Sąsiedzi w okowach przeszłości
“Litwini wiele mogą wybaczyć Polakom, ale nie to, że spolonizowali ich elity bez użycia przemocy”. To zdanie, przy całej jego paradoksalności, nie jest pozbawione głębokiego sensu. W panteonie prawie każdego z narodów tej części Europy, w której leży zarówno Polska jak Litwa (Europa Środkowo-Wschodnia) roi się od postaci walczących z obcą dominacją i przemocą, od legendarnej “Wandy, co nie chciała Niemca”, poprzez już realne “Dzieci Głogowskie”, Jana Husa, Bohdana Chmielnickiego i całą galerię naszych polskich XIX-wiecznych bohaterów walki z obcą przemocą, głównie rosyjską. Przemoc rodzi opór i kreuje męczenników za sprawę narodową, w odpowiednim czasie wynoszonych na państwowy piedestał, a nieraz i na kościelne ołtarze. Ich portrety zdobią instytucje państwowe, wznosi się im pomniki, ich imiona noszą place, ulice, szkoły, instytucje, drużyny skautowe.
Współczesną mapę polityczną Europy Środkowo-Wschodniej ukształtowały procesy narodotwórcze, które nabrały przyspieszenia po uwłaszczeniu chłopów i kształtujące się na ich bazie ruchy narodowe. Ich celem było zapewnienie swojej nacji gwarancji rozwoju narodowej świadomości, języka, kultury i chociażby ograniczonych form własnej państwowości (samorząd, autonomia, federacja). Warunkiem realizacji tych celów była likwidacja, czy chociażby ograniczenie obcej dominacji. Dziewiętnastowieczny litewski ruch narodowy kształtował się w warunkach potęgującej się rosyjskiej dominacji politycznej i słabnącej polskiej przewagi w sferze gospodarki i kultury. Rosyjskie represje po przegranych powstaniach osłabiały pozycję żywiołu polskiego na ziemiach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, a korzystne dla litewskich chłopów warunki uwłaszczenia, w rezultacie którego powstała pokaźna liczba dużych silnych ekonomicznie gospodarstw, stwarzały materialne podstawy dla litewskiego ruchu narodowego. Większość jego przywódców stanowili inteligenci o chłopskich korzeniach: duchowni, studenci i absolwenci rosyjskich uniwersytetów, literaci i artyści z innych obszarów sztuki. Często zakorzenieni w polskiej kulturze, ale też akcentujący swoją litewską odrębność i walczący nie tyle z rosyjską, co właśnie z polską dominacją. “Rosjanie mogą nam zabrać ciało, a Polacy duszę”.
Dziewiętnastowieczne realia pozwalają zrozumieć fenomen antypolskiego charakteru litewskiego ruchu narodowego. Polski był na ogół dwór, żydowsko-polsko-rosyjskie miasta i miasteczka. Litewska była wieś. Polak to pan, a Litwin to chłop. Ten stereotyp, jak każdy mocno uproszczony, był jednak silnie zakorzeniony w świadomości obu stron. Służył nie tylko do opisu rzeczywistości, ale miał też charakter wartościujący. To, co litewskie, chłopskie, było gorsze od tego, co polskie, pańskie. Po uwłaszczeniu wyjścia z tej sytuacji były dwa: jedno stare, praktykowane od wieków – awansujący społecznie etniczni Litwini polonizowali się i grupa litewska traciła najbardziej dynamiczny element. Jeszcze po uwłaszczeniu spolonizowało się kilka bogatych litewskich wsi w okolicach Wilna. Drugie rozwiązanie zrodziło się w wieku XIX – to akcentowanie i dowartościowanie litewskości, już nie tylko politycznej (Litwin, jako obywatel Wielkiego Księstwa Litewskiego, vide: Kościuszko, Mickiewicz, Kraszewski), ale tej nowoczesnej – narodowej, gdzie naród rozumiano, jako wspólnotę etniczną, a nie polityczną, jak w przypadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Dowartościowanie własnej nacji było szczególnie ważne w sytuacji, kiedy większość polskich elit, nie tylko na Litwie, traktowała ruch litewski u jego początków z paternalistycznym lekceważeniem, a jego zwolenników z polskiej strony (byli i tacy) określano mianem “litwomanów”, lub “chłopomanów”. Wynikało to m. in. z przekonania, że na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej istnieje nadal jeden naród (polski), a Litwini, Żmudzini, czy Rusini, są taką samą jego składową jak Mazurzy, Wielkopolanie, czy Małopolanie. Dopiero rozwój i sukcesy niepolskich ruchów narodowych na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej na przełomie XIX i XX w. przyniosły stopniową zmianę tego poglądu.
Ogromną rolę w uzasadnieniu i dowartościowaniu odrębności “młodych”, kształtujących się na bazie etnicznej narodów, odegrała historia. Tak było nie tylko w przypadku Litwinów, dotyczyło to także ich sąsiadów Łotyszy, ale również Estończyków, Finów, Czechów, Słowaków i innych “młodych” lub “niehistorycznych” nacji w tej części Europy. Słowo “historia” wymaga w tym przypadku komentarza. Nie chodziło, bowiem o narrację spełniającą warunki poprawności naukowej. Zmitologizowana często wizja mniej lub bardziej odległej przeszłości miała służyć potwierdzeniu i dowartościowaniu własnej narodowej odrębności i uzasadniać prawo do miejsca wśród “historycznych”, powszechnie uznawanych, zbiorowości narodowych.
Co do historii, to Litwini byli w porównaniu z innymi “młodymi” narodami w komfortowej sytuacji. Łotysze, Estończycy, Białorusini, czy Słowacy nie mieli własnej tradycji państwowej, a Wielkie Księstwo Litewskie było w końcu XIV w. największym terytorialnie państwem w Europie, specyficznym mocarstwem regionalnym. Specyfika polegała na tym, że to imperium nie było w stanie przeciwstawić się najazdom Zakonu Krzyżackiego, było zagrożone od wschodu i południa (Moskwa i Tatarzy), a na południowym zachodzie rywalizowało z Królestwem Polskim o sukcesję po Księstwie Włodzimiersko-Halickim. Z kimś trzeba było szukać porozumienia. Padło na Polskę. Unia, a właściwie unie polsko-litewskie dawały bezpieczeństwo i wspólne sukcesy w walce z Zakonem (Grunwald – lit. Żalgiris). Przyjęcie chrześcijaństwa w wersji rzymskiej, włączało terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego (w zdecydowanej większości prawosławne), w krąg kultury i cywilizacji zachodniej, ale jednocześnie otwierało na wpływy polskie, bowiem to stąd przede wszystkimi napływali duchowni, osadnicy, wzory kulturowe, przyjmowane przez litewskie elity. Znamienna jest w tym względzie sprawa języka kancelaryjnego w Wielkim Księstwie. Ruski wypierała w ciągu stuleci łacina, a tę polski. Wielkie Księstwo utraciło w unii lubelskiej ziemie południowe (Wołyń, Podole, Ukraina), a tak ceniona przez nas konstytucja trzeciomajowa likwidowała dualizm polsko-litewski. Rzeczpospolita Obojga Narodów przekształcała się w Rzeczpospolitą Polską. Nawet rozbiory i panowanie rosyjskie początkowo nie zahamowały dalszej polonizacji nie tylko zresztą litewskich elit. Do powstania listopadowego Uniwersytet Wileński, pod kuratelą Adama Jerzego Czartoryskiego, miał nie tylko polski charakter, ale stał na czele polskiej sieci szkolnej, obejmującej zabór rosyjski.
Dziewiętnastowieczna narodowa historiografia litewska oceniała unie polsko-litewskie jednoznacznie negatywnie, a wielu historyków historię państwowości litewskiej kończyło na panowaniu Zygmunta Augusta, ostatniego monarchy, który koronował się także w Wilnie, jako wielki książę litewski. Echa tego mamy także w Panu Tadeuszu (Knieje! do was ostatni przyjeżdżał na łowy/Ostatni król co nosił kołpak Witoldowy, ks. IV Dyplomatyka i łowy). Stereotypy, tak ważne w formowaniu społeczności narodowych nie zagłębiają się w złożoność sytuacji, kreują świat w dwu kolorach, czarnym i białym. Unia była dla Litwy katastrofą, a jej twórca – Jagiełło – zdrajcą. Bohaterem został jego antagonista, ale i współpracownik, Witold, dla Litwinów Witold Wielki, dążący, wbrew Jagielle, do uzyskania korony królewskiej z Rzymu, co definitywnie sankcjonowałoby samodzielność Litwy i znosiło zwierzchnictwo Jagiełły, króla Polski i zwierzchniego księcia Litwy. Mamy zatem w narodowym teatrum zarówno postać bohatera, jak i zdrajcy. Ten stereotyp wykazał zadziwiającą żywotność.
Dla rosnącego w siłę od końca XIX w. litewskiego ruchu narodowego jakikolwiek związek z Polską był nie do przyjęcia, bowiem utrwalał polski stan posiadania. Przed I wojną światową większość polityków litewskich widziała przyszłość swego kraju w granicach państwowości rosyjskiej, z mniej lub bardziej szerokim samorządem bądź nawet autonomią.
“Wielka Wojna” zmieniła perspektywy myślenia o przyszłości małych i “młodych” “narodów Rosji”. Nierealne przed wojną, nie tylko na granicy fantazji, ale wręcz aberracji umysłowej, myśli o niepodległym litewskim (łotewskim, estońskim, fińskim) państwie narodowym, nabrały realnych kształtów. W ostrych bólach porodowych rodziła się nie tylko niepodległa Polska, ale także Litwa, a własną państwowość uzyskała większość “niehistorycznych” narodów tej części Europy.
Okoliczności narodzin niepodległej Litwy były skomplikowane. Z jednej strony ustąpienie Rosjan pod koniec lata 1915 r., z drugiej wyniszczająca gospodarczo okupacja niemiecka, w czasie której powstały pierwsze od XVIII w. litewskie instytucje państwowe. Ich siedzibą było Wilno, które wprawdzie, podobnie jak i jego okolice, miało znikomy odsetek Litwinów i polską większość, ale przecież było stolicą Wielkiego Księstwa, historycznym centrum i symbolem litewskiej państwowości, w którym w jesieni 1905 r. zebrał się tzw. Sejm Litewski, będący manifestacją siły i sukcesów litewskiego ruchu narodowego.
Klęska Niemiec w jesieni 1918 r. stwarzała szanse na suwerenność, ale też ujawniała słabość elit i struktur państwowych. Już w momencie narodzin ujawniły się zagrożenia, zarówno ze wschodu, jak zachodu. To pierwsze miało zewnętrzny i wewnętrzny charakter. Wilno opuszczały wprawdzie transporty okupacyjnych wojsk niemieckich, ale ze wschodu nadciągała Armia Czerwona, a władzę w mieście sprawowała bolszewicka rada delegatów. Próby porozumienia z Polakami nie powiodły się, strona polska stała na stanowisku przynależności Wilna i Wileńszczyzny do państwa polskiego. Po ewakuacji Niemców, 1 stycznia 1919 r., rozpędziwszy radę delegatów, władzę w mieście objęła polska Samoobrona. 2 stycznia rząd litewski opuścił Wilno, przenosząc się do Kowna, gdzie jeszcze rządzili niemieccy okupanci. 5 stycznia 1919 r., po walkach z Samoobroną, do miasta wkroczyła Armia Czerwona. W kwietniu 1919 r. Wilno zajęli Polacy, w lipcu 1920 r. Polaków wyparła Armia Czerwona, współdziałająca z siłami litewskimi, w październiku 1920 r. do miasta wkroczył “zbuntowany” generał Żeligowski i stało się ono do lutego 1922 r. stolicą Litwy Środkowej. Federacyjne plany Piłsudskiego, nawiązujące do koncepcji jagiellońskiej, przekreślili miejscowi Polacy. Wyłoniony przez nich (Litwini zbojkotowali wybory) parlament Litwy Środkowej uchwalił inkorporację Litwy Środkowej do Polski.
Z konfliktu z Polską niepodległa Litwa wyszła nie tylko pokonana, ale i upokorzona. W litewskiej konstytucji zapisano, że stolicą państwa jest Wilno, a Kowno traktowano, jako tymczasową siedzibę centralnych władz państwowych. Do 1938 r. Litwa nie utrzymywała z Polską stosunków dyplomatycznych, granicę stanowiła linia demarkacyjna z 1920 r., trawą zarosły drogi i koleje. Polacy z państwa litewskiego musieli do Wilna jechać przez Łotwę, Prusy, lub Gdańsk. Reforma rolna, likwidująca wielką własność ziemską, uderzała przede wszystkim w Polaków.
W rocznicę zajęcia Wilna przez gen. Żeligowskiego odprawiano na Litwie nabożeństwa żałobne, do litanii wplatano teksty skierowane przeciwko Żeligowskiemu i Polakom. Psy nazywano “Piłsudskis”. W poczuciu krzywdy formowano pokolenia wychowywane w niepodległej Litwie. W czarnych barwach opisywano losy Litwinów prześladowanych w państwie polskim. Podobno w październiku 1939 r., kiedy Związek Radziecki przekazał Wileńszczyznę Litwie i do Wilna wkroczyły jej siły zbrojne, wielu prostych litewskich żołnierzy gorliwie i daremnie poszukiwało w mieście swoich prześladowanych przez Polaków rodaków.
Po roku 1939 zarówno Związek Radziecki (inkorporacja Litwy nastąpiła w 1940 r.), jak i III Rzesza niejednokrotnie wykorzystywały antagonizm polsko-litewski. Szczególnie skomplikowana sytuacja ukształtowała się na Wileńszczyźnie w latach okupacji niemieckiej (1941-1944). Polskie państwo podziemne objęło obszar II Rzeczypospolitej, zatem i Wileńszczyznę. Litwini działający na rzecz przynależności tego terenu do państwa litewskiego byli traktowani, jako wrogowie państwa polskiego, a jeżeli do 1939 r. byli obywatelami II Rzeczypospolitej, jako zdrajcy. Wrogami państwa litewskiego byli z kolei ci, którzy bronili przedwojennego status quo. A to tylko jeden z elementów skomplikowanej i zmieniającej się, historycznej już, ale wciąż jeszcze żywej w pamięci wielu układanki.
“Jałta”, symbolizująca powojenny układ sił i granic w Europie Środkowo-Wschodniej, z radziecką dominacją, zrodziła poczucie krzywdy wśród tych Polaków z Kresów Wschodnich, którym udało się przeżyć lata II wojny światowej i którym uświadomiono, że ich ojczyzna to nie Wilno, Lwów, Grodno, czy Tarnopol, ale Wrocław, Gdańsk, Szczecin, czy Zielona Góra. Ale i Litwinom, z antykomunistycznej partyzantki (“leśni bracia”), łagrów Kołymy, emigracji i tym, którzy pozostali w radzieckiej Litwie, trudno zazdrościć powojennego losu. Na prawie pół wieku polsko-radziecka “granica pokoju”, w tym granica z Litwą, skutecznie izolowała obie społeczności, utrwalając utarte stereotypy, fobie i resentymenty, pogłębiając wzajemną niewiedzę, jako skuteczną pożywkę tych i innych negatywnych zjawisk.
W wiek XXI, zapoczątkowany rozpadem zewnętrznego (1989) i wewnętrznego (1991) imperium radzieckiego, oba narody wkraczały z nieoczekiwanym “darem wolności”, jako suwerenne państwa, ale też z bagażem przeszłości, a także poczuciem zagrożenia. Polacy na Litwie obawiali się “rozmrożonego” litewskiego nacjonalizmu, Litwini roszczeń silniejszego sąsiada do Wilna. Polacy z Wileńszczyzny nie zajęli w gorącym i trudnym dla Litwinów 1991 r. jednolitego stanowiska wobec ich dążeń do niepodległości. Poradziecka rzeczywistość także stwarzała wiele realnych konfliktów, chociażby na tle reprywatyzacji, nazewnictwa, czy szerzej praw polskiej mniejszości. Swoisty dualizm polsko-litewski polegał na dobrych, bądź bardzo dobrych stosunkach międzypaństwowych i nierozwiązywaniu problemów mniejszości polskiej, także tych, których rozwiązanie przewidywały dwustronne umowy. Znamienna była pod tym względem ostatnia wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Wilnie, w czasie której parlament litewski odrzucił ustawę o pisowni polskich nazwisk.
Od ostatniego odzyskania przez Polskę i Litwę niepodległości minęło 20 lat, a od wejścia do Unii Europejskiej zaledwie sześć. Z historycznej perspektywy wzajemnych, ośmiowiekowych kontaktów to bardzo niewiele, chociaż i w tym czasie można obserwować także pozytywne zjawiska. Zacznę pro domo sua. W historiografii litewskiej coraz śmielej przebija się pogląd, że to właśnie “zdrajca” Jagiełło wprowadził Litwę w krąg cywilizacji zachodnioeuropejskiej i być może uchronił w ten sposób etniczną Litwę przed dominacją prawosławia. Praktyczne zniesienie granicy polsko-litewskiej dla ruchu osobowego wprowadziło ożywienie i normalność w codziennych kontaktach Polaków i Litwinów i w jakimś stopniu ułatwiło wzajemne poznanie i zrozumienie. Wydaje się, że coraz słabsze są na Litwie obawy przed utratą Wileńszczyzny, ale też wszelkie polskie aspiracje do przywództwa w tej części Europy przyjmowane są, co najmniej z rezerwą. Trzymilionowa Litwa ma w wielu sprawach inną perspektywę niż prawie czterdziestomilionowa Polska.
Na dzisiejszą perspektywę stosunków polsko-litewskich, rzutuje także światowy kryzys ekonomiczny, który przekłada się na wzrost postaw nacjonalistycznych i populistycznych, również w krajach o znacznie dłuższej tradycji demokratycznej niż u sukcesorów totalitarnego imperium radzieckiego. Kryzysy, podobnie jak lata koniunktury, przemijają, a historia to wszakże zarówno ciągłość, jak i zmienność. Tym procesom podlega także dziedzictwo zarówno wzajemnej polsko-litewskiej, jak i odrębnej polskiej i litewskiej przeszłości.
Jan Lewandowski