Ile Schulza w Drohobyczu
Liczę, że w tym tytułowym pytaniu czytelny jest bardziej konkretny sens: czy realnie istniejące ukraińskie miasto Drohobycz w jakikolwiek sposób może być utożsamiane ze znaną na całym świecie „ulicą Krokodyli” z prozy Schulza i czy teraźniejszy Drohobycz w ogóle jest miastem Schulza − jak to chcą widzieć przyjeżdżający do Drohobycza miłośnicy twórczości artysty? Czasami ich uwielbienie graniczy z parodią, co celnie zobrazował Ziemowit Szczerek w swojej głośnej książce Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian. Szczerek opisał dwie polonistki z Warszawy, wystylizowane na czarno, z napisami „Bruno Schulz” i „Franz Kafka” na podkoszulkach, które przyjechały do Drohobycza, żeby z czarnymi świeczkami w rękach oddać hołd wielkiemu polsko-żydowskiemu pisarzowi i koniecznie odnaleźć „ulicę Krokodyli”. Faktycznie, dość często możemy spotkać w Drohobyczu podobnie egzaltowane (choć nie tak karykaturalne jak u Szczerka) postaci, wręcz „pielgrzymujące” do Schulza. Równie często bywają tu ci, którzy zajmują się jego twórczością na poważnie.
Dla jednych i drugich „ulica Krokodyli” rzeczywiście jest swoistą matrycą kulturową, na podstawie której Polacy – jak twierdzi Elżbieta Rybicka w książce Geopoetyka[i] – „konceptualizują geografię wyobrażoną” Drohobycza. Dodam, że nie tylko Polacy, ale też wszyscy, dla których Drohobycz jest miastem mitycznym, wyimaginowanym przez Schulza. A takich osób jest sporo na całym świecie, przy czym w Polsce zdecydowanie najwięcej.
Jak się ma dzisiejszy Drohobycz i jego mieszkańcy do tych wyobrażeń? Niedawno moja doktorantka, podczas wystąpienia na konferencji literaturoznawczej w Łucku, zasugerowała (za Elżbietą Rybicką), że „ulica Krokodyli” jest matrycą kulturową Drohobycza na całym świecie. Ukraińscy naukowcy, zwłaszcza ze Lwowa, nie zgodzili się z tą tezą, przyjmując, że to spojrzenie z niejako obcego im świata. Przecież z Drohobyczem i Lwowem związany był wielki Iwan Franko, więc nieładnie, żeby Schulz go zdominował. Nawet osobom powiązanym geograficznie, mentalnie, wyobrażeniowo, ale też ideologicznie i narodowościowo z okolicami Sklepów cynamonowych Drohobycz kojarzy się raczej z Iwanem Franko niż Schulzem, mimo że ten pierwszy nigdy żadnego miłego zdania o tym mieście nie napisał i uważał je za prowincjonalną dziurę, zatopioną w bagnie i smrodzie ropy naftowej. Mamy więc konflikt? Schulz z jego wyimaginowaną matrycą kulturową Drohobycza jest odrzucany? Niekoniecznie. Liczne przykłady udowadniają zupełnie inną postawę. Wystarczy powiedzieć, że na Międzynarodowy Festiwal Brunona Schulza, który od 2004 roku odbywa się w Drohobyczu w cyklu dwuletnim, oprócz uczestników z wielu krajów świata, zawsze licznie przyjeżdżają wybitni ukraińscy pisarze, poeci, artyści. Jednym słowem festiwal przyciąga humanistów ze Lwowa, Kijowa, Iwano-Frankiwska, Czerniowców, Charkowa, Użhorodu, Łucka, Sum. Podobnie elita intelektualna samego Drohobycza (choć nie wszyscy) przekonuje się powoli do Schulza jako człowieka, którego rola w zbudowaniu rozpoznawalności tego miasta na mapie świata jest nie do przecenienia. Jeden z przedstawicieli ratusza, tkwiący we władzach od dawna, który czternaście lat temu popierał skandaliczne wywiezienie do Yad Vashem malowideł ściennych Brunona Schulza (motywując swoje zdanie obcością tego artysty dla ukraińskiej kultury i ukraińskiego Drohobycza), a trzy lata temu domagał się zmiany nazwy projektu artystycznego „Półtora miasta”[ii] − podczas niedawnej konferencji prasowej w Konsulacie Generalnym RP we Lwowie z okazji organizowanych po raz pierwszy Dni Europy w Drohobyczu powiedział, iż Drohobycz jest miastem Iwana Franki, Jurija Drohobycza[iii] oraz… Brunona Schulza. W ten sposób Schulz, autor Republiki marzeń – opowiadania, w którym pięknie pisał o Drohobyczu jako o „wybranej krainie, prowincji osobliwej, mieście jedynym na świecie” – staje się zarówno podmiotem, jak i przedmiotem edukacji kulturowej mieszkańców dzisiejszego Drohobycza, włącznie z jego władzami.
W sprawie obecności Schulza w dzisiejszym ukraińskim Drohobyczu oraz podobnych śladów historii − paradoksalnie nawiązujących do zamierzchłej już międzywojennej wielokulturowości tego miasta i jednocześnie jej zaprzeczających − chcę zaproponować kilka przykładów z aktualnej fizycznej przestrzeni owej „prowincji osobliwej”. Do „ulicy Krokodyli” powrócimy na końcu.
Opowiadanie Schulza Wiosna zawiera – nietypowo dla innych jego tekstów –kilka różnorodnych wątków. Najważniejszy jest erotyczno-miłosny. Bohaterką jest piękna Bianka – przedmiot fantazji erotycznych i ambicji demiurgicznych narratora. Niewykluczone, że w międzywojennym Drohobyczu żył pierwowzór bohaterki. Mogła nią być słynąca z urody córka znanego drohobyckiego lekarza rentgenologa. Zaginione ślady po tej dziewczynie, fascynująco grającej na fortepianie i spacerującej po parku przy ul. Truskawieckiej w towarzystwie guwernantki, niespodziewanie powracają do współczesnego Drohobycza w postaci jej potomkini − akurat ten wątek pozostawię niedokończonym. Jest też w Wiośnie tajemnicza, imponująco opisana willa, w której mieszka czarująca Bianka. Schulzolog z Lublina Władysław Panas (1947–2005) zidentyfikował obiekt, odnalazł rezydencję i napisał książkę Willa Bianki. Mały przewodnik drohobycki dla przyjaciół. Dzięki temu wiemy, że willa Bianki to obecnie Pałac Sztuki (fot. 2), wchodzący w skład zespołu budynków lokalnego muzeum krajoznawczego „Drohobyczyna”. Często podczas Festiwalu Schulzowskiego i innych kulturalnych wydarzeń odbywają się tam wystawy. Organizatorzy imprez jako miejsce wydarzenia podają wtedy w programach: „Willa Bianki/Pałac Sztuki”. W ten sposób mieszkańcy Drohobycza dowiadują się o istnieniu willi Bianki, chociaż nie wszyscy wiedzą, skąd pochodzi ta literacka nazwa.
Od jakiegoś czasu dyrekcja muzeum „Drohobyczyna” docenia fakt posiadania na swoim terenie oryginalnych malowideł ściennych Schulza. Chodzi oczywiście o te resztki, które w 2001 roku − po głośnym odkryciu rysunków przez niemieckiego reżysera Benjamina Geisslera, a dokonanym dzięki bezcennym wskazówkom Jerzego Ficowskiego (1924−2006) − nie zdążyły „wyjechać” do Izraela, przede wszystkim z powodu nagłośnienia skandalu w Polsce. To uświadomienie sobie wagi malowideł, przy finansowym wsparciu znanego na Ukrainie oligarchy Rinata Achmetowa, skutkowało otworzeniem dwa lata temu w willi Bianki pokoiku z ekspozycją poświęconą Schulzowi. Najważniejszym eksponatem są malowidła ścienne (oryginalne oraz kopie wywiezionych do Yad Vashem), ale najbardziej rzucają się w oczy powiększone do wzrostu przeciętnego człowieka zdjęcia, pochodzące z gazety „Prawda Bolszewicka”[iv], która ukazywała się w Drohobyczu za pierwszych sowietów i dla której Schulz malował Marksa, Lenina, Stalina, czołgi sowieckie i bolszewików z karabinami. Łatwo się domyślić, że bez komentarza, iż Bruno Schulz był ofiarą dwóch totalitarnych reżimów i w końcu zginął wyłącznie dlatego, że był Żydem − przeciętny Ukrainiec, nawet nie narodowiec i nacjonalista, po obejrzeniu takiej ekspozycji może dojść do wniosku, że Schulz był kolaborantem i współpracował najpierw z bolszewikami, a następnie z hitlerowcami, co pasuje do stereotypu Żyda jako sprzedawczyka.
Ale jest w Drohobyczu inne miejsce poświęcone autorowi Sklepów Cynamonowych. To Izba Pamięci Brunona Schulza – jego pierwsze na świecie muzeum, ulokowane w jego niewielkim profesorskim pokoiku w dawnym państwowym gimnazjum im. Władysława Jagiełły (ob. budynek Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki, ul. Iwana Franki 24; fot. 3), gdzie pracował jako nauczyciel rysunku i robót ręcznych. Muzeum – powstałe z inicjatywy Igora Menioka (1973−2005), po konsultacjach z Jerzym Ficowskim, Władysławem Panasem, Jerzym Jarzębskim − otworzono 19 listopada 2003 roku, w 61. rocznicę śmierci Brunona Schulza. Od roku można zwiedzać go w zmodernizowanej wersji (fot. 4, 5), której autorem jest Grzegorz Józefczuk, prezes Stowarzyszenia Festiwal Brunona Schulza w Lublinie i dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu. Projekt, którego pierwszy etap zrealizowano w ramach stypendium MKiDN, wciąż jest otwarty i musi się rozwijać, ponieważ Izba Pamięci Brunona Schulza jest w istocie poświęcona recepcji artysty i jego twórczości na świecie, na Ukrainie i w Drohobyczu. A Schulz i jego dzieła przeżywają renesans. Liczba zwiedzających Izbę Pamięci stale rośnie, mimo że brakuje informacji o tym miejscu. Nie tylko o tym − w przestrzeni miasta nie ma żadnych informacji o Schulzu i każdy przybysz musi tropić jego ślady sam. Trzeba jednak powiedzieć, że o Iwanie France również nie ma informacji w przestrzeni Drohobycza.
Willa Bianki znajduje się na końcu dawnej ulicy Adama Mickiewicza, obecnie Tarasa Szewczenki (wieszcze polski i ukraiński zamienili się miejscami po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości w 1991). Jeśli udamy się tą ulicą do serca miasta, lokowanego niegdyś na prawie magdeburskim, czyli pójdziemy w stronę kościoła św. Bartłomieja i placu Rynek, napotkamy po drodze dawny Żydowski Dom Starców, w którym obecnie mieści się miejska biblioteka publiczna, nosząca imię znanego ukraińskiego centroprawicowego działacza politycznego Wiaczesława Czornowiła (1937−1999; fot. 6). W centralnej części tego budynku – w miejscu obecnej czytelni − znajdowała się kiedyś synagoga. Dzisiaj organizujemy w tej przestrzeni spotkania z pisarzami i poetami. Swoje teksty czytali tu, wymieniam alfabetycznie: Jurij Andruchowycz, Igor Biełow, Ołeksandr Bojczenko, Wiktor Jerofiejew, Andrij Lubka, Daniel Odija, Taras Porochaśko, Olga Tokarczuk, Bohdan Zadura, Serhij Żadan i inni. Autorzy wiedzą, że czytają w synagodze. Niektórzy wiedzą też, że właśnie tutaj Bruno Schulz na rozkaz Niemców segregował cenne księgi i foliały, zwożone z Drohobycza i okolic; najcenniejsze przywieziono z klasztoru jezuickiego w Chyrowie.
Za biblioteką im. Wiaczesława Czornowiła mijamy budynek komisariatu wojskowego (groźne i smutne miejsce w dzisiejszych czasach) i dochodzimy do najpiękniejszej w Drohobyczu secesyjnej willi (fot. 7). To dawna rezydencja Rajmunda Jarosza (1875−1937), prezydenta Drohobycza oraz właściciela uzdrowisk Truskawiec i Horyniec – człowieka bardzo zasłużonego dla Drohobycza, mecenasa kultury i sztuki oraz mądrego polityka, który nigdy nie dopuścił do krwawych konfliktów między Polakami i Ukraińcami ani do jawnych przejawów antysemityzmu. Podczas okupacji niemieckiej w jego willi mieściło się kasyno i prawdopodobnie wisiał na ścianie wielki obraz olejny Schulza, za sowietów był tutaj Dom Pionierów. Obecnie niewiele pozostało z dawnego uroku. Dziś mieści się tutaj jeden z wydziałów uniwersytetu, a w piwnicy swoją siedzibę i kameralną scenę ma studencki Teatr „Alter”. Spektakle teatralne przyciągają mieszkańców, którzy dowiadują się w ten sposób o willi Jarosza (od jakiegoś czasu lepiej pisać całym zdaniem: o willi Rajmunda Jarosza, żeby dawny prezydent Drohobycza nie mylił się z obecnym liderem Prawego Sektora Dmytro Jaroszem, który też jest związany z Drohobyczem, gdyż studiował tu ukrainistykę i szkolił się w ukraińskiej paramilitarnej organizacji nacjonalistycznej „Tryzub”).
Na cmentarzu rzymskokatolickim przy ulicy Truskawieckiej znajdziemy grób Rajmunda Jarosza, choć co prawda nie w oryginalnej formie (fot. 8, 9). Czy dzisiejsi mieszkańcy ukraińskiego Drohobycza słyszeli o Rajmundzie Jaroszu i czy cenią jego postawę i dokonania? Nie pomylę się, jeśli odpowiem, że nie.
Na tym samym cmentarzu dość blisko siebie stoją dwa szczególne pomniki, dwa krzyże – ukraiński i polski. Krzyż ukraiński sławi 12 poległych bojowników OUN. Opatrzono go epitafium: „Dla Ciebie, Święta Ukraino, oddali życie w walce i tu spoczywają członkowie Przywództwa Obwodowego OUN, którzy zginęli 30 października 1946 roku we wsi Ułyczne” (fot. 10). Polski krzyż jest hołdem dla walki o niepodległość. Ufundował go kilka lat temu drohobycki oddział Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej. U podstawy możemy przeczytać: „Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, /Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna, /Sto razy wrogów zachwiana potęgą, /Skończy zwycięstwem” (fot. 11, 12). W dzisiejszym Drohobyczu nikt nie pamięta, kim był Rajmund Jarosz, i tylko nieliczni wiedzą, że epitafium na polskim krzyżu to cytat z Giaura Lorda Byrona (z wydania z 1835 roku, w tłumaczeniu Adama Mickiewicza).
Przy kościele św. Bartłomieja od pięciu lat leży sterta głazów (fot. 13). Nikt nie zwraca na te kamienie uwagi, tylko czasem fotografują się na nich zakochani. Głazy, wyglądające jak artystyczna instalacja, miały posłużyć do zrekonstruowania pomnika bitwy grunwaldzkiej, stojącego kiedyś w tym miejscu. W 2010 roku, w rocznicę sześćsetlecia zwycięstwa, w którym mieli swój udział również drohobyczanie, wspominane już Towarzystwo Kultury Polskiej zainicjowało akcję odbudowy monumentu. Pomysł nie doczekał się realizacji wskutek oporu ukraińskich nacjonalistów. Ponieważ głazy przywieziono przed protestami − leżą sobie pod kościołem do dziś, trochę jako przyczynek do refleksji. Ciekawe, jak długo tu pozostaną?
Wreszcie docieramy do rynku. Ratusz (fot. 14) projektował lwowski architekt Marian Nikodemowicz (1890−1952), którego syn, kompozytor Andrzej Nikodemowicz (ur. 1925), mieszka obecnie w Lublinie.
Za drzwiami głównego wejścia do ratusza, po lewej stronie przy schodach znajduje się popiersie Romana Szuchewycza (1907−1950), głównego dowódcy UPA (fot. 15). Niedawno koordynowałam Dni Europy w Drohobyczu. Inauguracja odbywała się w ratuszu. W przeddzień uroczystości ze strony polskiej pojawiła się sugestia, żeby pomyśleć nad tym, czy popiersie Szuchewycza w najważniejszym budynku miejskim jest dobrą promocją dla Drohobycza, zwłaszcza podczas Dni Europy. Sugestia pozostała sugestią. Dzisiejszy Drohobycz jest miastem ukraińskim. Jego mieszkańcy pasjonują się postaciami Romana Szuchewycza i Stepana Bandery, choć jednocześnie deklarują proeuropejską postawę. Kolejny paradoks? Nie ostatni. Stepan Bandera uważany jest za wielkiego ukraińskiego bohatera − o czym informuje baner wiszący od kilku lat na fasadzie budynku naprzeciw ratusza (fot. 16). Ta deklaracja jest kontrowersyjna nie tylko dla Polaków, ale też dla Ukraińców ze środkowych i wschodnich regionów kraju. Tuż obok plakatu z Banderą wisi duży portret Iwana Franki, opatrzony słowami: „Pora nam dla Ukrainy żyć”; to cytat z jego wiersza Nie pora, napisanego w 1880 roku (fot. 17).
Stepan Bandera ma w Drohobyczu również majestatyczny pomnik (fot. 18) − w parku, który wcześniej należał do plebanii kościoła rzymskokatolickiego św. Bartłomieja. W swoim czasie stało tu popiersie Stalina, następnie Lenina i dlatego w różnych okresach nazywano to miejsce najpierw parkiem Stalina, potem Lenina, a obecnie Bandery. Za murkiem parku Bandery znajduje się punkt wyjątkowy dla tropicieli śladów Schulza w Drohobyczu – miejsce, w którym 19 listopada 1942 roku został zastrzelony. Dzięki lubelskim miłośnikom Schulza, szczególnie Grzegorzowi Józefczukowi, wmurowano tu (dwukrotnie, w 2006 i 2010 roku) pamiątkową tablicę (fot. 19, 20). Od 2001 roku corocznie w rocznicę śmierci artysty odbywają się tu spotkania ekumeniczne, podczas których modlą się wspólnie za jego duszę członkowie drohobyckiej gminy żydowskiej, księża rzymskokatoliccy i greckokatoliccy, a od niedawna także prawosławni. Cały czas z duchową obecnością Stepana Bandery w bliskim sąsiedztwie. (Pierwsza taka modlitwa odbyła się w tym miejscu 19 listopada 1992 roku, też dzięki środowisku lubelskich artystów i działaczy kulturalnych, przede wszystkim dzięki Grzegorzowi Rzepeckiemu i Ośrodkowi „Brama Grodzka−Teatr NN”; wtedy jeszcze park nie nosił imienia Stepana Bandery).
Wracamy do „ulicy Krokodyli” (fot. 1). Zbiega ona w dół od placu Rynek i na wysokości wzgórza bazylianów skręca w prawo, po czym ciągnie się aż do torów kolejowych – dokładnie tak jak opisał Schulz. U jej wylotu na rogu rynku znajdowała się – nieistniejąca dziś – apteka, pięknie opisana w prozie Schulza. We współczesnym Drohobyczu „ulica Krokodyli” nosi imię hetmana Iwana Mazepy, choć w różnych okresach była ulicą Stryjską, Piłsudskiego, a nawet Dzierżyńskiego. Tylko u Brunona Schulza pozostaje niezmienna na zawsze. Czy rozentuzjazmowane polonistki z Warszawy zdołają ją odnaleźć w topografii współczesnego Drohobycza? – to bez znaczenia. Schulz, być może, odpowiedziałby na to fragmentem z opowiadania Ulica Krokodyli, ze zbioru Sklepy cynamonowe:
„Widocznie nie stać nas było na nic innego, jak na papierową imitację, jak na fotomontaż złożony z wycinków zleżałych, zeszłorocznych gazet” [v].
dr Wiera Meniok (Drohobycz)
[i] Elżbieta Rybicka, Geopoetyka. Przestrzeń i miejsce we współczesnych teoriach i praktykach literackich, Uniwersitas 2014
[ii] Chodzi o działania artystyczne realizowane wspólnie w drohobyckiej przestrzeni publicznej przez „Teatr Alter” z Drohobycza i Akademię Ruchu z Warszawy. Terminem „półtora miasta” (pół polskie, pół żydowskie, pół ukraińskie) określił Drohobycz Marian Hemar w recenzji z książki Andrzeja Chciuka Atlantyda.
[iii] Jurij Kotermak (1450–1494) – ukraiński astronom, lekarz i poeta z Drohobycza, związany z Uniwersytetami w Bolonii i Jagiellońskim.
[iv] Dziennik wydawany po 1939 w Tarnopolu przez radzieckie władze okupacyjne.
[v] Bruno Schulz, Opowiadania. Wybór esejów i listów, oprac. Jerzy Jarzębski, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1989, s. 80.
Fot. 1. Początek opisanej w prozie Schulza "ulicy Krokodyli"; obecnie ul. Stryjska. Wszystkie zdjęcia w tym artykule: Wiera Meniok
Fot. 2. Willa Bianki, obecnie Pałac Sztuki
Fot. 3. Dawne gimnazjum im. Wł. Jagiełły, obecnie rektorat Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki
Fot. 3. Izba Pamięci Brunona Schulza w dawnym gimnazjum im. Wł. Jagiełły; po modernizacji
Fot. 5. Izba Pamięci mieści się przy ul. Iwana Franki 24, pok. 33
Fot. 6. Dawny Żydowski Dom Starców, obecnie biblioteka miejska im. Wiaczesława Czornowiła
Fot. 7. Willa Rajmunda Jarosza, obecnie budynek uniwersytecki
Fot. 8. Grób Rajmunda Jarosza na cmentarzu rzymskokatolickim przy ul. Truskawieckiej
Fot. 9. Grób Rajmunda Jarosza na cmentarzu rzymskokatolickim przy ul. Truskawieckiej
Fot. 10. Krzyż ku czci bojowników OUN na cmentarzu rzymskokatolickim przy ul. Truskawieckiej
Fot. 10. Krzyż upamiętniający walczących o wolność Polski na cmentarzu rzymskokatolickim przy ul. Truskawieckiej
Fot. 12. Krzyż upamiętniający walczących o wolność Polski - cytat z Byrona
Fot. 13. Resztki niezrealizowanego pomnika bitwy grunwaldzkiej obok kościoła św. Bartłomieja
Fot. 14. Drohobycki ratusz
Fot. 15. Popiersie Romana Szuchewycza w holu ratusza
Fot. 16. Baner z portretem Stepana Bandery naprzeciwko ratusza
Fot. 17. Baner z portretem Iwana Franki w pobliżu ratusza
Fot. 18. Pomnik Stepana Bandery w parku obok kościoła św. Bartłomieja
Fot. 19. Miejsce śmierci Brunona Schulza
Fot. 20. Bruno Schulz zginął 19 listopada 1942 roku; miał 50 lat