Strona główna/DZIAŁ WSCHODNI. Morele zamiast wojny

DZIAŁ WSCHODNI. Morele zamiast wojny

Morele zamiast wojny
z cyklu Dichtung und Wahrheit
Bohdan Zadura

Jej obecna popularność związana jest z wojną, nagle zaczęto ją zapraszać na wszystkie możliwe festiwale, jakie istnieją. Nie na pięć, nie na dziesięć, na wszystkie. I nie tylko festiwale, ale jakiekolwiek wydarzenia literackie i wieczory autorskie. Pomyślała, że pojedzie i tu, i tu, tam też nie odmówi, bo trzeba się przeciwstawiać stereotypowi negatywnego Donbasu, a ona może coś ludziom wyjaśnić na temat wschodu Ukrainy. Lepiej żeby ona – Lubow Jakymczuk, niż ktoś, kto powiela telewizyjne stereotypy. Zdarza się, że biografia autora współgra z wydarzeniami, które dzieją się w kraju. Jej się poszczęściło, że urodziła się na Łuhańszczyźnie, nie poszczęściło się, że musiała stamtąd zabrać swoich rodziców i babcię. I, rzecz jasna, wolałaby, żeby tego nie było, nawet gdyby wraz z tym nie było jej wierszy o wojnie. Jej poezja to tylko pretekst, żeby porozmawiać o czymś ważniejszym. Te festiwale, czytania i prezentacje to nie sztuka, tekst nie potrzebuje festiwali. To wolontariat. Parafrazuję początek wywiadu, którego Lubow Jakymczuk udzieliła Tatjanie Kyselczuk[1].

Trzydziestojendnoletnia dziś poetka, autorka dwóch tomów wierszy „jak MODA” (2009) i „Morele Donbasu” (2015) w lipcu 2015 roku została przez czasopismo „Nowoje Wremja” wpisana na listę stu najbardziej wpływowych ludzi kultury na Ukrainie. Przywołany wywiad pokazuje dojrzałość i mądrość tej autorki, choć nie ze wszystkim, co w nim mówi, się zgadzam. Na festiwalu w Mińsku słuchałem Lubow Jakymczuk w projekcie poetycko-muzycznym „Morele Donbasu” zrealizowanym z jazzowym kontrabasistą Markiem Tokarem i to była – nie waham się użyć tego słowa – wielka sztuka, a nie żaden wolontariat. Charakterystyczne dla twórczości Jakymczuk jest jej wchodzenie w interakcje z innymi dziedzinami sztuki, eksperymenty z muzyką („Lustra”, „Kobieta, dom i niebezpieczne przedmioty”, „Donbas i kontrabas” ze wspomnianym Tokarem, międzynarodowy projekt „Aphrodite”, projekt Ołesi Zdrowieckiej na cztery głosy i cztery kontrabasy z wierszami jej i Sierhija Żadana), wideopoezją, poezją i fotografią czy wreszcie z poezją i modą. Nowoczesność, nawiązywanie do tradycji futurystycznych, prostota, oryginalność to cechowało moim zdaniem wiersze z debiutanckiego tomu (kilka z nich tłumaczyłem, podobnie jak niektóre z cyklu Niam i wojna, które stanowiły zupełnie wyjątkowy zapis doświadczenia macierzyństwa, a których część weszła do tomu Morele Donbasu).

We wstępie do tego tomu Lubow Jakymczuk pisze m.in. „Wiersze o wojnie mogą być tylko gołe, jak druty bez izolacji, bardzo proste, lecz bez nadmiernego rozmycia, jednak z wyraźnymi detalami. Powinny być jak przestępstwo, o którym wstyd pamiętać, one – jak te codzienne zabójstwa bez upiększeń, nieprzyjemne bolące wiersze – jak przesłuchania zakładników, którym stawiają bańki na brzuch, których gwałcą, do których strzelają. […] Poezja, która się rozkłada, ale jeszcze się nie rozłożyła. Rozłożona poezja – to już śmierć, a my musimy żyć, ale żyć świadomie. Minimum metafor, więcej milczenia, więcej tego, co nie mieści się w słowach. […] Obudowy słów jakby nawet zostały takie jak wcześniej, ale napełniają się innymi sensami. Kiedyś język nie odważyłby się nazywać obecnych „dobrych wiadomości” dobrymi, bo nic dobrego w tym, że chociaż nikt nie zginął, ale dziesiątki osób są ranne. Ale nazywamy je dobrymi, bo poprzedniej doby straty były znaczniejsze – ktoś z nas stracił ojca, brata czy siostrę, przyjaciółkę czy przyjaciela. […] o wojnie nie da się pisać, jak pisało się o miłosnych tragediach, domowej przemocy i narodzinach dzieci. […] wiem tylko, że za każdym razem przychodzi zaczynać od początku, od nowej formy i nowego rytmu, który nas nie opuszcza, póki jesteśmy żywi. I ten rytm – to może jest jedyna rzecz, której wojna nie zabierze poezji”.

Morele Donbasu nie są książką wyłącznie o wojnie. Żadan pisze o niej, że jest pełna ciepła i goryczy, język tych wierszy jest prosty i przekonujący, jaki powinien być, gdy mówi się o rzeczach ważnych, tak ważnych jak morele. To znaczy – pamięć i miłość. Zdaniem Anety Kamińskiej te wiersze atakują, chwytają za gardło i nie chcą puścić. Są i dobre, i prawdziwe.

Właśnie w przekładzie Anety Kamińskiej Morele Donbasu ukazały się po polsku nakładem Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, przy współudziale Miejskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy, w ramach Ethniesy, czyli 6. Festiwalu Muzyki Tradycyjnej i Ludowej. Trochę mi żal, że nie ja je tłumaczyłem, co – gratulując Anecie – piszę, by dać dowód, jak bardzo cenię poezję Lubow Jakymczuk.

Bohdan Zadura
Bohdan Zadura[1] http://artmisto.net/2015/11/04/pravila-zhittya-poeta-lyubov-yakimchuk-2/
Jego polskie tłumaczenie opublikujemy wkrótce na łamach Kultury Enter.

Ukraińska poetka Lubow Jakimczuk. Fot. Ruslana Oleksienko.

Ukraińska poetka Lubow Jakimczuk. Fot. Ruslana Oleksienko.