EUROPA ŚRODKOWA. Pisarz w likwidacji
Christian Kobluk
Z niedowierzaniem przyjąłem informację o śmierci Milana Kundery. Mając w pamięci sytuację sprzed trzech lat – internet obiegł nekrolog pisarza. Wkrótce potem okazało się, że Kundera żyje i ma się – jak na swój wiek – dobrze. Jednak tym razem w kolejnych mediach powtórzono wiadomość, powołując się na czeską telewizję publiczną; potwierdziła ją przedstawicielka Biblioteki Ziemi Morawskiej w Brnie (w tym mieście urodził się powieściopisarz). Musiałem zmierzyć się z nieuchronnym – gigant europejskiej literatury odszedł.
Nigdy nie zapomnę chwili, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z Kunderą. Mój przyjaciel i jego ówczesna dziewczyna odwiedzali mnie w szpitalu. W pewnym momencie, w nieco depresyjnym pokoiku szpitalnym, wyjęła z torby książkę. „Myślę, że ci się spodoba – powiedziała. – Będziesz miał czym zabić czas”. Zabrałem się za tę powieść dopiero po wypisie. Jechałem odwiedzić dziadków i czytałem w tramwaju. Powoli rytm i fabuła zaczęły mnie wciągać, a język – uwodzić. Świat przestał istnieć. Byłem tylko ja i opowieść. Przejechałem przystanek; dopiero na pętli z transu wyrwał mnie motorniczy. Pochłonąłem tę książkę w niecałe dwa dni.
To była Nieznośna lekkość bytu.
Był to ożywczy wstrząs. Od tamtej pory kupowałem i z uwagą czytałem każdą jego książkę, na jaką się natknąłem – od Żartu, powieściowego debiutu, przez eseje takie jak Sztuka powieści czy Zdradzone testamenty, zbiory opowiadań jak Śmieszne miłości i sztukę Kubuś i jego pan, Święto nieistotności. W każdej odnajdywałem coś fascynującego i pociągającego, coś magicznego. „Nieznośna lekkość bytu” zajmuje honorowe miejsce na mojej półce i wracam do tej powieści przynajmniej raz w roku.
Muszę przyznać przy tym, że znałem właściwie tylko dwie daty z życia Milana Kundery: urodzin (1 kwietnia 1929 r.) oraz wyemigrowania do Francji (1975 r.).Jego życiorys pozostawał na marginesie, najważniejsza była twórczość – wiedziałem o poetyckich próbach w czasach stalinizmu kiedy młody pisarz był piewcą reżimu, wiedziałem o udziale w Praskiej Wiośnie i późniejszych reperkusjach, które zmusiły go ostatecznie do emigracji.
Dopiero w 2020 r., po trzech latach od pierwszego spotkania z Kunderą, przeczytałem obszerny artykuł Mariusza Szczygła na temat 900-stronicowej biografii powieściopisarza. Lektura mną wstrząsnęła – był to jednak zupełnie inny rodzaj doświadczenia. By zebrać informacje o „stalinistycznym wierszoklecie”, autor potępiającego Kunderę moralitetu sięgał po archiwa podsłuchów (!) tajnej policji oraz opowieści dawnego seksuologa Kunderów1. W ten oto sposób 90-letniego twórcę pozbawiono prywatności, o którą tak bardzo zabiegał: od dekad nie udzielał wywiadów, nie pokazywał się publicznie. Twierdził, że wszystko jest w opublikowanych książkach.
Już w Nieznośnej lekkości bytu pisał: „Tajna policja istnieje wszędzie na świecie. Ale to, że nadaje swoje taśmy przez radio, tego nigdzie nie ma!”[2]. Albo: „Ludzi, którzy sami obgadują swych przyjaciół przy każdej okazji, bardziej gorszył ukochany Prochazka niż metody tajnej policji”[3]. Czy w Nieśmiertelności ustami Goethego: „Nieśmiertelność jest wiecznym procesem sądowym”4. Trudno więc przypuszczać, że człowiek, który w swoich powieściach przedstawia świat jako obóz koncentracyjny, gdzie nikt nigdy nie ma prywatności, mógł naprawdę sądzić, że nikt nie zerwie zasłony z jego prywatnego życia.
Chciał zawsze pozostać ukrytym w cieniu swoich opowieści. Powoływał się w tej sprawie na wielu poprzedników, cytował Flauberta („Artysta winien wmówić potomnym, że on sam nie żył”[5]) czy Maupassanta („Prywatne życie człowieka i jego twarz nie należą do publiczności”[6]), sugeruje, że powieściopisarze powinni tworzyć pod pseudonimami. W jego powieściach przewijają się wątki quasi-biograficzne, zresztą sam otwarcie przyznawał, że każdy powieściopisarz czerpie ze swojego doświadczenia, ale trudno uznać jakąkolwiek z jego powieści za autobiograficzną.
Teraz, po śmierci Kundery, gdy internet zalewany jest artykułami na temat tego wielkiego czeskiego (czy aby na pewno?) pisarza, zastanawiam się: czemu tak wiele się mówi o jego biografii, a tak mało o jego dziełach? Czyżby pułapka tak zastawiona na artystów była równie nieuchronna, co podatki? Czy wgląd w życie twórców jest podatkiem, daniną, którą muszą oni zapłacić, by móc w ogóle tworzyć?
Jedynym interesującym pytaniem – i jedynym, które mam śmiałość zadać – dotyczące samego Kundery dotyczy jego tożsamości: czuł się bardziej pisarzem czeskim czy francuskim? W Polsce zazwyczaj skłaniamy się ku tej pierwszej wersji, na Zachodzie uchodzi on zazwyczaj za francuskiego pisarza czeskiego pochodzenia. Sam autor umieszczał swoje dzieła w kontekście literatury francuskiej, a nie czeskiej, zwłaszcza odkąd dokonał redakcji wszystkich swoich powieści przetłumaczonych na francuski i zaczął pisać w tym języku. Wspomina, że notatki do Nieśmiertelności, ostatniej powieści napisanej po czesku, pisał po francusku. Kilkukrotnie poruszał ten temat w esejach (np. w Zdradzonych testamentach) czy powieściach (Niewiedza).
Nie potrafię rozstrzygnąć, która odpowiedź jest bliższa prawdzie. W Czechach spędził 46 lat swojego życia, we Francji – 48. W języku czeskim pisał (licząc od pierwszego opowiadania ze Śmiesznych miłości) 27 lat, w po francusku – 25 (do Święta nieistotności).
Choć jest to problem biografii, dotyczy przecież bezpośrednio również twórczości. Jak sam Kundera mówi: „jedyny kontekst, w którym można uchwycić wartość powieści, stanowi historia powieści. Powieściopisarz nie zdaje rachunku nikomu – tylko Cervantesowi”[7]. Czy w takim razie powieściopisarzjest z natury kosmopolitą?
Moje spojrzenie na Kunderę jest odarte nie tylko z biografizmu – on nie ma biografii. Czytając powieści, nie potrzebuję biografizmu, powiem więcej, Milan Kundera nie ma biografii. Dlatego z przerażeniem odnotowałem opublikowanie książki o jego życiu w 2020 r. i z takim samym przygnębieniem przeglądam artykuły o jego śmierci, w który dominują informacje biograficzne, zamiast opisu twórczych dokonań. Staje się on wówczas po raz kolejny pisarzem w likwidacji, jak Hrabal określał twórców, którzy wsparli Praską Wiosnę, a po inwazji wojsk Układu Warszawskiego zostali wykluczeni z oficjalnego życia artystycznego.
Bo – parafrazując samego Milana Kunderę – tam, gdzie Kundera przyciąga większą uwagę niż Tomasz i Teresa, zaczyna się proces pośmiertnej śmierci Kundery.
[1]Zob. M. Szczygieł, https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,26211353,wlam-do-kundery.html.[2]M. Kundera, Nieznośna lekkość bytu, przeł. A. Holland, s. 162.[3]Tamże, s. 161.[4]M. Kundera, Nieśmiertelność, przeł. M. Bieńczyk, s. 97.[5]M. Kundera, Sztuka powieści, przeł. M. Bieńczyk, s. 166.[6]Tamże.[7]Tamże.Christian Kobluk – publicysta i specjalista ds. praw uchodźców, nauczyciel. Skupia się przede wszystkim na problemie rasizmu, autor Zapisków czarnego Polaka. Współpracował m.in. z czasopismami „Nowy Obywatel” i anglojęzycznym „Ecosprinterem”.
Kultura Enter 2023/04
nr 107-108