Pocztówka z Linzu
W cyfrowym krajobrazie współczesnej kultury centrum Ars Electronica w Linzu to jeden z najważniejszych punktów orientacyjnych; europejski „hub” spinający wszelakie technokulturowe aktywności i kreatywnie spotykający technologiczną przeszłość z przyszłością. Oto trzy panoramy austriackiego miasta widziane przez cyberkulturowe okulary. Wspólnie tworzą widokówkę, którą wysyłam z byłej austriackiej ESK do kandydującego o ten tytuł miasta przy wschodniej granicy Unii Europejskiej.
Cyfrowa łódź
Wybudowana częściowo przy okazji i na potrzeby programu obchodów ESK w Linzu (Linz dzielił tytuł ESK z Wilnem w 2009 roku) nowa siedziba Centrum Ars Electronica to budynek kształtem przypominający łódź. Miasto „popłynęło” nią i wciąż płynie ku przyszłości. Nie jest to jedynie zabieg estetyczny czy marketingowy frazes, lecz metaforyczna interpretacja bardzo jednoznacznej deklaracji kulturowej i społecznej, którą miasto świadomie wpisało w fundamenty swojej współczesnej tożsamości. Od przeszło 30. lat tę podróż Linzu w przyszłość napędza unikalny, techno-kulturowy silnik – Centrum Ars Electronica (www.aec.at). Jego istnienie i działalność polega na osadzeniu witalności komunikacji kulturowej (widzianej przede wszystkim przez pryzmat języka sztuki interaktywnej, medialnej i sieciowej) w strukturze nowoczesnych technologii i ich rozwoju.
Centrum Ars Electronica (AEC) definiuje miejsce miasta na kulturowej mapie współczesności. To jeden z najważniejszych już nie tylko w Europie ale i na świecie mateczników cyberkultury. Pod marką AEC współistnieje kilka ciekawych formatów cyberkulturowych. To przede wszystkim najznakomitszy i najbardziej prestiżowy festiwal sztuk cyfrowych na świecie. Ars Electronica to także unikalne w skali Europy „muzeum przyszłości”, które w atrakcyjny sposób pokazuje (edukacja + sztuka) na skalę masową przeszłość i przyszłość kultury uchwyconą przez pryzmat jej technologicznych uwikłań i zależności. Na dziobie łodzi usytuowane jest laboratorium przyszłości (Future Lab), w którym zespoły badaczy, artystów mediów, inżynierów i programistów, mając do dyspozycji najnowocześniejsze rozwiązania technologiczne i wyśmienitą infrastrukturę, projektują i testują eksperymentalne cyfrowe techniki użytkowe (dla przykładu: Future Lab tworzy nowatorskie systemy nawigacji GPS, elektroniczne instrumenty muzyczne, specjalistyczne oprogramowanie). Centrum to wreszcie dzisiejsze kulturalne centrum samego miasta. Na jego „pokładzie” mieszczą się restauracje, terasy widokowe i wolna dla różnych aktywności miejska agora gromadząca (głównie wieczorami) tubylców i przyjezdnych w digitalnym świetle emitowanym przez fasady budynku.
Na tej „cyfrowej łodzi” miasto, a wraz z nim wszyscy goście przybywający tu w sposób tradycyjny i wirtualny, wpływają na nowomedialne wody przyszłości. Dla Linzu AEC to również arka, dzięki której miasto bezpiecznie i twórczo rozstaje się z przytłaczającym cieniem mieszkającego tu w czasach młodości Adolfa Hitlera, który planował stworzyć tu idealne miasto nazistowskiej kultury. Brakuje nam w Lublinie, choć to problem znacznie bardziej uniwersalny, podobnych cyberkulturowych wizji i nawiązujących do nich metafor przestrzennych, nie mówiąc już o rozwiązaniach instytucjonalnych (pisałem o tym więcej w tekście MediaLab. Obowiązek a nie zbytek).
Kamienie i piksele – dzień i noc
Łódź AEC cumuje przy brzegu Dunaju w historycznym centrum miasta w miejscu gdzie dwie jego połowy spina jeden z najruchliwszych i najstarszych tutejszych mostów – niezbyt atrakcyjnie zaprojektowana konstrukcja od jakiegoś czasu iluminowana na całej długości, by kompatybilnie towarzyszyć pobliskiemu AEC. Razem z usytuowanym na przeciwległym brzegu muzeum sztuki współczesnej Lentos Museum, również „opowiedzianym” światłem w porze nocnej, te trzy konstrukcje tworzą alternatywną wobec klasycznego układu śródmieścia Linz świetlno-wirtualną topografię.
Betonowo-kamienne w dzień, a wydobywane różnokolorowym światłem nocą kształty AEC i Lentos usytuowane na dwóch brzegach rzeki wraz z łączącym je świetlistym mostem to kolejna symboliczna panorama miasta. Sens kryjącej się za nią metafory najdobitniej oddaje charakter fasady AEC. Ściany Centrum mają dwie warstwy. Pierwsza to klasyczna żelbetowa konstrukcja nośna, będąca fizycznym domem dla setek przedmiotów oraz instalacji – zarówno związanych ze sztuką jak i infrastrukturą biur i laboratoriów. Druga warstwa przesłania tę pierwszą. Nad żelbetową kubaturą budynku dominują przezroczyste, szklane panele, które w dzień spełniają funkcję nowoczesnej faktury architektonicznej, a wraz z nadejściem zmierzchu stają się olbrzymim żywym „monitorem” ukazującym cyfrowe wizualizacje tworzone przez AEC ale i powstające w formule open access; czyli wgrywane fasadzie za pośrednictwem terminali (laptop, telefon komórkowy, sieć) z zewnątrz. W ten sposób świetlista „cyfrowa łódź” staje się (nawet bardziej dobitnie niż towarzyszący jej krajobraz wszystkich trzech świetlistych obiektów) niezwykle frapującym i emblematycznym forum dialogu. Digitalne wyobraźnie i towarzyszące im estetyki medialne łączą się w tym miejscu z najnowszymi rozwiązaniami technologicznymi. Oba światy przekraczają dzięki temu swoje nominalne granice, zostają zmuszone do udrażniania przepływów między sobą i nieustannego stawania się w sferze publicznej.
Linz definiuje w ten sposób na własne potrzeby prawidło, które zdaje się być uniwersalną odpowiedzią na pytanie o współczesne relacje sztuki i techniki: obie sfery nie istnieją bez siebie i przenikają się ze sobą ponad granice rozpoznawalności każdej z osobna. Sztuka jest reakcją na technologię i zarazem przestrzenią, w której społeczeństwa rozmawiają z maszynami i za ich pośrednictwem oswajają je dla kultury. Nowe media stały się w tym miejscu najważniejszymi mediami sztuki – są najważniejszymi nośnikami i lustrami współczesnych wrażliwości, katalizatorami estetyki i generatorami indywidualnych i zbiorowych wyobraźni. W skali mikro ta dająca się wyczytać z przestrzeni miejskiej Linzu maksyma brzmi jeszcze bardziej dosadnie: nie da się dzisiaj myśleć o sztuce/sztuką w oderwaniu od rozwoju technologicznego, a szczególnie w oderwaniu od tzw. cyfrowej rewolucji i jej nowych mediów. Najważniejsze (t.j. najbardziej czytelne społecznie, a zatem najbardziej wpływowe) wydarzenia artystyczne dzieją się w przestrzeni medialnej i przy użyciu nietradycyjnych, zakodowanych cyfrowo form. Tworzą je artyści a współtworzą online użytkownicy, odbiorcy.
Sztuka, czy – patrząc szerzej – przestrzeń kultury, nie może udawać, że nad jej tradycyjną, analogową (w tym przypadku żelbetową) konsystencją nie objawił się nowy, cyfrowy (tu w postaci pikseli światła) wymiar rzeczywistości. Cyfrowe, świetliste wizualizacje przesłaniające analogową tradycję – tak, jak świetlista fasada AEC stała się nocnym „słońcem”, najważniejszym znakiem rozpoznawczym w nocnej topografii miasta. Sama cyfrowość jest jednak pusta jak światło, które nie ma od czego się odbić, które nie wydobywa i nie komentuje kamiennych kształtów i cieni budynków i mostu. Obie warstwy tworzą funkcjonalny „trzeci stan skupienia” właściwy już (choć w promieniu 1000 km od Lublina niewiele jest jeszcze takich miejsc) współczesności i wyznaczający przyszłość. Ta nowa reguła powoduje, że znajdujący się w Linzu most łączy nie tylko stojące po obu stronach Dunaju centra sztuki i technologii. To także metaforyczny pomost przeszłością i przyszłością kultury.
Pierścienie Saturna
Odwiedzający wystawę Ars Electronica ma szansę zobaczyć swoje ciało od wewnątrz (Rentgen i niemal wszystkie współczesne wyspecjalizowane „maszyny widzenia”), spędzić kwadrans na oswajaniu foczki-robota (dysponującej własną mimiką, porozumiewającej się charakterystycznymi dźwiękami i ruchem), skorzystać z interfejsu neuronalnego (urządzenia-czepka odczytującego myśli na podstawie ich obrazu magnetycznego i przekładającego je na instrukcje wykonawcze dla połączonego z nim komputera) przy pisaniu e-maila bez użycia rąk czy „wejść” do trójwymiarowej, wirtualnej przestrzeni wszechświata błądząc za pomocą telefonu komórkowego po cyfrowo odzwierciedlonych zakamarkach Drogi Mlecznej.
Trzecią cyberpanoramą, którą wybieram do mojej widokówki niech będą widziane z bliska i realne do granic możliwości pierścienie Saturna na trójwymiarowym screenie. Co kryje się za tym kosmicznym widokiem? Dla mnie przede wszystkim metafora procesu, nieskończoności – jednak będzie ona dopiero wtedy zrozumiała, gdy dodam, że ekspozycję AEC odwiedza dziennie co najmniej kilkuset gości. Zazwyczaj są to w przeważającej większości uczniowie, którzy przychodzą tu na dedykowane zajęcia szkolne czy przyjeżdżają na wycieczki edukacyjne. Polityka edukacyjna realizowana przez Centrum jest imponująca w swym zakresie, t.j. ilości działań skierowanych do młodego pokolenia i sprofilowaniu ekspozycji pod kątem takiego odbiorcy. Jest jednak przede wszystkim imponująca bardzo ważny, unikalny w skali europejskiej element edukacji medialnej i obywatelskiej realizowanej na poziomie krajowym. To jest nieskończoność o którą mi chodzi; jej niewymierność polega na nieograniczonych rekonstrukcjach i nieodgadnionych efektach, które generuje kulturowa wyobraźnia odwiedzających pobudzana w ten cyfrowy sposób. Idzie tu nie tylko o wrażliwość „cyfrową”. Ważne są także przenikania i synergie pomiędzy wszystkimi spotykającymi się w AEC obszarami kultury (sztuka, technika, media, sfera publiczna) a także wynikająca z nich siła i wymienność.
Tak realizowana edukacja to społeczna legitymizacja dla najbardziej nawet niewiarygodnych eksperymentów technologicznych i prowokacji artystycznych, które wpisane są we współczesny pejzaż Linzu za sprawą Festivalu. W ten sposób wychowuje się także generację medialnych „autochtonów” – wrażliwych na język technologii cyfrowych i potrafiących wykorzystywać je w naturalny sposób przyszłych (inter)aktorów kultury.
Cyber-panorama
Ars Electronica jest bez wątpienia ważnym dla współczesnej kultury punktem odniesienia, gdy idzie o sztukę mediów, edukację medialną, działalność medialabową czy społeczną popularyzację technologii cyfrowych i „rewolucji informacyjnej”. Przywołane panoramy Linzu i nałożone na nie cyberkulturowe problemy składają się na opowieść, w której nie miałem na celu stawiania spraw w cieniu historii i skali austriackich dokonań – chciałbym za to wykorzystać ją do tego, aby następującą tezę: cyberkultura w wielości swoich przejawów jest dzisiaj jedną z najważniejszych dziedzin kultury i życia społecznego. Być może ta fraza odmieniana po wielokroć przez wszystkie przypadki brzmi już nazbyt banalnie. Kiedy jednak zestawimy ze sobą fizyczne i wirtualne panoramy z nie tak odległego Linz z krajobrazem, który nas w Polsce na co dzień otacza, zobaczymy, że w dobie cyfryzacji i sieciowości brakuje nam analogicznych wobec naddunajskiej „łodzi” wehikułów, dzięki którym będziemy bezpieczni w zalewie informacji i gąszczu operujących nimi technologii i sieci.
Piotr Celiński