OMÓWIENIA (HISTORIA). Sahryń – zbrodnia i pamięć
Roman Romantsov
O książce Mariusza Sawy Pociski jak paciorki różańca. Armia Krajowa i Bataliony Chłopskie wobec Ukraińców w Sahryniu i innych wsiach powiatu hrubieszowskiego 9–10 marca 1944 roku (wyd. Kolegium Europy Wschodniej)
Książka autorstwa Mariusza Sawy pt. Pociski jak paciorki różańca. Armia Krajowa i Bataliony Chłopskie wobec Ukraińców w Sahryniu i innych wsiach powiatu hrubieszowskiego 9–10 marca 1944 roku została poświęcona zbrodni dokonanej przez polskie podziemie – w marcu 1944 r. oddziały Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich wymordowały setki Ukraińców w Sahryniu oraz okolicznych miejscowościach.
Książka składa się z trzech części. Pierwsza z nich, nosząca tytuł Śmierć i trwoga – czas zbrodni, poświęcona samemu wydarzeniu. W części drugiej – Duchy – post-Sahryń ‘44 – autor porusza problematykę pamięci o tej zbrodni. Ostatnią część stanowią dodatki, czyli 34 dokumenty z różnych archiwów, które wcześniej nie były publikowane.
Część pierwsza została podzielona na 19 podrozdziałów. Autor wprowadza czytelnika w temat przez sześć „wstępnych” podrozdziałów. Sawa stara się w nich zarysować stan badań historiograficznych dotyczących interesującego go zagadnienia. Następnie podejmuje próbę odpowiedzi na pytanie, czy Sahryń był ukraiński, polski, a może ruski? W tekście odnajdujemy wiele informacji o przeszłości Sahrynia, począwszy od II w. n.e. Z publikacji dowiedziałem się, że był to region niezwykle barwny – przenikały się tu różne kultury i religie, współistniejąc obok siebie (s. 42–43). Autor na początku książki krótko stara się również opisać procesy tworzenia i rozpowszechniania się ukraińskiej idei narodowej w Sahryniu w pierwszych latach XX w. W tym miejscu nasuwa się pytanie, na które nie znalazłem odpowiedzi w tekście: czym była „ukraińskość” dla żyjących w Sahryniu i Hrubieszowie na przełomie XIX i XX w.?
W kolejnych podrozdziałach Sawa opisuje wydarzenia z czasów I wojny światowej. Autor zaznacza, że podczas tego konfliktu Ukraińska Republika Ludowa uzyskała niepodległość (s. 49). Dziejom Ukraińców w II Rzeczypospolitej – państwie, które z założenia było wielonarodowe, wieloreligijne i wielokulturowe – poświęcono kolejne dwa rozdziały. Sawa podkreśla, że Sahryń i jego mieszkańcy znaleźli się w centrum nowo utworzonego państwa polskiego (s. 42). Na następnych stronach zwięźle opisano politykę wobec Ukraińców w Polsce międzywojennej (s. 56–57). Autor stwierdza, że w II Rzeczypospolitej „ukraińskiej inteligencji towarzyszyło poczucie zdrady”, co miało związek z podpisaniem traktatu ryskiego w marcu 1921 r. przez przedstawicieli radzieckiej Rosji, radzieckiej Ukrainy i Polski (s. 50). Dalej czytamy, że „państwo polskie miało do Ukraińców podobny stosunek jak Rumunia” (s. 56). Sawa charakteryzuje następnie trzy ukraińskie nurty polityczne, działające w Polsce: UNDO – Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne, które według autora miało charakter „regionalny, galicyjski” (s. 50); KPZU oraz UWO/OUN. Te ostatnie zostały przedstawione jako organizacje głoszące „antypolskie” i „antyniepodległościowe” hasła (s. 51). Sawa zaznacza również, że ukraińscy nacjonaliści związani z jednym z liderów OUN – Stepanem Banderą – prowadzili działalność terrorystyczną (s. 52).
Osobny podrozdział w książce poświęcono polskiej polityce wyznaniowej i narodowościowej na Chełmszczyźnie, w Sahryniu i w jego okolicach. Autor twierdzi, że Polska była państwem, które „wobec ukraińskiej ludności prawosławnej zachowywało się jak państwo obce, represyjne” (s. 54). Polskie władze były zaś dla Ukraińców „jedynie po części kolonialnymi” (a po części….? – uwaga moja – R.R.) (s. 56). Następnie Sawa krótko opisuje polską politykę represyjną wobec cerkwi prawosławnej na terenie Chełmszczyzny. Zaznacza przy tym, że władze wojewódzkie, przy udziale oficerów Wojska Polskiego, rozpoczęły działania określane jako „polonizacja” i „deukrainizacja”. Ich skutkiem była „likwidacja domu modlitwy” w Sahryniu, natomiast „w pobliskich Turkowicach przymuszono […] miejscowych prawosławnych do przejścia na katolicyzm” (s. 61–62).
Następne podrozdziały obejmują wydarzenia z okresu II wojny światowej. Dla głębszego zrozumienia tragedii, która odbyła się w marcu 1944 r., szczególnie ważna dla czytelnika jest część zatytułowana Niemcy: wzbudzić nienawiść i niepewność (s. 63–83). Sawa opisuje w niej politykę niemieckich okupantów na obszarze Sahrynia, Chełmszczyzny i Lubelszczyzny. Rozpoczyna od próby określenia stosunku polskiego podziemia do Ukraińców na Chełmszczyźnie i Południowym Podlasiu na początku II wojny światowej. Według autora nie była to „kontynuacja polityki II RP wobec mniejszości narodowych” (s. 63). Sawa przytacza również fragment pracy historyka Jurija Makara na temat relacji między polskim podziemiem niepodległościowym a ludnością ukraińską: „polityka władzy polskiej z czasów II Rzeczypospolitej odnośnie do miejscowych Ukraińców nie uległa zmianie, a polskie podziemie narodowe podjęło działania mające na celu zlikwidowanie narodu ukraińskiego jako części II RP” (s. 63). Autor nie zgadza się z tą opinią, zaznaczając, że: „dla stosunku Komendy Głównej AK do Ukraińców kluczowy był przełom 1942/1943” (s. 64). Podkreśla także, iż oddziały Armii Krajowej zmieniły sposób działania, przechodząc „od walki sabotażowo-dywersyjnej do odwetu i samoobrony” (s. 64).
Bez wątpienia polityka władz okupacyjnych na tym terenie miała znaczący wpływ na stosunki narodowościowe między Polakami a Ukraińcami. Na kolejnych stronach autor wskazuje, że od stycznia 1943 r. zmieniło się wśród żołnierzy polskiego podziemia rozumienie pojęcia „wróg”. Zaczęto nim określać „wszystkich, którzy choćby w niewielkim zakresie współpracowali z Niemcami, oraz nasiedleńców niemieckich i ukraińskich” (s. 65). To właśnie „radykalne akowskie rozkazy” sprzyjały podążaniu za „ślepą zemstą” i stosowaniu „odpowiedzialności zbiorowej”, pod którą należy rozumieć dokonywanie masowych mordów ukraińskiej ludności cywilnej przez polskie podziemie niepodległościowe. Sawa zaznacza, że pierwsze ataki na Ukraińców rozpoczęły się na początku 1943 r. (s. 65).
Na kolejnych stronach autor charakteryzuje stosunek niemieckich okupantów do Ukraińców w Generalnym Gubernatorstwie. Wspomina o kolaboracji Ukraińców z Niemcami oraz o utworzeniu w maju 1940 r. w Krakowie Ukraińskiego Komitetu Centralnego, na czele którego stanął Wołodymyr Kubijowycz. Zaznacza przy tym, że Komitet był zdominowany przez odłam OUN pod przywództwem Andrija Melnyka (s.65–66).
Osobno omawia stosunki narodowościowe na Chełmszczyźnie podczas sowieckiej okupacji. Autor podkreśla, że w tym czasie „spory narodowościowo-religijne w Sahryniu nie wygasły” (s. 69). Opisując dalej wydarzenia z czasów wojny, podkreśla, że jesień 1941 r. była dla Sahrynia tragiczna – wówczas naziści zamordowali dziesięciu mieszkańców wsi – byli to Żydzi (s. 69). W maju–czerwcu 1942 r. Niemcy oraz ukraińscy kolaboranci przeprowadzili w okolicznych wsiach „akcję zniszczenia partyzantów rosyjskich”, w wyniku której ucierpiała ukraińska ludność cywilna. Zamordowano wtedy co najmniej 39 osób (s. 71–72).
Kilkanaście kolejnych stron autor poświęca przymusowemu wysiedleniu Polaków i Ukraińców, do którego doszło od jesieni 1941 do końca 1942 r. (Aktion Zamosc), a także wysiedleniom ze stycznia–marca 1943 r (Ukraineraktion). Zgodnie z narracją Sawy skutkiem tych wydarzeń było „wzmocnienie AK i niepokój ludności polskiej” (s. 73). Niemcy, przy pomocy ukraińskich kolaborantów, prowadzili politykę wysiedlania i przesiedlania zarówno Polaków, jak i Ukraińców, w efekcie czego stosunki między tymi narodami uległy drastycznemu pogorszeniu. Wysiedlenie polskiego chłopa wraz z rodziną i przekazanie jego gospodarstwa Ukraińcom było dla dotychczasowych właścicieli ogromną tragedią. I odwrotnie – przymusowe wysiedlenie Ukraińców z ich ojcowizny i osiedlenie ich w polskich chatach stanowiło dramat dla ukraińskich rodzin. Świat chłopów – zarówno ukraińskich, jak i polskich – ich relacje oraz stosunki międzyludzkie, w jednej chwili uległy całkowitej zmianie.
Sawa podkreśla, że Komenda Główna AK, walcząc z przymusowym wysiedleniem ludności polskiej, postanowiła zaatakować ukraińskich kolaborantów – ukraińskich urzędników na służbie u Niemców. Autor zaznacza: „do realizacji tego planu AK przystąpiła w końcu stycznia 1943 roku. Stosowano zasadę odpowiedzialności zbiorowej” (s. 81). Zgodnie z tym, co podaje Sawa, pierwsze „zastosowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej” miało miejsce 30 maja 1943 r. Mowa o akcji w Pasiece (część Wronowic), podczas której AK zamordowała osiem do dziesięciu osób, co „było odwetem za niemieckie pacyfikacje Lubelszczyzny” oraz „za zbrodnie banderowskie na Polakach na Wołyniu” (s. 82).
W kolejnym podrozdziale – Odwet czy prewencja – Mariusz Sawa stara się odpowiedzieć na pytanie, jakie były przyczyny, cele i motywy wymordowania ukraińskich mieszkańców Sahrynia. Znajdujemy tu również informacje na temat sprawców. Sawa uznaje, że motywem wymordowania Ukraińców w Sahryniu był odwet za zbrodnie UPA na Polakach na Wołyniu oraz „chęć zapobieżenia wystąpieniu takiej samej zbrodni” (s. 92). Następnie podaje kolejną możliwą przyczyną – walkę o wpływy na tym terenie. – “jednym z nadrzędnych zamierzeń AK na Lubelszczyźnie było odciążenie oddziałów polskich na Wołyniu poprzez eksterminację ludności ukraińskiej po zachodniej stronie Buga w celu ściągnięcia UPA z Wołynia”] (s. 93, 94).
W dalszej części książki autor stara się obalić mit, jakoby atak na Sahryń był spowodowany obecnością szkoły podoficerskiej UPA w tej miejscowości. W publikacji zaznaczono, że w Sahryniu nie było oddziałów UPA (s. 117), jednakże w okolicznych wsiach stacjonowały inne formacje zbrojne złożone z Ukraińców. Mowa tu przede wszystkim o oddziałach Ukraińskiej Ludowej Samoobrony (UNS) oraz o posterunkach Ukraińskiej Policji Pomocniczej. Ponadto w okolicy przebywało kilka osób z Chełmskiego Legionu Samoobrony oraz dezerterzy z Policji SS – łącznie ok. 60–80 uzbrojonych osób (s. 118). Autor zadaje pytanie: “kogo chcieli zaatakować polscy partyzanci w Sahryniu?” – oczywiście, że najsłabszych – tak, by polskie podziemie poniosło jak najmniejsze straty w walce. Dlatego AK wymordowała ukraińską ludność cywilną w Sahryniu. Ofiarami byli zwykli ludzie, utrzymujący się z pracy na roli – ukraińscy rolnicy i ich rodziny, kobiety i dzieci, którzy jeszcze latem i jesienią 1943 r. w pocie czoła zbierali, po raz ostatni, zboże (s 119).
W następnym podrozdziale – Pomordowani będą pomszczeni – redukcja empatii – autor rozważa nad kwestią odpowiedzialności, starając się odpowiedzieć na pytania: dlaczego jeden człowiek odbiera życie drugiemu? Dlaczego żołnierze AK wymordowali Ukraińców? Sawa podkreśla, iż sprawcy kierowali się motywem „odwetu”, mszcząc się za śmierć Polaków na Wołyniu (s. 131). Zaznacza również: „niemieckie źródła potwierdzają pośrednio, że jednym z celów ataku AK i BCh było wymordowanie jak największej liczby cywilów” (s. 138). Dalej pisze: „Polscy dowódcy stworzyli sytuację sprzyjającą mordowaniu niewinnych, za ich śmierć byli więc odpowiedzialni na równi z oprawcami” (s. 139).
Mariusz Sawa podaje opis ataku na Sahryń w dniu 10 marca 1944 r.: około wpół do piątej rano Ukraińcy jako pierwsi otworzyli ogień. Wywiązała się walka na cmentarzu, następnie stoczono potyczkę o cerkiew i posterunek policji. Kulminacją ataku było „opanowanie” cerkwi. Jeden z dowódców AK, Zenon Jachymek, zaznaczył, że „ok. 10 godziny Sahryń już nie istnieje”. Po szturmie na posterunek, Jachymek stwierdził, iż życie straciły dwadzieścia dwie osoby, w tym dwie kobiety. Świadkiem masakry była młoda dziewczyna – Zina Małymon. Autor przywołuje jej relację z tych tragicznych wydarzeń: „kobiety i dzieci zgonili w dół, na strychu zapalili ogień. Pytali o kenkarte – która, pokazywała, zabijali na miejscu” (s. 145–146). Sawa przytacza również wspomnienia żołnierza oddziału AK J. W. „Sarta”: „Wracając z akcji po drodze podpalaliśmy wsie ukraińskie opuszczone, aby stworzyć pas tzw. ziemi niczyjej” (s. 149). W ostatnim akapicie tego rozdziału podkreślono, że: „z punktu widzenia sztuki wojennej akcja na Sahryń była działaniem operacyjnym. Dokonała go armia podziemna [….] Przyświecał jej strategiczny cel, »oczyszczenie« terenu ze współobywateli narodowości ukraińskiej, spacyfikowanie ich. Był to początek nowej wojny w wojnie” (s. 151).
W kolejnym podrozdziale autor obala mit, jakoby wymordowanie cywilów w Sahryniu było „przypadkowe”, a „Ukraińcy nie byli celowo rozstrzeliwani” (s. 152–153). Sawa zadaje pytanie: dlaczego w Sahryniu podziemie zabijało cywilów? Odpowiedź – „bo byli Ukraińcami” (s. 162). Autor stwierdza, że zbrodnia w Sahryniu jest porównywalna do ludobójstwa w Rwandzie z 1994 r., gdzie przyszłym ofiarom również sprawdzano dowody osobiste w poszukiwaniu informacji o przynależności do określonej grupy etnicznej (s. 163).
W dalszej części książki Mariusz Sawa porusza temat statystyki ofiar. Autor przytacza różne dane. Według wspomnianego wcześniej Zenona Jachymka zginęło 1000 osób „od ognia i kul” (s. 167). Sawa podaje również dane za historykiem Igorem Hałagidą. Według niego w dniu 10 marca 1944 r. śmierć poniosło 606 osób, w tym 382 kobiety i dzieci. Jak zaznacza: „za 9 i 10 marca we wszystkich okolicznych wsiach zamordowano nie mniej niż 1264 osoby”. Po stronie AK poległ tylko jeden partyzant, a dwóch zostało rannych (s. 168).
W przedostatnim podrozdziale pt. Pan darował mi życie… – empatia Sawa pochyla się nad problemem stosunków między polską a ukraińską ludnością cywilną. Autor stara się odpowiedzieć na pytanie: „dlaczego jedni nie ratowali innych, dlaczego nie uprzedzili, nikt nie ostrzegł?” (s. 190).
Ostatni podrozdział pierwszej części publikacji poświęcono wydarzeniom po tragedii z 10 marca 1944 r. Sawa zaznacza, że „atak na Sahryń był dla Ukraińców wstrząsem” (s. 194). W konflikt włączyli się niemieccy okupanci, jednak nie w celu obrony ukraińskich cywilów, lecz, jak podkreśla autor, aby zniszczyć polskie podziemie (s. 194). 13 marca, w rejonie Masłomęcza i Modrynia, zaatakowano oddziały Batalionów Chłopskich. Wśród napastników, oprócz 40 funkcjonariuszy niemieckiej policji, znalazła się także znaczna grupa ukraińskich kolaborantów: 20 osób z Ukraińskiej Policji Pomocniczej, 200 z Ukraińskiego Legionu Samoobrony oraz 70 z lokalnej ukraińskiej samoobrony. W odpowiedzi AK zaatakowała sąsiednią wioskę – Smoligów. Z kolei ukraińscy kolaboranci napadli na Łasków i Amerykę (s. 197–198). W okolicach Sahrynia, od początku 1944 r., działali również partyzanci radzieccy. Od połowy tegoż roku linia frontu przesuwała się na zachód, w konsekwencji czego latem Sahryń został opanowany przez Armię Czerwoną. Oddziały UPA, znajdujące się na tym obszarze, który wszedł w strefę kontrolowaną przez Armię Czerwoną, ponownie spaliły Sahryń, „aby chaty pozostające, nie dostały się w ręce Polakom” (s. 205). Zniszczoną wieś odbudowano dopiero w latach pięćdziesiątych (s. 208).
W drugiej części pt. Duchy – post Sahryń, która składa się z 15 podrozdziałów, Mariusz Sawa opisuje wydarzenie po zbrodni z marca 1944 r. Autor stara się zrozumieć przyczyny stojące za tragedią, która miała miejsce w Sahryniu. Za jedną z nich uznaje strach: „Dowódcy polskiego podziemia się bali, dlatego podjęli decyzję o wymordowaniu słabszych i niewinnych” (s. 214 ). Dalej pisze, że żołnierze AK „zło usprawiedliwiali odwetem” oraz „zamierzali pokazać siłę, dowieść, kto tu rządzi, i zastraszyć” (s. 215). Sawa podkreśla również, że zbrodnia w Sahryniu była „na rękę” zarówno ukraińskim nacjonalistom – którzy uznali ją za pretekst do kolejnych morderstw polskiej ludności cywilnej – jak i Stalinowi, czyli władzom Związku Radzieckiego (s. 215–216).
Sawa obala kilka mitów związanych ze zbrodnią w Sahryniu. Pierwszy z nich głosi, że w Polsce o mordach w Sahryniu mówi się przeważnie, osadzając je w „narracji heroicznej”. Drugi mit został stworzony przez osoby związane ze środowiskami Batalionów Chłopskich: „zbrodnia w Sahryniu to jeden z przypadków powstania zamojskiego, zorganizowanego w celu zwalczania niemieckich wysiedleń” (s. 218–219). Trzeci mit stanowi twierdzenie, że dzięki zbrodni w Sahryniu na Chełmszczyźnie nie doszło do „drugiego Wołynia” (s. 221).
Dalej autor rozważa na temat określenia „akcja odwetowo-prewencyjna” (s. 225). Sawa zaznacza, że „nie istnieją źródła, które pozwoliłyby jednoznacznie stwierdzić, że akcja z 10 marca 1944 r. była tylko odwetem, albo była akcją prewencyjną” (s. 227). Następnie przytacza stwierdzenie Igora Hałagidy: „Sahryń – największa zbrodnia polskiego podziemia ze względu na liczbę ofiar polskiego podziemia w okresie wojny” (s. 227–228). Sawa nie uznaje jednak tej zbrodni za ludobójstwo: „akcja na Sahryń nie przystaje do żadnej definicji ludobójstwa” (s. 228).
Na następnych stronach autor odnosi się do kwestii „moralności i odpowiedzialności” (s. 239). Najważniejsze pytanie, na które Sawa stara się odpowiedzieć w tej części, brzmi: czy „odwet” może być usprawiedliwiony z moralnego punktu widzenia? Autor zauważa: „nie istnieje moralna odpowiedzialność zbiorowa, bo nie istnieje zbiorowe sumienia” (s. 242).
Kolejne podrozdziały dotyczą upamiętnienia zbrodni w Sahryniu. Mariusz Sawa podaje czytelnikowi wiele ważnych i ciekawych informacji. Możemy przeczytać m.in. o wszczęciu śledztwa w 1995 r. w sprawie mordów w Sahryniu. Po kilku latach prokurator Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – Instytutu Pamięci Narodowej Oddziału w Lublinie, Dorota Godziszewska wydała postanowienie o zawieszeniu postępowania (s. 250). Sprawa została jednak wznowiona. Kolejny prokurator Głównej Komisji, Tadeusz Krysicki, określił ją jako „potyczki zbrojne […] między AK i BCh z jednej strony a UPA i policją ukraińską z drugiej, w czasie których miała zginąć część ludności cywilnej” (s. 252). Symbolicznym podsumowaniem postępowań w sprawie zbrodni w Sahryniu jest konkluzja prokurator Doroty Godziszewskiej z 31 grudnia 2013 r.: „atak na Sahryń nie był zbrodnią ludobójstwa, gdyż atakujący nie zamierzali wymordować Ukraińców, chcieli zlikwidować »uzbrojonych żołnierzy UPA« przebywających w tych wsiach” (s. 254).
Dalej autor porusza zagadnienie procesów upamiętniania ofiar w Sahryniu. Pierwsze tablice upamiętniające powstały z inicjatywy krewnych ofiar już na początku 2000 r. Była to tablica z nazwiskami osób „zamordowanych przez AK”, którą ustawiono na cmentarzu w Sahryniu, na grobach ofiar. Na kolejnych stronach Mariusz Sawa opisuje historię sporu między Przemysławem Czarnkiem – wojewodą lubelskim z czasów rządów w Polsce Zjednoczonej Prawicy i profesorem prawa KUL – a Grzegorzem Kuprianowiczem – historykiem z Towarzystwa Ukraińskiego. Głównym zarzewiem konfliktu były odmienne interpretacje przyczyn wydarzeń w Sahryniu w marcu 1944 r. (s. 280–289). W ostatnim podrozdziale pt. Spotkamy się w Sychar Sawa zachęca do dialogu i porozumienia między Polakami a Ukraińcami (s. 303–304).
Publikację uzupełnia aneks, zawierający 34 dokumenty pochodzące z różnych archiwów i opracowań. Monografię wzbogaca również materiał fotograficzny: zdjęcia wykonane przez żołnierza AK Stanisława Minora, fotografie z Centralnego Archiwum Wojskowego – Wojskowego Biura Historycznego oraz zdjęcia autorstwa samego Sawy. W książce zabrakło mi map, które ułatwiłyby zrozumienie odległości oraz lokalizację miejscowości wskazanych w opracowaniu.
Książka Mariusza Sawy jest przykładem najbardziej szczegółowych i rzetelnych badań nad zbrodnią w Sahryniu z marca 1944 r. Publikacja ta stanowi istotne studium tragicznego wydarzenia w dziejach relacji dwóch narodów – Polaków i Ukraińców.
Kultura Enter
2025/02 nr 113–114