Wydajemy album dosłownie wczesną jesienią, z 12 zupełnie nowymi utworami, których nikt nie słyszał i nikt nigdzie nie wykonywał. Podstawą koncertu będą utwory z tego albumu, wczesne piosenki, no i oczywiście jak możemy się obejść bez „Na nebi” czy „Ja ne zdamsya bez boju” – bez nich nigdzie się nie ruszymy.

Wspomniałeś, że będziesz miał gości. Oczywiście wciąż ich zbierasz. Na razie to tajemnica. Nie będę wypytywał, bo rozumiem, że to tylko intryga. Ciekawie będzie zobaczyć ich na koncercie.

Sam do końca nie wiem, kto dokładnie tam będzie.

Słuchaj, Sławo, będziemy czekać na nowe utwory, nowe koncerty i kontynuować naszą pracę.

Czy mogę poświęcić tę chwilę, aby powiedzieć kilka słów dla Radia Chartia? Chciałbym podziękować tobie i wszystkim twoim towarzyszom broni, brygadzie Chartia i całym Siłom Zbrojnym za to, co robicie. Fakt, że siedzimy tutaj w słoneczny dzień – jeśli jest to słoneczny dzień – jest to zasługa Sił Zbrojnych. Fakt, że możemy tu siedzieć i cieszyć się tym. I chciałbym życzyć wszystkim, którzy nas słuchają i oglądają, aby pozostali przy życiu i mieli się dobrze. Niech anioły będą z wami i zapewnią wam bezpieczeństwo. Razem z ufnością zbliżymy się do naszego wielkiego celu, jakim jest zakończenie wojny na ukraińskich warunkach, abyście mogli powrócić do bycia sobą. Dziękuję, to dla mnie wielki zaszczyt.

Rozmowa udostępniona dzięki uprzejmości Serhija Żadana: Źródło>

Kultura Enter 2024/04
nr 111

Serhij Żadan, fot. Dorota Mościbrodzka