FILM. Kartki z dziennika
Z dziennika Andrzeja Titkowa
Rok 1984
1 maja
Zdjęcia do filmu o Konwickim na oficjalnych obchodach. Ochrona – niebywała ubecja, milicja, przepustki, bumagi, auswajsy. Mamy wszystkie możliwe papiery, jak trzeba, ale zewsząd nieufność, sprawdzanie. Jak mnie cieszy ta żałosna, farsowa celebra. Było przecież inaczej – dziesiątki tysięcy ludzi, trybuna honorowa, dostojnicy partyjni w glorii i chwale. Teraz przemykają konspiracyjnie wokół Placu Teatralnego, po kilku zaledwie ulicach. Filmujemy. I już podczas tego wiem, że mam dokładnie to, co chciałem, a może nawet znacznie więcej.
5 maja
Zygmunt Hübner przeczytał mój scenariusz teatralny według Rafała Wojaczka. Podobało mu się. Mogę to zrobić w jego teatrze pod pewnym warunkiem, że Poetę zagra Krzysztof Pieczyński. Dał mu to do czytania. Jak Krzysiek się zgodzi, będziemy robić, a jak nie, to nie. Tak więc teraz los mojego przedstawienia zawisł na widzimisię chimerycznego artysty.
9 maja
Odważny i uczciwy artysta, Krzysztof Kieślowski, gdy proszę go o podpisanie petycji protestacyjnej:
– Wiesz, stary, to nie ma wielkiego sensu. Z tego podpisywania nic nie wynika. To jest gest tylko, pusty gest bez znaczenia. Ja tego nie mogę podpisać. Robię teraz ważny film, walczę o puszczenie Przypadku. Odgrywamy właśnie scenę z Przypadku. Scenę z wielu filmów. Ale to niestety scena z prawdziwego życia. Piotr Szulkin nawet się nie wysilał. Zapytał, kto jeszcze podpisał i też się „wstrzymał”. To są ci moraliści niespokojni.
14 maja
Dialogi znajomych dziewczyn z Capri.
– Zapytałam go, czy by nosił kapelusz, gdyby był mężczyzną. On się zastanawiał długo, co by zrobił, gdyby był. Jakby nie wiedział, że nim jest. Ale zapewniam cię, że on jest man.
Ta druga potakuje.
– On jest man. Czuję się przy nim kobietą, więc on jest man. To jest inaczej, niż z tamtymi. Florek był cudny, był fajny, ale to był taki ukochany starszy braciszek. Ten jest inny, czuję się kobietą, więc on jest man. On coś tam do mnie nadaje, a ja w rynnę…
16 maja
Bal u Olgi i Janusza na Jaworzyńskiej. Wydawało się, że jest tyle ludzi, ale nie było nikogo. Wydawało się, że jest tyle do powiedzenia, ale panowało milczenie. Wydawało się, że jest harmonia, ale było nerwowo i niewygodnie. Gdzie jest ta niewygoda? Czy w języku, który zamiast komunikować, odkrywać i objawiać sensy, ukrywa je, rozmywa i zaciemnia.
Widzę samotność ludzi poprzez cieniutkie, jak z pończochy, jak z mgiełki, maski. Widzę, czuję. Nie potrafię tylko tego okazać. Krzyś Pieczyński. Przyglądam mu się uważnie, z wiadomych powodów. Widzę wiele jego twarzy. Na piękną, nerwową twarz Paula Newmana, nakłada się nagle chamska, prostacka maska faceta z polskiej prowincji. On opowiada dowcipy, ja słabo się śmieję. Żebyś przynajmniej zaśmiał się od serca. I ja, że chciałbym, a nie umiem. I w pewnym momencie Janusz Wiśniewski, że patrzę na wszystko z boku, że tak najłatwiej. Nie ma racji. Wcale nie jest to łatwe. Ale nic nie mówię.
1 czerwca
Gazety i książki, które były tak ważne, na makulaturę. Butelki po wódce – w każdej duch zabawy i piosenki śpiewane przy zastawianym stole, przy którym siedziało kilkadziesiąt osób. Butelki z tylu imienin, urodzin i rocznic, sprzedać w punkcie skupu opakowań szklanych. Robimy porządki na Jaworzyńskiej, w domu zmarłego.
4 czerwca
Kraków mignął. I już go nie ma. Krakowski Festiwal Filmowy, jako jeszcze jedna kąpiel w gnojówce. Mój film Z pamięci w ogóle nie zaistniał. A bardzo na to liczyłem. Andrzej Bursa, krakowskie motywy. Nie zauważyli, nie dostrzegli. Jak zwykle. Gorycz i upokorzenie. Trzeba było nie jechać. Czego tam szukałem? Oprócz filmów było także łażenie, przepisowa nostalgia. Rozmowy z Mleczką i Czyczem, te ze Staszkiem, istotne. Potem, już w Warszawie, rozmowa z Krzyśkiem Pieczyńskim o Nieskończonej krucjacie. On to przeczytał z niesmakiem, sceny niemal pornograficzne, on w tym nie zamierza brać udziału. Niby jak grom z jasnego nieba, a tak naprawdę, gdzieś podświadomie, wiedziałem, że tak właśnie będzie. Czystą krystalicznie erotykę ten palant uznał za pornografię! Dążenie do harmonii nazwał dekadencją. Słucham. Nie próbuję nawet go przekonywać, bo wiem, że go nie przekonam, czuję, że nadajemy na kompletnie różnych falach i porozumienie jest niemożliwe. To, co mówi, zamyka mnie, tworzy pancerz, hamuje jakąkolwiek ekspresję.
20 czerwca
Film o Konwickim ma tytuł roboczy Wziemięzstąpienie. Zmienię na pewno, bo niedobry. Dziwne, pełne napięcia i pośpiechu dni. Praca nad filmem, którego kształt nie jest jeszcze jasny. Co się wyłania z tego cienia, jaki przybierze kształt? Zaczęło się od trzęsienia ziemi. Założyłem, że zdjęcia zacznę od wywiadu z Konwickim. Mieliśmy to kręcić u niego w domu. W ostatniej chwili Konwicki zmienił zadnie. Powiedział, że ekipa filmowa jest jak zagon tatarski, narobi bałaganu. Musiałem szukać innego obiektu. I nagle, Eureka! Mieszkanie na Jaworzyńskiej. Konwicki przyszedł, obejrzał, pochwalił. Widzi pan – powiedział – to jest właściwe miejsce. To przecież pan robi film o mnie i miejsce powinno być ważne dla pana, a nie dla mnie…
Pracuję inaczej, niż dotąd, to pewne. Jak na skrzydłach to idzie. Konwicki siedzi na bujanym fotelu w pokoju Dziadków. Robimy wszystko na 100 procent, no ale taśmę trzeba oszczędzać. Mam wyłącznik reżyserski w ręku, ukrywam pod blatem stołu, włączam i wyłączam. Dźwięk gramy natomiast non stop. Pracuję inaczej. Ale czy właśnie tak jest dobrze, czy tak chcę? Wątpliwości, jak zwykle. Chwilami czuję brak energii, no i ten nieznośny ból głowy, obręcz na skroniach i z tyłu czaszki.
Andrzej Titkow
Andrzej Titkow – polski scenarzysta, reżyser i producent filmów dokumentalnych oraz fabularnych, poeta, prozaik, wykładowca. Stopień naukowy doktora sztuki filmowej uzyskał na Wydziale Reżyserii Filmowej i Telewizyjnej PWSFTViT w Łodzi. Syn Walentego Titkowa i Janiny Arnsztajn-Titkow, wnuczki Franciszki Arnsztajnowej.
Kultura Enter
2020/03 nr 95–96
Fotografie z planu filmu pt. "Przechodzień"(biografia Tadeusza Konwickiego) w reżyserii Andrzeja Titkowa, rok 1984. Od lewej: Andrzej Titkow, Ryszard Gajewski. Fot. Jakub Ostałowski/FOTORZEPA. Fotografie dzięki uprzejmości Autora.
Fotografie z planu filmu pt. "Przechodzień". Andrzej Titkow i Gustaw Holoubek. Fot. Jakub Ostałowski/FOTORZEPA.
Fotografie z planu filmu pt. "Przechodzień". Jan Englert i Andrzej Titkow. Fot. Jakub Ostałowski/FOTORZEPA.
Od lewej: Andrzej Titkow, Jan Englert, Maciej Szary. Fot. Jakub Ostałowski/FOTORZEPA.