ROZMOWA (TEATR). O zapomnianej siostrze noblisty i losach Żydów
ROZMOWA (TEATR). O zapomnianej siostrze noblisty i losach Żydów*
Z Pawłem Passinim rozmawia Maciej Bielak
Maciej Bielak: Hindełe, siostra Sztukmistrza to twój kolejny spektakl o tematyce żydowskiej. Co cię tak pociąga w tej problematyce?
Paweł Passini: Interesują mnie losy Żydów, którzy urodzili się tutaj w pokoleniu mojej babki, która była Żydówką. Wychowali się w zupełnie inny sposób, niż potem żyli. Należeli do pierwszego pokolenia ludzi, którzy wychodzili ze swoich domów – często bardzo tradycyjnych i religijnych – i nagle musieli odnaleźć się w nowej sytuacji, a następnie wprowadzali w tę nową zupełnie rzeczywistość swoich rodziców. Najczęściej wracam do tematyki żydowskiej głównie przez problem pamięci – a właściwie często niepamięci – o żydowskim świecie, który wcześniej był nieodłączną częścią polskiej rzeczywistości. Wydaje mi się, że właśnie nasza pamięć i niepamięć o wzajemnym współistnieniu Polaków i Żydów to coś, co po prostu powinniśmy przepracować. Jako społeczeństwo, i każdy dla siebie.
Tym razem zafascynowała cię historia Hinde Singer.
Autorka scenariusza, Patrycja Dołowy, natrafiła na ślad nieznanej siostry Isaaca Bashevisa Singera, o której pisało się, że była pierwszą żydowską feministką. Bardzo nas to zaskoczyło, ponieważ nigdy nie słyszałem o tym, żeby istniała pisząca siostra autora Sztukmistrza… Co więcej, okazało się, że żyje jej wnuczka, która zresztą przyjechała do nas na premierę, jest też autorką plakatu do spektaklu. Dużą część życia swojej babki poznaje teraz dzięki ludziom, którzy badają tę historię. Na premierę przyjechała też wnuczka Isaaca Singera. Te dwie panie spotkały się właśnie z powodu historii Hinde. To jest fascynujące, bo my w ten sposób tak naprawdę piszemy dalej historię tej rodziny, i pisze się ona tutaj w Lublinie. Podczas poszukiwania materiałów do spektaklu zaczęły się pojawiać różne kwiatki…
…Na przykład wizyta Joanny Krupy w muzeum Isaaca Singera w Biłgoraju, gdzie Singer zostaje przez Krupę pośmiertnie odznaczony dyplomem obrońcy zwierząt.
W tej wypowiedzi fascynujące jest to, że ani razu nie pojawia się w niej informacja, że Singer był pisarzem, ani że był Żydem. Pada natomiast zdanie, że Krupa jest Isaakiem Singerem naszego pokolenia. I to pokazuje, że z pamięcią o naszej historii możemy robić rzeczy niesamowite, ale możemy też robić z nią rzeczy straszne.
O zgrozo, to nie jest wasz pomysł inscenizatorski, tylko rzeczywista wypowiedź celebrytki.
Tak, ta wypowiedź leci w tle przez cały czas, nie została pocięta. Oglądamy nagranie z rzeczywistej wizyty, a aktorka w tej scenie powtarza słowa rzeczywiście wypowiedziane przez Krupę.
Z drugiej strony może dzięki tej kuriozalnej wypowiedzi Joanny Krupy młodzi ludzie w ogóle dowiedzą się, kim był Singer. Wróćmy do Hinde Singer. Z jakich źródeł odtwarzaliście jej historię?
Patrycja zrobiła bardzo poważny research. Kontaktowała się także z członkami rodziny, więc wiele historii pochodzi bezpośrednio od nich. Są listy, dzienniki, wspomnienia, wywiady. Korzystaliśmy też ze źródeł Żydowskiego Instytutu Historycznego. Oczywiście materiałów jest niezbyt dużo, bo jak pewnie zauważyłeś, zajęliśmy się historią kompletnie nieznaną. Na szczęście Patrycja dzięki pracy nad Kryjówką nawiązała też dużo kontaktów, które umożliwiły jej bezpośredni dostęp do osób i źródeł. W trakcie poszukiwań pojawiło się znów bardzo dużo wydarzeń, które nazywamy zbiegami okoliczności. Na przykład nagle odnalazł się stos listów, o którego istnieniu wnuczka głównej bohaterki w ogóle nie wiedziała. Historia Hinde Singer jest trudna do odtworzenia, bo rzeczywiście Isaac Singer nie zostawił wiele śladów dotyczących siostry, a wygląda na to, że była dla niego kimś bardzo ważnym. Można chyba nawet zaryzykować stwierdzenie, że nie byłoby Singera jako pisarza, gdyby nie jego starsza o dwanaście lat siostra.
Tyle że w twoim spektaklu tego nie widać.
Nie chciałem zajmować się Isaakiem – bardziej interesowała mnie historia Hinde. Chciałem dowiedzieć się, jak bardzo splątane są ich życiorysy i czy siostra może wreszcie przemówić własnym głosem. Z Isaakiem Singerem zaczynamy rozprawiać się już na początku w krótkiej scenie rozmowy ze złośliwym dziennikarzem, która rzeczywiście miała miejsce w bardzo podobnej formie.
Mówisz, że nie chciałeś opowiadać o Isaacu Singerze, a jednak w tym przedstawieniu Singer jest jedną z najciekawszych postaci. Chociaż sceniczny obraz Singera z twojego spektaklu zupełnie nie współgra, jak wspomniałeś, z tym wizerunkiem pisarza, jaki my sobie wykreowaliśmy.
Masz na myśli egoizm? Jest człowiekiem szarpiącym się ze swoją przeszłością.
Jest egoistą, który nie kontaktuje się z siostrą, zapomina o matce…
…i po raz pierwszy kontaktuje się ze swoim synem po dwudziestu pięciu latach. Myślę, że Isaac Singer w tym przedstawieniu jest kimś więcej niż egoistą. Na pewno coś się wydarzyło w tej rodzinie, że o niej zapomnieli. W spektaklu próbujemy powiedzieć, że to, co się stało jego siostrze, co ją dotknęło ze strony rodziny, wpłynęło nie tylko na jej losy. W jakiś sposób niesprawiedliwość, jaka tam się wydarzyła, falą uderzeniową wpłynęła na życie całej rodziny. Dla mnie moment, kiedy matka mówi, żeby Hinde podarła wszystko, co dotychczas napisała, jest niesłychanie okrutny.
Zgadzam się.
Poza tym postać Isaaca Singera musiała być w tym spektaklu intensywna, bo przez jego biografię możemy przyjrzeć się biografii Hinde. Jak się opowiada historię kogoś, kto istniał i o kim bardzo mało wiadomo, to trzeba stworzyć zwierciadło, w którym taka osoba może się odbić. Singer noblista jest jednym z tych zwierciadeł. Dzięki tym odbiciom okruchy historii mogą ułożyć się w całość.
Jak pracowaliście nad spektaklem?
Bardzo długo pracowaliśmy nad samym tekstem. Walczyliśmy, żeby coś, co jest bardzo mało teatralne, stało się takie. Nie ułatwiał nam zadania fakt, że mamy zaledwie strzępy informacji o Hinde. A obraz świata, jaki wyłania się z jej pisarstwa, dopiero wymaga rozszyfrowania.
Czyli konstruując tę postać, poruszaliście się trochę po omacku.
Na początku. Stopniowo założenia i fakty weryfikowały się w trakcie pracy. Najciekawszym momentem weryfikacji było to, kiedy dwie wnuczki rozmawiały z nami po premierze o tym, co zobaczyły.
I co powiedziały?
Były bardzo poruszone, zwłaszcza monstrualnością postaci Isaaca Singera w tej rodzinnej układance. I zgodziły się z takim przedstawieniem go. Niesamowite było dla nich to, jak konsekwentnie Hinde była zapominana za życia, usuwana z tego świata. Studiowaliśmy dostępne biografie, a następnie improwizowaliśmy, głównie wokół układu rodzinnego. Zastanawialiśmy się, jakie procesy tam zachodziły. I zaczęliśmy znajdować trochę śladów w pisarstwie Isaaca Singera i jego brata Joszuy, które dają pewne wyobrażenie. Z takich kawałków, z okruchów, konstruowaliśmy postaci i ich nowe życie.
Podzieliliście postać Hinde na dwoje aktorów. Rozróżnienie między Hinde młodszą i starszą jest oczywiste, ale nieoczywiste pozostaje, dlaczego młodszą Hinde gra Paweł Janyst. Skąd pomysł, żeby to mężczyzna zagrał młodą Hindełe?
To jest klucz do historii tej rodziny. Matka Hinde chciała być chłopcem. Sama Hinde też zastanawiała się, co by było, gdyby była chłopcem. Miłość w tej rodzinie była związana z płcią. Po prostu rodzice bardziej kochaliby swoją córkę, gdyby była chłopcem. Tak wydawało się Hindełe. Musiałem dać tę postać do skonstruowania komuś, kto miałby szansę wyposażyć ją w cechy, które Hinde chciała sobie nadać. Chodziło nam o to, żeby stworzyć kogoś, kto jest między płciami, bo dusza przecież nie ma płci. Ale także kogoś, kto żyje w kilku czasach jednocześnie – tak jak potrafią pisarze. Dlatego rolę Hinde grają Nina Skołuba i Paweł Janyst.
Mówisz, że chcieliście stworzyć postać między płciami, ale bardzo silnie zaakcentowany w tym spektaklu jest wątek kobiecości. Uważasz, że Hinde jest bohaterką, która dobrze obrazuje kondycję współczesnych kobiet? Pytam, bo w spektaklu padają m.in. słowa o czarnych parasolkach.
W trakcie pracy nad tekstem zastał nas czarny protest i akcja #MeToo. Jakby mi ktoś powiedział kilka lat temu, że tak się to zgodzi, tobym uznał, że to myślenie życzeniowe. A jednak. Wyzwalanie się Hindełe jest procesem, który wciąż się dzieje. Trwa w różnym stopniu, w różnych rodzinach, w różnych grupach społecznych, ale emancypacja kobiet wciąż postępuje. Przerażające są wpisy na forach internetowych i to, co wylało się w mediach. Odważne kobiety upominają się o swoje prawa, a komentator w telewizji może to skwitować stwierdzeniem: „Kto to rucha?”.
Wrócę do pierwotnego pytania. Uważasz, że Hinde to bohaterka, która mogłaby jak w soczewce zobrazować kondycję współczesnych kobiet w Polsce?
Pytasz mnie o to, czy ona jest po coś dzisiaj potrzebna. Uważam, że ona jest dzisiaj bardzo potrzebna jako pisarka, czy jako ktoś, kto się stwarza z pisania. Myślę o postaciach ze swoich spektakli jak o patronach. Czego patronką mogłaby być Hinde Ester Singer Kreitman? Przede wszystkim samostanowienia. Jej życie to historia kogoś, kto na przekór wszystkiemu sam stworzył się jako pisarz i jako człowiek. Podarcie na strzępy opowiadań otworzyło jej nową drogę jako pisarki właśnie. Niesamowite jest, kiedy powstaje jak Feniks z popiołów. Przeszła I wojnę światową, przeszła psychiatryk i elektrowstrząsy, zagładę swojej rodziny w czasie II wojny światowej, zapomnienie i odrzucenie. I wciąż pisała. Przywracam historię Hindełe Lublinowi – miejscu, które sobie wybrałem do życia. Niech da nam siłę, by się stwarzać wciąż od nowa.
*Pierwodruk: Miedzy płciami, „Proscenium”, nr 35/2018. Spisał Mateusz Chról.
Paweł Passini – ur. 1977 r., reżyser teatralny, dramatopisarz, kompozytor, aktor, muzyk, twórca i dyrektor lubelskiego neTTheatre, pierwszego na świecie teatru internetowego. Na koncie ma m.in. prestiżową nagrodę im. Konrada Swinarskiego dla najlepszego reżysera przyznaną za głośny spektakl Morrison/Śmiercisyn. Z powodzeniem sięga po współczesne teksty (O. Tokarczuk), jak również polską klasykę (Z. Krasiński, J. Słowacki, C.K. Norwid).
Paweł Passini komponuje też muzykę do swoich spektakli. Źródło: Opolski Teatr Lalki i Aktora.