SZTUKA. Muzea, kuratorzy i pandemia
Paweł Leszkowicz
Podczas narzuconej nam wszystkim przez koronawirusa kwarantanny, w przymusowym zamknięciu, zostaliśmy zmuszeni do doświadczania kultury w sposób wirtualny, oglądając filmy, spektakle, koncerty i sztukę w sieci. Otwarto liczne platformy umożliwiające taki sposób obcowania z różnorodną twórczością wizualną i performatywną. W ciągu dwóch miesięcy doszło do radykalnego skoku w wirtualizacji kultury, która stopniowo postępowała już od dwóch dekad, teraz uzyskując totalną dominację. Zapewne ten nasilony proces usieciowienia pozostanie trwałym dziedzictwem pandemii. Nawet po jej końcu kina, teatry i galerie pozostawią znaczącą część swojej oferty w internecie, prowadząc równoległą działalność w realnej sferze publicznej.
Wirtualne zamknięcie, paralelne do zamknięcia w domu, uświadomiło nam wielką potrzebę realności, otwartej przestrzeni, kontaktów z ludźmi, społecznej interakcji. Tęsknota za wielosensoryczną rzeczywistością natury i kultury ujawniła swą potężną siłę w okresie izolacji. Dziś wiemy, że w ramach ewolucji staliśmy się istotami rozdartymi pomiędzy wirtualnością a realnością, żadna z tych sfer pojedynczo już nam nie wystarczy. Jedną z instytucji, która oferuje nam kontakt z realnością kultury materialnej, są muzea.
Od maja w różnych krajach stopniowo otwierają się muzea, w perspektywie globalnej to otwarcie jest rozpisane na trzy miesiące, od maja do lipca 2020. W miejscach gdzie galerie już udostępniono, zaobserwowano, że widzowie przychodzą bardzo chętnie do instytucji wystawienniczych, szczególnie w pierwszym tygodniu po otwarciu. Dzieje się tak ponieważ muzea są miejscami społecznej interakcji i obserwacji, dostarczają nam wartości deficytowych po ascetycznej izolacji, oraz dlatego, że oferują spotkanie z kulturą jako materialną realnością. Muzea są zaprzeczeniem wirtualności, jako dzieło architektury i kolekcja dzieł sztuki stanowią kult fizykalności i ucieczkę od terroru ekranów. Można się w nich poruszać jak w trójwymiarowej przestrzeni, gdzie ruch sam w sobie ma znaczenie, w przeciwieństwie do inercji projekcji i kwarantanny. Jest w tym również doznanie swobody spojrzenia cieszącego się przestrzenią, a nie powierzchnią. Ludzie potrzebują ponownego bezpośredniego kontaktu ze sztuką, gdyż wielu identyfikuje sztukę z czymś pięknym i pozytywnym, podnoszącym na duchu po tygodniach depresji. Muzea są zatem skazane na sukces. Ich status jest jednak paradoksalny, są bowiem zagrożone i muszą się przedefiniować, zmienić, nauczyć funkcjonowania inaczej w nowej rzeczywistości, w nowej pandemicznej normalności, gdzie istnieje groźba zarówno wirusa jak i ograniczonych środków.
Muzea są popularne, znajdują się jednak także w kryzysie. Przede wszystkim finansowym. Wiadomo, że pieniędzy będzie przez pewien czas mniej, również, a może przede wszystkim, w strefie kultury, zmniejszają się dotacje publiczne i prywatne, miesiące zamknięcia przyczyniły się do redukcji dochodów. Aby przetrwać oraz utrzymać swój status muzea zmuszone więc zostaną do przemyślenia reguł swego funkcjonowania, i znaczenia. W tym tekście, pisanym na początku czerwca 2020 roku chciałbym zwrócić uwagę na kilka kwestii, z jakimi zmagają się muzea sztuki i ich kuratorzy w okresie wielkiego otwarcia (!), po muzealnej kwarantannie.
Muzea mają w pandemicznym kryzysie o wiele łatwiejszą sytuację niż inne instytucje kultury, takie jak teatry, kina i sale koncertowe, ale i stadiony sportowe, które zostaną otwarte znacznie później. Ze względu na specyfikę architektoniczną i recepcyjną, w muzeach łatwiej jest utrzymywać dystans przestrzenny publiczności. Ponadto muzea sztuki, są w lepszej sytuacji niż innego typu muzea, gdyż w większości wciąż obowiązuje zasada niedotykania eksponatów! Tymczasem w muzeach nauki, przemysłu, historii i historii naturalnej, muzeach dla dzieci, reguła jest dokładnie przeciwna, zwiedzanie często polega właśnie na dotykaniu, doświadczenia haptyczne są bardzo ważnym uzupełnieniem wzrokowych. Dotyka się eksponatów, manipuluje nimi, czasami bawi, przede wszystkim jednak korzysta z przycisków i ekranów dotykowych. Wystawy są głównie interaktywne! Interaktywność jest osiągnięciem współczesnego wystawiennictwa. Tymczasem wirus roznosi się łatwo przez dotyk. Muzea tego typu, bardzo zresztą popularne, stają przed trudnym zadaniem dostosowania swoich ekspozycji do nowych zasad higieny i dystansu, nie można więc ich po prostu bezproblemowo otworzyć jak muzeów sztuki, trzeba zmienić całą technologię, np. reakcję na dotyk zastąpić reakcją na głos lub gest, wprowadzić nowe zasady czyszczenia powierzchni [1]. Wszystko to wymaga czasu i pieniędzy, ze sztuką jest łatwiej, dlatego muzea sztuki otwierają się jako pierwsze.
Już w maju CIMAM, czyli International Committee for Museums and Collections of Modern Art, opublikował dokument, w którym formułuje w dwudziestu punktach warunki, jakie powinny spełnić muzea teraz, aby zapewnić bezpieczeństwo publiczności i pracownikom w czasie wychodzenia z pandemii. Lektura jest fascynująca, choć są to reguły niewiele różniące się od tych obowiązujących w galeriach handlowych. Widać jednak, że muzea, jeśli chodzi o zasady bezpieczeństwa, starają się być bardzo ostrożne, ale też kreatywne. Tak jak wszędzie stosuje się pleksiglasowe osłony w kasach, udostępniane są pojemniki z płynem dezynfekcyjnym, osoby proszone są o założenie maseczek. Rezygnuje się z hucznych otwarć wystaw, konferencji prasowych, warsztatów edukacyjnych, wycieczek i oprowadzań grupowych oraz audio przewodników, na których może roznosić się wirus. Najciekawszy jest nakaz rozpraszania publiczności przez pracowników muzeów przy popularnych dziełach sztuki oraz możliwość wcześniejszej rezerwacji biletu na konkretne godziny, co jest oczywiście związane z radykalną redukcją liczby zwiedzających [2]. Zasadniczo te ograniczenia liczebności odbiorców mogą być korzystne dla widzów, w bardziej pustych salach nikt nam nie będzie przeszkadzał w kontemplacji dzieł sztuki, skończą się wystawy doświadczane w tłumie, teraz będziemy mieli w każdym muzeum dużą przestrzeń dla siebie. Gorzej jest natomiast z wolnością poruszania się. Często stosuje się tylko jeden kierunek, a właściwie jedną linię zwiedzania oznaczaną strzałkami. Ponadto obowiązuje dystans półtora lub dwu metrów pomiędzy ludźmi, niektóre wcześnie otwarte instytucje wykazały się dużą inwencją. Oto muzealne skowronki po okresie pandemicznej zimy.
W Niemczech pierwszym regionem, który otworzył swe muzea, jeszcze w końcu kwietnia, była Brandenburgia. W Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Cottbus, zwiedzający otrzymują kijki ze wstążeczkami o długości półtora metra – tak, aby cały czas pamiętać o stosownej odległości. Zmniejszenie liczby zwiedzających wynika z przypisania określonej powierzchni pojedynczemu człowiekowi, zwykle jest to pomiędzy dwudziestoma i dziesięcioma metrami kwadratowymi. W Wiedniu jeszcze w połowie maja otwarto wszystkie pałace cesarskie i Dolny Belweder, które natychmiast się zapełniły, ale ze względu na ograniczenia biletowe było to tylko około 20 proc. publiczności sprzed pandemii. W Polsce na początku maja pierwszym ważnym muzeum, które zostało otwarte częściowo był Zamek Królewski w Warszawie. Udostępniono jednak tylko kilka historycznych wnętrz, po których obowiązuje jeden kierunek poruszania. Sale z dziełami Rembrandta wciąż pozostawały zamknięte. Niedostępne są windy, ponadto w Zamku nie ma klimatyzacji, która może sprzyjać rozpowszechnianiu wirusa. Wpuszcza się do stu osób na godzinę, co jest niewielką ilością widzów, w tej popularnej instytucji, którą w 2019 roku odwiedziło ponad milion zwiedzających.
Pragnienie muzeów jest tak duże, iż w drugiej połowie maja nawet w szczególnie dotkniętych chorobą Włoszech zaczęły się otwierać pojedyncze instytucje, w których łatwo zastosować zasady bezpieczeństwa. Z państwowych galerii pierwsze udostępniły swe wnętrza Galleria Borghese w Rzymie, Castello di Rivoli pod Turynem, oraz archeologiczny park w Pompejach [3]. Na początku czerwca otwarte zostały, po trzech miesiącach zamknięcia, wszystkie główne muzea w Rzymie i Florencji. Nie ma jednak turystów, nie ma więc tłumów (!), po raz pierwszy w nowoczesnej historii Włosi mają możliwość zobaczenia arcydzieł swojej kultury w ciszy i spokoju. Wysoką cenę przyszło zapłacić z ten przywilej. Można kontemplować Kaplicę Sykstyńską Michała Anioła w Muzeach Watykańskich, wnętrze zwykle wypełnione przepychanymi w pośpiechu rzeszami zwiedzających, czekających w kilometrowych kolejkach. Do tysiąca osób dziennie wpuszcza się do muzeów, które pamiętają 20 tys. odwiedzających na dobę. Mówi się o nowej refleksyjnej turystyce kulturalnej, a mieszkańcy Włoch nie ukrywają entuzjazmu. Jednak bez turystów i z tak znacznie zredukowaną publicznością te same muzea tracą miliony euro, co niewątpliwie jest powodem zmartwień zarządzających tymi placówkami.
Nie tylko w Rzymie, lecz także w wielu globalnych stolicach, np. w Berlinie, gdzie wszystkie muzea są już otwarte, ze względu na ograniczenie liczby widzów i brak turystów, odczuwa się że świat sztuki się zmniejszył, stał się bardziej lokalny i intymny, ma spokojniejszy klimat. Jest to jakby powrót do przeszłości, do dwudziestego wieku, przed okresem globalnego masowego turyzmu i ekonomicznego boomu w świecie sztuki, które uczyniły go nadmiernie przyspieszonym, hektycznym, nadprodukcyjnym i zatłoczonym, ale też bezosobowym. Ta nowa intymność i troska o bezpieczeństwo, stanowią cenną jakość, nawet jeśli jest ona dostępna tylko na krótki okres trwania pandemii. Podkreśla się atmosferę troski i ochrony, np. w kulturze zachowań pracowników muzeów, którzy z uwagą starają się kierować zwiedzającymi, tak aby ich chronić [4]. Owo zatroskanie o dobro odbiorcy jest wartością w świecie kapitalistycznej kultury konkurencji i może sygnalizować początek wyłonienia się nowych humanistycznych wartości, to być może pozytywny efekt kryzysu?
W przeciwieństwie do Włochów i Niemców, Francuzi wciąż oddają się refleksji egzystencjalnej w swoich domach, a nie w muzeach. Najważniejsze francuskie muzea, szczególnie w Paryżu, wciąż pozostającym czerwoną strefą zagrożenia, otwarcie planowane jest dopiero na koniec czerwca i początek lipca, choć małe muzea np. Instytut Giacomettiego, mogły funkcjonować już w połowie maja. Wersal, Musée du Quai Branly i Musée d’Orsay zostaną otwarte w końcu czerwca, natomiast Centre Pompidou, Grand Palais i Luwr, dopiero na początku lipca. Luwr planuje wielkie otwarcie na 6 lipca, udostępniając jedynie 70 proc. swoich sal, bilety będą na godziny, kierunki poruszania się zostaną zaznaczone rygorystycznie strzałkami, a w galeriach z arcydziełami, np. z Moną Lisą, będą musiały być przestrzegane ścisłe zasady dystansu.
Luwr jest najczęściej odwiedzanym muzeum na świecie, rocznie ma około 10 mln widzów. W tym roku, straty finansowe będą jednak bardzo duże, ze względu na zamknięcie wiosną i zapewne znacznie mniejszą liczbę turystów tego lata [5]. Wszystkie muzea muszą się jednak liczyć z ogromnymi deficytami w 2020 roku, co zmieni pejzaż muzealny w najbliższych latach.
Radość i eksperyment otwarcia nie jest jednak dostępny dla wszystkich. Koronawirus ma także dla wielu instytucji kultury działanie niszczące i na długo pozostaną one zamknięte. Najlepszym negatywnym przykładem może być sławny South Bank Centre nad Tamizą, w centrum Londynu. Jest to olbrzymi kompleks kulturowy, z salami koncertowymi i teatralnymi, znaną Hayward Gallery, wieloma kawiarniami, restauracjami i księgarniami, jedno z ulubionych miejsc londyńczyków i turystów. Instytucja dostaje tylko 37 proc. swego budżetu od państwa (Arts Council), całą resztę zarabia na biletach i usługach. Tymczasem trzymiesięczny okres zamknięcia doprowadził do straty około 5 mln funtów. W efekcie South Bank Center zamyka się na rok. Nie zarobi bowiem tych straconych pieniędzy przy radykalnie zredukowanej liczbie odwiedzających, wymuszonej przez konieczność dystansu społecznego. Korzystniej kalkuluje się zamrozić na dłuższy czas działalność. South Bank Center to nie tylko miejsce kultury i rozrywki, lecz także pracy tysiąca ludzi w różnych sektorach, konsekwencje społeczne są więc bardzo poważne. Jeśli rząd nie zdecyduje się przeznaczyć dodatkowych środków na wiele instytucji funkcjonujących w modelu mieszanego finansowania, są one skazane czasami na zupełne zamknięcie. Ten scenariusz grozi także Muzeum Dizajnu w Londynie [6].
W Stanach Zjednoczonych, gdzie muzea są w większości prywatne, zostały one bardzo silnie dotknięte przez kryzys finansowy wywołany pandemią, wielu ludzi straciło w nich czasowo pracę. Muzea w Ameryce cierpią, gdyż przez około dwa miesiące nie były w stanie przynosić zysków, z biletów, sklepów, restauracji. Dlatego potrzeba szybkiego ponownego otwarcia jest duża. Pierwszym stanem, który otworzył swe główne muzea, już od połowy maja, był Teksas. Pierwszym otwartym po pandemii dużym muzeum w Ameryce było Museum of Fine Arts w Houston, przyjmując od 23 maja do tysiąca osób dziennie. Odwiedzającym mierzy się temperaturę przy wejściu, w środku mają jednak luksusowe przestrzenne warunki odbioru dzieł sztuki [7].
Przykład Korei Południowej pokazuje, że obecny optymizm otwierania muzeów, może nie potrwać długo. W Seulu najważniejsze muzea państwowe otwarto już na początku maja i zgodnie z zasadami bezpieczeństwa działały przez cały miesiąc. Niestety w tym samym czasie rozpoczęła się druga fala epidemii i liczba zakażeń znów wzrosła. Dlatego w czerwcu rząd ponownie zdecydował się zamknąć wszystkie placówki na dwa tygodnie. Taki los spotkał np. wcześniej otwarte National Museum of Modern and Contemporary Art, National Museum of Korea, National Palace Museum [8]. Być może koreańska huśtawka zapowiada sytuacje wszystkich dużych muzeów w wielkich miastach w najbliższej przyszłości. Wirus i jego nawroty będą wymuszać ponowne czasowe zamknięcia. Oczywiście stawia to muzea wobec pytania, jak funkcjonować w tak niestabilnej sytuacji. Problematyczna staje się również sprzedaż biletów w sieci na terminy z czasowym wyprzedzeniem – dynamiczna sytuacja musi zakładać zwrot biletów, jeśli nastąpi zamknięcie instytucji. Równie ważna jest kwestia wystaw czasowych, które ściągają publiczność, i których otwarcia są skrupulatnie planowane i będą wymagały bardzo kłopotliwych odwołań lub przesunięć, trudnych logistycznie.
Na początku marca początek pandemii i wymuszone przez nią wielkie zamknięcie oraz izolacja złamały serca wielu artystkom/artystom, kuratorkom/kuratorom, wystawy zostały zamknięte, odwołana, przesunięte w niepewną przyszłość. Znów może się to powtórzyć, czy zatem system wystawienniczy musi się na pewien czas nauczyć funkcjonować w takiej permanentnej niestabilności? Jak to wpłynie na wystawy, kolekcje i oczywiście sztukę?! Jak mają pracować kuratorzy w obliczu niepewności planów, zagrożenia zdrowia i finansowych cięć. Aby częściowo poszukać odpowiedzi, zadałem pytania o plany na najbliższą przyszłość trójce kuratorów polskich instytucji: Szymonowi Maliborskiemu z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Zofii Nierodzińskiej z Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu oraz Anecie Szyłak z Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie otwiera swoje progi 5 czerwca, w pawilonie nad Wisłą będzie można oglądać wystawę Wiek półcienia. Sztuka w czasach planetarnej zmiany poświęconą refleksji ekologicznej w sztuce od lat 60. do dzisiaj. Pandemia w marcu przerwała instalację i otwarcie tej nowej ekspozycji. Dlatego dopiero w końcu maja wystawę skończono instalować i udostępnia się ją publiczności. W Muzeum nad Wisłą maksymalnie będzie mogło przebywać 45 zwiedzających. Kurator MSN, Szymon Maliborski mówi, że wirus zmusił instytucje do przedefiniowania priorytetów, czas zamknięcia został przeznaczony na przemyślenie programu wystawienniczego i samej funkcji instytucji. Teraz muzeum ma na celu zrekonstruowanie siebie na nowo w stosunku do pandemicznej rzeczywistości. Nową filozofię zaprezentuje wystawa otwierająca się we wrześniu, kolejna odsłona cyklu Warszawa w budowie. Tym razem projekt podejmie takie tematy jak współpraca z lokalnym środowiskiem artystycznym i aktywistycznym Warszawy i reakcję miasta na pandemię. Podobnemu celowi zaangażowania w lokalność, będzie służył program wydarzeń i warsztatów organizowany od lipca w przestrzeni otwartej pod gołym niebem – a więc mniej zagrażającej zakażeniom – w Parku Rzeźby na Bródnie, który jest oddziałem MSN.
Dyrektorka MSN Joanna Mytkowska uważa, że w obecnym głębokim kryzysie ważniejsze od nowego programu wystawienniczego jest wspieranie prekarnego środowiska artystycznego i niezwalnianie ludzi, którzy są zatrudnieniu na zlecenia w instytucjach kultury. Dlatego w ramach Warszawy w budowie muzeum stworzy platformę, która zajmie się redystrybucją środków. Muzeum dysponuje budżetem 500 tys. złotych, które mają wesprzeć potrzebujących środków do życia artystów i artystki, którzy rzadko są zatrudnieni na bezpiecznych etatach. Muzeum będzie się też angażowało w dialog z miastem w kwestii czynszów, pracowni, zapomóg dla twórców [9]. Ważne szczególnie w etycznym wymiarze stało się wspieranie lokalnej wspólnoty społeczno-artystycznej i pomaganie jej przez instytucje kultury. Taką samą strategię realizuje obecnie wiele galerii, także Arsenał w Poznaniu.
Nacisk na lokalność i troskę widoczny jest w programie poznańskiej Galerii Miejskiej Arsenał, która, jak wyjaśnia jej artystyczna dyrektorka Zofia Nierodzińska, na okres wakacji oddaje swoje wnętrza Galerii Sandra [10]. Jest to kolektyw dwudziestu młodych artystek i kuratorek, absolwentek Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, dla których na okres wakacyjny przestrzenie Arsenału staną się domem i studio, gdzie będą mogły realizować swój zbiorowy projekt bycia i tworzenia. Arsenał otwiera się na ten kolektyw, również po to, aby pomóc młodym artystkom, w trudnym okresie finansowym, artyści w niewielkim stopniu skorzystali z Tarczy Antykryzysowej, dając im dom i zatrudnienie. Arsenał wspomaga poznańskie środowisko twórcze, również redefiniując swoją rolę jako publiczną galerii miejskiej służącą lokalnym społecznością, nie tylko poprzez wystawy, ale przede wszystkim pomoc!
Akcent na ponownie odkrytą lokalność można odnaleźć w wielu instytucjach wystawienniczych w kraju i zapewne nie tylko. Trudno się dziwić, w Polsce ogarniętej pandemią to samorządy miejskie mają lepsze, bogatsze i skuteczniejsze programy wsparcia twórców niż MKiDN. To nasze miasta są teraz naszymi państwami, na których możemy polegać i identyfikować się. Nasilająca się emancypacja miast i ich władz, może być pozytywnym, gdyż demokratyzującym efektem epidemii i znajduje to odzwierciedlenie w nowej polityce sztuki. Również pod względem praktycznym projekty, które będą tworzone w czasie gdy podróże są ograniczane, muszą i powinny polegać na lokalnej sile twórczej. Sztuka, która powstaje tu i teraz zasługuje na wsparcie, promocję i troskę przez lokalne instytucje i stowarzyszenia.
Innym potencjalnie pozytywnym efektem koronawirusowej hibernacji jest czas, który otrzymujemy na refleksję nad celem i sensem istnienia i funkcjonowania w ogólniejszym wymiarze. Jest to zarówno instytucjonalna, jak i indywidualna wartość ciszy i zatrzymania. O takiej szansie mówi kuratorka Muzeum Narodowego w Gdańsku, Aneta Szyłak, pod której opieką powstaje nowy oddział w tej instytucji – muzeum sztuki nowoczesnej tzw. NOMUS, czyli Nowe Muzeum Sztuki. Oczekiwane otwarcie zaplanowano na listopad 2020 roku. Jednak z powodu organizacyjnego opóźnienia wywołanego czasem pandemii otwarcie NOMUSa przełożono na maj 2021 roku. Aneta Szyłak traktuje przesunięcie jako szansę na gruntowniejszą pracę nad nowym miejscem, jako dodatkowy twórczy czas, umożliwiający również bardziej przemyślaną reakcję na rzeczywistość COVID-19 i dopracowanie tej regionalnej kolekcji sztuki nowoczesnej, której trójmiejska perspektywa ma przedefinować pejzaż sztuki współczesnej w Polce. Przesunięcie otwarcia traktowane jest zatem jako szansa.
Pozytywnie na okres zamknięcia muzeów patrzą również konserwatorzy dzieł sztuki, nazywając go czasem na odpoczynek dla dzieł! Okazuje się, że muzea, podobnie jak wszystkie organizmy społeczne, również potrzebują odpoczynku od publiczności, która w dużych metropoliach jest masowa. Z konserwatorskiego punktu widzenia odbiorcy stanowią zagrożenie dla dzieł sztuki, gdyż wnoszą do muzeów na swoich ubiorach, skórze i włosach szkodliwy kurz, jak i wiele innych toksycznych dla dzieł substancji. Kurz jest niszczący dla malarstwa oraz drewnianej i kamiennej rzeźby. Wnoszone pasożyty zagrażają powierzchni płócien obrazów i papierów rysunków. Dwumiesięczny lub trzymiesięczny czas zamknięcia i obniżonego oświetlenia jest zatem okazją dla oczyszczenia przestrzeni wokół obiektów artystycznych; czasami ich zupełnej ochrony przed światłem, czego wymagają fotografie, rysunki i grafiki. Wyłącza się prace medialne, które potrzebują zasilania elektrycznego, aby oszczędzać prąd i sprzęt [11].
Metafora odpoczynku muzeów i dzieł sztuki wydaje się więc adekwatna również pod względem kultury materialnej tych instytucji. Dla dyrektorów i kuratorów ten czas hibernacji jest natomiast szansą na zatrzymanie i zastanowienie się nad programem i rolą ich instytucji wobec zmieniającej się rzeczywistości społecznej i ekonomicznej. Odpoczynek muzeum jako przestrzeni jest jednak raczej dla zespołu daleki od relaksu, trzeba bowiem dostosować się do nowych trudnych realiów. Przede wszystkim instytucje wystawiennicze zmuszone są zmienić program wystaw. Zwykle ekspozycje czasowe, otwierane w marcu, trwają do końca czerwca, teraz zostały przedłużone do jesieni, natomiast wiele innych zaplanowanych tegorocznych ekspozycji zostało odwołanych ze względów finansowych lub logistycznych, lub przełożonych na nieokreśloną przyszłość. Szczególnie trudne wystawy podróżujące, złożone z wypożyczonych obiektów z wielu kolekcji są zawieszane. Każda odwołana wystawa to zniweczona wielomiesięczna praca wielu osób, unicestwione wizje artystyczne, stracony czas, odpoczynek muzeów jest zatem często bolesny dla ich pracowników. Sektor muzealny i wystawienniczy, tak jak każda inna sfera życia społecznego, został przez wirusa zaatakowany i podważony. Ważnym jest, aby był to kryzys zarówno destruktywny, jak i twórczy, z którego powolne wychodzenie zapewni nam nowe muzealnictwo na miarę nowej epoki, bez zwolnień, z troską o sztukę i ludzi. A poza tym – panta rhei.
Paweł Leszkowicz
Paweł Leszkowicz – profesor UAM, historyk sztuki, wykładowca akademicki i niezależny kurator specjalizujący się w obszarze sztuki i kultury współczesnej, wystawiennictwa i studiów LGBT.
Przypisy:
1) Julia Jacobs, No Touch, No Hands-On Learning, for Now, as Museums Try to Reopen, https://www.nytimes.com/2020/05/29/arts/design/museums-interactive-coronavirus.html, dostęp 03.06.2020.
2) Precautions for Museums during Covid-19 Pandemic,
https://cimam.org/news-archive/precautions-museums-during-covid-19-pandemic/, 03.05.2020.
3) Five European museum directors explain their reopening strategies, https://www.theartnewspaper.com/news/the-long-road-to-normality, dostęp 30.05. 2020
4) Kimberly Bradley, What It’s Like to Visit a Museum in the Age of Social Distancing, https://artreview.com/visit-museum-in-age-of-social-distancing/, dostęp 03.06.2020.
5) Vincent Noce, French museums reveal plans to re-open in June and July, https://www.theartnewspaper.com/news/french-museums-open, dostęp 01.06.2020
6) Martin Bailey, London’s Southbank Centre may stay closed until April next year due to massive financial pressure, https://www.theartnewspaper.com/news/london-s-southbank-centre-april-next-year, dostęp 04.06.2020.
7) Michael Hardy, Less Is More as an Art Museum Reopens,
https://www.nytimes.com/2020/05/23/arts/design/houston-art-museum-reopen-virus.html, dostęp 03.06.2020
8) Lisa Movius, New outbreak of coronavirus in Seoul has caused the re-closure of its museums, perhaps a sign of things to come, https://www.theartnewspaper.com/news/south-korean-re-closures, dostęp 02.06.2020
9) Z Joanną Mytkowską rozmawia Mike Urbaniak, Czas na przemeblowanie, https://poznanartweek.com/wywiady/czas-na-przemeblowanie/, dostęp 04.06.2020.
10) Galeria Sandra jest kuratorowana przez Olę Polerowicz, Magdę Adameczek i Tomasza Pawłowskiego.
11) Nancy Kenney, ‘A resting time for the art’: with museums shut, US conservators seize on strategies to safeguard their collections, https://www.theartnewspaper.com/news/a-resting-time-for-the-art-with-museums-shuttered-us-conservators-seize-on-strategies-to-safeguard-their-collections, dostęp 04.06.2020
Kultura Enter
2020/03 nr 95–96
Przed londyńskim Design Museum: "Głowa Wynalazczości" - rzeźba Eduardo Paolozziego. Fot. Aleksandra Zińczuk, 2020.
Turystyczny kompleks kulturowy South Bank Centre nad Tamizą, centrum Londynu. Fot. Aleksandra Zińczuk, luty 2020.
"Ważnym jest, aby był to kryzys zarówno destruktywny, jak i twórczy, z którego powolne wychodzenie zapewni nam nowe muzealnictwo na miarę nowej epoki, bez zwolnień, z troską o sztukę i ludzi. A poza tym – panta rhei. " - pisze Paweł Leszkowicz. Wnętrze Design Museum w Londynie, fot. Aleksandra Zińczuk.