Strona główna/POLITYKA vs KULTURA. Co dzisiaj unieważniamy

POLITYKA vs KULTURA. Co dzisiaj unieważniamy

Co dzisiaj unieważniamy, czyli dlaczego kultura podczas wojny przestaje być „miękką siłą”
Mykoła Riabczuk

W pierwszych dniach pełnowymiarowej inwazji Rosji na Ukrainę rządy państw zachodnich wprowadziły szeroki wachlarz sankcji wobec różnych rosyjskich osób prawnych i fizycznych, przede wszystkim wyższych urzędników państwowych odpowiedzialnych za agresję. Sporo firm i oligarchów również znalazło się pod sankcjami z powodu sponsorowania lub wspomagania wojny. Na czarną listę nie trafili jednak działacze kultury i nauki, mimo że wielu spośród nich przez lata przygotowywało podłoże do wojny swoimi propagandowymi, zatrutymi ideologią utworami i oświadczeniami. Dziesiątki pisarzy, aktorów, gwiazd popu, reżyserów filmowych i naukowców z entuzjazmem przyjęli aneksję Krymu w 2014 roku i tak samo entuzjastycznie zabrali się do podpisywania lizusowskich listów popierających prezydenta i tego, co oni wraz z nim nazywają „specjalną operacją wojskową” w roku 2022.

Z liberalnego punktu widzenia człowieka Zachodu poparcie dla wojny i zbrodniczych władz przez działaczy kultury miałoby być kwestią raczej moralnej niż kryminalnej odpowiedzialności. Tamtejsza naiwna wiara w to, że ze słowem należy walczyć słowem, przez dłuższy czas pozwalała rosyjskim propagandystom na bezproblemowe rujnowanie zachodnich instytucji i podważanie zaufania społecznego do nich. Dopiero wydarzenia z ostatnich lat sprawiły, że rządy zachodnie zaczęły w bardziej odpowiedzialny sposób traktować rosyjskie ośrodki działalności wywrotowej, nakładając na nich pewne ograniczenia lub wręcz zakazy. Tymczasem sferę kultury ludzie Zachodu wciąż postrzegają jako rzekomo apolityczną, odseparowaną od ludobójczej retoryki rosyjskich przywódców, a tym bardziej ludobójczej praktyki rosyjskich żołnierzy. Puszkin, twierdzą liberałowie, nie odpowiada za Putina, a Dostojewski nie jest winien tego, co robią Szojgu i jego podwładni.

Po raz kolejny przypomina się nam, że większość rosyjskich pisarzy i intelektualistów była przeważnie krytycznie nastawiona wobec swoich władz i ustroju społecznego, cierpiała z powodu cenzury i innych represji i z tego też powodu nie zasługuje na dzisiejsze cenzurowanie po śmierci. Nawoływania do „unieważnienia” tych lub innych działaczy, ich utworów lub występów są zatem interpretowane niemalże jako barbarzyństwo, nacjonalistyczny ikonoklazm, zamach na Kulturę jaką taką, pisaną przez wysokie K. W rzeczywistości zaś do unieważnienia dochodzi jedynie w przypadkach skrajnych – kiedy delikwent zachowuje się przesadnie wyzywająco i zuchwale: ostentacyjnie obnosi się ze wstążką św. Jerzego jak operowa diva Netrebko, pozuje na froncie z karabinkiem AKM jak prozaik Prilepin czy otwarcie nawołuje na YouTube do zabijania Ukraińców jak „filozof” Dugini.

Swoją drogą nawet otwarte poparcie dla wojny ze strony wielu działaczy kultury niekoniecznie prowadzi do ich unieważnienia lub publicznego osądu – porównywalnego do tego, jaki wywołały np. publicznie oskarżenia Depardieu o molestowanie seksualne (ale już w żaden sposób nie jego lizusostwo wobec Putina). Tenże wspomniany wyżej Dugin zresztą wygłasza swoje ludobójcze przemówienia co najmniej od 2014 roku, co do niedawna wcale nie przeszkadzało mu w jeżdżeniu z wykładami po Europie i udzielaniu wywiadów dla poważnych mediów. Sporo menadżerów kultury woli wciąż udawać, że kultura nie ma nic wspólnego z polityką i że osoby, które wybierają się, powiedzmy, na koncert Giergijewa, wcale nie powinny przejmować się innymi aspektami jego działalności. Leni Riefenstahl zresztą również była utalentowaną reżyserką, dlaczegóż ma być unieważniona?

Ukraińcy w tych kwestiach są zwolennikami, rzecz jasna, przeciwnego poglądu, twierdząc, że podczas wojny wszystko jest polityczne i jakakolwiek „miękka siła” – czy w kulturze, czy też w sporcie – wspiera „twardą siłę” państwa-agresora: w sposób symboliczny podwyższa jego prestiż, uszlachetnia jego bandycki wizerunek, wprowadza pewną dwuznaczność w postrzeganie zbrodniczego państwa. Putinowska Rosja z Ermitażem i Teatrem Bolszoj nie wygląda na tak brzydką i znienawidzoną jak Al-Ka’ida, czy Hamas, czy ISIS, które nie mają ani Ermitażu, ani Puszkina, ani czegokolwiek innego, co mogłoby nadać ludzką twarz ich potwornym istotom.

Problemem dla zachodnich forów kulturalnych – twierdzą ukraińscy autorzy – jest nie tylko to, że dziesiątki pisarzy, aktorów, piosenkarzy, producentów i innych osób podpisało listy popierające aneksję Krymu w 2014 roku i inwazję w 2022 roku (…). Problemem jest rola rosyjskich kulturträgerów różnej maści w promowaniu rosyjskiej «miękkiej siły». (…) Patrząc z tej perspektywy, odebranie rosyjskiej kulturze platformy do wypowiedzi będzie korzystne dla Ukrainy – a być może nawet dla samych Rosjan”. Co więcej, „wspieranie rosyjskiej kultury obecnie oznacza finansowanie wojny”, co jest kolejnym powodem do pauzy, ponieważ „oglądanie rosyjskiego filmu, słuchanie rosyjskiej muzyki czy wizyta w teatrze na rosyjskim przedstawieniu zapewnia putinowskiej władzy tantiemy i dochody z podatków”. Jest to także fałszywy sygnał dla międzynarodowych firm, które pozostają w Rosji i wciąż płacą podatki zbrodniczemu państwuii.

Tymczasem zarówno carowie, jak i politrucy na przestrzeni trzech stuleci rozumieli, że kultura to nie tylko „miękka siła”, lecz także broń, i nie szczędzili zasobów na jej promowanie i odpowiednie nią manipulowanie. Ufni liberałowie mogą sądzić, że Putin i Puszkin nie mają ze sobą nic wspólnego, że rosyjska kultura i rosyjska wojna należą do różnych światów i chyba do różnych rzeczywistości. Kremlowscy wodzowie oraz ich sługusi dobrze jednak wiedza, czym może być kultura i jak używać jej jako broni. Niekiedy nawet wyrażają tę swoją pewność z podziwu godną szczerością: „Nasze najnowsze wystawy za granicą – pochwalił się swego czasu zagorzały putinista, dyrektor peterburskiego Ermitażu Michaił Piotrowski – są po prostu potężną ofensywą kulturową. Jest to, że się tak wyrażę, nasza swego rodzaju „operacja specjalna”, która wielu się nie podoba. Idziemy jednak do przodu. I też nikomu nie pozwolimy przeszkodzić naszej ofensywieiii.

Niestety na Zachodzie za dużo ludzi nazbyt bezmyślnie sprzyja tej „ofensywie”, tej „operacji specjalnej”, podczas gdy Ukraińcy desperacko próbują wyjaśnić im, że żadna kultura nie jest niewinna i pozbawiona uprzedzeń, a szczególnie ta rosyjska, która prawie zawsze solidaryzowała się z imperium i jego ekspansją oraz praktycznie nigdy nie podnosiła głosu w obronie zniewolonych przez to imperium narodów. Pod tym względem ukraińskie doświadczenie relacji z rosyjską kulturą fundamentalnie różni się od doświadczeń Zachodu. W Ukrainie, podobnie jak w innych koloniach, rosyjska kultura miała zastąpić i zmarginalizować kulturę narodową, poniżyć ją i sprowincjonalizować. Na Zachodzie z kolei była nie zagrożeniem, tylko egzotycznym kuriozum, quasi-europejską fasadą antyeuropejskiego w swojej istocie, despotycznego państwa azjatyckiego. Głównym zadaniem tej kultury na Zachodzie, jak pisze Pawło Kazarin, było wzbudzanie ciekawości, podkreślanie wspólnoty cywilizacyjnej i tworzenie pola do negocjacji:

Europejska natura rosyjskiej kultury odwracała uwagę od antyeuropejskiego charakteru państwa rosyjskiego. Malarzom zaś i artystom przypadała rola przedstawicieli handlowych do spraw sprzedaży «zagadkowej rosyjskiej duszy». Tej, w której w precyzyjnie wyważonych proporcjach wymieszane są niedźwiedź i Sputnik, bałałajka i balet, zrębowa izba i konstruktywizm.

Geniusz i zbrodniczość okazały się całkiem kompatybilne w narracji wielkomocarstwowej. Represje z roku 1937 – ale też V symfonia Szostakowicza. Czołgi w Budapeszcie i pacyfikacja Praskiej Wiosny – ale też pięciu mistrzów świata w szachach. Inwazja do Afganistanu – ale też Brodski z wykładem noblowskim”. Kontekstu kulturowego cały czas można było używać w roli uniwersalnego „ale”. „Dyktatura, ale z Nurijewem i Plisiecką”. „Gułag, ale z Szalapinem i Tarkowskim”. „Terror, ale również sezony Diagilewa i rosyjska awangarda”. „Sąsiadowanie ze sobą w Rosji barbarzyństwa politycznego i oficjalnej kultury pozwalało wielu na Zachodzie ignorować to pierwsze i skupiać się na tym drugim”iv.

Odmienne doświadczenia w relacjach z Rosją w ogóle i z kulturą rosyjską w szczególności dość komplikują komunikację w tym zakresie między Ukraińcami a ludźmi Zachodu i powodują przykre nieporozumienia, by wspomnieć tylko okresowe skandale spowodowane rezygnowaniem przez Ukraińców z udziału w wydarzeniach międzynarodowych w jednej przestrzeni z Rosjanami – nawet jeśli byli to całkiem „dobrzy”, antyputinowscy Rosjanie. Argumenty wysuwane przeciw takiemu sąsiedztwu są różne: od tych najprostszych, związanych z brakiem zaufania do wszystkich Rosjan jako rzekomo zainfekowanych przez wirus imperialny, a zatem nie całkiem szczerych w swojej „opozycyjności na użytek zewnętrzny”, do tych bardziej poważnych, związanych z (ewentualnymi, aczkolwiek niechcianymi) symbolicznymi konotacjami takiego współudziału. Można było go bowiem odczytać jako sugerowanie możliwości jakiegoś ukraińsko-rosyjskiego „dialogu” lub jako dyskursywne zrównywanie dwu niewspółmiernych pozycji: narodu, który jest ofiarą ludobójstwa, i narodu, który tego ludobójstwa dokonuje i masowo popiera.

Ukraińcy ze swoim nieprzejednanym nastawieniem wobec wszystkiego co rosyjskie są postrzegani prze ludzi Zachodu jako radykałowie, którzy doświadczyli traumy emocjonalnej, a zatem nie są zdolni do racjonalnego myślenia i zachowania. Ukraińcy z kolei postrzegają swoich zachodnich oponentów jako ludzi ślepych i głuchych, w lepszym przypadku infantylnych, a w gorszym nastawionych prorosyjsko; jako świadomych lub nieświadomych pomagierów putinizmu, którzy poprzez trwałe tolerowanie tego reżimu umożliwili jego dzisiejsze zbrodnie.

Czy istnieje jakaś wspólna płaszczyzna, na której możliwe byłoby uzgodnienie przeciwnych poglądów na rosyjską kulturę i odpowiednią politykę kulturalną podczas wojny? Obecne tendencje nie dają podstaw do dużego optymizmu: obywatele Ukrainy i państw zachodnich żyją w dwu różnych rzeczywistościach i w dwu różnych trybach prawdy: w jednej z rzeczywistości dominuje kultura, w innej zaś wojna ludobójcza. Uzgodnienie poglądów, a tym bardziej uczuć jest w tych dwu rzeczywistościach dość trudne. Niemniej jednak kompromisy w konkretnych krokach, w praktycznej polityce, są całkiem możliwe, i na ogół są zauważalne po obu stronach, zwłaszcza po tej zachodniej. Zazwyczaj nie są tak radykalne, jak tego życzyliby sobie Ukraińcy, aczkolwiek świadczą przynajmniej o świadomości problemu ze strony zachodnich kolegów i próbach jakoś na niego reagować – co niestety absolutnie nie miało miejsca w 2014 roku, po rosyjskiej inwazji na Krymie i na Donbasie.

Na przykład we Francji, jak twierdzą Viktoriya i Patrice Lajoye, od stycznia 2023 roku ukazało się „tylko dziewięć dzieł literackich z Rosji nie drukowanych wcześniej, przy czym tylko cztery spośród nich to są dzieła żyjących autorów”. (Ukraińcy mogą skwitować to „tylko” sarkastycznym uśmiechem, dla nich bowiem nawet cztery, a tym bardziej dziewięć przetłumaczonych we Francji utworów to byłoby raczej „aż” niż „tylko”. Dla rosyjskich książek to rzeczywiście „tylko”, albowiem przed 2022 rokiem we Francji wydawano i wznawiano dziesiątki tytułów. Dzisiaj zresztą wspomniane ograniczenia dotyczą tylko autorów współczesnych, podczas gdy klasyka jest nadal reprodukowana bez żadnych ograniczeń). Najbardziej potężny sankcyjne cios przypadł, jak się wydaje, na rosyjskie kino popularne, „gatunkowe” filmy SF, filmy akcji i filmy wojenne (głównie o tzw. „Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej), czyli najbardziej toksyczne pod kątem ideologiczno-propagandowym. Przed wojną we Francji co roku ukazywały się olbrzymie nakłady od dziesięciu do dwudziestu takich filmów na DVD, obecnie zaś one kompletnie zniknęły. Rosyjskie wydarzenia kulturalne, z pojedynczymi wyjątkami, również zostały zawieszone, w tym popularne Dni Książki Rosyjskiej oraz Festiwal Kina Rosyjskiego w Honfleurv.

Dla wielu Ukraiców, którzy domagają się pełnego unieważnienia rosyjskiej produkcji kulturowej, przynajmniej na czas wojny, francuska (i w ogóle międzynarodowa) „szklanka sankcyjna” jest raczej do połowy pusta niż do połowy pełna. Są jednak również w Ukrainie głosy, które radzą rodakom, aby nie wymagali zbyt dużo, a natomiast cierpliwie wyjaśniali międzynarodowym kolegom swoje argumenty:

Wątpliwe, abyśmy osiągnęli cel, nawołując do unieważnienia cudzej warstwy kulturowej. () Mamy jednak prawo do wymagania, aby rozmowa o rosyjskich zbrodniach wojennych nie była podmieniana dyskusją na temat Tołstoja i Czechowa. Nie będziemy mogli sprzedać idei bojkotu kultury rosyjskiej. Powinniśmy natomiast nalegać na dekolonizującą optykę przy spojrzeniu na nią. Każdy jej artefakt powinien być badany jako zabytek imperium i przykład jego dyskursu oficjalnego, m.in. na temat podbitych narodów. Nie możemy przeszkodzić Zachodowi w mówieniu o europejskiej naturze kultury rosyjskiej, ale nie powinno to być dla nich powodem do ignorowania antyeuropejskiego charakteru rosyjskiego państwa. Prawo do nie sądzenia o Czajkowskim na podstawie rosyjskiego żołnierza jest nierozerwanie związane z obowiązkiem nie sądzenia o Rosji na podstawie Czajkowskiego. Zresztą dzisiaj Rosję nie reprezentuje jej kultura. Reprezentują ją Bucza i Mariupolvi.

Te umiarkowane słowa mogą nie zadowolić skrajnych ikonoklastów w Ukrainie, podobnie jak radykalnych ikonofilów na Zachodzie, tworzą jednak, jak mi się wydaje, konceptualną ramę dla opracowania wspólnej polityki dekolonizacyjnej odzwierciedlającej zarówno nowo uzyskaną ukraińską podmiotowość, jak i dysonans poznawczy, którego w związku z tym doświadczyli Europejczycy.

Z języka ukraińskiego przełożył Andrij Saweneć

i Wśród ostatnich przypadków unieważnienia dokonanego pod presją publiczności można wymienić decyzję HBO o rezygnacji z zaproszenia zawziętego putinisty Miloša Bikovicia do obsady serialu Biały Lotos (zob. Selome Hailu, ‘The White Lotus’ Cuts Miloš Biković From Season 3 After Ukraine Called Out His Ties to Putin, Biković Says Firing Sets a ‘Disturbing Precedent’. Variety, 2.02.2024, https://variety.com/2024/tv/news/the-white-lotus-cuts-milos-bikovic-ukraine-putin-1235896011/) lub na przykład usunięcie Teodora Currentzisa z programu Festiwalu Wiedeńskiego po groźbie bojkotu tego wydarzenia ze strony ukraińskich uczestnikó(zob. Анастасія Большакова, Українська диригентка Линів „дотисла” Віденський фестиваль: концерт росіянина Курентзіса скасовано. Українська правда, 13.02.2024, https://life.pravda.com.ua/culture/2024/02/13/259437).

ii Yuriy Gorodnichenko, Ilona Sologub, The Ukraine-Russia Culture War. Project Sindicate. The Wold’s Opinion Page, 7.06.2023, https://www.project-syndicate.org/commentary/ukraine-russia-culture-war-gessen-pen-resignation-by-yuriy-gorodnichenko-and-ilona-sologoub-2023-06

iii Елена Яковлева, Почему необходимо быть со своей страной, когда она совершает исторический поворот и выбор”. Отвечает Михаил Пиотровский. Российская газета, 22.06.2022, https://rg.ru/2022/06/22/kartina-mira.html

iv Павло Казарін, Димова завіса. Що не так із російською культурою? Українська правда, 20.12.2023, https://www.pravda.com.ua/articles/2023/12/20/7433694/

v Viktoriya Lajoye, Patrice Lajoye, Fin du rayonnement de la culture russe en France? Desk Russie, 30.09.2023, https://desk-russie.eu/2023/09/30/fin-du-rayonnement-de-la-culture-russe-en-france.html

vi Павло Казарін, op. cit.

Kultura Enter 2024/02
nr 109

Mykoła Riabczuk, fot. Dorota Mościbrodzka