Strona główna/ROZMOWA. O „wielkiej kulturze”, wielkich ludziach i kobiecie-czołgu

ROZMOWA. O „wielkiej kulturze”, wielkich ludziach i kobiecie-czołgu

Przekład tekstu, który ukazał się 7.01.2023 na litewskim portalu literackim portal LRT.LT pt. Minaugas Klusas: Gintaras Grajauskas apie „didžiąją kultūrą“, didžiąsias asmenybes ir įžūlią kaip tankas moterį

Redakcja Kultury Enter składa podziękowania za zgodę na publikację po polsku dla Gintarasa Grajauskasa, Mindaugasa Klusasa i portalu LRT.LT.

Z języka litewskiego przełożyła Agnieszka Rembiałkowska

6 stycznia 2023 roku, na Trzech Króli, poeta Gintaras Grajauskas otrzymał Nagrodę Związku Pisarzy Litwy. Poeta był przekonany, że nie będzie pisał nowych wierszy, dopóki trwa wojna, „Ale jesienią nagle kilka spadło mi z nieba. Możliwe, że staną się osią nowej książki” – zapowiedział poeta podczas odbierania nagrody w Klubie Pisarzy w Wilnie.
32. laureat został nagrodzony za zbiór „Nykstamai menkų dydžių poveikis megastruktūroms“ [Wpływ wielkości zaniedbywalnie małych na megastruktury], wydany w 2021 roku przez Wydawnictwo Związku Pisarzy Litwy.
„Nagrody są ważne o tyle, że na jakiś czas łagodzą poczucie wyobcowania. To swoista legitymizacja, zwłaszcza jeśli doceniają nas koledzy z gildii. To miłe” – tak LRT.lt mówi Gintaras Grajauskas.

MINDAUGAS KLUSAS: Przyznam się do niezdrowego masochizmu: kiedy obmyślam pytania do poety, pisarza, staram się, żeby były perfekcyjne. Te pytania. No, przynajmniej nie nudne. Takie, żeby rozmówca aż rwał się do odpowiedzi, żeby zabuzowały w nim myśli… Tym razem więc zapytam zwyczajnie: jakie znaczenie ma w twojej twórczości prostota wyrazu? Czy przypadkiem kiedy prostoty jest coraz więcej, nie staje się ona manierą?

GINTARAS GRAJAUSKAS: Prostota jest dla mnie bardzo ważna. Prostota i precyzja – bo muszą iść w parze. Stąd bierze się całą niezwykłość.
Manieryzmy – kiedy usiłujesz powiedzieć coś jak najładniej, najciekawiej, stylowo. Kiedy chodzi już nie o sam tekst, tylko o autoprezentację autora, czarującego i intrygującego. Stężona prostota to nie maniera. Raczej – cisza.
Bywa, że manierę wybierają poeci młodzi, na początku drogi. Kiedy szukasz swojego głosu, własnego stylu, możesz szybko poddać się manieryzmom. Są wygodne: kiedy nie za bardzo masz coś do powiedzenia, chcesz to ukryć i zrobić wrażenie. Tylko że maniera często prowadzi do narcyzmu, o ile się w porę nie opamiętasz. A jak tu się opamiętać, skoro cię wychwalają i wołają: „Brawo, tak trzymać, młody geniuszu!”. To nie jest łatwe.

MK: Jakie okoliczności towarzyszyły pisaniu „Wpływu wielkości zaniedbywalnie małych na megastruktury”? Jak określiłbyś tamten czas? Nie wydaje ci się, że te wiersze jakby struchlały w zderzeniu z nową rzeczywistością, z którą mamy do czynienia od lutego ubiegłego roku?

GG: Mam wrażenie, że na odwrót: nie tylko nie struchlały, a przemówiły pełnym głosem. Do lutego miałem poczucie niepewności – nie rozumiałem, dlaczego te teksty są akurat takie, a nie inne. Jeszcze ten tytuł…
Po lutym wszystko trafiło na swoje miejsce. Niektórych dziwi, że są w tej książce momenty prorocze. Myślę, że każdy, kto miał choć trochę zdolności analitycznych, przeczuwał, co się stanie, nie ma w tym żadnej mistyki.

MK: Kilka lat temu, już po okupacji Krymu, Saulius Šaltenis na pytanie o Rosję odpowiedział: „Sieją wiatr, boję się, że biorą burzę”. I rozpętała się burza, nie wiemy, co będzie dalej. Czułeś, że nadciąga burza?

GG: Tak. Od dawna było jasne, że Rosja szykuje się do najazdu – wskazywały na to zarówno rosnące z każdym rokiem wydatki na armię, jak i modernizacja uzbrojenia (na szczęście, przez korupcję, raczej na papierze), wreszcie – ostateczne podporządkowanie mediów reżimowi. Dwieście tysięcy rosyjskich żołnierzy przy granicy z Ukrainą – to zbyt kosztowna operacja jak na rutynowe manewry i pobrzękiwanie szabelką. Było oczywiste, co planują.

MK: A jak się masz teraz? Czy wystarcza ci energii na twórczość? Może te spadające z nieba wiersze poprawiają nastrój, koją, pomagają odnaleźć sens? Są smęceniem czy świadectwem?

GG: Jednym i drugim. W tym smęceniu – i w tym świadczeniu – jest coś bardzo jasnego. I mam z tego cichą radość. Na samym dnie wszystkiego, kiedy się dobrze przypatrzymy, jest uśmiech. Tylko już nie mój. Uśmiech absolutny. Może uśmiech Kota z Cheshire. Albo Boga.
Byłem przekonany, że do końca wojny nie będę w stanie pisać. Ale jesienią nagle spadły na mnie wiersze. Prawdopodobnie staną się osią nowej książki.

MK: Nagroda Związku Pisarzy Litwy to nagroda ważna, mówią o tym wszyscy laureaci. To wyróżnienie przez kolegów, członków gildii. Zgaduję: powiesz, że nie piszesz dla nagród. Co w takim razie napędza twoją twórczość?

GG: Nagrody też są ważne, na jakiś czas łagodzą poczucie wyobcowania. To swoista legitymizacja, zwłaszcza jeśli są przyznawane przez kolegów, członków gildii. To miłe.
Co mnie pcha do pisania, dotąd nie umiałbym dokładnie odpowiedzieć. Ciekawi mnie, jak ludzie przeżywają życie. Co się z nimi dzieje. I ogólniej – jak frapująco jest poukładany świat, jak wszystko łączy się ze wszystkim. A kiedy coś nas ciekawi, to zaczynamy obserwować. Czasami udaje się coś zobaczyć.

MK: Zastanawiam się: autor książki „Wpływ wielkości zaniedbywalnie małych na megastruktury” powinien znać się na skalach i wartościach. Jaki wpływ na autora takiej książki miały i mają geniusze, a jaki – przeciętniacy?

GG: Tak, tak, wśród hominidów są dwa różne szczepy – wielcy i maluczcy… To jak z pandami: są pandy wielkie i pandy małe. Różnią się rozmiarami, statusem społecznym i kształtem uszu. Żarty sobie stroję, rzecz jasna.
Może po prostu poczekajmy, aż minie ze sto lat od śmierci tych wszystkich gigantów. Wtedy przykleimy im etykietki, jeżeli komuś bardzo na tym zależy.
W kuchni mam masę pudełek: ryż, cukier, makaron… Stoją sobie skromnie i w zgodzie. Tylko jedna czerwona paczuszka krzyczy: na mnie, na mnie patrzcie, to ja – szafran!

MK: Co do skrzydlatych słów (i rakiet dalekiego zasięgu)… W kwestii Rosji, Białorusi, jak się zdaje, wszystko było jasne – były analizy, wnioski, dyskusje… Tymczasem po dziesięciu miesiącach wojny nagle ktoś w mińskiej operze zaczyna śpiewać. Mówi się teraz, że najskuteczniejsza metoda oporu wobec kultury rosyjskiej to canceling – ignorować ją, przestać o niej mówić: czy brakuje nam innych kultur? Trwają dyskusje, ile pokoleń musi minąć, żeby Rosjanie odrzucili myślenie imperialistyczne (i czy to w ogóle możliwe). Może jednak byłoby warto zacząć to odrzucanie od siebie – na ile jesteśmy skrępowani otwarcie i niepostrzeżenie narzucaną nam „wielką kulturą”, zaczynając choćby od przekleństw, od bon motów?

GG: Są jeszcze pociski z opóźnionym zapłonem. „Wielikije licznosti” i „wielikaja kultura” mają w sobie ukryty przekaz, że inne kultury są niższe, nie tak wielkie, mniej wartościowe. Inni ludzie też mogą być mniej wartościowi, bo nie tacy wielcy. Czytaj: bez specjalnych wyrzutów sumienia można im pomóc przestać istnieć, lukę po nich wypełnić wielką, wartościową kulturą. I wielkimi, większymi ludźmi. To właśnie element myślenia imperialistycznego.
Dotąd mam w pamięci scenkę jeszcze z czasów sowieckich. Miałem z dziesięć lat. W kolejce jakaś kobieta parła naprzód jak czołg, próbowała wykupić banany. Mama zwróciła jej uwagę (po litewsku), a ta w krzyk (po rosyjsku): „Po ludzku mówcie, a nie po ptasiemu! My wam przynieśliśmy kulturę!”. Ta scenka to soczewka, jest w niej całe imperium i cała „wielka kultur”.

MK: Żaden wiersz nie pomoże Ukrainie w sposób wystarczający. Kule są skuteczniejsze. Jak poeta może wspierać kraj, który walczy o przetrwanie?

GG: Tak samo, jak każdy inny człowiek, który nie umie w wojnę: finansowo, jednoznacznym opowiedzeniem się po stronie tego kraju. O ile to możliwe, na tyle głośno, żeby dotrzeć nie tylko do rodaków, ale i do całej Europy.
Niedawno brałem udział w spotkaniach w Monachium – byłem przyjemnie zaskoczony tym, jak od 2014 roku zmieniły się w Niemczech poglądy na wojnę w Ukrainie. No, u nas na Litwie też jeszcze jest to i owo do zrobienia. Dla części starszego pokolenia rosyjski jest jedynym zrozumiałym językiem obcym, więc wpływy rosyjskiej propagandy są wciąż silne.

Kultura Enter
Nr 1 (105) 2023

Grafika Mariya Hoyin (Lwów), 2023. Żeby wesprzeć ZSU, artysta sprzedaje prace https://www.instagram.com/mariyahoyin/