FELIETON. Inni są niewinni
Marek Raczkowski w jednym ze swoich rysunków zadał nam wszystkim takie pytanie: „Jak, myślisz, czy to przypadek, że w języku polskim słowo <<winni>> w 80 proc. składa się ze słowa <<inni>>?”. Nie jest to zbieg okoliczności, podobnie jak fakt, że nazwa naszych zachodnich sąsiadów: „Niemcy” pochodzi od przymiotnika „niemy”.
Co stanowi o lękach człowieka? Otóż jako gatunek przez tysiące lat żyliśmy w małych grupach i zawsze łatwo było, nie tylko wśród ludzi pierwotnych, o strach przed obcymi. Słownikowa definicja pojęcia „ksenofob” określa człowieka niechętnie lub wrogo usposobionego do cudzoziemców i cudzoziemszczyzny, obawiającego się innych ludzi i kultur. Obecnie problem leży gdzie indziej, ponieważ świat, dzięki sprawnej komunikacji, staje się coraz mniejszy i, siłą rzeczy, obcy są wszędzie.
Pełno ich na lotniskach i portach. W miastach jest coraz wiecej studentów z obcych krajów. Ich obecnością się chlubimy. Ci, których los dotknął wojną, uciekają przed nią, szukając ratunku. Ci, których los dotknał biedą, podróżują, szukając lepszego życia. Ich obecności się boimy, za rzadko wykazując się z jednej strony – współczuciem, z drugiej – zrozumieniem, że jeśli dobrze pokierujemy migracjami i zadbamy o proces akulturacji przybyszów, będziemy mieć z tego także korzyści.
Obcy znajdują się także na odległość klawisza w Internecie, w telefonie i telewizji z jej tysiącem kanałów. Pamiętam, jak wiele już lat temu dzwoniłem z Warszawy do Lublina i wybierając kierunkowy, niechcący dodałem zero na początku i na końcu numeru. Zamiast do domu, dodzwoniłem się do jakiejś miłej pani w Tokio. Trzy razy po japońsku do mnie przemawiała, pytając zapewne kim jestem lub o co mi chodzi. Mimo że głos miała niezwykle uprzejmy i mówiła bardzo powoli – nic nie zrozumiałem.
To właśnie od innych stale uczymy się na przestrzeni wieków. Najłatwiej można to udowodnić, wczytując się w słowniki. Niewiele jest w naszym języku słów czysto słowiańskich. Znacznie więcej zostało włączonych do języka polskiego w różnych epokach. Aby temu dokładnie się przyjrzeć, w oparciu o Wikisłownik zrobiłem kwerendę i zestawiłem wybrane pojęcia, które powstały w różnych językach i kulturach (1).
Czasami słowa przebywały długą podróż. Pierwotnie sanskryckie słowo sakkhara, następnie greckie sakchar i rosyjskie sachar – oznacza cukier (2). Wyraz ten przywędrował do Europy wraz z wyprawami krzyżowymi. Wcześniej go nie znano z prostej przyczyny – do słodzenia używano miodu. Do Polski wyraz „cukier” trafił z Arabii przez staro-wysoko-niemiecki zucura, z którego wywodzi się z niemiecki Zucker. Nie wszystko jednak, co do nas ze świata przychodzi „to sam miód”, ale gdyby nie te wszystkie obce wpływy, w których za słowami kryją się nowe wynalazki, odkrycia, mody i organizacja pracy: to gdzie dziś byśmy się sytuowali z naszym prasłowiańskim językiem?
Nic innego by nam przyszło, jak tylko: o brzasku nałożyć jarzmo na bydło i pociągnąć radło przez glinę pośród chwastów, by o zmierzchu dotrzeć do chaty, gdzie czekałaby na nas (poza żoną) pewnie tylko sucha kasza. A potem, cóż – na barłóg tylko się udać i tak się odwracać, aby dymu za dużo nie było.
Żadna to szczególna złośliwość, tylko słownictwo staropolskiego języka. Ale czy i my wnieśliśmy coś wartościowego do światowego języka? Jak najbardziej – w kuchni: bigos i do jakiegoś stopnia pierogi, choć one także mają prasłowiańskie pochodzenie („pirŭ” oznaczało najpewniej świąteczne ciasto). Przede wszystkim mamy jednak wkład w język światowej nauki. To polski naukowiec Kazimierz Funk odkrył i nazwał witaminy, Maria Skłodowska-Curie odkryła pierwiastek polon, a także niemieckie dieGrenze pochodzi od polskiego „granica”. Tylko zazdroszę trochę Czechom. Bowiem czeski pisarz, Karel Čapek w 1920 roku jako pierwszy użył słowa „robot” w dramacie R.U.R. Gdy w roku 2003 premier Japonii odwiedził Czechy, pierwszy sprawnie działający homoidalny robot ASIMO złożył kwiaty pod jego pomnikiem. W taki sposób każdy naród ma swój (mniejszy lub większy) wkład w gmach ogólnoludzkiej cywilizacji.
Nacjonalizm, wyrażający się w przekonaniu, jakoby – my tu sami u siebie wszystko zrobimy własnymi siłami i sobie tylko to zawdzięczamy – jest więc mieszaniną nieuctwa i wynikającej z niego arogancji, co pięknie przedstawił youtuber Krzysztof Wójtowicz w Sondzie wśród mieszkańców Krakowa. Zapytał przechodniów, co sądzą o pomyśle UE, która w związku z napływem imigrantów z krajów arabskich do Europy chciałaby obowiązkowego nauczania cyfr arabskich w szkołach.
dr Jacek Warda
Jacek Warda – pracuje w Urzędzie Miasta Lublin i na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej, gdzie wykłada szeroko rozumiane zarządzanie publiczne. Angażuje się w działania ruchów miejskich. Współautor podręcznika Wyspy Szans – jak budować strategie rozwoju lokalnego (2001). Wydał tom wierszy Nieodwracalność (2004). Obecnie pracuje nad podręcznikiem zarządzania w samorządzie miejskim Jak czytać miasto.