KRAJOBRAZ MIEJSKI. Muzyka: Młoda krew, czyli przekaz kontra marketing
SZTUKA ULICY (MUZYKA). Młoda krew, czyli przekaz kontra marketing
Tomasz Dymek
Długo można rozprawiać o wartości sztuki. Wplatać w rozważania systemy konkretnych podziałów i uwarunkowań, które mogłyby choć trochę przybliżyć nas do jasnej odpowiedzi na pytanie: Co decyduje o jakości i unikalnym charakterze danego dzieła? Na nic zdadzą się wszelkie kategoryzacje, jeśli nie ugryziemy sprawy od strony marketingu. Spróbuję choćby fragmentarycznie przybliżyć czytelnikowi sytuację na rynku muzycznym. Zapraszam do śledzenia pojedynku na linii młodzi kontra „starzy” oraz ideologia versus marketing.
Kultura ulicy od lat potrzebowała solidnej emanacji w postaci przekaźnika ideologii. Dla tworzących ówczesne podwaliny pod kulturę hip-hop ważnym wydawał się głos pokolenia i poszczególnych grup społecznych, które mogły opowiedzieć o swoim życiu dzięki tekstom. Jak dziś wygląda współczesne pokolenie młodych buntowników? Czy walczą o równość i swobodę myśli? Przecierają szlaki nowym trendom, tworząc kreatywne rozwiązania? Może pokolenie współczesnych młodych twórców to kreatywnie przygotowany marketing skoncentrowanych na sukces młodziaków?
Początki społecznych działań związanych z terminem hip-hop sięgają połowy lat siedemdziesiątych. W takich miejscach jak Nowojorski Bronx oraz Harlem pojawiały się pierwsze próby zorganizowania społecznej odpowiedzi na warunki ekonomiczne, który dotknęły młodych Amerykanów w tamtym okresie. Po świetlanych latach muzyki disco i celebracji życia do głosu zaczęły dochodzić zupełnie inne pomysły na opisywanie rzeczywistość. Mimo że utwór Rappersdelight autorstwa Sugar Hill Gang, uznany przez historyków nurtu za pierwszy oficjalny kawałek hip-hopowy, niósł z sobą przesłanie beztroskiej zabawy, to ruch miejskiej kultury poszedł w zupełnie innym kierunku. Młodzi Afro-amerykanie oraz Latynosi byli wściekli. Przeszkadzał im brak pracy, edukacji i dostępu do dóbr przysługujących bogatym –z tej niezgody narodził się rap. Bezpardonowy sposób na wyrażanie swoich opinii, sądów czy sympatii politycznych. W utworze grupy Grand Master Flash &Furious Five – The message pojawiają się śmiałe słowa krytyki wobec systemu edukacji czy choćby nawiązanie do tego, że kolorowa część społeczeństwa stoi już na krawędzi i nie wiele brakuje, żeby wszyscy „stracili głowę”. Czasy dorastania w środowisku generującym kulturę ulicy były bardzo ciężkie. Brak perspektyw i dostępu do luksusowego życia, jakie obiecywali uśmiechnięci ludzie z reklam budził frustracje. To stało się wartościową pożywką dla struktur gangów, które od początku lat sześćdziesiątych kwitły w biednych dzielnicach Nowego Jorku. Z każdym rokiem dało się odczuć wzrost brutalizacji życia, a dostęp do broni doprowadził do protestów amerykańskich nastolatków.
U podstaw kultury ulicznej leżą z pewnością zasady związane z funkcjonowaniem w betonowej dżungli, a do takich należy walka o terytorium. Częste ataki lokalnych nożowników czy strzelaniny zbierały okrutne żniwo zabierając ze sobą młodych gniewnych brutalnie i zbyt wcześnie. Odpowiedzią nas eskalację przemocy okazał się ruch Zulu Nation. Założony przez Kevina Donovana alias AfrikaBambaata, propagatora i byłego członka gangu miał być sensowną odpowiedzią na falę przemocy. Filozofia szerzenia pokoju i rozwiązywania konfliktów bez użycia broni, a przy pomocy nowych narzędzi, jakimi stały się elementy kultury hip-hop, miał zapobiec poszerzaniu się chaosu. Jednym ze sposobów na walkę z przemocą był uprocking lub rocking. Styl tańca oparty na walce pomiędzy członkami gangów, w którym różne ruchy imitowały pchnięcie nożem, wystrzały czy uderzenia i kopnięcia. Często odpowiedni schemat ruchów był wizytówką członka określonego gangu i pozwalał na egzekwowanie pozycji w grupie. Walki o teren nie stały się bezkrwawe, ale zacznie zelżały w swej brutalności. Moda na stylowe ubrania, spersonalizowane sznurówki czy oryginalność zaczynała działać tworząc nowe podejście. Bycie „fresh” stawało się ważniejsze niż chęć przemocy.
Bezkompromisowość i głód lepszego życia skanalizowały się nie tylko w tańcu czy mieniącym się kolorami graffiti. Najbardziej jaskrawym przejawem niezadowolenia i walki o równouprawnienie kolorowej społeczności z tamtego okresu była muzyka. Wspomniany tu wyżej utwór „the message” zapoczątkował jedynie to, co miało nastąpić w kolejnych latach. Bunt był wpisany w kulturę uliczną od samego początku, co zaowocowało słynnym utworem F**k the police. Muzyka dała odpór takim działaniom jak brutalne pobicie Rodney Kinga czy inne rasistowskie incydenty ze strony policji. Kultura uliczna w tamtym czasie przemawiała językiem, który był szorstki, bezpośredni i nieokrzesany. Twórcy kultury ulicznej walczyli ze stereotypami i w rażący sposób kąsali establishment i usystematyzowane amerykańskie społeczeństwo. W purytańskich Stanach sporo zamieszania zrobił zespół 2live crew, który zasłynął z obscenicznego i bezpośredniego opisywania seksualności. Raperzy zdzierali wszelkie tabu gloryfikując sex i wolność obyczajów, co stało się początkiem wieloletnich batalii sądowych. Twardy wyraz ulicznych wartości znajdował odwzorowanie w rymach nie tylko na płaszczyźnie buntu lub wyrazów niezadowolenia z otaczającej rzeczywistości. Szczególnie w latach dziewięćdziesiątych kultura ulicy zaczęła poruszać poważniejszą tematyką. Sporo w tamtym okresie utworów odwołujących się do dorobku Malcolma X, Martina Luthera Kinga czy ruchów wolnościowych na rzecz biednych i odsuniętych po za nawias społeczeństwa. Słynny w latach dziewięćdziesiątych ruch „Stop violence” owocował nie tylko nagraniami raperów, w których potępiano przemoc, udział młodzieży w gangach czy handel heroiną, ale również wieloma działaniami społeczników, którzy propagowali edukacje i zdobycie zawodu zamiast szybkich pieniędzy na ulicy.
Jeśli spojrzymy na kulturę uliczną z jej historią, dorobkiem i ideami, to warto zauważyć, że w tym roku minęło czterdzieści lat od początku powstania tego zjawiska, które rozprzestrzeniło się na cały świat. Zerknijmy zatem na Polski grunt i sprawdźmy jak wygląda kondycja młodych twórców.
Przestrzeń miejska jest znakomitym inkubatorem talentów. Blokowiska wychowują lub degenerują młodych twórców w naszym kraju. Celowo pomijam większość zasłużonych i doświadczonych postaci rodzimej sceny, choć pojawią się w kilku egzemplarzach, żeby zrobić miejsce młodym. O to ci, którzy mają wnosić nowe trendy lub pielęgnować tradycję ulicznej kultury. Skoncentrujmy się jednak na młodych postaciach. Buntownicy czy jednak konformiści?
Małe Miasta to duet z Warszawy, który wymyka się standardowym klasyfikacjom kultury ulicznej. Chłopaki nie serwują ulicznych historii o lojalności, odsiadkach i metamfetaminowych rauszach. Ich muzyka jest wypadkową hip-hop’u, elektroniki i r&b. O to przykład grupy czerpiącej z dorobku kultury ulicznej w zakresie brzmienia jednak stroniącej od twardych i kontrowersyjnych treści. Utwory takie jak „Plecy pomników” lub „ Już wiem, że jutro będę żałował” najlepiej ukazują gatunkową fuzję firmowaną logiem Małych Miast. Ich muzyka to znakomite tło do podróży w dalekie trasy.
Young Multi uznawany przez wielu za fenomen sprzedażowy i wizerunkowy w obecnym hip-hopie. Raper, który został twórcą z przypadku. Świecił sukcesy jako gamer na serwisie Youtube. Specjalista od gier ma na koncie krążek i sukcesy w liczbie wyświetleń. Ubogi technicznie rap porusza tematykę pieniędzy, luksusowego życia. Multi chwali się, realnym bądź nie, bogactwem. Często wspomina w tekstach drogie marki odzieżowe od międzynarodowych projektantów Multi jest mocno krytykowany przez środowisko za brak kulturowego zaplecza, techniki i drogi jaką musiało pokonać wielu artystów latami walcząc o swoją pozycje. Próżno szukać tu przesłania, dobrych rad czy inspirujących historii. Utwory Young Multiego sprawdzą się dobrze jako tło do gier typu rpg lub element wstępu do tortur w zakładach zamkniętych.
Otsochodzi jest dla wielu obserwatorów sceny muzycznej artystą łączącym klasyczne podejście do treści i formy w hip-hopie. Charakterystyczny styl, technicznie dobry i niosący przesłanie tekst oraz leniwy sposób podawania kolejnych linijek, to jego znaki rozpoznawcze. Jako jeden z nielicznych w młodym pokoleniu raperów potrafi odnaleźć się na klasycznych brzmieniach z podziałem rytmicznym rodem z lat dziewięćdziesiątych. Jednak nie stroni również od bardziej nowoczesnych eksperymentów łącząc w swoich utworach rap i elementy trapu i grime’u. Polecam utwór „Bon voyage”. Muzyka na długi spacer przez zalaną słońcem Warszawę.
Żabson zdobywa szturmem kluby i popularność w sieci. Niezaangażowane teksty, wychwalanie bogactwa, i jaskrawy wizerunek przyciąga rzeszę fanów. Próżno szukać w jego twórczości pouczających historii, wskazówek czy ulicznej filozofii. Takie utwory jak „DMT” dadzą Ci psychodeliczne wrażenia szczególnie po obejrzeniu teledysku. To rap nastawiony na imprezowanie, spanie w hotelu do południa i pizzę na grubym cieście.
Taco Hemingway rozzłościł wielu zasłużonych działaczy ulicznej kultury. Raper bez historii walki o pozycję na scenie. Wyjątkowo sprawny marketing spowodował szał popularności zalewający Polskę w przeciągu kilku miesięcy. Jego utwór „6 zer” został wyświetlony ponad dziewiętnaście milionów razy na serwisie Youtube. Wyprzedane koncerty, trasa koncertowa i miliony wyświetleń. Taco nie nawiązuje do ulicznej kultury i nie odnosi się w żaden sposób do wartości niesionych przez pionierów nie ma to jednak żadnego związku z sukcesem marketingowym jego muzyki. Technicznie niedopracowany rap przemyca w swej treści sprawy relacji damsko-męskich, wspomnień i cieszenia się sukcesem. Utwory tako sprawdzą się znakomicie jeśli pracujesz w korporacji i twoim jedynym zmartwieniem jest pokrowiec nie pasujący do nowego iPhone’a Bonson to szczeciński weteran zaangażowanego rapu. Starszy od większości uwzględnionych w tym zestawieniu i o wiele bardziej doświadczony. Klasyczny w formie i brutalny w używaniu metafor i celnych linijek.
W gorzki sposób opisuje walkę z uzależnieniami, utratę bliskich czy szalone historie osiedlowych dróg, które często prowadzą w ślepy zaułek. Takie majstersztyki jak „Pozory” lub „Coś więcej” zabiorą cię w brudny świat ulicznych zakamarków. Przy jego utworach można poczuć się jak po obejrzeniu dramatu społecznego lub wysłuchaniu poruszającego reportażu. Jego muzyka to doskonałe tło do samotnej podróży przez śpiące miasto.
Te-Tris to legendarna postać na scenie freestyle w Polsce. Najstarszy na całej liście, ale technicznie najbardziej zaawansowany. Doskonale zna i rozumie prawidłowości kultury ulicznej. Od lat zaangażowany w projekty w spierające inicjatywy pomocy młodzieży. Fale największej popularności przeżył kilka lat temu za sprawą krążka Lot 2011, który szturmem zdobył słuchawki i kolumny młodzieży w Polsce. Nie brakuje mu technicznego przygotowania. Jego linijki są perfekcyjne napisane i położone na różnorodne podkłady. Przez lata mozolnie pracował na swoją pozycję przedzierając się przez kolejne poziomy podziemnego nurtu. Ma świadomość i precyzję doświadczonego i odpowiedzialnego twórcy. Takie utwory jak Ile mogę czy Autorytet to solidna dawka dobrze wyprodukowanej muzyki okraszonej solidną liryką. Jego utwory sprawdzą się znakomicie jeśli chcesz posłuchać rapera, który zna tysiące inspirujących słów.
Trudno jednoznacznie potępić młode pokolenie reprezentantów ulicznej kultury. Nie brakuje im fantazji, przebłysków i odwagi wprowadzania elementów z innych gatunków muzyki. Często jednak cierpią na młodzieńcze przekonanie o swojej wyjątkowości. Dużo w rapie młodych zawodników pewności siebie zmieniającej się w bezczelność. Rzadko mamy okazję słyszeć od dwudziestolatków teksty o spuściźnie hip-hopowej historii czy nawoływania do zaprzestania przemocy. Częściej odnotujemy wersyo drogich skórzanych paskach, narkotykach i dziewczynach na jedną noc. To wszystko już było w kulturze ulicy wiele lat temu. Były również wartości, wśród których treść stanowiła najważniejszy trzony muzyki rap. Przestrzeganie przed pułapkami życia, teksty o problemach w relacjach ze społeczeństwem czy polityczne inklinacje towarzyszyły tej kulturze od początku. Mam nadzieję, że głos ulicznej publicystyki zastuka również do drzwi młodych twórców i pozwoli im rozwinąć skrzydła. Młodzi kroczą swoją drogą: czy to za sprawą sprawnego marketingu czy z pobudek artystycznych, ale to głównie oni tworzą teraz kulturę wywodzącą się z ulicy.
Tomasz Dymek
Tomasz Dymek – znany jako raper Dolar, absolwent dziennikarstwa na UMCS. Wieloletni pracownik Polskiego Radia Lublin oraz Radia Freee. Nagrodzony w kategorii Dramatu i Słuchowiska Radiowego na XIII Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Stanisława Grochowiaka za sztukę Marmolada. Obecnie pracuje nad publikacją tryptyku Praca, praca. Na co dzień można go spotkać między półkami z prozą i dramatem w jednej z poznańskich księgarni.
Kultura Enter, 2018/05 nr 86