Strona główna/OMÓWIENIE. Nieśmiertelność: zła czy dobra? Dywagacje sokratejskie

OMÓWIENIE. Nieśmiertelność: zła czy dobra? Dywagacje sokratejskie

Jadwiga Mizińska

1. Autoprezentacja

Dobrym obyczajem jest umieszczanie na okładce książki jej autostreszczenia. Chodzi o pozycję Macieja Wodzińskiego Sokrates. Filozof życia, filozof śmierci (słowo/ obraz terytorium, Gdańsk 2022). Lepiej nie można było ująć jej zawartości i przeznaczenia, aniżeli uczynił to sam autor:

„Sokrates jest figurą na wskroś paradoksalną. W każdym aspekcie swojej egzystencji. O żadnym innym filozofie nie napisano tyle, co o nim, zachwycały się nim największe umysły zachodniego świata, od dwóch i pół tysiąca lat prowokuje do nieustającego ruchu myśl kolejnych pokoleń filozofów (i nie tylko)”.

Jednocześnie pozostaje postacią bardzo tajemniczą, taką, o której możemy powiedzieć wszystko lub nic.

Pespektywa badacza sytuuje się gdzieś <pomiędzy> licznymi dotychczasowymi obrazami Sokratesa. Ukazuje go jako filozofa mieniącego się pełnią barw. Jako przepełnionego wolą mocy nietzscheańskiego zawadiakę, który wypełnia antyczną maksymę melete thanatou: „(…) Sokrates jest po części mędrcem, po części błaznem, mistagogiem, postacią iście tragiczną, wielkim ironistą, prawdziwym wychowawcą, sofistą, retorycznym blefiarzem, chutliwym satyrem i logosowym chuliganem krążącym pomiędzy życiem i śmiercią”.

Wbrew wielu dotychczasowym próbom nie warto Sokratesa za wszelka cenę rozgrzeszać. Wygładzając powierzchnię i tuszując pęknięcia marmurowego posągu, którym się stał przez wieki, często odbiera mu się to, co najcenniejsze. „Kastrujemy go – jak by powiedział Nietzsche – z pasji i woli mocy, które w Platońskim Sokratesie momentami aż się gotują, nie zawsze znajdując taktowne ujście. Dlaczego mielibyśmy odzierać go z tego, co najbardziej ludzkie?”.

2. Czyj jest Sokrates?

„Kwestia Sokratyczna”, z jaką się borykają od wieków filozofowie, posiada dwa istotne aspekty. Pierwsza: czy w ogóle istnieje realnie taki człowiek, który zasłużył na tyle wizerunków, jakie zostały utrwalone w historii filozofii – czy też w jego legendzie? Sam Maciej Wodziński mówi o „Sokratesie Platońskim”, używając przymiotnika. Zatem o utrwalonej na piśmie jego osobie.

To pierwsza tajemnica Sokratesa – jego rzeczywista, realna obecność. Podobnie rzecz ma się z innymi, legendarnymi, osobami: Homerem i Chrystusem. Czy wątpliwości wokół tych niezwykłych postaci, potrzebują „ostatecznego potwierdzenia”. Genialne dzieło Michaiła Bułhakowa, Mistrz i Małgorzata, wrzucone przez niego do ognia, żeby ocalić pisarza przed śmiercią z rąk Stalina, kończy się słynną puentą: „rękopisy nie płoną”. Są więc nie do spalenia, nie ima się ich ogień.

Sam Sokrates wzgardził pismem, twierdząc, że litery usztywniają i umartwiają myśli. Jako wychowawca ateńskiej młodzieży, wolał „myśli chodzące”, z którymi można bawić i igrać, a nie tylko je „utrwalać” na kamiennych tabliczkach. Jedynym powodem (i dowodem), iż Sokrates został skazany na śmierć, jest jego … taniec. Sokrates tańczący – utwór Juliana Tuwima, to wyraz jego „tańczącego życia i tańczącej śmierci”. Dwa te żywioły, pasja, trans, a potem łyk cykuty, splatają się w jeden węzeł. Śmierć filozofa nie jest jego końcem. Sięga bowiem w nieskończoność. W przestrzeni nieskończoności nie tylko nie umierają słowa, ale się w niej mnożą; inspirują się nawzajem.

Doskonałym tego wcieleniem jawi się koncepcja Nietzschego. Maciej Wodziński ożywia otrutego Sokratesa, krzyżując go z własną wizją. Zestawiając Sokratesa z Zaratustrą. Znowu obaj… tańczą. Podobnie jak bohater powieści Zorba, gdy poniósł klęskę i zamiast rozpaczać, rzucił się w wir „zorby”. Dwaj przyjaciele, Grek i Amerykanin, którzy zamierzali „zrobić biznes” na spławie drewna, ująwszy się za ramiona, hasają po pustej plaży. W tle – gorący piasek i błękit nieba.

Filozofia, umiłowanie mądrości, nie szuka twardego gruntu, nie buduje betonowych fundamentów, poprzestaje na radości odkrywania tajemnic. To właśnie jest czymś a r c y l u d z k i m. Nie po prostu „ludzkim”, ale – powtórzmy – arcyludzkim.

Filozof życia, filozof śmierci – tytuł książki Wodzińskiego – to nie są dwaj bracia bliźniacy. Stanowią jedność. Mają w sobie wielobarwność, dynamikę wszelkich kolorów niby tęcza. Tęcza zakreśla łuk na półkuli nieba, ale co możemy znaleźć po drugiej stronie? Jakie ciemności? Jasność myśli jest podszyta niezgłębionym mrokiem…

Sokrates, który tańczy na linie jak linoskoczek, dokonuje wiekopomnego eksperymentu. Mając do wyboru wynik głosowania demosu, który go oskarżył o „bluźnierstwo”, mógł się od niego wywinąć. Jego uczniowie i przyjaciele byli gotowi go uratować, zapewnić mu ucieczkę.

Sokrates wszakże świadomie wybrał truciznę, cykutę, trujący napój. Co chciał przez to powiedzieć, nie słowami lecz czynem? Końcowym aktem tragedii? Być może w ten sposób zanegował samą śmierć? Śmierć nie jest granicą, życie nie jest kresem. W ich splocie, w ich suple istnieje wspólne ziarno. Jest nim nie-śmiertelność. Maciej Wodziński używa pojęcia „unieśmiertelnienie”. Czyli wyniesienie ponad granice tych dwóch stanów. Ich przekraczanie, transcendowanie, bycie „gdzie indziej”.

Fryderyk Nietzche, a wraz nim Maciej Wodziński, uprawiają „psychobiografię” Sokratesa, rozważają alternatywę „zabij lub zostań zabity”. Wielki ironista, Sokrates, proponuje trzecie wyjście: „ani nie chcę zabijać drugiego, ani nie zmierzam zostać zabity”. W zamian mogę „ofiarować koguta, złożyć go na ofiarę”. Kogut, ptak piejący o północy, zapowiada rychły poranek. Istnienie ludzkie jest p r o c e s e m, rodzimy się z jako niemowlęta, rozwijamy się jako homo loques – istoty mówiące, dojrzewamy do mowy, wchodząc w zenit. Z czasem się starzejemy, popadamy w niedołęstwo, cielesne i umysłowe. Naturalnym – kolejnym – etapem jawi się śmierć. Strach przed śmiercią, czyli przed końcem życia, nie trwa długo. Daje się go „przeskoczyć” myślą. Stach ma „wielkie oczy”, gdy się go przekroczy, być może oślepi nas tajemnicze piękno. Blask nieśmiertelności. Jakieś „życie po życiu”. Już niezbywalne, wieczne i wiekuiste.

Sokrates, otoczony zdrowymi i pięknymi młodzieńcami, musiał się liczyć ze wkrótce „zejdzie z tego świata”. Mógł cierpliwie czekać na oznaki starości – nawet demencji. Wybrał z własnej woli chwalebną śmierć. Zyskał wiekopomną sławę, która mu zapełniła „unieśmiertelnienie”. Jeśli spojrzeć przez pryzmat ostatecznego bilansu, jest on korzystny. Karl Popper, mówi o Trzecim Świecie, jaki istnieje wśród dzieł kultury. Andrzej Nowicki, wtóruje swemu poprzednikowi, pisze o „życiu w dziełach”, unieśmiertelniających twórców.

W epoce ateizmu, pustce po Bogu, po śmierci Lenina, umieszczonego w mauzoleum na Placu Czerwonym w Moskwie, pojawiło się hasło „Lenin wiecznie żywy”. Tłumy w długich kolejkach do owego mauzoleum, musiały sobie poradzić z paradoksem: albo go uznać za półboga, albo uwierzyć że jest wciąż żywy. Wkrótce po śmierci samego Stalina, masy jego wyznawców, deptały po sobie z rozpaczy, że ich „okłamał”. Że nie dotrzymał słowa iż jest „naprawdę” nieśmiertelny.

Zamiast żywej wiary, jego wyznawcy stali się „sierotami” po Przywódcy Narodów. Ateizm to jedynie wiara w fałszywego idola, martwe jego truchło.

Moje dywagacje na temat Lenina, Stalina i innych „proroków” wszelkich rewolucji, tylko z pozoru nie mają związku z Sokratesem. Sokrates, prześmiewca sofistów i innych „mędrków”, umyka myślom. Proces myślenia gardzi stereotypami, jest żywiołem – myśli żyją. Zaczepiają się o siebie, dialogują, rozmawiają ze sobą, czasem się wprost awanturują. W tym się też wyraża jego „niesamowitość”. „Pokrętny Tryfon” patronuje Sokratesowi. Linie proste – wymysł geometrii, ustępują kształtom kwiatów. Irysy van Gogha, nasturcje Wyspiańskiego, subtelne anemony, fiołki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej… Wszystkie kwiaty ziemi cieszą oko nieregularnością. Sam Stwórca natury nie znosi drętwoty, nudy i monotonii. Woli niespodzianki. Woli zaskoczenia. Potem dopiero widzi, że wszystko „jest dobre”.

3. Dialog z dialogiem

Książka Macieja Wodzińskiego również jest „niesamowita”. To nie wykład, ani traktat, gdzie panuje jedna „myśl przewodnia”, heglowska triada: teza, antyteza, synteza. Oryginalność jej autora przywodzi na myśl sztukę a r r a s ó w. Drogocennej tkaniny wybornych mistrzów przeplatania wątków i osnowy. Ogólny obraz pejzażu, który uwodzi pełnią barw i kształtów, można rozpatrywać albo pod kątem „fabuły”, albo – jej poszczególnych fragmentów.

Pomysł autora (tymczasem bez cenzusu akademickiego) uwodzi, niby jak mistrz Sokrates. Przytoczmy wyimaginowany dialog miedzy dwoma dyskutantami:

Nietzsche:
Ech, do sześćdziesiątego roku życia, chciałbym zostać mędrcem.

Sokrates:
Powiedz mi szczerze, Fryderyku, czy byłeś kiedyś w Delfach?

Nietzsche:
Ależ oczywiście! Wiele razy.

Sokrates:
Zauważyłeś, że wyryto tam na świątyni napis <Poznaj samego siebie>?

Nietzsche:
Oczywiście, zauważyłem.

Sokrates:
Nie zainteresowałeś się treścią tego napisu czy też może głębiej zastanowiłeś się nad nim i nawet starałeś się zbadać samego siebie, zapytać siebie, kim jesteś?

Nietzsche:
Ciężko odkryć człowieka, Sokratesie, najciężej zaś samego siebie..

Sokrates:
Ale gdyby ci się powiodło z tym jednym, śmiało mógłbyś próbować swoich sił przy większej ich liczbie.

Nietzsche:
Tak! Człowiek jest czymś, co musi być przezwyciężone: to nauka o życiu jako wielkim samo-przezwyciężaniu. To my, my dwaj czynimy z filozofii niebezpieczeństwo, my zmieniamy jej pojęcie, my nauczamy filozofii jako pojęcia zagrażającego życiu: czy moglibyśmy lepiej jej przyjść jej z pomocą?

Sokrates:
Myślę, że tutaj obaj się zgodzimy, mój… Fryderyku.

Każdy ma własnego Sokratesa, każdy ma własnego Nietzschego. W dziedzinie filozofii panuje pełna demokracja. Tym się różni filozofia od nauki. Świat myślenia jest nieobjęty. Tylko od czasu do czasu, jak w przytoczonym wyżej dialogu, dwaj myśliciele, odlegli w czasie i przestrzeni, mogą się dogadywać. Mogą sobie „przychodzić z pomocą”. Zwłaszcza w problemie nieśmiertelności, która może być „zła” albo „dobra”. Problem nieśmiertelności – problem śmiertelności nie jest tylko lękiem przed nicością. Niemniej ważne staje się to, czy człowiek zasłużył na wieczną niesławę i pogardę, przeklinanie „ludzkich bestii”, czy też na wieczną wdzięczność innych.

prof. Jadwiga Mizińska

Kultura Enter
Nr 1 (105) 2023

Sokrates wg Jean-Léona Gérôme'a (1861), Wikimedia.