Iluzja albo konkret. Rzecz o Mikołaju Smoczyńskim (1955-2009)
Interesowały go uniwersalia w znaczeniu najważniejszych wyróżników estetycznych uniwersalnego obrazu/odbicia. W swych pracach pozostawiał okruchy/ślady swej egzystencji. Ostatnia wystawa w Krakowie „Figury nieokreślone” w Starmach Gallery była sięganiem, po raz kolejny, ku dziedzictwu Kazimierza Malewicza i abstrakcji aluzyjnej, aby za pomocą ostatecznych form nowoczesności mówić o duchowości. Chyba w końcu lat 80. pisał: Świat wydaje się być przepełniony układami, które należą do jakieś innego, niezrozumiałego dla nas ładu. Niezgodnymi z naszym własnym poczuciem ładu i dlatego – z naszego punktu widzenia – nieporządnymi, niespójnymi i nieharmonijnymi.
Mikołaj Smoczyński (1955-2009) pochodził z rodziny inteligencko-artystycznej, wywodzącej się z Polski kresowej, choć On sam urodził się w Łodzi. Jego ojciec Paweł (1914-1979) był wykładowcą językoznawstwa UŁ, a potem profesorem na UMCS w Lublinie. Jego starszy brat Andrzej jest znanym grafikiem, prof. łódzkiej ASP. Warto wspomnieć też o siostrze Annie – aptekarce ze Szczecina, która, jak wspomina Andrzej, pierwsza wspomagała artystyczny rozwój Mikołaja. W Łodzi właśnie Mikołaj rozpoczął studia na PWSSP (1974-75), ale szybko musiał zakończyć edukację, gdyż zdaniem kilku pedagogów pozbawiony był talentu twórczego i został wyrzucony z uczelni, co należy do rzadkich zdarzeń[1]. Nie wymienię, którzy wykładowcy doprowadzili do tego, a zainteresowanych odsyłam do archiwum ASP w Łodzi. Musiał więc rozpocząć zupełnie inną edukację na UMCS-ie, w Instytucie Wychowania Plastycznego w Lublinie (1975-79). Zdecydowanie ważniejszy był dla Niego staż artystyczny na ASP w Warszawie (1984-85), w pracowni wybitnego pedagoga – prof. Ryszarda Winiarskiego, który uczył myślenia analitycznego i konceptualnego.
Po skończeniu stażu na ASP Mikołaj szybko ukształtował własny, bardzo oryginalny styl w zakresie twórczości modernistycznej/nowoczesnej, w której wyrażał konsekwentnie przez całą swoją twórczość, aż do końca – problemy powstawania obrazu, jego manifestacji i ujawniania się „bytu” dzieła (w znaczeniu Heideggera). Po raz pierwszy widziałem Jego instalację we wrocławskiej galerii „Foto-Medium-Art” w 1986 roku, z którą przez pewien okres był związany. Jego prace mieściły się w ówczesnej formule sztuki postawangardowej i fotograficznego wizualizmu, który określany był mianem koncepcji „fotografii elementarnej”. Wracając do wystawy we Wrocławiu, jak pamiętam był to rodzaj rzeźby abstrakcyjnej w kształcie stożka. Nie przypominam sobie z jakiego materiału był wykonany, ale wiem, że był dodatkowo specyficznie oświetlony. Ta niewielka prezentacja w górnej części galerii Jerzego Olka zrobiła na mnie, podobnie jak na kuratorze tej ekspozycji, duże wrażenie.
Niedługo potem Mikołaj wystawiał w Galerii Wschodniej w Łodzi (1987, 1988), a potem na ważnej imprezie międzynarodowej Konstrukcja w procesie – back in Łódź(1991). Od końca lat 80. był artystą, którym interesowało się Muzeum Sztuki w Łodzi, głównie za sprawą Urszuli Czartoryskiej. W tym czasie do kolekcji zakupiono kilkanaście Jego prac fotograficznych. On sam swoje zdjęcia określał mianem „obrazu fotograficznego”, aby odróżnić się od działalności środowiska fotograficznego. Były one m.in. pokazane na ważnej wystawie Spojrzenia/wrażenia. Fotografia polska lat 80. z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi (1989) oraz na wystawie kolekcji Muzeum Sztuki w Lyonie w 1992, co było dla młodego wówczas artysty dużym osiągnięciem. Największym zaś sukcesem fotograficznym było zakwalifikowanie się do wystawy pokonkursowej zorganizowanej przez pismo „European Photography” w Berlinie pod nazwą Preis fűr Junge Europäische Fotografiew 1992 roku na której otrzymał wyróżnienie. Na analogicznej wystawie pokonkursowej organizowanej przez „European Photography” brał udział już w końcu lat 80.[2] . W tym czasie pojawił się i został bardzo dobrze oceniony na wystawach instalacji w najbardziej prestiżowej ówczesnej galerii w Polsce – Foksal (1990 i 1995). Pierwsza ekspozycja miała świadomie dramatyczny wyraz, polegający na odrywaniu materii ze ściany, co powtarzał w kolejnych wersjach. Podobnie chętnie wykorzystywał otwory drzwiowe, które dzięki Jego różnym interwencjom stawały się „obrazem” (Galeria Wschodnia w Łodzi).
Szczytowym według mnie osiągnięciem Mikołaja była wystawa Nowosielski, Smoczyński, Tarasewicz, Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski, Warszawa (1997), w której wracał do swych kulturowych korzeni, czyli prawosławia, a jednocześnie odkrywał, że Jego najważniejszym przewodnikiem w sztuce był nie do końca wówczas jeszcze doceniany malarz – Jerzy Nowosielski, a bratnią duszą artystyczną – Leon Tarasewicz, malarz poszukujący, podobnie jak Mikołaj – ontologii i prostoty, choć potem skomplikował swą wypowiedź przechodząc do formuły instalacji malarskiej. Na tej wystawie, która określiła twórczość Smoczyńskiego jako jedną z najważniejszych w Polsce, poruszył problem powstawania obrazu oraz poszukiwania jego pierwotnej formy. Jak pamiętam, podobne prace Mikołaj pokazał już na Lochach Manhattanu w 1989 w Łodzi, oraz na wystawie Złote czółko (maj 1989, Galeria Wschodnia w Łodzi)[3].
Swoją twórczość rozwijał w dwóch aspektach: fotografii i instalacji. Najczęściej prezentował jeden z najważniejszych cykli, jakie powstały w latach 80. w Polsce –The Secret Performance. W autokomentarzu pisał o nim: „Te wydarzenia były zawsze poza wyjaśnieniem. Ich sens i właściwości uciekły. Jeśli gdzieś trwają, to osobno: poza samymi sobą, poza swoim obrazem i poza mną. Nie ma pamięci o nich, ani nawet wspomnienia o pamięci”[4]. Ten tekst stał się punktem wyjścia do dalszych poetycko-intelektualnych rozważań artysty. Wydawałoby się, że Jego twórczość była skrajnie analityczna, podobnie jak Winiarskiego czy Romana Opałki. Ale w ślad za rozważaniami nad rozlaną cieczą, kurzem, formami rzeźbiarskimi czy malarskimi znajdującymi się w pracowni powstały niezmiernie intymne i prawdziwe sytuacje fotograficzne. Nie był jednak związany ze środowiskiem fotograficznym, gdyż Jego prace wyrastały ze świadomości nowoczesnego, przede wszystkim abstrakcyjnego, malarza. W zakresie sztuki współczesnej imponował mi swą znajomością oraz jej wnikliwą analizą, co należy niestety do rzadkości w polskiej rzeczywistości artystycznej.
W dziedzinie instalacji potrafił także odkrywać „istotę” jakiegoś miejsca, za pomocąquasi archeologicznych odkrywek lub, co zdumiewające, przenieść jakieś miejsce w inną przestrzeń. Był mistrzem w fotografii, ale w latach 90. poświęcił się formule instalacji. Potem myślał także o malarstwie. Ważną kategorią sztuki lat 80. i 90. była właśnie instalacja, wywodząca się z twórczości lat 60. Gdy ta nazwa nie była jeszcze popularna Mikołaj od początku lat 80. tworzył w swej pracowni intermedialne realizacje. Ale odróżniał się od oschłości amerykańskiego minimal artu czy opartego na logice matematycznej neokonstruktywizmu. Artystyczna wielkość Smoczyńskiego polega na tym, że udało mu się połączyć kilka oddzielnych tendencji, takich jak: minimal art, „sztuka uboga” i performance w nową jakość artystyczną! A nie jest to łatwe. On stwarzał sytuacje, kształtował je, ale nigdy nie występował w teatralny sposób, czyli nie był performerem, choć korzystał z takiej możliwości. Mało tego, znajomy artysta, który był na Jego ostatniej wystawie w Starmach Gallery w Krakowie (2008), powiedział, że po raz pierwszy spotkał się z przykładem, iż artysta – Smoczyński – był nieobecny duchem w trakcie wernisażu! Nie był łatwym artystą, z pewnością wyalienowanym z sytuacji artystycznej Lublina a nawet Instytutu Wychowania Artystycznego, gdzie pracował! Taka sytuacja była trudna dla wszystkich – artysty, współpracujących z nim pedagogów i studentów.
Powróćmy do Jego sztuki. Celem działalności Mikołaja było zawsze uchwycenie istoty określonego miejsca – galerii oraz zaznaczenie własnej postawy emocjonalnej, która miała charakter interwencji, czasami z użyciem elementów rzeźbiarskich lub, co chyba najtrudniejsze, malarstwa, gdyż dążył do stworzenia „naturalnej przestrzeni”, zawsze o ogromnym przekazie poetyckim. Oczywiście widoczna była ekspresja – czyli Jego związek z konkretnym miejscem, które w zdumiewający sposób zmieniał w zależności od tego jak je odczuwał. Trudno znaleźć moment, kiedy wykonał najważniejsze prace. Czy było to już w latach 80. czy na początku 90.? Potem raczej rozwijał swoje idee według wypracowanej wcześniej strategii.
Dla mnie był ważnym artystą już w 1998 roku, czemu dałem wyraz w tekściePrzegrana z malarstwem napisałem: „Bardzo interesujące zdjęcia [z serii The Secret Performance] przedstawił M. Smoczyński, będące zapisem normalnych, ale jednocześnie niesamowitych, intymnych sytuacji, zdarzeń niby codziennych, ale zawierających w sobie głębokie problemy, wynikające z osobistych przemyśleń”[5]. W różnorodny sposób, w zależności od użytych środków, osiągał ontologiczny związek z przestrzenią, w której z wielkim wdziękiem i z umiarem prezentował swoje przemyślenia na temat sztuki, jej trwania i tradycji oraz miejsca z jego geniusz loci. Mogło mieć to wyraz zracjonalizowany (jak w filozofii Kanta), rozwijany jednak zawsze w poetycki sposób. W latach 90. Mikołaj dodał do swych instalacji wymiar przestrzeni i upływu czasu. Nie był to czas linearny, w który wierzyła awangarda, ani mityczny, w jaki wierzyli mistycy (Wiliam Blake). Jego koncepcja być może umiejscowiona była na granicy obu kategorii, gdyż w niezwykły sposób łączył poetyckie podejście ze zracjonalizowaniem wizji. Wczuwał się w określoną rzeczywistość pokazując jej ukryte znaczenia. Był najciekawszym artystą instalacji w typie in situ.
Nie czuł się tak naprawdę fotografem. W latach 90. posługiwał się swoimi wcześniejszymi negatywami, bo już nie fotografował. Ale doskonale panował nad możliwościami tej techniki. Interesowały go uniwersalia w znaczeniu najważniejszych wyróżników estetycznych uniwersalnego obrazu/odbicia. W swych pracach pozostawiał okruchy/ślady swej egzystencji. Ostatnia wystawa w KrakowieFigury nieokreślone w Starmach Gallery była sięganiem, po raz kolejny, ku dziedzictwu Kazimierza Malewicza i abstrakcji aluzyjnej, aby za pomocą ostatecznych form nowoczesności mówić o duchowości.
Mam przed sobą jedną z kilku kopii eseju Mikołaja Idea i wyraz, napisanego chyba w końcu lat 80. jako komentarz teoretyczny do przewodu na adiunkta I stopnia (obecny doktorat) na PWSSP w Poznaniu. Pisał o tym, co Go określało i co rozwijał później: „Świat wydaje się być przepełniony układami, które należą do jakieś innego, niezrozumiałego dla nas ładu. Niezgodnymi z naszym własnym poczuciem ładu i dlatego – z naszego punktu widzenia – nieporządnymi, niespójnymi i nieharmonijnymi”. To jest teoria idealizmu filozoficznego przeniesiona do praktyki artystycznej, na wyjątkowym poziomie.
Kilka razy uczestniczyłem jako kurator w propagowaniu sztuki tego najwybitniejszego artysty Lublina, jakim był, moim zdaniem, Mikołaj Smoczyński. Już w 1989 roku w swej pierwszej książce Fotografia polska lat 80. pisałem o nim jako o ważnym artyście. W 1991 roku wziął udział, obok innych lubelskich artystów, jak Irena Nawrot i Danuta Kuciak, w zorganizowanej przeze mnie i przez Krzysztofa Cichosza wystawie Zmiana warty. Młoda fotografia polska (galeria „FF” w Łodzi). Ostatni raz ostatni pisałem o Nim i pokazywałem Jego zdjęcia na wystawie XX wiek fotografii polskiej z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi (Shoto Museum of Art w Tokio i Niigata City Art Museum w Niigacie), gdzie wraz z drugim kuratorem – Hitoyasu Kimurą pokazaliśmy trzy Jego fotografie: z serii Obraz prawdziwy (1980) i dwie z seriiThe Secret Performance. Najczęściej kontaktowałem się z Mikołajem w końcu lat 80. i ok. 1994-5, kiedy często bywał w Łodzi. Nie tak dawno jeszcze upomniałem się na łamach „Kultura Enter” o Jego miejsce w nowej kolekcji stałej ms2 w Łodzi, gdzie o Nim zapomniano. Jestem przekonany, że Jego twórczość, wbrew obawom niektórych krytyków (np. Moniki Małkowskiej), pozostanie na trwale w historii sztuki polskiej po II wojnie światowej. Jego twórczość należy do najważniejszych zjawisk lat 80. i 90. XX wieku. Otrzymał m.in. nagrodę Grand Prix na Międzynarodowym Triennale Rysunku w 1992 r., a na ostatnim zorganizowanym w 1995 r. pokazał dużą instalację w formie ciemni/kamery obscury, w której wnętrzu powstawał odwrócony obraz gdy świeciło silne światło! To była wyjątkowa praca, powstała przed modą na wykonywanie w Polsce niekonwencjonalnych wielkich aparatów fotograficznych w typie kamera obscura.
Smutno jest mi pisać tekst pożegnalny o Artyście, którego zawsze bardzo ceniłem!
Na zakończenie zwrócę się ze swoistym apelem do artystycznego środowiska lubelskiego oraz do Jego rodziny o zorganizowanie Mu monograficznej wystawy. Jego twórczość w pełni na to zasługuje! Najlepsze prace Mikołaja były zarówno iluzją, jak i konkretem – drobnych narracji, sytuacji, które tworzył a następnie w wyjątkowy sposób analizował.. Na tym polega wielkość Jego sztuki!
Krzysztof Jurecki
Dziękuję Andrzejowi Smoczyńskiemu za udzielenie informacji biograficzno-artystycznych potrzebnych do napisania tego tekstu.
[1] Tak opowiadał mi M. Smoczyński w 1988 kiedy poznaliśmy się przy okazji wystawy Polska fotografia intermedialna lat 80-tych (BWA, Poznań), gdzie Jego prace należy do najciekawszych. Pozytywnie wypowiadał się tam o kontrowersyjnych pracach grupy Łódź Kaliska. Oznacza to, że był otwarty na różne eksperymenty w zakresie najnowszej postsztuki.
[2] W interesującym biogramie artysty, opracowanym przez Ewę Gorzadek, znajdującym się na portalu Instytutu Adama Mickiewicza pod adresemhttp://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_smoczynski_mikolaj ta wystawa ma błędną nazwę.
[3] W biogramie Gorządek nie ma informacji o wystawie, która odbyła się w 1988 roku w Galerii Wschodniej w Łodzi Wystąpienie II w ramach 2 Majówki Artystycznej Złote Czółko, o której na łamach „Sztuki” 1989 nr 1, s. 59 i 60, napisałem :„Zwracała uwagę perfekcyjna technika, oryginalna forma wypowiedzi, połączona z autentycznością przeżycia twórczego. […] Jego twórczość bliska jest fotografii czechosłowackiej. Smoczyński ceni takie indywidualności, jak J. Benes czy S. Grygar. Dostrzegalne są formalne analogie między realizacjami Smoczyńskiego a zapisami fotograficznymi z działań Thomasa Rullera.” W tym samym roku odbyła się jeszcze jedna wystawa Mikołaja w Galerii Wschodniej – Wystąpienie 111 (1:1; 1:2;)w ramach imprezy Zająć pozycję (komisarz Jan Świdziński).
[4] M. Smoczyński, The Secret Performance, w: Polska fotografia intermedialna lat 80-tych, s. nlb. BWA, Poznań 1988, kat. wystawy.
[5] K. Jurecki, Przegrana z malarstwem, „Foto”,1988, nr 4, s. 7.
Kultura Enter
2009/03 nr 08
Mikołaj Smoczyński, 'Nowe zdjęcia', Galeria U Jezuitów, Poznań, 1999, fot. Mikołaj Smoczyński.
Mikołaj Smoczyński, 'Akcja równoległa', Galeria Stara, BWA Lublin, 1992, fot. Witold Rusin
Mikołaj Smoczyński, 'Akcja równoległa', Galeria Stara, BWA Lublin, 1992, fot. Witold Rusin
Mikołaj Smoczyński, Biblioteka, Galeria Krzysztofory, Kraków, 1993, fot. Witold Rusin
Mikołaj Smoczyński, 'Nie-bezpośrednio', Galeria Stara, BWA Lublin, 1997, fot. Witold Rusin
Mikołaj Smoczyński, 'Zagadnienia malarskie. Kolor lokalny (żółć cytrynowa)', 2005-2006, tech. własna, Mapa”, Galeria Nowy Wiek, Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, 2006, fot. Archiwum Muzeum Ziemi Lubuskiej
Mikołaj Smoczyński, 'Słupy milowe. Projekt dla Cysterny', CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, 2006, fot. Mikołaj Smoczyński
Mikołaj Smoczyński, wystawa indywidualna, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, 1993, fot. Witold Rusin