Strona główna/KULTURA DIALOGU. Nieprzynależny jak światło na drodze

KULTURA DIALOGU. Nieprzynależny jak światło na drodze

Esej. Nieprzynależny jak światło na drodze. O Małym centrum świata oraz Żegaryszkach Krzysztofa Czyżewskiego

Aleksandra Zińczuk

Wśród nas są osoby, którym nie sposób wytłumaczyć, jak racjonalnie dążyć do celu, trzymać się uznanych norm społecznych, bowiem – czy to z własnej woli, czy wewnętrznego przymusu będą wybierać „nić szaleństwa”. Ich domeną jest nieprzynależność. W swej filozofii Krzysztof Czyżewski jest konsekwentny, bowiem sam jest jednym z tych, o których pisze, że sprawiają kłopot.  Nie mam tu jedynie na myśli min urzędników przed dwudziestu siedmioma laty, kiedy twórcy ośrodka „Pogranicze” próbowali znaleźć swoje miejsce w Sejnach, nie uniknęli tarć, lecz ostatecznie doczekali się szczęśliwej decyzji o powołaniu instytucji przez wojewodę suwalskiego Franciszka Wasika. Jako historykowi i teoretykowi literatury sprawia mi kłopot uszeregowanie dorobku pisarskiego Krzysztofa Czyżewskiego świadomie pracującego z formą, potrafiącego przełamywać gatunki, na przekór normom, tworzącego własny słownik. Każda jego książka jest na granicy gatunku, sytuująca się między esejem (który sam w sobie jest gatunkiem peryferyjnym) a poezją, notatką, medytacją.

W kolejnym zbiorze eseistycznym wykłada nieustannie myśl kierowaną w stronę Innego. Otóż Małe centrum świata. Zapiski praktyka idei to z jednej strony – zapis osobistych doświadczeń i refleksji działacza-intelektualisty w jednej osobie, z drugiej strony – pomysł na uniwersum, metodę nadawania małej przestrzeni rangi centrum świata. Można z niej coś przejąć w każdej innej miejscowości bądź odrzucić. Na pewno nie można wobec niej przejść obojętnie, nie doceniwszy wysiłku pionierów, aktu zadomowienia wędrowców na polsko-litewskim pograniczu. Przy czym dekadę temu mówiąc o małym centrum świata, użylibyśmy zapewne terminu „małej ojczyzny”, a ten rodzaj postrzegania moglibyśmy uznać jako wykładnię fundamentów nowoczesnego społeczeństwa demokratycznego i zasady: „myśl globalnie, działaj lokalnie”.

Po 1989 roku umiejętnie zagospodarował okoliczności, jakie zaoferował nowy porządek świata po zburzeniu muru berlińskiego. Animator kultury, człowiek wyrosły z teatru, stalker wszedł w nieznaną strefę, obrał w niej nową wizję i zaproponował wcielić w życie ideę lepszego miejsca, w którym mogłam jako dorosła osoba spotkać takich ludzi jak Cezary Wodziński albo Oksana Haiko z Brześcia, która okazała się moją siostrą-sąsiadką znad rzeki Bug. Tylko na pograniczu polsko-białorusko-ukraińskim nasze mosty na Bugu zniszczono i minęło szereg lat (rozpadały się radzieckie republiki i była Jugosławia), abyśmy obserwując się jedynie z dwóch brzegów rzeki, mogły się w końcu spotkać. A potem odwiedzić dla mnie mityczny Brześć i Tomaszówkę. Dla Oksany – mityczną Włodawę. Ale musiałyśmy pokonać ten trud i różne życiowe perypetie sprawiły, żeby odnaleźć się z naszą opowieścią we właściwym miejscu. W Krasnogrudzie, gdzie nie ma rzeki, ale są mosty. Czy to nie misterium? A potem do tej odmiennej kulturowej „rodziny” doszli m.in. Swieta Haidalionak, Alina Dzeravianka i Witalij Appow, którego brata dziadka znalazłam na włodawskim cmentarzu, wiedziona jakiś wewnętrznym radarem ku własnemu zdumieniu między cmentarnymi alejami w tej części, gdzie dotąd nigdy się nie zapuszczałam. I zostawiliśmy z Witalijem kamień (mimo że to grób katolicki), a pod nim jakby kwitełech, karteczkę z danymi rodziny. I odezwał się jego krewny z zachodniej Polski.

Przywołuję jedno ze swoich doświadczeń związanych z Sejnami i Krasnogrudą, bowiem ten zaczerpnięty dług wdzięczności wobec pracy Krzysztofa i sejneńskich „świrowierców” ma namacalne efekty.

O swoich długach wdzięczności nie obawia się pisać sam autor. Wręcz przeciwnie, przywraca obecność innym lekturom, które kształtowały jego drogę. Niekiedy zainspirowany Kafką, upatruje inny rodzaj wędrowania niż ucieczka poza horyzont codzienności. Nie trzeba wychodzić z domu, aby świat obrócił się w stronę uważnego czytelnika świata[1].

Jednocześnie trzeba przyznać, że posługiwanie się mitem niesie ryzyko lub pokusę mitologizowania na nowo. W ten sposób Krasnogruda może jawić się jako Kastalia, literacka prowincja gdzieś usytuowana w Europie Centralnej. Na ile to miejsce jest wciąż dla wielu jeszcze mityczną krainą wyjętą jakby z Gry szklanych paciorków, a na ile już przemieniła nasze społeczeństwo w rozumieniu peryferii i potencjału kryjącego się w prowincji?

Zebrane eseje są  w większości uzupełnionymi przedrukami. Autorskie zestawienie  tekstów pozwala prześledzić twórczą drogę, początkowe trudności, ale i sprawdzone, konsekwentne decyzje, które  stworzyły ośrodek w Sejnach, wypracowując kanon myślenia o pograniczu. Bynajmniej nie jest to  chronologiczny referat o powołaniu instytucji,  ale widocznie zarysowana filozofia tworzenia, kreowanie i przestrzeganie nowych reguł gry, etosu niejako narzucanego sobie na nowo. Inspiracje ze świata kultury i sztuki  wzmacniają głos autora głośno wypowiadającego sprzeciw wobec, jak pisał Miłosz, „obrzydliwości spustoszenia”.  Esencja  prowincji będącej niegdyś centrum świata, odzyskiwanie dla niej i dla siebie pamięci, ukonkretnianie i zabudowywanie nieznanej, dzikiej materii wiąże się  z tym, co jest bliżej życia, a nie przeciw niemu. Stąd metafora biologiczna, krwista, o tkance łącznej wypełniającej zapośredniczoną przestrzeń między dziedzictwem historycznym a   teraźniejszym spojrzeniem na  życie, sprawia, że ganek w Miłoszówce nie będzie nigdy tym samym, nawet w starannej rekonstrukcji gankiem, a nabierze barwy życiodajnej krwi. Bo nie można uciec od życia, kryjąc się w sferze komfortu intelektualnego porządku w mistycznym państwie z kart powieści Hermanna Hessego.  Świadectwo to nie odtwarzanie,  a zanurzenie w autentyczne działanie, które zawsze oznacza ryzyko przerwania tkanek życia.

Jak już znowu narobię sobie kłopotów lub pętla czasu przynosi godzinę przygnębienia, przypominam sobie dla pokrzepienia słowa:

„O świcie wstaną znowu i zabiorą się do ciężkiej pracy. Albowiem dwie strzały muszą dosięgnąć martwego punktu, aby krążyć w nim poczęła żywa moc: pierwsza jest strzałą nieprzynależności, odmowy; druga jest strzałą, która tę nieprzynależność uwierzytelnia. To dokładnie tak, jak w wierszu Aleksandra Wata pt. Holderiin: <<uwierzytelnić swą nieprzynależność>>”[2].

Figura koła, zataczającego łuku naszej tęsknoty za mitycznym miejscem udomowionym jest obecna w eseju Europa Środkow-Wschodnia roku 1994, czyli jak być sobą, lecz również powraca w  ostatniej artystycznej  książce Żegaryszki.

Okładka odwołuje się do tych figur, jak i do realnego gatunku w Dworze Miłosza w Krasnogrudzie oraz symbolicznie do japońskiej architektury, kultury, z której narodziły się minimalistyczne formy haiku czy tradycja zwana haigą.

Zapewne tej książki nie byłoby bez podróży na Daleki Wschód, bez siedemnastosylabowego haiku zapoczątkowanego przez Matsuo Bashō – formy tej autor konsekwentnie się trzyma poza jednym wyjątkiem, gdzie łamie zasady gramatyczne, ośmielony eksplozją natury podpowiadającej neologizmy. Ale też bez mediów społecznościowych, w których kultura obrazkowa indywidualnie komentowana daje przestrzeń do zwięzłego ujmowania widzianych rzeczy. Jest tutaj  miejsce dla ofiar Holokaustu, Marka Edelmana, którego poeta wspomina kolorem żółtego tulipna 19 kwietnia – w Dzień Pamięci Ofiar Holocaustu i Powstania w Getcie Warszawskim. Jest miejsce na przydrożny kamień i poetycki nagrobek dla przyjaciół albo pani Gieni, która już nie pojawi się na drodze do Krasnogrudy, ale pozostanie w pamięci przybyłych mieszkańców. Mały hymn pochwalny dla sarny, kosika, dzięcioła i dudka oraz kukułki przywracającej nadzieję po śmierci matki. Ta poetycka książka to wielki hymn do światła.

Kalendarz pór roku  ujęty między okładkami, jednego projektu podsumowującego może aktualny stan duszy poety zbliżającego się do pięknego jubileuszu życia, a może  zapisany z pobudek czysto estetycznych, bez napięcia, przymusu, kontemplacji tego co tu, pod ręką, w zasięgu wzroku na spacerze nieopodal domu, co nieuchwytne, nieprzynależne dopóki się nie podejmie się próby wypowiedzenia.  A może to wyczulenie spojrzenia i nadawanie mu nowej kategorii w kulturze obrazu, a może postulat powrotu do skupienia, kontemplacji, zatrzymania obrazu w kulturze, gdzie panuje imperatyw ruchu, płynnych zmian.  Może więc trzeba ją przemyśleć, stworzyć nowy rodzaj ekfrazy dla opisu dzieła sztuki, jaką może być fotografia. Tak też w swoich esejach jawi się pasjonat fotografii Michał Paweł Markowski. Może wyspecjalizowawszy się w jednym narzędziu wypowiedzi, trzeba doskonalić się w innych, ale do tego potrzebny jest dar – umiejętność czerpania z tego radości. Trudna i żmudna. Może najbardziej niezbędna, żeby iść dalej, głębiej, nieprzynależąc, z odpowiedzialnością za Innego. Przez grzbiet książki biegnie nić nieprzynależności, jej drobne czerwone kreski są jak przęsła  spinające  mosty-słowa.

K. Czyżewski, Małe centrum świata. Zapiski praktyka idei, red. Ł. Galusek, posłowie: P. Czapliński, projekt graficzny: J. Osiennik, druk: Read Me, Łódź, Sejny/Krasnogruda 2017, wyd. Fundacja Pogranicze, Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”.
K. Czyżewski, Żegaryszki, Sejny/Krasnogruda 2018, projekt graficzny: R. Karczmarczyk, fotografie: K. Czyżewski, druk i oprawa: Cud Druk w Rudzie Śląskiej, wyd. Fundacja Pogranicze, Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”.

[1]  F. Kafka za: K. Czyżewski, Miłosz. Tkanka łączna,Chorzów 2014 , s. 20.[2] K. Czyżewski, Małe centrum świata. Zapiski praktyka idei, Sejny/Krasnogruda 2017, s. 19.

Aleksandra Zińczuk
wrzesień
październik 2018

 

Kultura Enter, 2018/04 nr 85
Misterium mostu w Krasnogrudzie. Fot. Wiesław Szumiński. Wszystkie fotografie dzięki uprzejmości Autora.

Misterium mostu w Krasnogrudzie. Fot. Wiesław Szumiński. Wszystkie fotografie dzięki uprzejmości Autora.

Kultura Enter zaprasza na spotkanie autorskie z Krzysztofem Czyżewskim 21 października (niedziela).

Kultura Enter zaprasza na spotkanie autorskie z Krzysztofem Czyżewskim 21 października (niedziela).

„Żegaryszki” to rozpisana na cztery pory roku konstelacja 78 epifanii poetyckich dialogujących z fotograficznym obrazem. Jej topografia obejmuje łąki, uroczyska, ustronia zwierząt i ostoje ludzi, ścieżki i jeziora pomiędzy wioskami Żegary, Kranogruda i Dusznica na polsko-litewskim pograniczu. Książka nawiązuje do starojapońskiej tradycji haiga, zestrajającej haiku, czyli możliwie najkrótszy wiersz, z obrazem. Łączy szarosiwiel całości z amarantową wyklejką. Papier Munken Print White 115 gram, o spulchnieniu 1.5, został zszyty czerwoną nitką i zadrukowany w Cud Druku w Rudzie Śląskiej pod okiem grafika i typografa Romana Kaczmarczyka.

„Żegaryszki” to rozpisana na cztery pory roku konstelacja 78 epifanii poetyckich dialogujących z fotograficznym obrazem. Jej topografia obejmuje łąki, uroczyska, ustronia zwierząt i ostoje ludzi, ścieżki i jeziora pomiędzy wioskami Żegary, Kranogruda i Dusznica na polsko-litewskim pograniczu. Książka nawiązuje do starojapońskiej tradycji haiga, zestrajającej haiku, czyli możliwie najkrótszy wiersz, z obrazem. Łączy szarosiwiel całości z amarantową wyklejką. Papier Munken Print White 115 gram, o spulchnieniu 1.5, został zszyty czerwoną nitką i zadrukowany w Cud Druku w Rudzie Śląskiej pod okiem grafika i typografa Romana Kaczmarczyka.