PISARZE. Nurek delijski
Wasyl Słapczuk
Z języka ukraińskiego przełożył Andrij Saweneć
Znany współczesny poeta ukraiński na pytanie, jakich poetów czyta, odpowiedział, że czyta filozofów. W naszych czasach poeta jeszcze może pozwolić sobie na filozofowanie. Prozaik już się tego obawia. Stanisław Lem, analizując w swojej książce Filozofia przypadku powieść Umberta Eco, zauważa: „Filozoficznych treści i głębi boją się wydawcy jak zarazy morowej, toteż reklamując Imię róży, starannie przemilczają jej głębokie zaplecze myślowe, bo powiedzieć dziś, że autor filozofuje, to odstraszać masowego czytelnika”. Dla wydawcy zaś masowy czytelnik to świętość. Masowy czytelnik to duże nakłady i grube pieniądze. Większość wydawców drukują książki tylko przez to, że nie wolno im drukować pieniędzy.
Starogrecki filozof Heraklit z Efezu za swoją niejednoznaczność i metaforyczność uzyskał przydomek Ciemnego. Wśród poetów również zdarzają się ciemni. Maksymos z Tyru narzeka: „Spójrz na Heraklita: «Bogowie są śmiertelni, ludzie są nieśmiertelni». Wszędzie plenią się zagadki, zarówno u poetów, jak i filozofów”. Ten luminarz był chyba bardziej retorem niż filozofem. A już na pewno nie poetą. Z kolei Sokrates nigdy nie poczułby się obco w towarzystwie poetów. Gdy Eurypides dał Sokratesowi do poczytania dzieło Heraklita i zapytał, co sądzi na jego temat, ten podobno odpowiedział: „To, co zrozumiałem, jest piękne; przypuszczam, że to, czego nie zrozumiałem, jest również piękne, tyle że potrzebny jest tutaj nurek delijski”. (Wyrażenie „nurek delijski” używano na określenie doświadczonego pływaka). Niektórzy pływają tak płytko, że całe swoje życie spędzają w ciemnościach. Ciemny autor i ciemny czytelnik nie są tożsami. Ciemnym czytelnikom brak oddechu nie tylko do osiągnięcia głębi filozoficznych, lecz także głębi jakiejkolwiek poważnej literatury. Heraklit mógłby skwitować to następująco: „Nierozumni, którzy wysłuchali, podobni są do głuchych. To do nich odnosi się powiedzenie: obecni są nieobecni”*. Takich jest większość, to do nich skierowana jest produkcja masowa. Oraz literatura. A jak że! Przecież literatura to folwark wydawców. A ta ciemna masa to ich wielkie światłe marzenie. Heraklit natomiast większość traktował lekceważąco: „Nie pojmują, jak spierające się ze sobą się zgadza. Harmonia zwrótna, tak jak łuku i liry”*. Za czytelnikami filozof się nie uganiał: „Jam Heraklit. Dlaczego targacie mnie w górę i w dół, głupcy? Dzieło to nie wam, tylko tym rozumiejącym dedykowałem. Jeden mąż dla mnie to trzy tysiące, a tłumy nieprzebrane to zero”. Wiadomo, że o względy wydawców nie zabiegał – wtedy jeszcze nie rozmnożyli się jako gatunek. Heraklit podarował swoją księgę świątyni Artemis. Był to chyba jedyny egzemplarz. Zgodnie z anonimowym źródłem uważa się, ze Heraklit specjalnie napisał ją możliwie mnie klarownie, żeby była przystępna dla tych zdolnych, ale nie mogła stać się przedmiotem kpin prostego ludu.
Gwoli sprawiedliwości należy zauważyć, że trafiali się wśród filozofów jeszcze ciemniejsi od Heraklita. Na przykład chiński filozof Hui Shi (IV–ІІІ ww. p.n.e.). Ten mędrzec miłował się w paradoksach. „Cień lecącego ptaka nie porusza się”** – mawiał. A także: „Kura ma trzy nogi”. Albo też: „Koń ma jajko”. I też: „Białe szczenię jest czarne”. Oraz jeszcze sporo w tym samym duchu. A jednak nikt z Chińczyków z jakiegoś powodu nie nazywał go ciemnym. Hui Shi był współczesnym Zhuangziego, kolegował się z nim i często podejmował dyskusje. Był biegły w wielu sztukach, a kiedy przenosił się na inne miejsce, jego księgi wożono za nim na pięciu wozach. „Mimo prędkości strzały jest czas, gdy ani się ona nie porusza, ani się nie zatrzymuje” – zapewniał Hui Shi. A Państwo Środka mu wierzyło.
Natomiast starożytni Grecy z rezerwą traktowali sentencje Heraklita. Być może dlatego, że był samoukiem. Heraklit nie miał mistrza i nie należał do żadnej szkoły filozoficznej. A być może wynagradzali mu w ten sposób jego zadufanie. Heraklit z kolei nie bardzo się z nimi patyczkował: „W młodości byłem mądrzejszy od wszystkich, ponieważ wiedziałem, że nic nie wiem. Gdy dorosnałem, wszystko poznałem i samodzielnie posiadłem mądrość. Co się tyczy innych ludzi, w ogóle nic nie wiedzą”. Komu by się to spodobało? Nikogo nie interesuje, na jaką głębokość musiał zanurzać się Heraklit w poszukiwaniu swoich olśnień. Tylko Sokrates mógł się domyślić, kosztem jakiego wysiłku osiągane są te głębokości, i to tylko dlatego, że sam filozofował z kamieniem u szyi.
Przychodzi na myśl inny nurek. Gustave Flaubert w 1846 roku pisze w liście do Louise Colet: „Wśród wypływających na morze są żeglarze, którzy odkrywają nowe lądy, przysparzają ziemi kontynentów, a niebu gwiazd: to mistrzowie, giganci na wieki otoczeni chwałą. Następnie są ci, którzy sieją przerażenie z dział swoich okrętów, którzy grabią, obrastają w tłuszcz i bogactwa. Inni wyprawiają się, by szukać złota albo jedwabiu pod obcymi niebami. Jeszcze inni łowią łososie dla smakoszy albo dorsze dla biedaków. Ja jestem tajemniczym i cierpliwym poławiaczem pereł, który nurkuje na najgłębszych wodach i wypływa z pustymi rękoma i zsiniałą twarzą. Jakiś zgubny impuls ciągnie mnie w dół w otchłanie myśli, w te najtajniejsze zakamarki, które zawsze fascynują silnych. Chętnie spędzę życie, wpatrując się w ocean sztuki, gdzie inni podróżują albo walczą; i od czasu do czasu zabawię się, nurkując po te zielone i żółte muszle, których nikt nie zechce. Zatrzymam je dla siebie i pokryję nimi ściany mojego szałasu”***.
Taki był świadomy wybór Gustave’a Flauberta. Tak on sformułował ten swój wybór pisarza. I też Flaubert być może jak żaden inny pisarz zasługuje na to, aby go naśladować. Bycie pisarzem to bycie poławiaczem pereł. Nurkiem delijskim. A cała reszta to jak Bóg da. Jak się ułoży.
Większości (wracamy do tematu) Heraklit znany jest ze swoich stwierdzeń: „wszystko płynie, wszystko się zmienia” oraz „nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki”. Te sentencje stały się prawdą powszechną, prawie że mądrością ludową. Nie da się jednak adekwatnie postrzegać i oceniać rzeczywistości zewnętrznej (a zapewne też wewnętrznej) bez oglądania się na tę prawdę, która w czyimś mniemaniu może być wyświechtana, w rzeczywistości zaś jest wyszlifowana przez wody czasu. Dla pisarza ważne jest określenie się: czy jest na brzegu, czy też w wodzie. Jeśli na brzegu, to zmienia się woda. Ciężko jest odróżnić wodę od wody płynącej ciągłym strumieniem. Obecne jest jedynie samo poczucie prądu. Na ogół zaś pozostaje wrażenie, jakby nic się nie zmieniało. Jeszcze trudniej jest zauważyć zmiany, które nastąpiły na brzegu. Brzeg z kolei ma swój prąd. Pisarz to ten, który zauważa zmiany, które niedostępne są organom czucia innych ludzi lub pozostają poza obrębem ich uwagi. Jeżeli jest w wodzie, będzie zmieniał się brzeg z jego pejzażami. Wiele obrazów, których nie da się utrwalić wzrokowo i utrzymać w pamięci. Za to zmiany te są oczywiste. To wszystko w przypadku, gdy pływak nie chce płynąć pod prąd. Wtedy pomimo jego olbrzymich wysiłków wszyscy wokół będą mieli wrażenie, że zastygł w miejscu.
Stanisław Lem zauważył: „Schopenhauer pisał «pod prąd» heglizmu, i w zasadzie każdy, kto działa «pod prąd» panującej mody, rozpowszechnionych przekonań, uznanych autorytetów, musi, jeśli nie jest ani głupcem (o głupcach mówić nie warto), ani święcie przeświadczonym o swej roli innowatora, liczyć się z fiaskiem. Innowator czy prekursor zawsze stoi przed przeszkodami, a pokonanie ich nie zależy wyłącznie od niego”.
Zawsze jest ciężko płynąć i pisać pod prąd. Może się także wydawać, że to czynność pozbawiona perspektyw. Pisarz jest zależny od czytelników. Czytelnicy jednak również są zależni od pisarza. Nie ma innego sposobu przeżycia. „We Wszechświecie nie ma ani spokoju, ani braku ruchu: to jest bowiem właściwość trupów”. Zadaniem pisarza jest wiedzieć to dla siebie i przypominać o tym innym (czytelnikom). Jest w tym sens. Nawet jeśli nie powoływać się przy tym na Heraklita. Bo tak naprawdę Heraklit wypowiedział się w sprawie prądu i rzeki w sposób nieco bardziej złożony: „W strumienie te same wchodzimy i nie wchodzimy; jesteśmy w nich i nie jesteśmy: imiona pozostają, a wody płyną”. Taka oto dialektyka.
Heraklita ponadto nazywano posępnym – nigdy się nie śmiał. Widząc wokół siebie ludzi, którzy nie dość że źle żyli – źle umierali, pozostając przy tym zadowoleni i szczęśliwi, on płakał. Przeciwstawiano go Demokrytowi, który – odwrotnie – ze wszystkiego kpił. Podobno nigdy nie pojawiał się w towarzystwie bez śmiechu – do tego stopnia wszystko, czym byli zajęci ludzie, wydawało mu się niepoważne. Chociaż wydaje mi się, że Heraklit również nie był pozbawiony poczucia humoru. Powiadają, że gdy cudzoziemcy, którzy zechcieli spotkać się z Heraklitem, złożyli mu wizytę, to zastali filozofa załatwiającego potrzebę. Zobaczywszy, że skonsternowani gości się zatrzymali, Heraklit zaprosił ich, żeby śmiało weszli, mówiąc: „Tutaj też są bogowie”.
Być może ci cudzoziemcy byli pisarzami. Niektórym pisarzom wydaje się, że są jeśli nie świętymi, to przynajmniej kapłanami. Gdy się obserwuje egzystencję pisarzy, można znaleźć kolejny lokalny dowód bodajże centralnej tezy Heraklita: „Bój jest wszystkich ojcem, wszystkich królem, i jednych ukazuje bogami, innych ludźmi, jednych czyni niewolnikami, innych wolnymi”*. Brzmi to nie najlepiej, ale dyskutować nie wypada. Warto tylko sprawdzić, jak wygląda egzystencja. Wyboru za bardzo nie ma: gdy nie ma porządku i porozumienia, pozostaje liczyć na bój i niezgodę. Demokryt w tym miejscu by się roześmiał. I też nie byłby w tym sam. Zresztą do płaczącego Heraklita również niejeden by dołączył.
Można nawet nie być pisarzem. Można nie pisać. Ale myśleć trzeba koniecznie. Jeśli wierzyć Heraklitowi, „nie w czasie jest zrodzony kosmos, tylko w myśli”. W myśli!
To w niej jest zarówno początek kosmosu, jak i początek literatury, która również jest kosmosem.
Tyle że aby zrozumieć głebię tej myśli, potrzebny jest nurek delijski.
* Tu i dalej autentyczne cytaty z Fragmentów Heraklita podane są w polskim tłumaczeniu Kazimierza Mrówki (za książką: Heraklit, Fragmenty: nowy przekład i komentarz, Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa 2004) i oznaczone * [Przypisy pochodzą od tłumacza]
** Tu i dalej stwierdzenia Hui Shi cyt. w polskim tłumaczeniu Marcina Jakobiego za książką: Zhuangzi. Prawdziwa księga południowego kwiatu, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2009.
*** W polskim wydaniu listów Gustave’a Flauberta do Louise Colet (Listy do Luizy, Sic 2020) ten fragment listu z dnia 7 października niestety został pominięty. Tutaj przytoczono tekst, który zaistniał w wersji polskiej w tłumaczeniu powieści Juliana Barnesa Papuga Flauberta (Świat Książki, Warszawa 2019) dokonanym przez Adam Szymanowskiego.
Kultura Enter
2025/02 nr 113–114