Strona główna/EDUKACJA. Dar esperanto

EDUKACJA. Dar esperanto

Jacek Warda
Esperanto, czyli różnica między porozumieniem a zrozumieniem

Spośród powiedzeń traktujących o języku do moich ulubionych należy: „Gravas akuzativo, pli gravas uzaktivo”, czyli: „[Znajomość] strony biernej jest ważna, ale używanie [języka] jeszcze ważniejsze” oraz „Elektadis sen fino, edziĝis kun porkino” – „Gdy wahasz się zbyt długo, w końcu ożenisz się ze świnią”. Można to powiedzieć też w sposób prostszy, ale za to bardziej uniwersalny: „Czas na podjęcie każdej decyzji jest zawsze skończony”. Zapewne dotyczy to także projektu opisanego na końcu tego tekstu. Język esperanto ma główną również zaletę, że jest neutralny, co oznacza, że nie przynależy do jakiegokolwiek narodu. Stąd nikt z esperantystów nie będzie się śmiał, że mówimy nie tak, że mamy taki, a nie inny akcent. Każdy tak samo musiał się esperanta nauczyć i to, jak dobrze mówi, wynika tylko z tego, ile pracy w naukę włożył, a nie w jakim kraju się urodził. Poza tym łatwo go przyswoić i nie zawiera upiornych, występujących w innych językach, np. w angielskim, wyrażeń idiomatycznych.

Od wielu miesięcy jeżdżę codziennie około dwóch godzin rowerem. Mam wtedy czas na słuchanie podkastów językowych. Trafiłem na esperancką rozgłośnię „Varsovia Vento”. W niniejszym tekście wskażę kilka cennych miejsc, od których można zacząć badać temat.

Od pierwszego międzynarodowego esperanckiego kongresu w roku 1905 świat się radykalnie zmienił. Jeszcze kilka lat i nasze smartfony będą nam do ucha tłumaczyć z dowolnego języka na dowolny język. Więc po co komu esperanto?

Najkrócej odpowiadając – bo jako ludzie różnych krajów i kultur potrzebujemy się zrozumieć, a nie tylko porozumiewać. Gdy dwie strony podpisują umowę prawną, mówimy, że podpisują porozumienie, natomiast gdy przyjaciółka zwierza się przyjaciółce, to pyta ją: „Czy Ty mnie rozumiesz?”. Porozumienie to zgoda w jakiejś sprawie. W jednej sprawie możemy się porozumieć, w innej nie. Zrozumienie natomiast (wg Słownika Języka Polskiego) to „wytworzenie w swoim umyśle prawidłowego wyobrażenia czegoś” oraz „właściwe interpretowanie słów, gestów, postępowania innej osoby”. Zrozumienie jest więc relacją dużo głębszą. Zakłada wspólnotę myśli, a nie tylko częściową wspólnotę celów i działań. Z kolei żeby myśli były wspólne, potrzebny jest wspólny język, w którym się myśli. Nie widzę innej możliwości.

Twierdzę tak, chociaż jestem świadomy, jak ogromne i coraz szybsze postępy robi tłumaczenie maszynowe, co jest solidnie opisane m.in. w magazynie „Młody Technik”. Do tego „zrozumienia” potrzebna jest bezpośredniość kontaktu i wspólna kultura. Tę specyficzną własną kulturę wyczuwam w audycjach „Varsovia Vento”. Choćby takie słowo: „krokodyli” [krokodili]. Oznacza sytuację, gdy w większym gronie esperantystów dwie osoby zaczynają rozmawiać w swoim rodzimym języku, co jest niegrzeczne. Można wtedy spytać: „Kial vi krokodilas?” czyli „Czemu krokodylujecie?”.

Na świecie jest około 2 tys. osób, które urodziły się w rodzinach esperanckich i dla nich jest to „pierwszy język domowy”. W sporej części to „dzieci” serwisu „Pasporta Servo”, będącego esperanckim odpowiednikiem bezpłatnych noclegów oferowanych w serwisie Couchsurfing.com. W samej Europie jest około 980 adresów.

Oto krótki dokument przedstawiający kilkanaście osób z grona „urodzonych esperantystów”, których rodzice zazwyczaj poznali się na zjazdach i kongresach esperantystów.

For privacy reasons YouTube needs your permission to be loaded.

Wyrażam zgodę

Pasporta Servo” to jest mój pomysł na poznawanie Europy już na emeryturze. Będę wówczas jeździł rowerem od gospodarza do gospodarza. Gospodarze najchętniej przyjmują dwie osoby na dwa dni. Bardzo chętnie rowerzystów. No i znajomość esperanta – obowiązkowa.

Warto bywać także na esperanckich spotkaniach. Polecam: ARKONES: ARtaj KONfrontoj en ESperanto, które odbywa się co roku jesienią w Poznaniu. W wakacje warto wybrać się natomiast na Słowację. Zawsze w lipcu są tam organizowane Somera Esperanta Studado. To rodzinne tygodniowe „aktywne wczasy”. Wycieczki, koncerty, kursy esperanta na pięciu poziomach.

Jest też oryginalna esperancka muzyka. Lubię melancholijne „Berlino sen vi” i raggae w wydaniu Jonnego M. „Bam Bam”. Obaj  muzycy są Niemcami.

Esperanto jest więc bardzo interesującą społeczną niszą. Ale czy jeszcze ma szansę z tej niszy wyjść i nie zostać z czasem „zaduszony” przez postępy „Tłumaczenia Automatycznego”?

Moim zdaniem jest na to szansa, jeśli wykorzysta się dwa mechanizmy. Po pierwsze, badania wykazały, że dzieci, które uczą się w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym esperanta, w kolejnych latach szybciej uczą się języków obcych. Podobnie jest w nauce muzyki – przecież dzieciom daje się do nauki flet prosty, nawet jeśli „docelowo” mają grać na saksofonie. Na flecie uczą się podstawowych zasad i odnoszą szybkie sukcesy. Potem mają więcej cierpliwości i zrozumienia do nauki gry na saksofonie, a więc także szansa ostatecznego sukcesu jest większa. Jest ciekawostką, że badania w tym zakresie prowadzi się w Wielkiej Brytanii – kraju, który przecież korzysta z globalnej powszechności języka angielskiego.

Wiemy więc, że warto uczyć. Ale kto ma uczyć? Za jakie pieniądze?

W tej sprawie rozwiązaniem może być Europejski Korpus Solidarności, promujący staże trwające od 2 do 12 miesięcy dla młodych Europejczyków w wieku 18-30 lat w innych państwach UE. Nie ma żadnych przeszkód (poza koniecznością certyfikacji organizacji przyjmującej), aby taki staż prowadzony był w przedszkolu lub w szkole (tutaj są możliwe jedynie zajęcia pozalekcyjne) i by jego celem było nauczanie esperanta.

Oczywiście takie działanie, aby miało większy sens, powinno odbywać się docelowo na możliwie dużą skalę. Powiedzmy 20 wolontariuszy rocznie w różnych organizacjach w każdym kraju za 5 lat. Dlatego nadałem mu nazwę EVAL: „Esperantyści – wolontariusze promujący język”. W esperanto brzmi to: „Esperantistoj – Volontuloj Antaŭenigante la Lingvo”, co uzasadnia skrót.

Warto już teraz między szkołami, które przyjmują takich wolontariuszy, uruchomić wielonarodową wymianę młodzieżową finansowaną z programu Erasmus+. To byłby kolejny mechanizm praktycznego upowszechniania idei.

Podobnie esperanto może być nauczane w ośrodkach dla migrantów i azylantów. W takich miejscach setki i tysiące osób używających różnych języków i pochodzących z różnych kultur musi się nauczyć funkcjonować razem. I nikt tam nie ma najnowszych komórek z szybkim Internetem, aby używać co chwilę Translatora, Google. Oczywiście muszą się nauczyć w końcu języka kraju przyjmującego – ale to potrwa. A czasami na dodatek długo nie wiadomo, jaki kraj ich przyjmie…

Czy się uda? A niechby! Natomiast nie uda się nawoływanie Parlamentu Europejskiego, aby przyjął esperanto jako język pomocniczy. Tego rodzaju struktury stać na najdroższe rozwiązania z zakresu automatycznego tłumaczenia i najlepszych tłumaczy. Poza tym nie po to uczyli się w najlepszych szkołach języków obcych, by teraz uczyć się esperanta.

Wspólna „nakładka językowa” (bo języki narodowe trwać będą przecież zawsze) jest potrzebna Europie tak samo albo i bardziej niż wspólna waluta. Ale ta rewolucja – czy też raczej ewolucja – musi nastąpić oddolnie.

Jacek Warda

dr Jacek Warda – edukator, samorządowiec, społeczny aktywista, zaaangażowany w działania ruchów miejskich. Współautor podręcznika Wyspy Szans – jak budować strategie rozwoju lokalnego (2001). Obecnie pracuje nad podręcznikiem zarządzania w samorządzie miejskim Jak czytać miasto.

Kultura Enter
2020/02 nr 93–94

Materiały wideo

 

For privacy reasons YouTube needs your permission to be loaded.

Wyrażam zgodę

Mural nawiązujący do esperanto i jego twórcy, Białystok. Fot. Aleksandra Zińczuk.

Miejsce po dawnym domu Ludwika Zamenhoffa. Z materiałów redakcji.