Strona główna/WSTĘPNIAK. Kapelusz

WSTĘPNIAK. Kapelusz

Aleksandra Zińczuk

Jestem kobietą, to moja granica – wyznaje bohaterka Badań nad ukraińskim seksem. Kobiety przekraczające granice wewnętrzne, czy te narzucone, potrafią dziś przemówić do nas swoją przenikliwością. I nie będzie to Tamara Łempicka, która próbowała okupić swój sukces romansem m.in. z faszyzującym poetą Gabrielem d’Annunzio. Maria Zambrano, zresztą jak Łempicka i tysiące im podobnych uciekając przed faszyzmem, będzie szukać schronienia na emigracji. Jeden odrzucony kapelusz Marii Zambrano bardziej przekonuje, jak można będąc wydanym na tułaczkę, pozostać wiernym sobie, niż przesłaniać się licznymi kapeluszami à la madame de Lempicka.

W czasie wielkiego kryzysu w Europie w ubiegłym wieku José Ortega y Gasset zauważył, że ludzkość skazana jest na ironię. Nowy styl miał dążyć do wyeliminowania tego, co „nazbyt ludzkie”. Jednak aspekty bliskie człowiekowi i naturze stara się ocalać sztuka broniąca się przed dehumanizacją. Obrona ta przejawia się w różnych formach, zarówno kreacji, jak i kontestacji. Zarówno przedmiot mody, jak i jej brak jest interesującą formą wypowiedzi społecznej. Tak też grupa intelektualistów i artystów postanowiła w 1927 roku przejść ulicami Madrytu bez kapeluszy, wywołując niemały skandal. Bowiem w tamtym czasie pokazać się publicznie bez nakrycia głowy, oznaczało niemalże pokazanie się nago. Poza rozpoznawalnymi nazwiskami jak Federico García Lorca, Salvador Dalí czy Luis Buñuel, przeciwko normom społecznym wystąpiła jednocześnie cała grupa aktorek, rzeźbiarek, poetek, felietonistek, malarek, kompozytorek i pisarek. A wśród nich Maria Zambrano.

Wydarzyło się to w okresie hiszpańskiej dyktatury Primo de Rivery i nazwano tę grupę Las Sinsombrero („Bez Kapelusza”). Wówczas gest wyrzucenia z garderoby kapelusza był znaczący i wyzwalający kobiety ze sztywnych norm kulturowych. Będąc buntowniczkami, w podzięce za szerzenie równości społecznej otrzymywały od ulicznego tłumu co najwyżej soczyste obelgi i twarde kamienie. Rewolucja kulturowa oznaczała więcej niż tylko zerwanie z tradycyjną rolą hiszpańskiej żony i matki. Kobiety weszły wówczas do życia publicznego, inicjując nowy proces intelektualny. Chcąc podkreślić swój odważny wybór, niektóre nosiły męskie ubrania i fryzury, angażowały się w publiczne dyskusje, oczywiście z odkrytymi głowami.

Wśród niepokornych znalazła się również Maria Zambrano, uczennica Ortegi y Gasseta. Pisarka, której drogę intelektualną wyznacza spór z Gassetem, jest uwielbiana przez rodaków. Z powodów politycznych spędziła prawie pół wieku na obczyźnie, wędrując po różnych krajach. Na własnym doświadczeniu wygnania zbudowała całą życiową filozofię. Według intelektualistki wygnaniec, którego więzy z dotychczasowym światem zostały gwałtowanie przerwane, ma dostęp do nowego stanu duchowego, do nowej misji scalającej rozbity świat. (Dziś nasza współczesna Europa jest pełna uchodźców i jeszcze w trakcie misji scalania tych światów.) Na długo przed powrotem z wychodźstwa do rodzinnego Madrytu Zambrano próbowała nadawać sens procesowi wewnętrznej wędrówki:

Życie bowiem musi nam zostać objawione właśnie dlatego, że nie zostaliśmy uczynieni do końca – że nie jesteśmy. Gdybyśmy byli raz na zawsze, gdybyśmy spoczęli w naszym kompletnym i udanym bycie, nie mielibyśmy potrzeby przejrzystości. A zawsze, gdy otwiera się nowy kierunek nadziei, trzeba jej ponownie szukać [1].

Hiszpańska wojna domowa, a później umacniający się reżim generała Franco stały się brutalnym regresem w stosunku do wypracowanych postulatów przez pierwsze feministki. Wybór przed kobietami był jeden: albo wygnanie, albo represje z więzieniem włącznie. Zambrano wybrała półwieczną odyseję, by pod koniec życia móc powrócić do ojczyzny.

Àngela Nebot Molada, urodzona 110 lat temu, również należała do artystycznej grupy Las Sinsombrero. Jej obraz wystawiono w 1938 r. na zbiorowej wystawie, a ponownie dopiero niespełna trzy lata temu. Przedstawia republikańską nauczycielkę torturowaną i umęczoną przez faszystów. Stąd tytuł Święta Kultura, męczennica faszyzmu. Jaką nadzieję przyniesie współczesna kultura europejska? Jaką sztukę przyniesie po skutkach polityki współczesnej faszystowskiej Federacji Rosyjskiej? Nawet jeśli nie znamy przyszłości, możemy stawiać na to, co daje nadzieję, a z pewnością są to dziś kultura i sztuka właśnie. Zawiera się w nich to, co przynależy do sfery duchowej, nieobjawionej, co myślicielka nazywała „rozumem poetyckim”, porzuconym na rzecz zgubnego zimnego ratio. Zaś w utracie duchowości Zambrano widziała rozpad dotychczasowego świata. Opisując dekadencką Europę, trawioną bólem I wojny światowej, przypominała o niszczącej zasadzie powojennego resentymentu i tego co dziś nazwalibyśmy łatwością życia w postprawdzie – jak podkreślała w eseju Agonia Europy:

Świadomość europejska przeistoczyła się niepostrzeżenie z najbardziej optymistycznej prostoduszności w trwogę właśnie. (…) Najgorsze w trwodze jest to, że dzięki niej wróg może się do nas przedostać zawczasu. (…) Trwoga, strach, który pojawia się przy zbytniej pewności siebie, paraliżującej to, co najlepsze w człowieku: możliwość odróżnienia ze straszliwą fasadą doraźnych faktów tego, co słuszne i niesłuszne. Możliwość zdemaskowania monstrum, które nas atakują, co jest jednym sposobem na uszlachetnianie i zamieszkiwanie świata [2].

W eseju Przemoc europejska filozofka punktuje ułomności na podłożu funkcjonowania i wyobrażeń religii, a także potrzeby pozostawienia po sobie opowieści, a nawet swoistej przemocy historii, która człowiekowi Orientu jest obca. Można w jej myśleniu odnaleźć próbę nakreślenia wpływu religii na kulturę Europejczyków. Przy czym nie bez znaczenia jest stale przywoływany historyzm:

Historia jest córką przemocy ostatecznej, największej, jaką człowiek był w stanie popełnić. Jest gloryfikacją i afirmacją nędzy ludzkiej bez redukowania jej do niczego – takiej, jak się jawi. Człowiek jest prochem i popiołem, ale te popioły mają sens [3].

Zauważa, że spośród wszystkich religii chrześcijaństwo „chce przede wszystkim stworzyć swoją historię, własną kreację”. Przemoc ludzkiej historii kontrastowała na przykładzie wschodnich religii:

„To największa przemoc, jaką wynaleziono. Człowiek Orientu przenigdy nie wymyśliłby tej ludzkiej niezależności historycznej, która zdałaby mu się największym wykroczeniem i brakiem szacunku wobec bogów. Wszystkie religie, prócz jednej, ulegają, godzą się, a wręcz miłują ów zanik człowieka w bezdennym łonie, z którego wyszedł. Postrzegają życie ludzkie jako błąd, który trzeba jak najszybciej usunąć, potworną pomyłkę, która należy wymazać.” [4]

Problem w tym, że chrześcijanin neguje śmierć, chce nieśmiertelności i to daje fundament kulturze europejskiej, stanowi przyczynę jej aporii. Idea rewolucji oraz pragnienie stworzenia raju na ziemi, państwa Bożego są według niej przyczyną agonii Europy, „źródłem wszystkich niemożliwych pragnień, które doprowadziły Europę do życia w agonii, śmierci i zmartwychwstaniu”. Co więcej, akcentuje, że „Cała historia jest porażką, ponieważ nadzieja, która wprawiła ją w ruch, pozostaje niemożliwa do zrealizowania” (…) najcięższą z chorób europejskich jest karykatura jej wewnętrznej nadziei, która za swoim utopizmem zmartwychwstania skrywa zdradę”.

W swojej najnowszej książce Tożsamość Francis Fukuyama wyróżnia główną przyczynę potencjalnych konfliktów na świecie. Ich tłem jest walka o tożsamość, i jakkolwiek kruchym elementem by nie była, to według tego prorokującego politologa, nic innego jak właśnie pragnienie uznania stanowi esencję aktualnej polityki tożsamościowej. Gdyby wspólnota doświadczeń kobiecego pierwiastka, także w chrześcijaństwie, mogła częściej przemawiać własnym głosem, sporo apokaliptycznych proroctw można by uniknąć.

Zambrano podkreślała brutalność aktu tworzenia, ciągłego wytwarzania, który dotyka różne sfery życia, w tym naukę i samą filozofię:

Historia ludzka jest bowiem historią rozpaczy ludzkiej. Jest historią trosk, wiecznej klęski. Rozpaczy człowieka z powodu swej tymczasowości (…) Stworzyć sobie świat to najbardziej intymne i gorące pragnienie Europejczyka, świat z własnej nicości. Gdy dążono do sprawiedliwości, a nawet do szczęścia, nazywano je rewolucją. Czasami nazywano je tęsknotą za Rajem. Ale to nic innego, jak tylko potwierdzenie owej chwili, wiecznej chwili: „Będziecie niczym bogowie”.

Okazuje się, że w kulturze europejskiej człowiek nie tylko wyrugował boski pierwiastek z racjonalnego świata, ale wygonił Boga, zajmując miejsce sacrum. W 1939 roku rozważa chorobliwe zasady funkcjonowania europejskiego organizmu:

Metafizyka europejska jest dzieckiem nieufności, gorliwości i zamiast spoglądać ku rzeczom, zamiast pytać o byt rzeczy, zwraca się ku sobie w ruchu dystansującym, którym jest zwątpienie. (…) Kartezjusz, człowiek zwraca się ku sobie, staje się podmiotem. I jest to dystansowanie się od rzeczy, od bytu (…) Rozum afirmował się, zamykając się w sobie, a potem, naturalnie, nie mógł już znaleźć niczego poza sobą. Stąd udręka [5].

Zambrano uważała, że błędem jest zapomnienie oraz odcięcie się od swoich korzeni (akcentowała afrykańskie pochodzenie św. Augustyna) i wierzyła w humanizm jako źródło zachodnioeuropejskiej sztuki. Jej inspirujący i silny głos fascynował Emila Ciorana; który niestety za młodu uległ faszyzmowi. Jednak to właśnie Cioran zanotował, żeby gdyby miał w życiu podjąć osobistą, ważną decyzję, to najpierw chciałby usłyszeć opinię od tej właśnie kobiety. A co my usłyszelibyśmy od niej o dzisiejszej Europie? Gdzie szukałaby dla nas nadziei? Hiszpańska myślicielka zdawała się nie tylko wnikliwie analizować europejską duszę, ale szukać dla niej – jeśli nie pociechy, to przynajmniej wyjścia z zaklętego koła historii i zimnych kalkulacji.

Według niej wyostrzona świadomość historyczna dawała nadzieję na ocalenie oraz współodpowiedzialność w tworzeniu historii. Uwzględniała przy tym osobistą indywidualną wolność każdego człowieka. A symboliczne wyruszenie bohaterskiego Don Kichota w poszukiwaniu przygód o konkretne porze dnia – o świcie – oznaczało dla niej „metaforę narodzin człowieka nowożytnego do wolnego, autonomicznego kształtowania własnego bytu i życia” [6].

Szkoda, że w 2024 roku ani polski Sejm, ani Senat nie wybrał żadnej kobiety na patronkę tego roku. Dlaczego więc nie przypomnieć 120 lat temu urodzonej filozofki i poetki Marii Zambrano. Szczególnie, że dwadzieścia lat Polski w Unii Europejskiej zobowiązuje do namysłu. Mimo że Warszawa to nie Madryt, Zambrano mogłaby być dziś patronką wspólnych europejskich wartości. A jej twórczość silnie rezonuje z dzisiejszymi bolączkami całej naszej Europy i jednocześnie świadczy o zasobach, możliwościach krytycznego myślenia oraz ukrytego potencjału. Oby nie agonii.

Aleksandra Zińczuk

[1] Cytaty za Maria Zambrano, Agonia Europy, tłum. Maria Fogler, Warszawa 2014.[2] Tamże, s. 32-33.[3] Tamże, s. 61.[4] Tamże, s. 59.[5] Maria Zambrano, Filosofía y poesía, Mexico 1996, s. 73-101. Dziękuję Covadondze Torres Assiego za dzielenie się oryginalnymi tekstami pisarki.[6] Mieczysław Jagłowski, Zbawienie przez literaturę, w: tenże, Maria Zambrano: anamneza i filozofia poetyckiego zbawienia, Toruń 2009, s. 153.

Kultura Enter 2024/02
nr 109

"Święta Kultura, męczennica faszyzmu" autorstwa Àngeli Nebot Molady, 1937 r. (z grupy Las Sinsombrero) - Museu Nacional d'Art de Catalunya, Wikimedia.

Maria Zambrano, fot. Fundación María Zambrano, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/