Strona główna/FELIETON. Kumple

FELIETON. Kumple

Kumple

Aleksandra Zińczuk

Na fotografii widać rzeźbę zatytułowaną Kamienne rękawice. W tej pracy istotne jest to, czego nie widać. Wewnątrz znajdują się otwory dopasowane do kształtu ludzkich rąk. Autorka pracy, Magdalena Franczak, uczula: kiedy zanurzysz w nich dłonie, najdłuższe palce dotkną się, a uczucie będzie bardzo dziwne – jakby palce należały do różnych osób.

Ten podwójny wiosenny numer Kultury Enter, jak i kolejne planowane, łączą różnych ludzi i odmienne tworzywa pracy. Ostatecznie można jednak odnieść nieodparte wrażenie, że zgromadzonym tu autorom towarzyszy pewna zgodność celów i, może nawet, wewnętrzny przymus odpychania stereotypowego podejścia do tego, jak postrzegamy, czujemy, oceniamy. Nie ma tu miejsca na szufladkowanie.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że stereotypizacja jest niebezpieczna, ale nie zawsze wiemy, jak się jej ustrzec. Im więcej mamy wokół siebie różnorodnych osobowości, tym lepiej możemy rozumieć zachodzące w społeczeństwach procesy.

Dla przykładu jedno z moich prywatnych spotkań w końcu kwietnia. Stoimy z zadartymi głowami  w lubelskiej Kaplicy Trójcy Świętej: „Dlaczego namalowano te kurtyny, co one symbolizują?”. Nie wiem, powinnam wiedzieć, ale nie wiem, zapytajmy. To dodatkowa symbolika nie tylko oddzielenia tego, co ziemskie od świata niebiańskiego. To także mocne podkreślenie unikalności miejsca, będącego złączeniem tradycji wschodniej ze wschodnią: gotyckiej kaplicy, ruskich fresków i bizantyjskiego stylu.

Potem nad nieznanym obrazem Wlastimila Hofmana ze zbiorów Muzeum Jacka Malczewskiego w Radomiu: „Co symbolizuje orzeł i kajdany?”. „Patrz na datę – mówię – już 1919 rok. Może wymęczona ta Polonia, niby już wolna, ale ledwo żywa, w końcu wielu zginęło za niepodległość. Tak jak na Ukrainie, niby wolna, ale krwawi”. „Ale  jak odczytywać ten obraz? Spójrz na tego ptaka, jest niespokojny, drapieżny. Przecież to też symbol waszego godła”. Polska była wówczas po stu dwudziestu trzech latach niewoli, Ukraina znaczniej dłużej nie miała swojej niezależności i dalej musi walczyć…

I tak długo toczy się rozmowa żadnych tam intelektualistów, artystów czy filozofów. Ot, po latach spotkali się kumple. Nie wszystkowiedząca z Lublina i dociekliwy Ukrainiec. Pierwszy raz w mieście, więc robię mu ekskursję, zaczynając od Zamku Lubelskiego. Lonia ukończył historię w Doniecku, ale nigdy nie pracował jako nauczyciel. Jego pasją jest sport. Sześć  lat temu wyjechaliśmy na wioski na Wołyniu zbierać historie ratowania i wspólnej pomocy. Każdego dnia Lonia wstawał pierwszy z nas wszystkich, po cichutku w korytarzu robił fikołki i wygibasy. Kiedy nasi parlamentarzyści prężą się dziś i napinają muskuły historyczne, dla odmiany  rozmowa z Lonią o historii Polski i Ukrainy stanowi czystą przyjemność.

Raz jedyny pomyślałam, że ogram go w szachy, chcąc rozpaczliwie wykorzystać   jego zmęczenie, gdy usypiał w fotelu. Gdzie tam! Otworzył jedno oko, wykonał ruch i ponownie zapadł w drzemkę. Graliśmy tak do świtu – i nawet wtedy mnie ograł. A ja nad szachownicą głowiłam się, jak nad jego pytaniami.

Po co o tym pisać? Bo bardzo nie lubię tego naszego częstego polskiego podejścia – misji niesienia kaganka oświaty i demokracji  w miejsca rzekomo od naszych gorsze. Tego protekcjonalnego podejścia do Ukraińców i Białorusinów, do innych ludzi. Tego rodzaju pomagania biedniejszym, gorszym, służącego temu, aby siebie wywyższyć, dowartościować, pokazać, lansować. A kiedy już jest w życiu dobrze, jest OK, kiedy szanse się wyrównują, człowiek sobie radzi, to wtedy jakoś  z pola widzenia znikają ci humanitarni eksperci, czasem zabłyśnie znajome wilcze oko i bywa niekiedy, że nawet tu nie ma z kim normalnie pogadać. Jak dobrze, że częściej kursują loty na trasie Kijów–Lublin.

Lublin, 28 kwietnia 2018

Aleksandra Zińczuk

Praca Magdaleny Franczak w Galerii BWA. Kamienna rzeźba "Stone gloves" ("Kamienne rękawice").

Praca Magdaleny Franczak w Galerii BWA. Kamienna rzeźba "Stone gloves" ("Kamienne rękawice").