LUBLINIANA. Martwe oko proroka
LUBLINIANA. Martwe oko proroka. Rzecz o Rasputinie
Łukasz Janicki
Pierwszy z cyklu tekstów opartych na informacjach zaczerpniętych z lubelskiej prasy publikowanej przed stu laty. Gazety wydawane na początku XX wieku w Lublinie mogą stanowić bogate i cenne źródło informacji nie tylko dla historyków, filologów czy socjologów. Czytając archiwalne numery „Ziemi Lubelskiej” i „Głosu Lubelskiego”, odkrywamy, że dyskusje, spory i kontrowersje, które niegdyś rozpalały Lublinian, niejednokrotnie wciąż budzą nasze emocje. Warto pochylić się nad pożółkłymi stronicami i zagłębić w chaotyczny na pierwszy rzut oka dziennikarski dyskurs. Już po chwili bowiem zaczną się rysować przed nami nieoczekiwane związki i powinowactwa, a to, co urywkowe i pozornie przypadkowe, zamieni się w opowieść…
Martwe oko proroka
Spójrzmy po stu latach na zdjęcie jego zwłok. Na nagim torsie widoczne są ślady ran, nietrudno też dopatrzyć się znamion rozkładu. Ciemne, długie włosy i bujna broda okalają zmasakrowaną bladą twarz. Opuchnięty nos, najprawdopodobniej złamany, nadaje obliczu zdecydowanie groteskowy wygląd. Wykrzywione w grymasie usta zdradzają przedśmiertne cierpienie. Lewe oko ma przymknięte, prawe – obwiedzione potężnym siniakiem – jest wpółuchylone. Pod powieką zieje jednak pustka – ani śladu magnetycznego spojrzenia, które robiło tak wielkie wrażenie na współczesnych. Na samym środku czoła wyraźnie rysuje się czarny punkt – jakby pozostałość po nieleczonej ospie. W tym miejscu utkwił jeden z pocisków.
*
Pierwsza informacja o jego zabójstwie pojawiła się w lubelskiej prasie już 4 stycznia: „Pisma paryskie donoszą, że wpływowy cudotwórca na dworze rosyjskim, Rasputin, o którego śmierci nieraz już donoszono, obecnie padł ofiarą zamachu morderczego. Policja petersburska okrywa tajemnicą szczegóły tego wypadku. Za głównego sprawcę zamachu – jak donosi «Matin» – uważają wysokiego arystokratę rosyjskiego spokrewnionego z rodziną cesarską, mającego ułatwiony dostęp do dworu” („Ziemia Lubelska” 1917, nr 6, s. 3).
Względy natury politycznej i obyczajowej, które doprowadziły do utajnienia śledztwa, sprawiły, że sprawa zabójstwa Rasputina stała się jedną z najbardziej fascynujących zagadek kryminalnych we współczesnej historii. Wielkie zainteresowanie budziła od samego początku – przede wszystkim z uwagi na postać samego zamordowanego: prostego chłopa urodzonego na dalekiej Syberii, który zyskał opinię „człowieka bożego”, uzdrowiciela, jasnowidza, a potem w podejrzany sposób osiągnął wysoką pozycję na carskim dworze. Gdy informacje na temat życia i śmierci Rasputina dotarły na początku 1917 roku do Lublina, musiały wzbudzać u mieszkańców miasta ten charakterystyczny dreszczyk, jaki odczuwamy podczas oglądania filmu sensacyjnego. Nie brakowało tu skomplikowanej i mrocznej intrygi, wyrazistych charakterów, nieprawdopodobnych zwrotów akcji ani nawet wątków erotycznych. I co może jeszcze ważniejsze: wszystko to dotyczyło Rosji – znienawidzonego przez wielu Polaków kraju, spod władzy którego niedawno (i jeszcze nie do końca) się wyzwolili. Przeczytajmy artykuł opublikowany na łamach „Ziemi Lubelskiej” 5 stycznia i zastanówmy się, czy między jego wierszami nie da się odnaleźć pewnej perwersyjnej satysfakcji czerpanej z samej możliwości napiętnowania zabobonności, naiwności, brutalności i zepsucia obyczajów petersburskich kręgów dworskich:
„Podaliśmy już krótką wzmiankę o zamordowaniu w Petersburgu głośnego na cały świat Rasputina. Według wszelkiego prawdopodobieństwa mord ma podkład romantyczny. Rasputin cieszył się wśród arystokratek rosyjskich wielkim powodzeniem jako hipnotyzer. Był to mężczyzna w pełni sił życiowych, miał około 48 lat. Rasputin pochodził z gub. Tobolskiej, gdzie przed ośmiu mniej więcej laty podczas podróży dowiedziała się o jego «cudotwórczych» właściwościach żona jednego z dygnitarzy petersburskich. Rasputin, wówczas chłop nieokrzesany, poza przełożeństwem duchownym w sekcie, do której należał, miał w okolicy taką opinię, jaką u nas mają znachorzy. Przywołany do dygnitarzowej, sprawił na niej silne wrażenie. To zdecydowało o losie Rasputina. Zabrany do Petersburga, w jakiś czas po osiedleniu się tam doszedł do pewnej ogłady towarzyskiej, mimo to jednak nie porzucał stroju, który upodobniał go do mnicha, i tak się pokazywał na poufnych zebraniach urządzanych przez swoją protektorkę.
Wkrótce «seanse» z Rasputinem zaczęły być modne i Rasputin stał się atrakcją salonów petersburskich. Niepozbawiony sprytu Rasputin korzystał z położenia: zbijał pieniądze i starał się mieć wpływ na różne sprawy.
Doszło do tego, że wprowadzono Rasputina na dwór cesarski, a działalność jego tam dała powód do różnorodnych ciekawych pogłosek. Faktem jest, że używano go za narzędzie do wielu intryg pałacowych.
Wybuchła wojna. Ucichło w prasie o Rasputinie, ale podobno w życiu arystokracji petersburskiej odgrywał on w dalszym ciągu wybitną rolę.
Zamordowanie go musiało wywołać w kołach tych niemałą sensację, tym bardziej że mord odbył się w okolicznościach zagadkowych.
Dziwnym zbiegiem okoliczności, na krótko przed mordem Ameryka miała niezwykłą sensację z powodu osoby tego «starca» w związku z głośnym również mnichem Heljodorem, niegdyś ulubieńcem Mikołaja II. Heljodora potem aresztowano; uciekł on z więzienia do Ameryki w przebraniu kobiety.
Tam zgłosił się do redakcji «Metropolitain Magazine» i umówił się, że za sumę 5 000 dolarów dostarczy szeregu artykułów o Rasputinie, z którym nie tylko znał się dobrze osobiście, lecz którego sam zaprotegował do cesarza rosyjskiego.
Gazeta obwieściła szumnie, że niezadługo rozpocznie druk szeregu artykułów sensacyjnych odkrywających tajemnicę działalności Rasputina.
Nagle jednak w redakcji zjawił się rosyjski konsul generalny i zaproponował 25 000 dolarów za zniszczenie artykułów, a zwłaszcza dokumentów fotograficznych. Redakcja nie zgodziła się na tę propozycję” („Ziemia Lubelska” 1917, nr 9, s. 2).
Protektorkami Rasputina, które doprowadziły do jego spotkania z carycą Aleksandrą, były córki króla Czarnogóry Mikołaja I: żona wielkiego księcia Piotra Mikołajewicza –Milica oraz poślubiona wielkiemu księciu Mikołajowi Mikołajewiczowi Anastazja. Obie zafascynowane mistycyzmem, ideami panslawistycznymi, wśród rosyjskiej arystokracji uchodziły za zdolne intrygantki, skutecznie starające się wywierać jak największy wpływ na carską rodzinę. Polecony przez nie uzdrowiciel całkowicie zdobył serce carycy Aleksandry (a poprzez nią i cara), ponieważ jako jedyny potrafił przynieść ulgę jej synkowi – choremu na hemofilię carewiczowi Aleksemu. Wspomniany w artykule mnich Heliodor – początkowo opiekun, a potem zażarty wróg Rasputina – był postacią równie podejrzaną jak sam protegowany Milicy i Anastazji. Ten założyciel sekty głoszącej hasła przypominające nieco komunistyczną utopię stał najprawdopodobniej za jednym z wcześniejszych nieudanych zamachów na „starca” (najsłynniejszy z nich miał miejsce 29 czerwca 1914 roku, a więc dzień po zabójstwie Franciszka Ferdynanda). Wzmianka o ucieczce Heliodora do Ameryki i tajemniczym cyklu artykułów miała zapewne zaintrygować czytelników gazety, sugerując, że petersburskie sekrety dotyczą spraw o globalnym znaczeniu i w niedwuznaczny sposób kompromitują rosyjską elitę. W kolejnych doniesieniach do wątku tego jednak nie powracano – najwidoczniej już same wydarzenia z ostatnich dni 1916 roku były tak frapujące, że musiały przykuć uwagę Lublinian. 6 stycznia na łamach „Głosu Lubelskiego” pisano:
„«Voss. Ztg.» zamieściła wiadomość z pism szwajcarskich, że «Petit Journal» paryski donosi z Petersburga, jakoby potwierdziła się pogłoska, że zabójcą Rasputina jest młody ks. Feliks Jussupow, ur. 1887, syn przybocznego adiutanta cesarskiego. Młody książę ożeniony jest z wielką księżniczką Ireną Aleksandrówną, córką wielkiego księcia Aleksandra Michałowicza.
Z powodu zamordowania Rasputina «Times» podaje następujące szczegóły otrzymane z Petersburga: zwłoki Rasputina wyłowiono 1-go stycznia z kanału Newy w pobliżu mostu Petrowskiego w północnej części miasta.
Pisma petersburskie dowiadują się, że Rasputin już w sobotę z rana zamordowany został w pałacu księcia Jussupowa. W morderstwie uczestniczyło kilka osób, których nazwisk dotychczas podać nie można.
W sobotę wieczorem na wyspie Petrowskiej widziano samochód, o czym zawiadomiono policję.
Wkrótce potem policja kazała przeszukać rzekę. Odnaleziono przerębel. Zauważono też ślady obuwia w śniegu w rozmaitych kierunkach. Nurkowie przeszukali dno rzeki i znaleźli tam zwłoki.
Podobno policja znalazła na śniegu w ogrodzie księcia Jussupowa ślady krwi. Służba księcia wezwana do śledztwa zeznała, że właśnie tego dnia zastrzelono w ogrodzie wściekłego psa i jako dowód przedstawiono zabite zwierzę. Policja zabrała psa wraz ze śniegiem zakrwawionym.
Młody książę w końcu tygodnia wyjechał na Krym, lecz z drogi wrócił do Petersburga.
Obiegają pogłoski, że niedawno temu wykryto wielki skandal, w którym między innymi zamieszany był prócz księcia Jussupowa, dziennikarz Sjembo (?).
Z Paryża donoszą: według otrzymanych tu depesz z Petersburga, policja twierdzi, że zna już dokładnie cały przebieg sprawy zamordowania Rasputina, od chwili powzięcia postanowienia przez morderców aż do odszukania w tzw. Małej Newie trupa na pół zgniłego z dwoma ranami od strzałów rewolwerowych. Sprawców morderstwa uwięziono. Pismom nie wolno podawać nazwisk aresztowanych. Zwłoki Rasputina będą wysłane na Syberię” („Głos Lubelski” 1917, nr 6, s. 4).

Książę Feliks Feliksowicz Jusupow z żoną Iriną Aleksandrowną w 1913 roku. Źródło: http://encyklopedia.naukowy.pl.
Doniesienia były wyrywkowe i niepełne. W efekcie – jak w przypadku dobrej powieści kryminalnej – należało samemu kojarzyć fakty i szukać najprawdopodobniejszych odpowiedzi. Jednak wiele rzeczy się nie zgadzało. Już sam książę Feliks Feliksowicz Jusupow nie mógł uchodzić za idealnego kandydata na zimnokrwistego mordercę. Urodził się w 1887 roku w jednej z najbogatszych rodzin imperium rosyjskiego jako dziecko niechciane, bowiem jego rodzice marzyli o córce. Przez pierwsze lata życia był wychowywany jak dziewczynka, co sprawiło, że także później lubił ubierać się w kobiece stroje, gustował w kontrowersyjnych rozrywkach (zabawy z cyganami, aktorami czy tancerzami) i niezbyt palił się do wojaczki (dopiero w lutym 1916 roku wstąpił do Korpusu Paziów). Krążyły plotki, że jest homoseksualistą. W 1914 roku ożenił się z księżniczką Iriną Aleksandrowną – siostrzenicą cara Mikołaja II. To właśnie pod pretekstem poznania pięknej Iriny zwabił do swego pałacu Rasputina w feralną noc z 29 na 30 grudnia. Nic dziwnego, że dziennikarze przyczyn morderstwa doszukiwali się m.in. w aferze miłosnej, umiejętnie podsycając ludzką ciekawość za pomocą tajemniczych niedopowiedzeń o aresztowaniach i zaginięciach znanych osób. W numerze „Ziemi Lubelskiej” z 16 stycznia pisano:
„Nowe szczegóły w sprawie zamordowania Rasputina. Powodem zabójstwa kobieta. Dzienniki rosyjskie przynoszą całe szpalty nowych szczegółów życia i ostatnich chwil Rasputina. Jak można wywnioskować, rząd usiłuje całą sprawę zatuszować, przedstawiając między innymi, że zabójcy byli w konieczności obrony.
Między Rasputinem i Jussupowem wybuchła sprzeczka. Rasputin pozwolił sobie na jakiś wybryk względem jednej z dam z wyższych sfer. Jussupow miał, jak twierdzą w kołach dworskich, zażądać teraz od Rasputina, by przeprosił wspomnianą damę, na co Rasputin odpowiedział, że nie robi żadnych różnic wśród kobiet bez względu na stanowisko, jakie zajmują, i że wobec tego może sobie pozwolić na wszystko. Wtedy nastąpiło gwałtowne starcie i morderstwo.
«Riecz» notuje pogłoski o aresztowaniu byłego ministra spraw wewnętrznych i posła do Dumy J. N. Lwowa. Na kilka dni przed zamordowaniem Rasputina narzeczony córki jego odebrał sobie życie. Czterech jego kolegów aresztowano. Mistyczna sekretarka Rasputina, Akulina Nikitiszna, natomiast zniknęła” („Ziemia Lubelska 1917, nr 29, s. 2).
Choć wątek romansowy był na pewno wielce pociągający, od początku zdawano sobie sprawę, że zabójstwo „szarej eminencji” dworu carskiego może mieć podtekst polityczny. Już w artykule z 12 stycznia wymieniono nazwisko drugiego z zamachowców, a także zasugerowano pewien trop, który jest badany przez historyków do dziś:
„Ze Sztokholmu donoszą […]: Całe społeczeństwo w Rosji interesuje się nadzwyczajnie zamordowaniem Rasputina i wszystkim, co z tym faktem się wiąże. Także i w kołach dyplomatycznych interesują się wyjątkowo całą sprawą, jako niewątpliwie mającą wpływ na politykę. Minister spraw wewnętrznych, Protopopow, wydał rozkaz, aby śledztwo nie zostało przeprowadzone przez policję, ale przez ochranę, ponieważ cały dramat posiada charakter polityczny, nie kryminalny. Wszyscy ambasadorowie koalicji przesłali niezwykle obszerne telegramy cyfrowane o wypadku. Ambasador angielski zatelegrafował 30 000 grup cyfrowych więcej, niż wynosi przeciętna ilość jego codziennych depesz.
W Moskwie uporczywie krążą wieści, że petersburskie ciało dyplomatyczne wielce jest zawikłane w tej sprawie. W kołach związku ziemskiego uchodzi za fakt niezbity, że ambasador angielski sir Buchanan co najmniej na kilka dni przed dokonaniem morderstwa był powiadomiony o uplanowaniu zamachu na Rasputina.
Przeciw mordercom samym rząd prawdopodobnie nic nie przedsięweźmie, tak przynajmniej sądzić można z tego, że ks. Jussupow był zaproszony jako gość honorowy na uroczysty obiad do jednego z bankierów petersburskich, gdzie go spotkała przy tej okazji wielka owacja kwiatowa. «Russk. słowo» twierdzi, że mordercą Rasputina był znany poseł do Dumy, Puryszkiewicz. W domu księcia Jussupowa zastrzelił on Rasputina, a wyszedłszy po dokonaniu zabójstwa, sam zgłosił się on do policji z zeznaniem dokonanego czynu.
«Riecz» doniosła, że aresztowani również byli były minister spraw wewnętrznych, Chwostow, i członek Dumy, książę Lwow, władze sądowe jednak przeczą temu. Mieszkanie Rasputina znajduje się pod ścisłą strażą. Jego biurko i jego papiery policja opieczętowała i oddała pod opiekę zaufanemu urzędnikowi. Podobno Puryszkiewicz miał oświadczyć, że książę Jussupow swoim honorem poręczył mu najzupełniejsze bezpieczeństwo” („Ziemia Lubelska” 1917, nr 20, s. 1).
Władimir Mitrofanowicz Puriszkiewicz urodził się w roku w 1870 roku w Kiszyniowie, jego matka miała podobno polskie korzenie. Ukończył studia historyczno-filologiczne na odeskim Uniwersytecie Noworosyjskim, po czym rozpoczął karierę polityczną. Znany był ze swych nacjonalistycznych poglądów, kilkakrotnie zasiadał w Dumie, należał do Związku Prawdziwych Rosjan, pracował w departamencie gospodarczym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a w czasie I wojny światowej przeszedł dość znaczącą przemianę światopoglądową: z germanofila stał się zagorzałym zwolennikiem Anglii. Mocno angażował się w działania na rzecz zwycięstwa w wojnie, wierzył bowiem, że jedynie ostateczny tryumf w walce pozwoli Rosji nadal odgrywać rolę mocarstwa. Nic dziwnego, że Rasputin, który miał podobno przekonywać cara, by ten podjął kroki w celu dogadania się z Niemcami, był, zdaniem Puriszkiewicza, niebezpiecznym głupcem i zdrajcą. Podobnie zapewne myśleli Anglicy, dla których wycofanie się Rosji z wojny musiało oznaczać wielką przegraną. Jeśli naprawdę wiedzieli wcześniej o planach zamachu – a wiele o tym świadczy – w ich najlepszym interesie leżało, by wiedzę tę zatrzymać tylko dla siebie. A może nie tylko wiedzieli, lecz również w jakimś stopniu przyczynili się do zabójstwa? Tak sądzą niektórzy historycy, jednak do uzyskania ostatecznej odpowiedzi na to pytanie nie jesteśmy dziś bliżej, niż byli nasi pradziadowie w roku 1917 – angielskie akta dotyczące tej sprawy nadal są utajnione…
Wróćmy jednak do tekstów drukowanych przed stu laty w Lublinie. W kolejnym z nich pojawia się – obok znanych nam już informacji – imię trzeciego podejrzanego, który wymieniany jest jako osoba bezpośrednio odpowiedzialna za śmierć Rasputina:
„Zagadkowe morderstwo Rasputina znajduje wyjaśnienie, jak słychać z dobrze poinformowanych źródeł, w motywach natury politycznej. Czyn sam dokonany został w stylu bizantyjskim; zastrzelono go wśród biesiady, a mordercami byli współbiesiadnicy.
Oprócz ks. Jussupowa wymieniają również jako czynnego w morderstwie rozgłośnego posła i działacza, Puryszkiewicza. Faktem jest, że sprawcy mordu pozostają dotychczas na wolnej stopie. Wszystko to nabiera konturów tym wyraźniejszych, o ile bardziej rząd rosyjski udzieli mordercom milcząco rozgrzeszenia, tym bardziej że według najnowszej wersji w. ks. Dymitr Pawłowicz silnie w sprawę zdaje się być zamieszany. (…)
Według informacji pisma «UtroRossji», zaraz po zamordowaniu Rasputina odbyła się narada w rosyjskiej kwaterze głównej, w obecności ces. Mikołaja; podczas narady tej wyjaśnić miano szczegóły towarzyszące morderstwu. Ostatecznie zdecydowano, aby śledztwo w sprawie prowadzone było na drodze wyjątkowej, a w tym celu minister spraw wewnętrznych, Protopopow, otrzymać miał szeroko idące pełnomocnictwa.
Według «Russkiego Słowa», dotychczasowe śledztwo sądowe wyjaśniło, że morderstwo Rasputina przygotowywane było od dłuższego już czasu.
Przed kilku tygodniami dojść miało do ostrych wyjaśnień pomiędzy Rasputinem a ks. Jussupowem, przy czym chodziło głównie o pewną damę, należącą do najwyższych sfer dworskich.
Podczas śledztwa dojść miano do przekonania, że osoby mające udział w morderstwie działały z motywów samoobrony. Z pomiędzy nich nie został dotąd nikt uwięziony; mówią tylko, że kilku oddanych zostało pod areszt domowy.
Przy samym fakcie znajdować się miało kilka pań z pomiędzy najwyższej arystokracji rosyjskiej, które zostały przesłuchane w charakterze świadków.
Następnie zaś konferencja zarządzona przez radę ministrów, z udziałem kilku wybitnych członków Dumy, powzięła postanowienie, aby nie dopuścić z tego powodu do procesu sądowego” („Ziemia Lubelska” 1917, nr 26, s. 3).
Wielki książę Dymitr Pawłowicz Romanow (ur. 1891) był synem stryja cara Mikołaja II, a więc jego dość bliskim krewnym. Matka Dymitra zmarła tuż po porodzie, wychowywał się wspólnie z dziećmi carskiej pary, która traktowała go niemal jak rodzonego syna. Zdradzał liczne talenty, w tym wojskowe i sportowe – w 1912 roku z powodzeniem reprezentował Rosję w zawodach jeździeckich podczas igrzysk olimpijskich w Sztokholmie. Silne więzi łączyły go z cesarskimi córkami, a jedna z nich, Olga, była nawet brana pod uwagę jako jego przyszła żona (sprzeciwiła się temu pomysłowi caryca Aleksandra z uwagi na bliskie pokrewieństwo, a może także ze względu na niechęć Dymitra do Rasputina). Imponował urodą, jednak zazwyczaj dręczył go smutek, chorował też na gruźlicę i być może miał skłonności homoseksualne (plotkowano, że jego kochankiem był Feliks Jusupow). Z uwagi na hemofilię, na którą cierpiał jedyny syn Mikołaja II i Aleksandry – carewicz Aleksy, Dymitr uchodził za głównego pretendenta do rosyjskiego tronu. Udział wielkiego księcia w zaplanowanym morderstwie tłumaczy oczywiście obecne w cytowanych artykułach wzmianki o utajnieniu śledztwa i przekazaniu jego prowadzenia w ręce ochrany. Dymitr Pawłowicz był osobą zbyt bliską carskiej rodzinie, by prawda ujrzała światło dzienne. To także jeden z powodów, dla których zabójców nie spotkały zbyt surowe kary.
Świadectwem tego, że sprawę od początku starano się wyciszyć jest m.in. artykuł z dnia 16 lutego, zatytułowany Morderca Rasputina na audiencji u cara:
„Jak podaje «Dień» petersburski, wielkie wrażenie wywołała w Petersburgu wiadomość, że car przyjął na audiencji mordercę Rasputina ks. Jusupowa. Jusupow, który po morderstwie miał opuścić Petersburg i udać się na Kaukaz, nie wyjechał z miasta, lecz dalej pozostawał w stolicy. Gdy niedawno w Carskim Siole z okazji konferencji koalicji odbywał się bankiet, w którym także car wziął udział, angielski ambasador Buchanan sprowadził rozmowę z carem na zamordowanie Rasputina, przy czym car wyraził zadowolenie, że jeden z największych intrygantów został usunięty. Na drugi dzień po tej rozmowie ks. Jusupow otrzymał zaproszenie do Carskiego Sioła i był przyjęty przez cara na audiencji, która trwała przeszło godzinę” („Ziemia Lubelska” 1917, nr 85, s. 3).
Świadomość, że zamordowany otoczony był w Rosji złą sławą, nakazywała Mikołajowi II ostrożność. Przeciwko Rasputinowi protestowali nie tylko arystokraci i lud rosyjski – swą niechęć wobec samozwańczego mnicha wyrażała także cerkiew. W cytowanym już artykule z 16 stycznia pojawiła się informacja:
„Duchowieństwo prawosławne składa protest przeciwko pogrzebowi kościelnemu Rasputina i domaga się, by zostały zakazane nabożeństwa za duszę zamordowanego. W mieszkaniu metropolity petersburskiego, Pitirima, odbyła się narada nad sposobami zapobieżenia odprawiania nabożeństw za Rasputina. Tymczasem już odprawiono pierwsze nabożeństwo w mieszkaniu […] wysoko postawionej przyjaciółki Rasputina. Ciało zamordowanego ma być przewiezione do rodzinnej wsi Pokrowskoje na Syberii.
W związku z protestem przeciwko pogrzebowi kościelnemu Rasputina spodziewane są ważne zmiany wśród wyższego duchowieństwa. Mowa jest o usunięciu metropolity petersburskiego Pitirima i metropolity kijowskiego Wassilija” („Ziemia Lubelska” 1917, nr 29, s. 2).
Duchowieństwo prawosławne obawiało się wpływu, jaki Rasputin mógł wywierać na ludzi nawet po swojej śmierci. Dowodem, że niepokój ten nie był bezpodstawny, jest chociażby krótka nota opublikowana na łamach „Ziemi Lubelskiej” 8 stycznia:
„Z Petersburga donoszą w związku z zamordowaniem Rasputina, że w wyższych sferach społeczeństwa rosyjskiego budzą się obawy wobec niebezpieczeństwa, jakie kryje w sobie coraz bardziej szerzący się na dworze cesarskim ruch religijno-fanatyczny. W pismach petersburskich postępowych pojawiają się coraz częściej artykuły przeciw szerzonemu fanatyzmowi religijnemu. Metropolita petersburski, Pitirim, organizuje nabożeństwa pod otwartym niebem, gromadzące olbrzymie tłumy. Niedawno temu metropolita zarządził odprawianie nabożeństw na grobach poległych oficerów. W okólniku rozesłanym do duchowieństwa i do wiernych metropolita porównywa poległych oficerów ze świętymi, których cuda uratowały Rosję. Wydał on rozporządzenie, aby podwładni mu biskupi i duchowni udali się do grobów poległych oficerów i błagali tych nowych świętych o zwycięstwo. Dzienniki opisują te mistyczne nabożeństwa, odprawiane na cmentarzach oraz w podziemiach rozmaitych kościołów, gdzie od niedawna, również z rozporządzenia Pitirima, chowają zwłoki oficerów poległych na froncie” („Ziemia Lubelska” 1917, nr 13, s. 2).
Do dziś nie wiemy – i zapewne już się nie dowiemy – co naprawdę zdarzyło się pamiętnej nocy z 29 na 30 grudnia 1916 roku. Tak jak osoby sprzed stu lat – skazani jesteśmy na domysły. Ciekawym źródłem (choć bardzo niepewnym, bo autorzy świadomie ukrywali prawdę) są relacje Feliksa Jusupowa i Władimira Puriszkiewicza. Według najbardziej rozpowszechnionej wersji morderstwo zostało starannie zaplanowane. Rasputina zwabiono do pałacu Jusupowa, sugerując możliwość poznania pięknej pani domu. Książę zaprowadził swego gościa do piwnicy, gdzie poczęstował go zatrutym winem i ciastkami. Trucizna nie zadziałała lub też Rasputin nie tknął podsuwanych sobie smakołyków, więc Jusupow był zmuszony strzelić mu w pierś. Gdy uczestnicy spisku uznali, że robota została wykonana, zajęli się sobą. Tymczasem ranny Rasputin odzyskał przytomność, rzucił się na Jusupowa i próbował uciec. Już na podwórzu został dwukrotnie postrzelony przez Puriszkiewicza, za drugim razem w czoło (ślady krwi na zewnątrz tłumaczono – jak już wiemy – zabiciem wściekłego psa). Trupa ze związanymi rękoma owinięto w zasłonę, wywieziono samochodem nad brzeg Newy i wrzucono do rzeki. Co ciekawe, podczas sekcji zwłok okazało się, że jedna ręka Rasputina była uwolniona, a w jego płucach odkryto wodę. Czyżby znaczyło to, że otruta i kilkakrotnie postrzelona ofiara miała skonać dopiero na skutek utopienia?
Co chcieli osiągnąć zamachowcy? Najprawdopodobniej działali w interesie zagrożonej monarchii. Sytuacja na froncie rosyjskim pod koniec 1916 roku była bardzo trudna. Rosjanie powszechnie – i niesprawiedliwie – o wojenne klęski obwiniali carycę Aleksandrę, przypominając, że jest ona Niemką i kuzynką cesarza niemieckiego Wilhelma II. Utrzymywano, że po cichu (a może też jako szpieg) musi sprzyjać trójprzymierzu. W kraju szerzyły się strajki, niekiedy krwawo tłumione, żołnierze zaś coraz śmielej wspominali o konieczności zakończenia działań wojennych. Rasputin, który szeptał do ucha carycy zatrute słowa o mistycznej więzi cara z rosyjskim ludem i nie wahał się za pomocą intryg czy protekcji wpływać na politykę państwową, przez wielu uważany był za człowieka szczególnie niebezpiecznego. Powszechnie opowiadano też o jego konflikcie z naczelnym dowódcą wojsk rosyjskich, wielkim księciem Mikołajem Mikołajewiczem, który pewnego razu zagroził podobno faworytowi carycy, że go powiesi, gdyby ten chciałby ingerować w decyzje sztabu. Sprawa była znana także i w Lublinie, bowiem 23 stycznia redaktorzy „Ziemi Lubelskiej” przywołali następującą anegdotę:
„«Echo de Paris» przynosi z Piotrogrodu następującą charakterystyczną wiadomość odnoszącą się do Rasputina i wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza. Pewnego dnia, powiada wspomniane pismo, zjawił się w głównej kwaterze byłego naczelnego wodza armii rosyjskich Rasputin i przezwyciężając wszelkie przeszkody tamujące mu drogę do wielkiego księcia, stanął nareszcie przed nim oko w oko.
– Ekscelencjo – mówił Rasputin – w nocy dzisiejszej ukazała mi się Matka Boża i poleciła mi dać ekscelencji radę następującą: «Aby odnieść ostateczne i walne zwycięstwo i zgnieść zupełnie przeciwnika, tak że nie będzie zdolny już do dalszej walki, należy bezzwłocznie zaatakować w takim, a takim miejscu». Wskazał oczywiście na pewien punkt frontu rosyjskiego, gdzie wszelka impreza byłaby skazana nie tylko na niepowodzenie, ale przyczynić by się mogła do zupełnej porażki.
– Dziwne – odpowiedział Mikołaj Mikołajewicz. –Także i mnie ukazała się nocy dzisiejszej Matka Boża i powiedziała mi: «Dzisiaj przybędzie do ciebie Rasputin, aby powiedzieć ci różne głupstwa. Wyrzucisz go bezzwłocznie za drzwi, co też z radością czynię»” („Ziemia Lubelska” 1917, nr 41, s. 1).
Jeśli taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce, musiało to być wówczas, gdy Rosjanie pod wodzą zdolnego Mikołaja Mikołajewicza odnosili sukcesy w walce z Austro-Węgrami i utrzymywali pozycje na froncie niemieckim, czyli przed wiosną 1915 roku. Po porażkach, jakie nadeszły później, Mikołaj II uległ w końcu naleganiom żony (a więc i Rasputina), zdymisjonował naczelnego wodza i sam objął to stanowisko. A że dowódcą był miernym, armię rosyjską spotykały kolejne niepowodzenia. Nie dziwi w tym kontekście gniew, jaki wzbudzał w zwolennikach monarchii Rasputin. Podobnie zresztą myśleli Anglicy, którzy na losy Rosji patrzyli przez pryzmat własnych interesów. Mistyczny przewodnik i uzdrowiciel dorobił się zatem całkiem pokaźnego zastępu wrogów. Oprócz zamachowców, Mikołaja Mikołajewicza czy ortodoksyjnych dostojników cerkiewnych do obozu tego należeli m.in. wspomniani już w cytowanych artykułach ambasador angielski Buchanan, były minister spraw wewnętrznych Rosji Aleksiej Chwostow oraz późniejszy premier Rządu Tymczasowego książę Gieorgij Lwow. Wiele jednak wskazuje, że z inicjatywą przeprowadzenia zamachu wyszli właśnie obrońcy monarchii, którzy liczyli, że po śmierci znienawidzonego Rasputina rosyjski lud na nowo zapała miłością do swego carskiego „ojczulka”. Bardzo się pomylili.
*
Informacje o zabójstwie Rasputina pojawiały się na łamach lubelskiej prasy incydentalnie i stanowiły swego rodzaju ciekawostkę. Mając jednak na względzie przypadkowość historii, pozwólmy sobie na pewną ryzykowną spekulację. Przypuśćmy, że plan zamachowców nie powiódłby się, a Rasputin zdołałby przekonać cara do zawarcia separatystycznego pokoju z Niemcami. Wojska niemieckie natychmiast przerzucone zostałyby na front zachodni, co sprawiłoby, że państwa ententy zmuszone byłyby do kapitulacji. W Rosji nie doszłoby do rewolucji, carat wzmocniłby się i po podpisaniu traktatu z Niemcami terytoria należące do dawnego Królestwa Polskiego na powrót stałyby się częścią rosyjskiego imperium. Niewykluczone, że w Lublinie sto lat później nie mówilibyśmy po polsku…
To jednak czysta fantazja. Ciało Rasputina utonęło w Newie, a Lublinianie w 1917 roku postrzegali to wydarzenie z zupełnie innej perspektywy. Dowodem jest artykuł opublikowany w specjalnym dodatku do 24 numeru „Ziemi Lubelskiej” (z 14 stycznia). Autor owego tekstu – podpisanego skrótem K.S. – uczynił Rasputina postacią symboliczną, a jego śmierć skojarzył z tragicznym losem wcześniejszych władców rosyjskiego państwa. Historia Rosji jawi się tu jako ciąg potworności – chaotyczna rzeź, której jedynym celem jest pokaz siły i zdobycie władzy. K.S. umiejętnie przetworzył więc romantyczny motyw znany chociażby z Dziadów cz. III Adama Mickiewicza (a i dziś dość często przywoływany przez polityków ostrzegających polski naród przed „rosyjskim zagrożeniem”). Tekst ten, zatytułowany Ciemna siła. Rasputiniada w Rosji, musiał być czytany w 1917 roku w okupowanym przez Austriaków Lublinie z ponurym zadowoleniem. Cieszył zapewne fakt, że rosyjskie piekło jest już czymś zewnętrznym, cieszyło też przekonanie, że zręby nowego państwa polskiego będzie można oprzeć na sprawiedliwości i prawie. Oczywiście autor artykułu nawiązywał zarazem do ówczesnej sytuacji politycznej, a jego przesłanie było zgodne ze stanowiskiem państw centralnych – tym tłumaczą się oskarżenia wysuwane wobec Anglii i Francji jako sojuszników Rosji.
Przeczytamy w archiwum lokalnej prasy:
„Kiedy «Semiramida Północy» podjęła ostateczne postanowienie osadzenia się na tronie Romanowów, postąpiła bardzo po prostu. Ówczesny jej kochanek udał się do Peterhofu, gdzie stale mieszkał prawowity car Rosji Piotr III, upijał się i bawił. Przy śniadaniu wzniósł gość zdrowie cara. A kiedy batiuszka wychylił kielich, gość uchwycił go za [poły] i – udusił… Potem, kiedy Katarzyna II umarła w miejscu zacisznym, do którego nawet carowie piechotą chodzą, Paweł I, pospiesznie przez Arakczejewa z Gatczyny sprowadzony, kazał obok ciała matki ułożyć, wydobyte z grobu, ciało swego metrykalnego ojca, a u oparcia postawił mordercę dusiciela, wówczas już zgrzybiałego z rozpusty.
W ciemną, mglistą noc petersburską przyszła elita dworu do […] Pawła z żądaniem, aby podpisał abdykację. Odmówił. Próbował bronić się. Więc zaduszono go szarfą orderu św. Andrzeja i skopano tak butami, że lejbmedycy stracili dwa dni czasu na takie poklejenie i «wymacowanie» «najwyższego» oblicza, aby je można było bez obrazy boskiej wiernym poddanym okazać.
A gdy ojca duszono i targano mu twarz ostrogami, syn czuwał w odległym pokoju, oczekując na wynik. Był to Aleksander I, republikanin z wychowania, bizantyniec z natury. Umarł w Taganrogu wśród okoliczności tajemniczych i dotąd niezbadanych. W wyobraźni ludu żył jeszcze długie dziesięciolecia jako pokutnik na Syberii.
W roku 1855 na wielkim placu przed pałacem zimowym odbywała się zwyczajna parada gwardii. Jak zwykle dowodził nią Mikołaj I. Podczas defilady przypadł doń kurier na spienionym koniu. Wręczył sztafetę o wzięciu Sebastopola [Sewastopola – red.]. Car dokończył parady. Wrócił do zamku. Niebawem zaś opuszczona na dół flaga państwowa dała znać ludowi, że skończyło się twarde panowanie. Jakiś trujący proszek rozstrzygnął kwestię Mikołaja.
W szary marcowy dzień 1881 roku wyleciały nagle w powietrze sanki Aleksandra II, gdy nad kanałem Katarzyny wracał z maneżu. Car «oswobodziciel» siedział na śniegu bez nóg. Dokoła niego było pusto. Bo cała świta uciekła…
Potem w Liwadii, jesienią późną w roku 1894, długo i ciężko konał Aleksander III. Potężny organizm tego olbrzyma próbował obejść się bez nerek, strawionych butelkami trunków, które car miłościwy wypił. On jeden wśród długiego pocztu swych przodków umarł śmiercią «naturalną». Duszę z grzesznego ciała wyprowadzał sprowadzony w tym celu błogosławiony, cudami słynący, Johan Kronsztadzki. Był on protojerejem, proboszczem wielkiej sobornej cerkwi. Miał wykształcenie zawodowe, skłonności mistyczne i uczciwość.
Mikołaj II nie potrafił już znaleźć sobie podobnego doradcy. Zadowalał się gorszymi. Często sprowadzano ich z zagranicy. Okazywali się z reguły hochsztaplerami. Ograniczano się zatem do sił rodzimych. W czasie rewolucji poczajowski mnich Hiodor wybił się na takie stanowisko kierownika duszy carskiej. Okazywał się jednak naturą zbyt brutalną, człowiekiem za mało zręcznym. Wśród wielu skandalów znikł z widowni.
Miejsce jego zajął chłop spod Tobolska – Rasputin. Ten potrafił wziąć duszę carską w posiadanie. Potęga jego ciemnej władzy to malała, to wzrastała, zależnie od zewnętrznych przemijających warunków, był mistykiem, erotomanem, pijakiem i aferzystą. Nadzwyczajna w stosunkach rosyjskich nawet kombinacja. Rasputin mianował dworaków, pocieszał wysoko postawione damy, dawał rozstrzygające kwalifikacje kandydatom na ministrów, generałów, wreszcie biskupów i metropolitów.
W pierwszym okresie wojny Rasputin przycichł. Mikołaj Mikołajewicz wziął go w jeżowe rękawice zarówno z carem i dworem. Raz próbował Rasputin użyć swego osobistego wpływu i zmierzyć się oko w oko ze strasznym generalissimusem. Poprosił tedy o pozwolenie przyjazdu do głównej kwatery. «Prijeżaj, a powieszu» – brzmiała lakoniczna, a zapraszająca odpowiedź Mikołajewicza. Ale przyszła klęska dumnego generalissimusa. Poszedł na Kaukaz. Dowództwo objął sam car. Rasputin stał się nieoficjalnym szefem sztabu… Zapanowały stosunki zupełnie potworne. Potężny reakcyjny minister spraw wewnętrznych uknuł spisek na życie Rasputina. Należeli do spisku słynny Rżewskij i mnich Hiodor. Spisek się nie udał. Chwostow runął. Minister Suchomlinow był zręczniejszy. Toteż jakkolwiek dowiedziono mu zdradę państwa, Rasputin wydobył go z więzienia, bo Suchomlinow umiał Rasputina utrzymać w spółce.
Rozdrażnienie w sferach politycznych doszło do tego, że w Dumie Puriszkiewicz wygłosił na temat Rasputina całą wielką mowę: «Nieszczęście idzie od ciemnych sił – mówił besarabski reakcjonista – które na najwyższe stanowiska wynoszą nieodpowiednich ludzi. Każdy dzień przynosi najdziwaczniejsze wieści o tych siłach. Potrzeba, aby Duma w imieniu całego państwa zabrała głos przeciw temu największemu nieszczęściu Rosji, która rozkłada jej życie publiczne!». Mówca zakończył wnioskiem, aby ministrowie rzucili się do stóp tronu, otworzyli carowi oczy i błagali, aby położyć kres hańbie i nieszczęściu. Znaczyło to, aby usunął Rasputina.
Ministrowie nie rzucili się do stóp tronu. Przeciwnie, Rasputin rzucał – ministrami. Aż wreszcie znalazł się kuzyn cara, zięć wielkiego księcia Aleksandra Michajłowicza, książę Jussupow, hrabia Sumarokow Elston, który w tajemniczy sposób zgładził Rasputina, wylosowany do tego przez ludzi swojej sfery.
Wszystko to czyta się jak najkryminalniejszy z kryminalnych romansów. Najfantastyczniejsze «tajemnice» rozmaitych dworów, które przemyślni handlarze sprzedają kucharkom zeszytami, bledną wobec tej współczesnej rzeczywistości, którą przedstawia Rosja – wierna sojuszniczka dwóch przodujących światu potęg, Anglii i Francji. Takiej Rosji przyrzekła koalicja Konstantynopol. Taka Rosja miała zapanować, według jej planów, nad środkiem Europy. Kiedyś, gdy napisana będzie historia tej wojny, będzie w niej miał swoją kartkę także – Rasputin, drugi car rosyjski. Będzie to karta bardzo ciekawa. K. S.” („Ziemia Lubelska” 1917, dodatek do nru 24, s. 1).
Starając się naśladować styl cytowanego tekstu, przypomnijmy, jak dobiegło końca życie ostatniego władcy Rosji i jego rodziny:
„Gdy ciemną nocą z 16 na 17 lipca 1918 roku były car Rosji Mikołaj II, jego żona, 14-letni syn oraz cztery córki zostali wyciągnięci z łóżek i sprowadzeni do piwnicy domu kupca Ipatiewa w Jekaterynburgu, gdzie więziono ich od 30 kwietnia, w tle słychać było silniki ciężarówek. Miały one zagłuszyć strzały. Kiedy odczytano wyrok śmierci wydany przez bolszewickie władze, Mikołaj odwrócił się i ostatni raz spojrzał na swych najbliższych. Wtedy rozpoczęła się kanonada, która trwała kilka sekund. Ciała ofiar przewieziono do pobliskiej nieczynnej kopalni, oblano kwasem solnym i zakopano. Tak – odtrącony przez naród i poniżony przez oprawców – zginął ostatni z carów rządzących rosyjskim imperium”.
Wcześniej – jeszcze w 1917 roku, po rewolucji lutowej – zajęto się trupem Rasputina, pogrzebanym przed ponad dwoma miesiącami w parku w Carskim Siole. 7 kwietnia „Ziemia Lubelska” podała następującą informację: „Z Petersburga donoszą do pism angielskich, że […] na zarządzenie nowego rządu spalono zwłoki Rasputina celem usunięcia fanatykom możliwości agitowania z powoływaniem się na jego imię i manifestacji na jego grobie („Ziemia Lubelska” 1917, nr 178, s. 4).
Sam Rasputin ostrzegał podobno, że gdy umrze, w niedługim czasie upadnie w Rosji carat. To jedno z jego proroctw, które się spełniły. A rewolucjoniści – także poniekąd mistycy, wierzący przy tym w potęgę symboli – mieli według jednej z krążących opowieści przed spaleniem wykastrować wykopane z grobu ciało. No i mówili o tryumfie dziejowej sprawiedliwości…
Łukasz Janicki
Łukasz Janicki – ur. 1980 w Lublinie. Absolwent filologii polskiej oraz literaturoznawczych studiów doktoranckich UMCS, redaktor w kwartalniku literackim „Akcent”. Miłośnik zespołu The Beatles, fan sztuki komiksowej, wielbiciel gór. Uhonorowany Medalem Prezydenta Miasta Lublin (2010), Medalem Unii Lubelskiej (2017), Nagrodą Okolicznościową Prezydenta Miasta Lublin (2017), Dyplomem uznania województwa lubelskiego za szczególne zaangażowanie w rozwój kultury (2017) oraz Medalem 700-lecia Miasta Lublin (2018).
Zrealizowano w ramach stypendium Prezydenta Miasta Lublin.