Strona główna/OMÓWIENIE. W kręgu zła

OMÓWIENIE. W kręgu zła

Wiesława Turżańska

Zbiór opowiadań Zdradzeni, wyklęci, oczernieni wybitnego litewskiego pisarza Hercusa Kunciusa powstał na początku XXI stulecia i w 2007 roku został opublikowany w ojczyźnie autora. Dwa lata później na język polski przełożyła go Zuzanna Mrozikowa, polonistka, lituanistka, tłumaczka i jego pierwsza recenzentka w Polsce. Niestety, z racji specyficznych praw rynku, książka nie znalazła wydawcy. Dopiero w bieżącym roku, dzięki Warsztatom Kultury, mogli po nią sięgnąć polscy czytelnicy. Co więcej, w ramach Festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia mogli też uczestniczyć w spotkaniu z autorem i tłumaczką, prowadzonym przez Iwonę Reichardt z Kolegium Europy Wschodniej (KEW). Prowadząca przybliżyła biografię twórczą Kunciusa, na którego dorobek literacki składają się eseje, powieści, sztuki teatralne, tłumaczone na wiele języków. Zaznaczyła również, że w 2023 roku KEW wydało jego powieść Żelazna rękawica Stalina w przekładzie Izabeli Korybut-Daszkiewicz, opublikowaną na Litwie w 2019 r. I co więcej, wspomniała, iż KEW uznało go za największego dekonstruktora totalitaryzmu w prozie litewskiej.

To określenie przekłada się na problematykę wspomnianych utworów pisarza, należącego do średniego pokolenia i znającego z autopsji wpływ komunizmu na mentalność ludzi z ZSRR. A on sam w trakcie spotkania stwierdził, że już jako młody człowiek, uważał, iż Rosja pozostanie niezmienna, choć zmieni się w niej ustrój. Utwierdzały go w tym także historie rodzinne związane z rewolucjami, czerwonym terrorem czy wojennym komunizmem. Zaś w kontekście trwającej już ponad dwa lata rosyjskiej agresji Zdradzeni, wyklęci, oczernieni nabierają jeszcze bardziej złowieszczego wydźwięku. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że choć na temat komunistycznego terroru napisano setki książek, wiele osób odczuwa nostalgię za ZSRR. Toteż autor dokonuje w opowiadaniach wiwisekcji zakłóconej tożsamości mieszkańców dawnego sowieckiego imperium, ale też Bułgarii, Kuby i Wietnamu. Ich bohaterami czyni najczęściej zwykłych, prostych ludzi, choć zdarzają się profesorowie czy wojskowi, poddani przez lata indoktrynacji komunistycznej.

Natomiast Żelazna rękawica Stalina to groteskowa biografia krwawego karła, czyli Nikołaja Jeżowa, pełniącego, m.in. funkcję szefa NKWD w latach największego terroru stalinowskiego. Kuncius, zarówno w opowiadaniach, jak i w powieści, drąży kwestię tożsamości człowieka, ukształtowanego przez system totalitarny. Czytelnik staje przed zadaniem rozważenia wpływu nie tylko komunizmu, ale też środowiska czy relacji rodzinnych oraz świadomego wyboru na powstanie homo sovieticusa. To pojęcie wprowadził w latach 80. Aleksander Zinowiew, radziecki filozof i wieloletni dysydent. W Polsce upowszechnił je ks. Józef Tischner w artykule opublikowanym w 1990 r. na łamach „Tygodnika Powszechnego”, rozpoczynając dyskusję, na ile widmo homo sovieticusa jest obecne w rzeczywistości społecznej po transformacji ustrojowej. Tym tropem podąża również Kuncius, gdyż akcja jego opowiadań rozgrywa się zarówno w okresie Związku Radzieckiego, jak i w czasach postsowieckich.

Pisarz nie oszczędza też swych rodaków, ukazując w drastyczny sposób degenerację, skrywane fobie, hipokryzję, kompleksy wobec Europy Zachodniej. Prowokuje czytelników galerią różnorodnych dewiantów, nasyceniem tekstu scenami obscenicznymi i pełnymi okrucieństwa. Toteż Zuzanna Mrozikowa wskazuje: W sumie jednak krytyka litewska nie najlepiej przyjęła zbiór Kuncius, co było nieuniknione ze względu na kontrowersyjny temat. Pisarz odważył się mówić o pewnych sprawach w sposób niezawoalowany i to wywołało szok.1 Dodajmy, iż książka ukazała się zaledwie kilkanaście lat po uzyskaniu przez Litwinów niepodległości i zapewne dlatego nie byli jeszcze gotowi na przyjęcie okrutnej prawdy. Przykładem może być udział litewskich szaulisów w ludobójstwie ludności żydowskiej, choć ten wątek pojawia się tylko raz w otwierającym zbiór tytułowym opowiadaniu. Ma ono formę quasi-autobiografii, stąd wspomnienie wyprawy do Polski w latach 80. oraz podjęcia w 1989 r. szalonej, młodzieńczej próby wyemigrowania: przez Węgry, Austrię, Niemcy… do Południowej Afryki, gdzie właśnie skończył się apartheid. (s. 6) Zarazem autor drwi z ignorancji ludzi Zachodu: Czy pani wie, że my „Litwini”, mamy nie pięć, ale cztery palce u nóg? Gdzieś o tym czytałam, tak, już sobie przypominam, w Encyklopedii Britannica, na pewno. (s. 10)

W inicjalnym tekście, jak i w następnych, Konius zaakcentował problem zakłóconej tożsamości. W tym przypadku prowokacyjnie wybrał formę samooskarżenia, kreując w ten sposób wizerunek litewskiego inteligenta, niemogącego pozbyć się tkwiącego w nim homo sovieticusa: Gdyby na Górze Krzyży nieostrożnie objawił się Jezus Chrystus zadenuncjowałbym go jako agenta Mosadu, niech się głowią mędrcy, co z nim zrobić. Naprawdę, dlaczego nie wydać go jeszcze raz? (s. 11) Zarazem tekst pełni rolę prologu do świata ludzkiego bestiarium, w którym totalitarna ideologia unicestwiła rudymentarne zasady moralne, więzi rodzinne czy jakiekolwiek odruchy litości. Autor epatuje czytelnika obrazami wszechpotężnego zła, alkoholizmu niszczącego resztki człowieczeństwa, dewiantów seksualnych, morderców, a nawet zoofilii. Tu nie ma postaci pozytywnych, a śmierć homo sovieticusa opisana została z wisielczym humorem. Zresztą, w wielu scenach dominują różne rodzaje komizmu, co potęguje absurdalność tej rzeczywistości.

Dzieje się tak, gdyż pisarz to wytrawny stylista i postmodernista, sięgający do tradycji sowizdrzalskiej, prowadzący swoistą grę z czytelnikiem poprzez przywoływanie różnorodnych konwencji literackich, nawet slapsticku. Co więcej, wiele utworów ma strukturę klasycznej noweli, kreacja postaci oparta jest na kilku typowych cechach, determinowanych przez system komunistyczny. Wydarzenia czy dialogi, stanowiące parodię nowomowy i prowadzone w oparach alkoholu, byłyby zabawne, gdyby nie kryła się pod nimi zgroza i przemoc, ale zamykająca tekst puenta powoduje, że śmiech zamiera. Na przykład w Swojskim świecie ośmiesza, spowodowaną sowietyzacją, degrengoladę swych rodaków oraz ich antyeuropejskie fobie: Fricas kiwa głową: „Tak, tak, właśnie niewolnicy potrzebni są Niemcom”. Skupiam się, słucham o niewoli. „Będzie jak za pańszczyzny”. Fricas Sliesoriaitis, prorok, dobrze pamięta te czasy; „ekonom, bat, odrabianie pańszczyzny, a córeczka pana w krynolinach, w koroneczkach, kurwy jedne”. Zaiste, takie są prawdziwe perspektywy dla Litwy w Europie…(s.20) Zaś po zakończeniu alkoholowych dywagacji jeden z bohaterów przypomina sobie o czekającej go robocie: zakopaniu maleńkich, jeszcze ślepych szczeniąt.

Konius w groteskowy sposób przekształca niektóre wydarzenia historyczne, w Nocy Aurory jest to ucieczka z Pałacu Zimowego Aleksandra Kiereńskiego, przywódcy rewolucji lutowej. Czytamy, że przed śmiercią z rąk bolszewików uchroniło go nie tyle kobiece przebranie, lecz wywołana zwycięstwem erupcja seksualności u dowodzącego strażakami Juozapasa M. Jednakże to nie koniec obsceny, gdyż ofiarą seksualnej przemocy pada dwunastoletni syn strażaka, wysłany na nocny spacer po Petersburgu przez matkę (Polkę), przyjmującą kochanka pod nieobecność męża. Gwałt na przerażonym dwunastolatku to nie jedyny przykład pedofilskich wynaturzeń w książce. Pisarz obnaża i to oblicze bezkarnego zła, a choć w utworach brak bohaterów pozytywnych, to są ofiary, przede wszystkim molestowane dzieci. Co więcej, dzieje się tak przy pełnej zgodzie rodziców, jak w Ziarnie przyjaźni. Zaś mroczną stronę słynnego w czasach Związku Radzieckiego obozu dla wybranych pionierów „Artek” na Krymie poznajemy ze wspomnień dawnej uczestniczki, serwującej je wieczorami wnuczce.

Wydaje mi się, że najbardziej wstrząsający przykład okrucieństwa znajdujemy w Zaklętym kręgu Hawany. W tym przypadku pisarz unika groteski i wręcz werystycznie obrazuje degrengoladę, zmuszonej nędzą do prostytucji, młodej wdowy, Juanity, aż do tragicznego finału. Kiedy wyniszczona alkoholem i opium, budząca odrazę klientów, w zamroczeniu, za kilka pesos oferuje ciało swego siedmioletniego synka. Zgroza tych scen została oddana z patosem: Nagi Robercik leżał w wygniecionej i brudnej pościeli, nie wypuszczając z ręki elementarza – śnił mu się dobry czarodziej Miquel. Co go czeka? – pomyślała z bólem Juanita. – Bieda, samotność, głód, śmierć. Na co komu takie życie?… (s. 149)

Zaś niewrażliwość Koniusa na cierpienie wywołane zniszczeniem przez komunizm więzi rodzinnych z pasją została ukazana w Według To Hoa i w Wojennych ścieżkach.

Potworne skutki indoktrynacji komunistycznej widzimy w relacji Mu Panga, narratora pierwszego opowiadania. To wietnamski homo sovieticus, dla którego brat, powracający z Laosu, jest dywersantem i szpiegiem niezasługującym, by żyć. Zresztą tak postrzega go cała rodzina i mieszkańcy wioski. Matka, Nia Pang, wzięła ode mnie siekierę, i jako jedna z pierwszych zadała swemu synowi, Ziang Pangowi, cios w głowę. Siostra, Fu Pang, chwyciła bambusowy i kij i siekła nim Ziang Panga po grzbiecie, szyi, piętach…(…) (s.76) Na litość pogrążonych w alkoholizmie sąsiadów nie może też liczyć były żołnierz Wehrmachtu, Kurt Schubert. Pochodzący z Prus Wschodnich, pozostał w sowieckiej Litwie, gdyż nie miał gdzie wrócić. Jednak mimo upływu lat i uczciwego życia jego niemieckość i abstynencja wzbudzają nienawiść. A katem staje się upośledzony umysłowo syn Rehold, rozpoczynający karierę w Komsomole…

Zapewne niezgoda na wszelkie przejawy zła skłoniła Koniusa do relatywizacji mitu kombatanckiego w Timurze i Muracie. Ta historia spotkania po latach dwóch staruszków, niegdyś partyzantów, w groteskowy sposób osadzona została w toalecie. Jednakże snute przez nich wspomnienia o walce z reżimem napełniają czytelnika grozą: – Wsadziłeś wtedy w tyłek sekretarzowi partii Pranasowi Urbisowi szyszkę jodłową. Później go udusiłeś, wyrwałeś mu kutasa i dałeś do zjedzenia jego żonie Esterze – mojej szwagierce. Ładna babka była, pamiętasz?…– A! Wtedy! – Marat Zabielski uśmiechnął się. – Pamiętam. Nie chciała, kurwa, jeść komunistycznego kutasa. Ale otworzyłeś jej, cholera, usta i wepchnąłeś (s.129) Cóż w niepodległej Litwie zostają pośmiertnie odznaczenie za zasługi w walce o wolność, kapitalizm i chrześcijańskie wartości. (s.132)

W trakcie lektury czytelnik zadaje sobie pytanie; czy człowiek zaczadzony ideologią może w pewnym momencie poczuć wyrzuty sumienia? Wydaję się, że odpowiedź znajdziemy w zamykającym zbiór opowiadaniu Powrót. W tym przypadku rozrachunek z własnym życiem czyni Marek Wujnicki, któremu udało się osiągnąć sukces zawodowy. Powrót do rodzinnej wioski i natłok wspomnień (… w ciasnej kuchence przez całe trzy lata współpracowałem z KGB. Jako ochotnik z przekonania. Za darmo…), skłania go do podjęcia radykalnej decyzji. Zarazem nie mogę pominąć faktu, iż tytuł litewski zbioru opowiadań brzmi Zdradzić, wykląć, oczernić, co odpowiada życiowemu credo homo sovieticusa. Zaś książka bez wątpienia stanowi świadectwo człowieka wstrząśniętego rozmiarami zła i hipokryzji, nie jest więc utworem tylko politycznym, ale również moralnym, podyktowanym przez głos sumienia w imię podstawowych wartości.

Zapewne podobna idea przyświecała powstaniu Żelaznej rękawicy Stalina, wprawdzie zbrodnie Jeżowa, odpowiedzialnego za śmierć prawie miliona osób są w miarę znane, to pamięć ludzka bywa zawodna i kapryśna. W tym przypadku autor posłużył się nie tylko groteską, a wręcz błazenadą, by pozbawić Czerwonego Karła otoczki demonicznego zła. Absurdalnie nawet brzmi jego, złożona przed śmiercią, samokrytyka, w której czuje się winny jedynie licznych relacji homoseksualnych. A w opisie drogi życiowej Jeżowa, od poczęcia do powszechnie znanego końca, znajdujemy wiele nieprawdopodobnych wydarzeń i konfabulacji, szczególnie w odniesieniu do znanych osób ze świata kultury i polityki, przykładem może być kompozytor Piotr Czajkowski czy fizjolog Iwan Pawłow. Zarazem otrzymujemy wiarygodny psychologicznie portret homo sovieticusa, zaś nasycenie absurdem nie zaciemnia ogromu jego zbrodni.

Polskiego czytelnika z pewnością zainteresuje fakt polskich korzeni antybohatera. A Kuncius, znakomicie posługujący się językiem polskim, a przy tym znawca i wielbiciel twórczości Mickiewicza, jako motto wybrał cytat z Pana Tadeusza: Ten Major, Polak rodem z miasteczka Dzierowicz, / Nazywał się (jak słychać) po polsku Płutowicz, / Lecz przechrzcił się; łotr wielki, tak się zwykle dzieje / Z Polakiem, który w carskiej służbie zmoskwicieje. Owym renegatem jest ojciec Jeżowa, Jan Jeżowski, syn Polaka, zesłanego w głąb Rosji za udział w powstaniu styczniowym. W dzieciństwie, pod wpływem rodziców wspominających rodzinny dworek w mazowieckiej Jeżówce, pragnął zapewne stać się drugim Konradem Wallenrodem, przyjął chrzest w cerkwi, zmienił imię na Iwan, wstąpił do armii carskiej, a potem do policji. I tak długo udawał kogoś innego, że w końcu nim został, a rodzice się go wyrzekli. Toteż Mikołaj Jeżow miał po ojcu polskie korzenie, a po matce, Antoninie, litewskie. Zresztą, jak zaznacza autor, w domu mówiono także po litewsku i po polsku, więc po latach rozmawiał z Feliksem Dzierżyńskim w jego ojczystym języku. Natomiast ze słynnym prokuratorem Andriejem Wyszyńskim połączyły go wspólne korzenie i nienawiść do Polaków.

Możemy się domyślić, że w przypadku Jeżowa już w okresie prenatalnym doszło do zaburzeń pracy mózgu i powstania wad rozwojowych. Jak czytamy, podczas wesela ciężarna panna młoda wypiła osiem szklanek wódki. Jako młoda matka, pogrążona w stanie depresyjno-alkoholowym wynalazła sposób na uspokojenie dzieci – wpuszczała im do gardła parę kropel wódki. (s.31) Zaś sześcioletni Kola, wyprawił na tamten świat dwójkę najmłodszego rodzeństwa, pojąc je naftą. Z przemocą stykał się nie tylko ze strony ciągle pijanego ojca, również w szkole znęcali się nad nim koledzy i nauczyciele. Ale też obserwując pastwienie się ojca, policjanta, nad studentem, jako mały chłopiec: Pojął, że właśnie tak trzeba załatwiać sprawy. (s.33) W tym czasie przylgnął też do starszego o trzynaście lat Zigmasa Aleksa-Angarietisa, w przyszłości jednego z filarów Komunistycznej Partii Litwy. To jemu zawdzięczał pierwsze informacje o Leninie oraz zasmakowanie w męsko-męskich przyjemnościach seksualnych.

Chronologiczny tok narracji sprawia, iż nie tylko poznajemy drogę do kariery niezbyt rozgarniętego karzełka z Suwalszczyzny przez Petersburg i Kazań na Kreml, ale też przemianę w nim zachodzącą. Do Petersburga trafia w dość szokujących okolicznościach jako dwunastolatek. Tam, pracując w Zakładach Putiłowskich z seksualnej igraszki Piotra Czajkowskiego, księcia Jusupowa i litewskich malarzy staje się fanatycznym bolszewikiem, zakochanym w Leninie. Tatuuje sobie między pośladkami jego portret, na który w czasie I wojny światowej zwrócił uwagę prof. Pawłowa, a Jeżow stał się obiektem bolesnych doświadczeń. Np.: (…) kiedy zdzieliło się Jeżowa pasem ze sprzączką tak, że krzyczał z rozkoszy, wódz proletariatu zapowiadał, że obali carat. (…) jeśli uczony przypiekł trzon grzyba lutownicą, wysłuchiwał od Lenina przerażających nowin (…) (s. 114)

Tego rodzaju absurdalnym sytuacji jest w quasi-biografii bez liku, wynikają z przyjętej przez autora konwencji powieści sowizdrzalskiej, której nie obce były dosadny język i obscena. Kuncius, jak wspomniałam wcześniej, znakomity stylista, sięga też po sposób prowadzenia narracji typowy dla powiastki filozoficznej, więc o makabrycznych zbrodniach opowiada z sarkazmem, parodiując zarazem sowiecką nowomowę. Miejsce Volteriańskiego Prostaczka, zajmuje sadystyczny prostak, opętany zbrodniczą ideologią. A edukacja, zakończona na trzeciej klasie szkoły podstawowej, nie przeszkadza w zrobieniu partyjnej kariery na tym najlepszym ze światów. Choć opowieść pełna jest wisielczego humoru, to wielość scen, nasyconych okrucieństwem, przywodzi na myśl 120 dni Sodomy Pasoliniego. Przykładem mogą być makabryczne opisy torturowania marszałka Tuchaczewskiego czy pisarza Izaaka Babla.

A ujawnioną już w dzieciństwie skłonność Jeżowa do sadyzmu, autor z sarkazmem komentuje: (…) w rzeźni w Mariampolu rozpoczął się staż pracy Nikołaja Iwanowicza Jeżowa, mający trwać jeszcze kilka dziesięcioleci. (s. 48) Jak czytamy dalej, niespełna dwunastoletni Kola, szybko nauczył się: podrzynać gardła oszołomionym szkapinom i krowom, trafiać nożem świniom prosto w serce, wydłubywać kciukiem oczy owcom, szczypcami wyrywać bykom języki, obcinać im uszy sierpem, a wreszcie osmalać i patroszyć wieprze, co wymagało niezwykłej biegłości i doświadczenia. (s.49) Wprawdzie, jak się dowiadujemy, po eksperymencie z cielątkiem został nazwany zwyrodnialcem i wyrzucony, to zwycięstwo rewolucji bolszewickiej sprzyjało rozwinięciu nabytych tam umiejętności.

Pisarz wskazuje, iż wzrost okrucieństwa i zwyrodnienia był wprost proporcjonalny do rozwoju kariery homo sovieticusa. Początkowo w imieniu komitetu rewolucyjnego likwidował na ulicy podejrzanych inteligentów. Za to później w Kazaniu, mieście uniwersyteckim Lenina, mścił się na tzw. prześladowcach swego idola w sposób wyrafinowany. Profesowi Popowowi pozwolił jeszcze pożegnać się przed śmiercią z matką, lecz w przypadku krytykującej wodza komendantki akademika, (…) kiedy ją potraktowano żelazkiem, okazało się, że jest odporna a wysoką temperaturę. Dlatego też chcąc nie chcąc trzeba było rozpruć jej brzuch. (s.160) Natomiast w opisie kierowanej przez niego kolektywizacji Kazachstanu silnie wybrzmiewa połączenie seksualnego rozpasania z bestialstwem. Nie chodzi tylko o ciągłą zmianę partnerów, lecz o zoofilię, gdyż dostarczano mu (…) a to delikatną lisicę, a to ponętnego rysia lub niewinną antylopę, nazywaną w tych stronach saigą. (s. 187) Jednocześnie Jeżow otacza auły kordonem, czekając spokojnie, aż wymrą ludzie i zwierzęta, a próbujący uciec zostaną zastrzeleni.

Co też autor komentuje: Taka taktyka rzeczywiście zdała egzamin. (s. 187), sugerując, że Stalin nie mógł znaleźć lepszego wykonawcy nasilenia czerwonego terroru. A przy okazji czytamy, jak pobyt na urlopie zdrowotnym w hitlerowskich Niemczech podsunął czerwonemu karłowi nowe sposoby wydobywania zezna od więźniów. Zapewne część z nich wykorzystał, torturując swego byłego szefa: Dopiero po obcięciu jąder i skróceniu rozplenionych w tej okolicy chwastów dawny szef NKWD stał się bardziej ugodowy. Już nie był tak bezczelny, nadal jednak wzywał Stalina. Dopiero wtedy, gdy wsadzono mu w odbyt rozgrzany do czerwoności pogrzebacz, tak głęboko, że aż flaki zaczęły skwierczeć, Gienrich Jagoda wyznał swoje grzeszki. (s. 269)

W ukazaniu bliskich relacji ze Stalinem, dominuje błazenada. Np., kiedy po wielogodzinnych przygotowaniach list z tysiącami nazwisk potencjalnych wrogów, ich rodzin i dalekich krewnych, obaj panowie zabawiają się, zarekwirowanym w mieszkaniu Jagody, dużym gumowym penisem. Czy też kiedy wódz narodu sadza swego podwładnego na kolanach, pieści go podczas wielokrotnego oglądania komedii Świat się śmieje i w efekcie skreśla reżysera z listy wrogów. Czy też kiedy żali się na terroryzującą go żonę, Nadieżdę Alliłujewą, a po wiadomości o jej samobójstwie, zraniony i upokorzony, płacze. Nie czuł się jednak samotny, ponieważ w tej trudnej chwili był przy nim człowiek wrażliwy na cudze cierpienie. (s. 219) Czytelnika nie dziwi więc fakt, że również druga żona Jeżowa musiała popełnić samobójstwo, a powodem miało być kompromitowanie go dziesiątkami kochanków, wśród których znajdował się słynny pisarz Michaił Szołochow. Toteż dla Jeżowa niepojęte jest oszczędzenie go przez Stalina, tak samo jak oszczędzenie Michaiła Bułhakowa.

Litewski pisarz wskazuje na dość groteskowy symptom zmiany nastawienia do szefa NKWD, a są to wypowiedzi genseka na temat ogromnej roli radzieckiej literatury w życiu obywateli i zalecenie, dość nieprawdopodobne, przeczytania Mistrza i Małgorzaty oraz opowiadania Psie serce. Jak łatwo przewidzieć, Jeżow, po mozolnym czytaniu i wspominaniu eksperymentów prof. Pawłowa, utożsamia się z sowieckim Frankensteinem, czyli obywatelem Szarikowem. Zanim jednak w powieści Stalin zastąpi żelazną rękawicę swym przystojnym krajanem, Ławrientijem Berią, czytelnik ma możliwość bawić się groteskowym wielostronicowym opisem alkoholowej orgii z okazji Dnia Czekisty. Być może Kuncius zainspirował się balem u Wolanda w Mistrzu i Małgorzacie, dając zarazem upust swej nieposkromionej wyobraźni.

Pewne zaskoczenie budzi wprowadzenie wątku adoptowanej córeczki, Nataszy, którą Jeżow darzy miłością. Rano budził ją ojcowskim pocałunkiem, ubierał, smażył dla niej placuszki, (…) gdy trochę podrosła, zaplatał jej warkoczyki, kupował sukienki, bawił się z nią lalkami. (s. 336) Ten wątek w powieści zostaje urwany, możemy przyjąć, że dziewczynka podzieliła los dzieci wrogów ludu. Nie ulega zaś wątpliwości, że Kuncius napisał powieść niezwykłą i szokującą, w której fakty przeplatają z fantazjami o podłożu seksualnym. Perfekcyjnie przedstawił mechanizm stalinowskiego kołowrotu zbrodni, w którym oprawcy zajmują nieoczekiwanie miejsce swoich ofiar, składają upodlającą samokrytykę, żywiąc bezsensowną nadzieję na ratunek. A sposób prowadzenia narracji sprawia, iż czerwony karzeł, będący ikoną stalinowskiego terroru, wydaje się żałosną marionetką, postacią z ludowego bestiarium.

Herkus Kuncius: Zdradzeni, wyklęci, oczernieni, przeł. Zuzanna Mrozikowa. Wydawnictwo Warsztaty Kultury w Lublinie, Lublin 2024, ss.160.

Herkus Kuncius: Żelazna rękawica Stalina, przeł. Izabela Korybut – Daszkiewicz. Wydawnictwo Kolegium Europy Wschodniej, Wrocław – Wojnowice 2023, ss. 399.

 

1Z. Mrozikowa: „Zdradzeni, wyklęci, oczernieni” Hekusa Kunciusa. „Tekstualia” 2008, nr 4(15), s. 179-181.

 

Kultura Enter
2025/01 nr 112

Spotkanie autorskie z Hercusem Kunciusem w Lublinie, prowadzi Iwona Reichardt, obok tłumaczka z litewskiego Zuzanna Mrozikowa. Fot. Piotr Łucjan.